„Pomagałam mu pozbierać się po rozstaniu. Myślałam, że w końcu się we mnie zakocha, a on… wrócił do byłej”

Myślałam, że się we mnie zakocha, a on wrócił do byłej fot. Adobe Stock, zinkevych
Sekundę później nachylił się i pocałował mnie w policzek. Co dalej? Kolacja? Drink? Pierwsza wspólna noc? Rozmarzyłam się. Tymczasem on powiedział coś, co zupełnie zbiło mnie z tropu. I złamało moje serce na pół.
/ 19.10.2021 17:48
Myślałam, że się we mnie zakocha, a on wrócił do byłej fot. Adobe Stock, zinkevych

Ależ on mi się podobał! Taki facet! Przystojny, elegancki, a do tego prawdziwy dżentelmen... I ja? Zwykła, przeciętnej urody kosmetyczka? Nawet nie śmiałam o tym marzyć. Aż do tamtego dnia, gdy jednak zobaczyłam cień szansy...

Przesadzałam akurat kwiatka na balkonie, kiedy na parking przed moimi oknami wyszła Justyna, narzeczona Tomka, mojego sąsiada. Od lat sekretnie się w nim kochałam, ale nie miałam nawet cienia szansy, by coś między nami zaiskrzyło. W końcu, jak osiedlowa wieść niosła, właśnie się oświadczył tej swojej lalce.

A konkurować z Justyną sensu raczej nie było

Nie dość, że piękna – wysoka, szczupła, z burzą złotych loków – to jeszcze niegłupia, bo zrobiła właśnie doktorat z biotechnologii i ponoć świetnie zarabia. Ja jestem zwykłą kosmetyczką, w dodatku dość przeciętej urody, więc cóż mi pozostaje – tylko wzdychanie do Tomasza na odległość.

Owszem, sąsiad był dla mnie miły. Zdarzało nam się wspólnie biegać, parę razy wyskoczyliśmy do kina, jednak o porywach namiętności mogłam tylko marzyć. Wychyliłam się przez barierkę i przyjrzałam Justynie – ubrana w czerwony kostium pakowała walizkę do bagażnika swojego audi i wyglądała, jakby bardzo się spieszyła.

„Pewnie znowu jedzie służbowo w jakieś fajne miejsce. Ostatnio była ponoć w Szwajcarii. Takiej, to dobrze...” – westchnęłam i od razu straciłam humor.

Mnie szefowa wysyła co najwyżej do pobliskiej hurtowni kosmetyków.

Dzień później wpadłam na Tomasza w parku

Spacerowałam licząc na to, że wolnym krokiem zrzucę na wiosnę trochę sadełka, on nadbiegł z przeciwka.

– Hej! – rzuciłam beztroskim tonem.

Udawałam, że niespodziewane spotkanie nie zrobiło na mnie wrażenia, choć serce waliło mi jak u nastolatki.

„Kiedy ty dorośniesz, dziewczyno?” – zganiłam się w duchu.

Tymczasem on przystanął i wyjął z uszu słuchawki.

– Cześć, Reniu. Spacer? – spytał.

– A tak sobie chodzę. Zdrowo się czasem przejść – rzuciłam. – Justyna znowu wyjechała służbowo? – zapytałam po chwili, bo kwestia nieobecności lalki Barbie interesowała mnie o wiele bardziej niż dyskusja o zaletach spacerowania.

Na wzmiankę o Justynie Tomasz wymownie się skrzywił

Po czym powiedział, że właśnie się rozstali. Tego się nie spodziewałam! Para idealna właśnie powiedziała sobie „do widzenia?”.

– Ostatnio marnie się między nami układało, w końcu zdecydowaliśmy, że nie będziemy się dłużej szarpać – wyznał.

Przecież planowaliście się pobrać, to znaczy… Nie zrozum mnie źle, bo nie chcę się wtrącać, ale…

– Pogadamy o tym kiedyś, przy piwie, okej? Obecnie nie jestem w nastroju. Tak czy inaczej Justyna właśnie się ode mnie wyprowadziła. Lecę, trzymaj się – powiedział i nim zdążyłam cokolwiek dodać, ruszył przed siebie.

„Zerwali!” – powtarzałam sobie w drodze do domu, a w duszy aż mi grało.

Tego samego dnia podcięłam włosy w pobliskim salonie i wygrzebałam z szafy moje najlepsze ciuchy. Skoro Tomasz jest wolny, stare bluzy i getry musiały ustąpić miejsca sukienkom. Niestety – od rozmowy w parku minął tydzień, a Tomasz nie dawał znaku życia.

Liczyłam na to, że zaprosi mnie chociaż do kina

Jednak sąsiad się nie odzywał.

– Co się dziwisz? Pewnie liże rany. Zamknął się w sobie, jak to facet. Zrób pierwszy krok, kto ci broni? – poradziła mi siostra.

– Najlepiej coś mu ugotuj. Biedak jada pewnie teraz chińskie zupki, a ty świetnie radzisz sobie w kuchni – dodała przyjaciółka.

– Jesteś genialna! – ucieszyłam się.

– Zrobię ten ostry jak brzytwa gulasz z przepisu babci Neli i szarlotkę z cynamonem – zdecydowałam i popędziłam do delikatesów.

