Byłam wychowywana w przekonaniu, że rodzinie trzeba pomagać. Zawsze i wszędzie. Dlatego już od dzieciństwa robiłam babci zakupy, pilnowałam dzieci mojej cioci, sprzątałam mieszkanie wujkowi, który przechodził rekonwalescencję po operacji i pomagałam w nauce swojemu przyrodniemu rodzeństwu.
A jak dorosłam i poszłam do pierwszej pracy, to niejednokrotnie pożyczałam pieniądze tym członkom rodziny, którzy mieli problem z zamknięciem miesięcznego budżetu. Nie widziałam w tym nic złego, gdyż nieźle zarabiałam, a oni zawsze oddawali. Nigdy nie przypuszczałam, że to właśnie moja chęć pomocy innym wpędzi mnie w gigantyczne problemy. A jednak tak się stało.
Spotkanie po latach
Kuzynkę Magdę znałam dosyć dobrze, chociaż nie miałyśmy regularnych i częstych kontaktów lub spotkań. Zazwyczaj były to jakieś rodzinne uroczystości, na których widywała się niemal cała rodzina. Tak też było tym razem, gdzie spotkaliśmy się na ślubie mojego ciotecznego brata. Magda wyglądała wspaniale – zadbana, dobrze ubrana i pewna siebie. Zaczęłyśmy rozmawiać.
–Słyszałam, że nieźle ci się powodzi–zagadnęła mnie z uśmiechem.
–Nie narzekam – odpowiedziałam. –Jakoś sobie radzę.
–To super. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo – podsumowała. I miała wiele racji.
Ja wprawdzie miałam swoje mieszkanie i samochód, ale wiązało się to z wieloma wyrzeczeniami. Wiele lat oszczędzałam, sporo też pomogli mi rodzice. Jednak dzięki temu nie miałam kredytu, który ograniczałby mnie na wiele lat.
–Bo miałabym do ciebie prośbę – Magda wyrwała mnie z rozmyślań.
–Tak? – zapytałam pewna, że chodzi o jakąś niewielką przysługę. "Na pewno jakoś jej pomogę"–myślałam. Gdybym tylko wiedziała jak to się skończy, to chyba uciekłabym z tego wesela.
Pomożesz mi w kredycie?
Magda opowiedziała mi swoją historię. Rozwiodła się z mężem, musiała wyprowadzić się z mieszkania (bo było jej byłego męża) i płaciła ogromne pieniądze za wynajem. Była to na tyle duża kwota, że dużo bardziej opłacało się wziąć kredyt i go spłacać.
–I ja właśnie chcę tak zrobić – kontynuowała Magda. – Sama rozumiesz. Po co mam komuś płacić, jak mogę mieć coś swojego.
–Oczywiście – przyznałam jej rację. "Tylko co ja mam z tym wspólnego?"–myślałam w duchu. Jak się okazało, Magda miała plan.
–Chciałabym kupić mieszkanie – zaczęła Magda. –Tylko pewnie nikt mi nie da kredytu.
–Dlaczego – zapytałam. –Próbowałaś składać wniosek?
–Wiem, że nic z tego nie będzie–westchnęła. – Co z tego, że dobrze zarabiam, skoro tylko część mam na umowie, a większość moich dochodów jest na śmieciówkach.
Spojrzała na mnie, a ja wiedziałam, że wszystko ma już przemyślane.
–Weźmiesz dla mnie kredyt? – zapytała. A ja poczułam niepokój. Potem okazało się, że słusznie.
–Mogę się zastanowić? – zdołałam jedynie wydusić z siebie.
–Oczywiście, że tak. Przecież to nie jest łatwa decyzja–odpowiedziała Magda i ruszyła na parkiet.
Rodzinie trzeba pomagać
Plan Magdy był bardzo prosty. Miałam wziąć kredyt hipoteczny na siebie, a ona miała go spłacać.
– Nie będzie z tym żadnego problemu – zapewniała mnie. –Doskonale zarabiam, a ta rata będzie niewielkim obciążeniem dla mojego budżetu.
