To był pierwszy mężczyzna, przy którym poczułam się naprawdę kochana. No i zaufałam mu. Nienawidzę Franka! To parszywy, złośliwy i podstępny bydlak! Najpierw uporczywie namawiał mnie do zwierzeń. A gdy już wyciągnął ode mnie to, co chciał, zaczął traktować mnie jak szmatę. O co mu chodziło? Przecież gdy się poznaliśmy, miałam ponad trzydzieści lat. W tym wieku żadna normalna kobieta nie jest cnotką!
Bardzo lubię seks. Nic na to nie poradzę. Jeśli przez kilka dni z nikim się nie kocham, narasta we mnie potworne napięcie, dziwny niepokój. Staję się rozdrażniona, opryskliwa, humorzasta. Nie lubię tak się podle czuć, więc w swoim życiu miałam wielu partnerów. Nie puszczałam się oczywiście z pierwszym lepszym, poznanym chwilę wcześniej w klubie lub na ulicy, ale zawsze był przy mnie ktoś, kto zaspokajał moje potrzeby. Z większością mężczyzn łączyło mnie tylko łóżko, z jednym mieszkałam nawet przez jakiś czas. Wydawało mi się, że jestem w nim zakochana. Ale gdy dopadła nas szara codzienność, czar prysł.
Nie potrafiliśmy się dogadać. On chciał tego, jak czegoś innego. Coraz częściej dochodziło między nami do spięć. A jak była kłótnia, to i w sypialni panowała zima jak na biegunie północnym. Rozstałam się z nim bez żalu. Potem już nie pakowałam się w żadne poważniejsze związki. Wolałam luźny układ: spotykamy się, idziemy do łóżka i do zobaczenia następnym razem. Nie uważałam, że robię coś złego. Byłam dorosła, wolna, miałam swoje potrzeby. Niby czemu nie mogłabym ich zaspokajać? Od razu zaznaczę, że nigdy nie spotykałam się z żonatymi. Mój ojciec zdradzał mamę na lewo i prawo. Pamiętałam jeszcze, jak bardzo ją to bolało, jak płakała. Nie chciałam, żeby jakaś kobieta cierpiała przeze mnie tak jak ona.
Przez wiele lat taki układ mi wystarczał
Nie myślałam o założeniu rodziny, dzieciach. Pochłaniała mnie praca, zarabianie pieniędzy. Mama zawsze powtarzała, że mogę liczyć tylko i wyłącznie na siebie, więc uparcie pięłam się po szczeblach kariery. Jeszcze przed trzydziestką dorobiłam się własnego mieszkania, niezłego samochodu. Stać mnie było na drogie ubrania, zagraniczne wakacje. Niby powinnam być szczęśliwa, ale… nie byłam. Coraz częściej łapałam się na tym, że mam już dość samotnego życia. Że chciałabym mieć przy sobie kogoś na stałe. Kogoś, z kim mogłabym pogadać, podzielić się radościami i smutkami. Kto by mnie przytulił, pocieszył, gdy będzie mi smutno i źle.
Nie sądziłam, że mnie to kiedyś dopadnie. A jednak. Niestety, mężczyźni, wśród których się wtedy obracałam, nie nadawali się do związku. Byli za bardzo zapatrzeni w siebie lub po prostu głupi. W łóżku sprawowali się wspaniale, lecz poza nim… szkoda mówić. Wiedziałam, że długo pod jednym dachem z żadnym z nich nie wytrzymam. Szukałam odpowiedniego kandydata na portalach randkowych, ale szczęście mi nie sprzyjało. I kiedy już prawie pogodziłam się z myślą, że do końca swoich dni będę sama, na horyzoncie pojawił się Franciszek.
Poznaliśmy się na imieninach mojej przyjaciółki z pracy, Karoliny. Od razu mnie oczarował. Nie dość, że był wolny, bardzo przystojny i jak się później okazało, nieźle ustawiony, to jeszcze rozsądny i mądry. Przegadaliśmy prawie cały wieczór. Pod koniec imprezy wymieniliśmy się numerami telefonów. Myślałam, że zadzwoni już następnego poranka, ale telefon milczał. Przez następne dni też się nie odezwał. Byłam bardzo zawiedziona, bo liczyłam na to, że jeszcze się spotkamy, a tu facet nie dawał znaku życia.
Nie potrafiłam się z tym pogodzić, więc postanowiłam pogadać z Karoliną.
– Słuchaj, o co chodzi z tym Frankiem? Wydawało mi się, że na imprezie coś między nami zaiskrzyło, a on milczy jak zaklęty. Chory czy co? – zagadnęłam na przerwie na kawę.
– Owszem, chory… I to bardzo. Ma złamane serce… Rozstał się z narzeczoną na miesiąc przed ślubem. Była z tego wielka afera! Goście zaproszeni, wesele zapłacone.
– Naprawdę? Nie wiesz, o co poszło?