W sklepie okazało się, że nie ma papryki, ani ładnych jabłek, był jednak… Tomasz!

Stał niezdecydowany przy regale z makaronami

Na mój widok znacznie się ożywił i zapytał, co bym mu poleciła do spaghetti. Okazja dosłownie spadła mi z nieba! Zaprosiłam go na kolację.

– Robię zapiekankę, wpadnij, zjemy razem – kusiłam.

– Nie chciałbym przeszkadzać… – zawahał się.

– Bądź przed dziewiętnastą – ucięłam dyskusję i pognałam do mieszkania.

Przyszedł z butelką wina i bukiecikiem kwiatów. Przy kolacji miło gawędziliśmy, a ja już malowałam w wyobraźni naszą wspólną przyszłość. Serce waliło mi jak oszalałe i czułam się, jakby do głowy uderzył mi szampan.

Bałam się, że Tomasz zacznie mówić o Justynie i swoim złamanym sercu, ale zachował się z klasą – pogadaliśmy o życiu, omówiliśmy wszystkie widziane niedawno filmy i przed dwudziestą trzecią on grzecznie się pożegnał.

Nie chciałam, żeby wychodził, jednak nie chciałam wyjść na desperatkę i na siłę go zatrzymywać.

Trzy dni później zaprosił mnie do kina

Film był długi i nudny, ale przecież nie o fabule tego gniota myślałam, siedząc w ciemnej, kinowej sali obok Tomasza. Przez bite dwie godziny marzyłam tylko o tym, aby on objął mnie ramieniem. Niestety… Zachowywał się jak zawsze – widać nie wyszedł jeszcze z roli kumpla.

– Daj mu trochę czasu, przecież nie rzuci się na ciebie parę dni po tym, jak jego narzeczona zabrała swoje bambetle – pocieszała mnie siostra.

– Tylko nie przypieraj go do muru. Żadnych desperackich kroków, wręcz przeciwnie. Możesz go nawet z raz wystawić, żeby nie myślał, że z bijącym sercem czekasz na każde wasze spotkanie – radziła sąsiadka.

– Przecież czekam.

– Zgoda, ale on nie musi o tym wiedzieć. Wyluzuj, Renia! To tylko facet.

Dzień później wyszłam pobiegać

Odkąd Tomasz rozstał się z Justyną, robiłam to codziennie – po części dlatego, żeby zrzucić parę kilo, a po części, żeby mieć okazję „przypadkowego” spotkania z Tomaszem. Tym razem los mi sprzyjał – wpadłam na niego przy windzie.

Pogadaliśmy przez chwilę, w końcu zaproponował, żebyśmy któregoś wieczoru pobiegali razem.

„Tak, tak, tak!” – krzyknęłam w myślach, jednak na głos rzuciłam tylko, że to dobry pomysł i obiecałam, że jakoś się umówimy.

– To do miłego – pożegnał mnie i poczekał, aż otworzę drzwi od mieszkania.

„Dżentelmen” – pomyślałam rozmarzona, w duchu wyobrażając sobie już, jak ramię w ramię przemierzamy parkowe alejki. Nad jeziorkiem jest tak romantycznie, może w końcu on zrobi pierwszy krok?

Wciąż czekałam na telefon od Tomasza

Zaczynałam już tracić nadzieję, kiedy on zjawił się u mnie niezapowiedziany. Była sobota, kilka minut przed dziewiątą rano. Na dźwięk dzwonka dosłownie zdarłam z włosów wałki i wskoczyłam w najlepszy szlafroczek.

– Przepraszam, chyba jestem nie w porę – zaczął Tomasz, kiedy mu otworzyłam.

– Nie przejmuj się. Wejdź, zaparzę kawy – posłałam mu kokieteryjny uśmiech.

I wtedy zauważyłam kwiaty – niewielki, kolorowy bukiecik. Czyżby właśnie…?

– Dla ciebie – powiedział.

Sekundę później nachylił się i pocałował mnie w policzek. Co dalej? Kolacja? Drink? Pierwsza wspólna noc? Rozmarzyłam się. Tymczasem on powiedział coś, co zupełnie zbiło mnie z tropu. I złamało moje serce na pół.

Wpadłem tylko podziękować, bo tak serdecznie się mną zajęłaś. Gdyby nie ty, pewnie padłbym z głodu. W każdym razie fantastycznie mieć taką sąsiadkę! – powiedział. – A tak z innej beczki, wyobraź sobie, że właśnie się pogodziłem z Justyną. No i mam taką prośbę – jedziemy na dziesięć dni w Alpy i pomyślałem, że na wszelki wypadek zostawię ci klucze.

– Jasne, kwiatki i te sprawy – starałam się nie okazywać, jak bardzo jestem rozczarowana.

– To cześć! Będę już lecieć, bo Justyna na mnie czeka. Jeszcze raz dzięki! – rzucił Tomasz i tyle go widziałam.

Przepłakałam cały dzień. Dlaczego dawał mi nadzieję i zachowywał się w ten sposób? Nie mogę uwierzyć, że wmówiłam sobie to uczucie. Teraz przypłacę to miesięcznym dołem...

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA