„Pokochałem bogatą i starszą o 30 lat rozwódkę. Wszyscy się ze mnie śmiali, że romantyczne wakacje spędzimy w Ciechocinku”

młody mężczyzna ze starszą kobietą fot. Adobe Stock, pololia
„Zdaję sobie sprawę, jak to może wyglądać. Nie mam ani grosza, daję płacić narzeczonej, pracuję w jej firmie i spotykam się z nią prywatnie, mimo że jest ode mnie starsza. Można pomyśleć, że pragnę zaliczyć awans przez łóżko. Czy nie tak stwierdziłby każdy, kto by się nam przyjrzał? Tyle tylko, że bardzo by się wtedy pomylił”.
/ 19.02.2024 14:30
młody mężczyzna ze starszą kobietą fot. Adobe Stock, pololia

– O, idziesz z mamusią na wywiadówkę? – usłyszałem od miejscowych opryszków, którzy zanosili się przy tym głośnym śmiechem. – Bo wiesz, Dzień Babci to dopiero w styczniu. Chyba się trochę pospieszyłeś, nie?

– Pilnuj swojego nosa – odparłem z irytacją i ciaśniej objąłem  Hankę ramieniem. – Nie słuchaj ich. To są ludzie, którzy nie radzą sobie z życiem. Szukają tylko ofiar, na których mogą wyładować złość – powiedziałem z pogardą, mając niewielką nadzieję, że nie słyszała złośliwych komentarzy pod naszym adresem.

To tylko zwykła zawiść

Niestety, nie upłynęła nawet minuta, a Hanka, moja przebojowa Hanka, najbardziej kompetentna prawniczka w mieście, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać, miała łzy w oczach.

– Narażamy się bez potrzeby – powiedziała cicho, zajmując miejsce w luksusowym samochodzie.

Nie ukrywam, czułem pewien rodzaj samozadowolenia, mając świadomość, że żaden z gnojków, którzy drwili przed chwilą z naszego związku, nigdy nie będzie miał okazji jeździć takim samochodem, nie wspominając nawet o posiadaniu go. "Na pewno muszą jakoś sobie rekompensować swoje niepowodzenia" – pomyślałem, ale już nic więcej nie dodałem.

Znałem Hanię na tyle, żeby wiedziałem, kiedy powinienem przestać mówić. Była przyzwyczajona do radzenia sobie z trudnościami w pojedynkę i nie pokazywała, że jest jej ciężko.

Często płaciła za mnie

Gdy odezwała się do mnie kwadrans później, na jej twarzy znowu pojawił się typowy, nieco bezczelny uśmiech kobiety, która jest przyzwyczajona do okazywania jej szacunku:

– Jemy tam, gdzie zawsze?

– Pomyślałem, że przygotuję coś w domu... – odparłem natychmiast.

Miałem nadzieję, że to zabrzmi romantycznie, lecz Hania jedynie się uśmiechnęła. Ona też znała mnie już jakiś czas, więc wiedziała, o co tak naprawdę mi chodzi. Tym bardziej, że to ona wypłacała mi co miesiąc pensję, a najbliższa należność miała wpłynąć na moje konto dopiero za dziesięć dni. Nie byłem teraz przygotowany finansowo na kolację w podobnym miejscu.

– Spokojnie, ja zapłacę – powiedziała, czego w sumie się spodziewałem. – Nie mam czasu, żeby jeść w domu. Nie bądź zły, następnym razem może się uda, Kuba.

Hanka miała zbyt dobre maniery, by dorzucić: "A w restauracji gotują lepiej niż ty". Nie było zresztą takiej potrzeby. Odwiedziłem z nią już tyle ekskluzywnych miejsc, że zdałem sobie sprawę z tego, jak niewiele jeszcze potrafię.

Zdaję sobie sprawę, jak to może wyglądać. Nie mam ani grosza, daję płacić narzeczonej, pracuję w jej firmie i spotykam się z nią prywatnie, mimo że jest ode mnie starsza aż... trzydzieści lat. Można pomyśleć, że pragnę zaliczyć awans przez łóżko. Czy nie tak stwierdziłby każdy, kto by się nam przyjrzał? Tyle tylko, że bardzo by się wtedy pomylił. Bo ja naprawdę kocham Hankę i mam nadzieję, że ona odwzajemnia moje uczucia. Dlaczego więc wszyscy wokół nie pozwalają nam żyć tak, jak chcemy?