– Nie mam pojęcia. Pytałam znajomych, nikt nic nie wie. Ale to chyba ta narzeczona coś narozrabiała, bo od tamtej pory Franek trzyma wszystkie kobiety na dystans. Owszem, jest miły, uprzejmy, prosi o numer telefonu, ale na randki się nie umawia.
– E tam, to niemożliwe… Taki przystojniak nie może być sam.
– Naprawdę! Wiele dziewczyn próbowało go podejść, ale im się nie udało. Lepiej poszukaj sobie kogoś bardziej przystępnego i chętnego. Na tego naprawdę szkoda twojego cennego czasu – poradziła mi.
Oczywiście nie posłuchałam rady przyjaciółki. Franek jeszcze bardziej mnie zafascynował. Poza tym zawsze lubiłam wyzwania. Obiecałam więc sobie, że choćbym miała stanąć na głowie, to go zdobędę. Zadzwoniłam raz, potem drugi i trzeci, próbując namówić go na spotkanie. Zawsze odmawiał. Grzecznie, lecz stanowczo.
Uległ dopiero po czwartym telefonie. Potem już nigdy nie wykręcał się od randki. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu i coraz mocniej się w sobie zakochiwaliśmy. Po pół roku znajomości postanowiliśmy razem zamieszkać. Wynajęłam swoje mieszkanie i przeprowadziłam się do Franka. Ku mojej ogromnej radości niczego to między nami nie zmieniło. Świetnie się dogadywaliśmy, a nawet jak się pokłóciliśmy, to szybciutko się godziliśmy. Zwykle w łóżku.
Uwielbiałam kochać się z Frankiem. Był może trochę nieporadny, surowy, ale nadrabiał to entuzjazmem, wielką wytrzymałością i jeszcze większymi chęciami. A na dodatek nieprawdopodobnie na mnie działał. Wystarczyło, że mnie dotknął, a już byłam rozgrzana do czerwoności. Pomyślałam, że jak trochę jeszcze nad nim popracuję, pokażę mu kilka sztuczek, to będę miała w łóżku ogiera jakich mało. I to nie z doskoku, ale na całe życie. Wkrótce miałam się jednak przekonać, jak bardzo się mylę.
Kochanie, przeszłość dzisiaj nie ma znaczenia
To było kilka tygodni temu. Leżeliśmy w łóżku i odpoczywaliśmy po szalonym seksie. Czułam się zrelaksowana, szczęśliwa. Miałam zamiar wtulić się we Franka i zasnąć, bo następnego dnia spodziewałam się urwania głowy w pracy, jednak jemu zebrało się na rozmowę. Oparł się na ramieniu i spojrzał mi prosto w oczy.
– Słuchaj, Jolka, ilu facetów miałaś przede mną? – zapytał.
Nie ukrywam, zamurowało mnie na amen. Do tej pory żaden z partnerów nie zadawał mi takich pytań.
– A czemu cię to interesuje? – zapytałam, gdy już odzyskałam głos.
– A bo jesteś w tych sprawach taka doświadczona, otwarta… Wiesz, czego sama chcesz, i czego potrzebuje mężczyzna. Musiałaś mieć wielu kochanków… I to niezłych. Ja przy nich pewnie wyglądam jak niedoświadczony chłopaczek – westchnął.
Rozczulił mnie tym stwierdzeniem.
– Kochanie, daj spokój. Jesteś najwspanialszym facetem pod słońcem. Pod każdym względem. Nie zamieniłabym cię na żadnego innego! – cmoknęłam go w policzek i poszłam do kuchni po coś do picia.
Nie miałam ochoty ciągnąć tej rozmowy. Gdy wróciłam, Franek już spał.
Byłam pewna, że taka odpowiedź go zadowoliła i już więcej nie będzie wracał do tematu. Niestety… Następnego wieczoru znowu zapytał o to samo. Próbowałam się wykręcać, mówiłam, że przeszłość jest nieważna, że nie chcę o tym rozmawiać, lecz nie odpuszczał.
– Nie chodzi o to, że zjada mnie ciekawość. Nic z tego. To coś w rodzaju testu. Poważnie myślę o naszej wspólnej przyszłości i chcę sprawdzić, czy potrafisz być wobec mnie szczera, czy mogę ci zaufać – tłumaczył.
– Tak? No to w takim razie pierwszy rozwiąż ten test. Ile kobiet miałeś przede mną? – zaatakowałam.
Miałam nadzieję, że się zmiesza i wycofa. Nic z tego.
– Niewiele. Tylko trzy. Z pierwszą byłem w liceum, z drugą na studiach, a z trzecią… No cóż… Z trzecią omal się nie ożeniłem… Spotykaliśmy się przez ponad sześć lat. Myślałem, że jestem dla niej tym jedynym. Ale na miesiąc przed ślubem przyłapałem ją w łóżku z moim najlepszym kumplem. I wesela nie było – posmutniał.