"Skoro tak dobrze zarabia, to dlaczego nie weźmie kredytu na siebie? Albo za gotówkę?"–te i inne myśli kołatały mi się po głowie. Niby rozumiałam argumentację Magdy, ale mimo wszystko coś nie dawało mi spokoju. Postanowiłam poradzić się mamy.
–Ja za ciebie nie podejmę decyzji – powiedziała mi mama, jak podzieliłam się z nią swoimi dylematami. –To bardzo duża kwota pieniędzy – dodała. To akurat doskonale wiedziałam.
–Ale co byś zrobiła na moim miejscu?–zapytałam.
–Nie wiem dziecko. Ale doskonale wiesz, że rodzinie trzeba pomagać. Tak cię nauczyłam – dodała.
Oczywiście, że trzeba pomagać. Ale czy pożyczenie kilkuset tysięcy złotych – nawet rodzinie – to taki dobry pomysł? Miałam poważne wątpliwości.
Złe przeczucia, których powinnam posłuchać
Przez kilka najbliższych dni nie miałam kontaktu z Magdą. Powiem szczerze, że miałam nadzieję, że odpuściła i znalazła jakieś inne rozwiązanie. "Może jak się nie będę odzywać, to zrozumie, że nie mam ochoty jej pomagać"–myślałam naiwnie. Nic bardziej mylnego. Po kilku dniach zadzwoniła.
–I jak tam kochana, podjęłaś już decyzję?–zaszczebiotała wesoło.
–Jeszcze nie – odpowiedziałam.
–To prośba, abyś z tym nie zwlekała. Mam na oku świetne mieszkanko, które ma naprawdę dobrą cenę – mówiła. – Ale trzeba się szybko decydować – dodała.
Czułam się dziwnie. Miałam wrażenie, że jestem zmuszana do podjęcia szybkiej decyzji. A miałam mnóstwo wątpliwości i złe przeczucia. Coś mi w Magdzie nie pasowało. Sama nie wiem, ale wyczuwałam w niej jakiś fałsz. Poza tym ta decyzja wiązała się z moim bezpieczeństwem finansowym, więc nic dziwnego, że się wahałam.
–Już nie mogę się doczekać, jak będziemy pić kawkę na tym cudownym tarasie – głos Magdy wyrwał mnie z zamyślenia.
Co miałam zrobić? Podjęłam jedną z najgorszych decyzji w życiu.
Decyzja zmieniająca wszystko
Zdecydowałam się pomóc Magdzie. Kolejny raz okazało się, że nie potrafię odmówić. Pewnie sporo w tym winy także mojego wychowania, które nie nauczyło mnie asertywności. Na moje nieszczęście okazało się, że nie miałam żadnego problemu z uzyskaniem kredytu na potrzebną kwotę. Dobrze zarabiałam, a dodatkowo byłam właścicielką mieszkania nieobciążonego kredytem hipotecznym.
Nic dziwnego, że bank podjął decyzję o przyznaniu pożyczki, a same formalności trwały naprawdę krótko. W ten oto sposób sama postarałam się o problemy. Przelałam pieniądze Magdzie, ale już wtedy czułam, że to duży błąd. Niestety, ale miałam rację.
Początkowo wszystko było w porządku. Pierwsze trzy raty Magda przelała w terminie. Co więcej, ta ostatnia była znacznie wyższa od tej ustalonej.
– W tym miesiącu dobrze zarobiłam, więc postanowiłam, że oddam ci więcej –wytłumaczyła Magda. –A przecież lepiej, jak wszystko szybciej spłacę – dodała.
Nie mogłam się z tym nie zgodzić. Powiem szczerze, że nawet moje wątpliwości nieco zmalały. "Może nie będzie tak źle"–przekonywałam samą siebie. Chciałam wierzyć, że moje obawy były bezpodstawne, a Magda wywiąże się z umowy.
Pierwsze problemy pobawiły się kilka tygodni później. Zbliżał się termin spłaty kolejnej raty, a przelewu od Magdy wciąż nie było. Nawet otrzymałam sms – a z banku z przypomnieniem o konieczności uregulowania kolejnej raty. Zdenerwowana zadzwoniłam do Magdy. Początkowo nie odbierała, ale potem oddzwoniła.
–Jestem na wakacjach i mam tu słaby zasięg – powiedziała, gdy zapytałam, dlaczego nie odbiera telefonów.
–To świetnie, że się dobrze bawisz, ale nie przelałaś mi kolejnej raty–powiedziałam nieco zdenerwowana.
–Tutaj słabo działa internet, ale jak tylko wrócę do Polski to wszystko ureguluję–obiecała.
–Ale jak to po powrocie do Polski? – nieco podniosłam głos. –Ja muszę zapłacić ratę jeszcze w tym tygodniu – powiedziałam nieco spokojniej.
–Ojej, przelej ze swoich, a ja potem wszystko ci oddam–przekonywała. – Nic się nie martw – przekonywała mnie, zanim połączenie zupełnie się zerwało.
Co miałam zrobić? Zapłaciłam ratę i czekałam na powrót Magdy. Cały czas miałam nadzieję, że to przejściowe problemy.
Moja kuzynka nie odbierała telefonów
Przez kilka kolejnych dni nie miałam kontaktu z Magdą. Nie miałam też przelewu od niej. Nie ukrywam, że denerwowałam się coraz bardziej. Termin kolejnej raty zbliżał się nieubłaganie, a Magda nie tylko nie wywiązywała się z zobowiązań finansowych wobec mnie, ale także nie odbierała moich telefonów.
"Co mam teraz robić?"–myślałam gorączkowo. W jednej minucie dopadły mnie wszystkie czarne myśli, które miałam wcześniej. Po kolejnej nieudanej próbie skontaktowania się telefonicznie z moją kuzynką postanowiłam do niej pojechać.
Przecież nie masz żadnej umowy ze mną. Jakie było moje zdziwienie, gdy w mieszkaniu zastałam Magdę. Zachowywała się tak, jak gdyby nic się nie stało.
–Gdzie są moje pieniądze?–wykrzyknęłam zdenerwowana.
–Jakie pieniądze?
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. "Co ona mówi?"–myślałam gorączkowo.
–Jak to jakie? – wykrzyknęłam. – Pożyczyłam ci na mieszkanie, a ty miałaś mi je oddawać w ratach.
–A masz na to jakąś umowę? – zaśmiała się moja kuzynka.\
W ten sposób zostałam na lodzie
Zrobiło mi się słabo. "Przecież to nie może być prawda" – myślałam. "Zaraz Magda powie, że to żart i przyniesie mi pieniądze"–naiwnie przekonywałam samą siebie.
Tak się jednak nie stało. Magda wyprosiła mnie z mieszkania i zagroziła wezwaniem policji.
W ten sposób zostałam na lodzie. Zgłosiłam sprawę na policji, ale powiedziano mi, że raczej niewiele wskóram. No tak, nie podpisałam umowy. Więc jak mam cokolwiek udowodnić? Cały czas spłacam raty, bo przecież nie mam innego wyjścia. Będę musiała sprzedać swoje mieszkanie, aby mieć na spłatę kredytu. Być może uda mi się kupić jakieś mniejsze. Jeżeli nie to wynajmę lub zamieszkam u mamy. W sumie to sama jestem sobie winna. Zachowałam się jak naiwna idiotka. Ale cóż, kolejny raz okazało się, że z rodziną to najlepiej wychodzi się jedynie na zdjęciach.
Czytaj także:
„Zdradziłam chłopaka z przystojnym 50-latkiem. Okazało się, że jest ojcem mojego ukochanego. Obydwoje milczymy, jeszcze”
„Siostra zdradziła mnie, pozbawiła spadku po rodzicach i paskudnie okłamała. Wykreśliłam ją ze swojego życia”
„Zdradziła go z własnym bratem i zaszła w ciążę, a potem chciała wrobić w ojcostwo, żeby płacił na dziecko”