Byłem skromnym studentem

Kilka lat temu przeprowadziłem się do Wrocławia na studia. Wybrałem to miasto, ponieważ od zawsze fascynowało mnie jego studenckie życie. Podobały mi się lokale otwarte do późnej nocy i malownicze uliczki schowane między starymi murami.

Moje wyobrażenie o Wrocławiu i rzeczywisty Wrocław to dwa zupełnie niepodobne do siebie obrazy tego samego miasta. Studia pochłaniały dużo więcej czasu niż mi się z początku wydawało. Do tego... moje życie cały czas przypominało gwałtowną walkę o przetrwanie. Jak mogłem myśleć o jakichkolwiek studenckich sprawach, jeśli na nic nie miałem pieniędzy? Kiedy płaciłem za mieszkanie, często nie miałem już na jedzenie. Praca w barze z kanapkami, którą złapałem w desperacji, nie pomagała mi za wiele.

Prawdziwe załamanie nadeszło po dwóch latach, kiedy poznałem Marlenę w barze. Tak jak ja, studiowała prawo, tyle że już je skończyła. I co, dostała pracę czy chociaż staż w kancelarii? Nie...

– Jeżeli nie masz mocnych układów w firmach prawniczych, to nie ma sensu próbować nawet wchodzić w ten zawód! – rzuciła z goryczą.

Nie miałem zamiaru popełniać jej błędów. Tracić następne trzy lata na ciężką naukę, oszczędzać na jedzeniu i skończyć tak samo jak Marlena. Nie, to nie dla mnie! Jak wrócę do rodzinnego miasta przynajmniej mieszkanie u rodziców będę miał za darmo, a mój wujek nie raz mówił, że jak się trochę podszkolę, to mogę u niego pracować w warsztacie. Nie ukrywam, że bycie mechanikiem to nie to samo, co praca prawnika, ale przecież nigdzie nie jest napisane, że muszę tym prawnikiem ostatecznie zostać.

Zacząłem praktyki

Zastanawiałem się nad tym i prawdopodobnie porzuciłbym naukę i cały Wrocław, gdyby nie rozmowa z moją siostrą.

– Dlaczego chcesz wszystko robić tak na szybko? – zapytała Magda. – Posłuchaj rady tej Marleny, ale nie rezygnuj ze studiów. Wystarczy, że znajdziesz sobie odpowiednie wsparcie...

– Proste – zadrwiłem. – Czy kiedykolwiek słyszałaś o jakimś naszym zagubionym wujku, który mógłby nas wspomóc? Bo ja nie.

– Po co to twoje głupie gadanie – zdenerwowała się moja siostra. – Nie miałam na myśli żadnego wujka. Można też nawiązać nowe znajomości. Weź się rozejrzyj, zapytaj znajomych, zgłoś się na praktyki...

Na początku nie byłem przekonany do pomysłu Magdy. Nie wydawało mi się, że przy obecnej sytuacji na rynku ktoś mógłby naprawdę szukać praktyki. Ale okazało się, że siostra się nie pomyliła.

Już po trzech spotkaniach z potencjalnymi pracodawcami otrzymałem ofertę, zgodnie z którą miałem przychodzić trzy razy w tygodniu do dużej kancelarii w centrum miasta.

– Na początku to będzie taki wolontariat - przekazał mi adwokat, z którym rozmawiałem. – Ale jeśli pokażesz, że jesteś dobry, to kto wie. Podoba mi się twoja inicjatywa. Młodzi ludzie chcą teraz wszystko na tacy, a ty wyraźnie się starasz. Możesz sporo osiągnąć.

Zobowiązałem się, że dam z siebie 100%. Byłem pierwszy na miejscu, a ostatni opuszczałem biuro. W każdej wolnej chwili uczyłem się do studiów, nawet podczas posiłku. Robiłem kawę, przecierałem blaty, kopiowałem dokumenty. Byłem schludny, nie rzucałem się w oczy, dbałem o uprzejmość. W ciągu zaledwie kilku tygodni zdobyłem sympatię całego biura.

Imponowała mi

Wydawało mi się, że jedna z kobiet pracujących ze mną w firmie, Hanna, ma do mnie pewną słabość. I muszę przyznać, że też mi się podobała. Pomimo że wyglądała na pięćdziesiąt lat, zawsze się elegancko ubierała i nosiła buty na wysokim obcasie. Mimo swojego wieku, miała świetną sylwetkę. Jej spojrzenie było bystre, a opinie klarowne i szybkie.

Wszyscy przed nią tchórzyli, ale dla mnie była idealnym przykładem prawnika. Tak, zdecydowanie chciałem w przyszłości być taki jak ona. Wydaje mi się, że Hanna zauważyła moją chłopięcą fascynację, bo zaczęła zapraszać mnie na spotkania, które prowadziła. Ona mówiła, a ja siedziałem z boku i robiłem notatki. Czasem robiłem kawę dla gości, czasem przynosiłem wodę, ale nigdy nie odzywałem się, jeśli nikt mnie o nic nie pytał. Wiedziałem, gdzie jest moje miejsce.

Hania wydawała się cenić moją dyskretną pomoc, coraz częściej angażując mnie w swoje obowiązki. W kilku przypadkach towarzyszyłem jej na służbowych kolacjach. Przy jednej lub dwóch okazjach wspomniała mi mimochodem, że przypominam jej syna, który od długiego czasu żyje za granicą. Wówczas odnosiłem wrażenie, że patrzy na mnie z pewnego rodzaju... sentymentem. Słyszałem w biurze plotki, że rozwiodła się z mężem kilkanaście lat temu i od tego czasu była samotna. Wydawało mi się naturalne, że po takich wieczornych spotkaniach moim obowiązkiem jest zawieźć szefową do domu.

Moje studia i praca były tak czasochłonne, że praktycznie nie miałem prywatnego życia. Spotkania biznesowe, takie jak lunche czy kolacje z pracownikami kancelarii, były dla mnie nie tylko sposobem na zdobycie potrzebnych mi kontaktów zawodowych, ale również wypełniały całą tę pustkę i samotność. To, co dla innych często było męką – dla mnie stanowiło ucieczkę od monotonii.

Nasza relacja przestała być służbowa

Któregoś razu, jak to bywało dość często, wspierałem Hannę podczas kolacji z klientem. Spotkanie dobiegło końca po 22, więc zaproponowałem, że podwiozę ją do domu.

– Dziewczyna się nie złości, że kilka razy w miesiącu wracasz tak późno do domu? – zapytała mnie niespodziewanie przełożona, już siedząc w samochodzie.

Byłem zaskoczony tym pytaniem. W naszym biurze panowała pełna profeska, nie rozmawialiśmy o prywatnych sprawach. Nigdy w życiu.

Jestem sam, proszę pani – odpowiedziałem spokojnie, mówiąc prawdę.

– Serio? Żadnej się jeszcze nie udało zdobyć takiego uroczego chłopaka jak ty? – wybuchła śmiechem Hanna, co dało mi do zrozumienia, że wypiła na tym spotkaniu jednak trochę więcej, niż mi się początkowo wydawało.

Spojrzałem na nią niepewnie. Czyżby ten wieczór miał mi pozwolić poznać moją szefową od zupełnie innej strony?

– Dlaczego tak na mnie patrzysz, Kuba? – rzuciła nagle, mimo że zawsze zwracała się do mnie "panie Jakubie". – A może chciałbyś trochę potowarzyszyć starszej pani, skoro i tak nie masz innego zajęcia? Oczywiście, potrafię się odwdzięczyć. – Uśmiechnęła się delikatnie.

Poczułem, że policzki mi płoną. To była ta chwila. Mogłem ją wtedy odepchnąć, mówiąc, że nie jestem do wynajęcia, i wściekły wysiąść z samochodu. Mogłem... Spojrzałem na Hannę. Która jej rówieśniczka nie chciałaby wyglądać tak świetnie, jak ona?

– Z chęcią spędzę z panią czas, pani Haniu – odpowiedziałem, zachowując pełny spokój.

Ona tylko skinęła głową, szeroko uśmiechnięta.

Zakochałem się

Następnie pojechaliśmy do jej domu. Tak to wszystko się zaczęło. Później były liczne kolacje, śniadania, a nawet wyjazdy weekendowe. Oczywiście Hanka pokrywała wszystkie koszty. Elegancki garnitur? Drogie ciuchy? Żaden kłopot. Skuter, żebym szybciej pokonywał trasę z kancelarii do domu?  Auto? Jestem przekonany, że to będzie świetny prezent na rocznicę naszego związku. Zostało jeszcze tylko kilkanaście dni. Przy niej miałem wszystko i nie musiałem się, o nic martwić.

Muszę przyznać, że szybko przywykłem do łatwego życia. Porzuciłem niewymagającą pracę w barze z kanapkami i cieszyłem się komfortowym życiem. W pewnym momencie zrozumiałem, że w sumie to przecież wydaję nieswoje pieniądze...

Pewnego dnia, Hania w trakcie szczerej rozmowy rzuciła:

–  Jeżeli spotkasz kiedyś kobietę, którą pokochasz, która urodzi ci dzieci i z którą zdecydujesz się założyć rodzinę, nie zastanawiaj się. Tylko mi o tym powiedz. Zrozumiem.

Hania, taka rozsądna i zawsze pełna zrozumienia... Tylko jednego nie przewidzieliśmy. Że ona zakocha się we mnie, a ja w niej... Cóż, chyba tak to właśnie wygląda.

Nie będę się przejmować

Rozumiem, jak mogą to widzieć inni. Ciągle słyszę wypowiadane szeptem uwagi, złośliwe komentarze. Niekiedy ludzie nawet mówią wprost. Kilka tygodni temu awansowałem. Czy myślicie, że ktoś zauważył, że od pierwszego dnia przychodziłem o szóstej rano, a wychodziłem przed 22? Nikt się nawet o tym nie zająknął.

Jedynie fakt, że byłem kochankiem Hanki miał znaczenie. Czułem się z tym źle? Jeszcze jak! Ale nie zamierzałem się tym martwić. Tak samo, jak nie przejmowałem się wieloma innymi doświadczeniami w moim życiu.

Pewnego dnia, gdy siedziałem z kolegą przy piwie, ten nagle palnął:

Co cię trzyma przy tej starej babie? Nie czujesz obrzydzenia, kiedy z nią sypiasz? – zapytał z niesmakiem.

Naprawdę powinien ode mnie wtedy zarobić w pysk. A ja mogłem mu przecież powiedzieć, że to jego żona, co tam, że dopiero dwudziestoletnia, nic ze sobą nie robi. Czy on tego poważnie nie dostrzega?! Ale przemilczałem jego uwagę, zachowałem się jak prawdziwy dżentelmen. To właśnie od Hani nauczyłem się takiego postępowania. Ona sprawiła, że stałem się inną, lepszą osobą. Może to dziwne, że kocham ją również za to?

Będę z nią wbrew wszystkim

Podjąłem decyzję. Chcę poślubić Hankę. Nie obchodzi mnie, że nie może mieć dzieci, a inni będą się z nas śmiać i myśleć, że zależy mi wyłącznie na wygodnym życiu u boku dużo starszej kobiety. Mam to gdzieś. Interesuje mnie tylko nasze szczęście, a reszta... reszta po prostu się nie liczy. To właśnie ciągle mówię mojej ukochanej. Inni po prostu mi zazdroszczą, bo zawsze wiedziałem, jak się odnaleźć w życiu. Nawet moja siostra ostatnio powiedziała wprost, co o tym wszystkim myśli, podczas rodzinnej kolacji.

Pokłóciliśmy się o coś nieistotnego, a ona nagle rzuciła, że wcale nie zarabiam dużo w moim biurze, tylko jestem na utrzymaniu starszej od mojej matki sponsorki. Moi rodzice byli bliscy zawału, ale nie zamierzam robić z tego problemu. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, powiem im o wszystkim. Najlepiej już po ślubie –  wtedy będą zmuszeni zaakceptować sytuację taką, jaka jest.

Czytaj także: „Nie kochałem żony, wziąłem ją z rozsądku. Zrozumiałem, że ją kocham, dopiero gdy mogłem ją stracić”
„Firmowy event skończyłam w łóżku szefa. Podrywał mnie i nęcił, a teraz udaje, że mnie nie zna. Nie taki był plan”
„Teściowa buntowała mojego męża przeciwko mnie. Przez nią ta niemota zostawiła mnie samą w 9. miesiącu ciąży”

Redakcja poleca

REKLAMA