– Ja nigdy nie wykręcę ci takiego numeru. Jestem i będę ci wierna aż po grób albo i dłużej. Możesz mi wierzyć – zapewniłam gorąco.
Franek spojrzał na mnie spod oka.
– Dobra, dobra, nie zmieniaj tematu… Mów ilu ich miałaś. Ja byłem z tobą szczery aż do bólu. Liczę na to, że ty też teraz będziesz – patrzył na mnie wyczekująco.
Tak cisnął, że w końcu mu powiedziałam
Nie chciałam zwierzać mu się ze swoich wcześniejszych doświadczeń z mężczyznami. Coś w środku mi mówiło, że to przyniesie więcej złego niż dobrego. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl. Chciałam pokazać Frankowi, że naprawdę bardzo go kocham i nie mam przed nim żadnych tajemnic. Poza tym wiedziałam, że jak znowu zacznę się wykręcać, to nadal będzie mnie zamęczał pytaniami. Nabrałam więc powietrza w płuca i opowiedziałam o swoich przygodach.
Nie o wszystkich oczywiście. Nie chciałam, żeby wypadł przy mnie blado. Trzy dziewczyny to przecież niewiele… Przyznałam się więc tylko do kilku znajomości. Tych przelotnych, nastawionych jedynie na seks.
Oczywiście szybciutko zapewniłam, że tamci faceci do niczego się nie nadawali, że dopiero przy nim poczułam, że mam u boku prawdziwego mężczyznę. Byłam pewna, że to mu wystarczy, uspokoi, mile połechce jego męskie ego. Łudziłam się. Po tamtym wyznaniu Franek bardzo się zmienił. Dosłownie z dnia na dzień. Wysłuchał mojej opowieści spokojnie. Gdy skończyłam, nic nie powiedział, nie komentował. Po prostu nakrył się kołdrą i zasnął.
Ale od następnego dnia ogarnęło go jakieś szaleństwo. Ze spokojnego, opiekuńczego, miłego faceta przeobraził się w podejrzliwego, zazdrosnego tyrana. Nie było dnia, żeby nie wracał do tematu. Wypytywał o wygląd i umiejętności moich kochanków. Chciał koniecznie wiedzieć, co razem robiliśmy, w jaki sposób się kochaliśmy, ile to trwało, ile razy miałam orgazm. Próbowałam mu tłumaczyć, że przecież mam ponad trzydzieści lat i trudno wymagać, bym ciągle była dziewicą. Że takie pytania mnie krępują, męczą, denerwują. Że powinniśmy oddzielić przeszłość grubą kreską i myśleć tylko o przyszłości. Że liczymy się tylko my. Nic do niego nie docierało. Pytał, drążył, naciskał. I za każdym razem robił mi coraz większe i głośniejsze awantury.
Na tym zmiany się nie skończyły. W łóżku też zachowywał się inaczej. Wcześniej był czuły, delikatny, jakby troszkę nieśmiały. Teraz stał się agresywny. Już nie dbał o to, żeby mi było dobrze. Nie myślał o moich potrzebach, uczuciach. Zaspokajał głównie siebie. Doprowadził do tego, że zupełnie straciłam ochotę na seks. Ja, kobieta, która nie mogła wcześniej żyć bez miłosnych uniesień, odwracałam się do kochanka plecami. Franek nie zamierzał tego tolerować.
Gdy nie chciałam się z nim kochać, zmuszał mnie. Przytrzymywał mnie za ręce lub odwracał na brzuch i robił ze mną, co chciał. Gdy któregoś dnia próbowałam go powstrzymać, uderzył mnie w twarz!
– Co się z tobą dzieje? Dlaczego mnie tak traktujesz? – zapytałam wtedy zrozpaczona.
– Jak to jak? Jak dziwkę! Na nic innego nie zasługujesz – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Ogarnęła mnie wściekłość.
– Tak? To mi zapłać! Dziwki nie pracują za darmo – odparowałam, a on wstał z łóżka i sięgnął po portfel.
– Tyle wystarczy? – rzucił w moją stronę kilka banknotów.
– Wystarczy – odparłam, chowając pieniądze pod poduszkę.
To chyba wtedy dotarła do mnie bolesna prawda, że nie ma sensu dłużej ciągnąć tej znajomości. I że moje marzenia o wspólnym szczęśliwym życiu z Frankiem rozpłynęły się jak sen złoty. Wyprowadziłam się tydzień później.
Szczęśliwie mój lokator zwolnił mieszkanie, więc miałam dokąd. Franek nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Siedział na kanapie, patrzył, jak się pakuję, i wyzywał mnie od najgorszych. Nie dyskutowałam z nim, nie broniłam się, bo nie miałam na to ani ochoty, ani siły. Czułam żal i rozczarowanie, bo naprawdę myślałam, że nam się uda. Do czasu tej rozmowy o przeszłości było nam przecież razem tak dobrze. Dziś jestem sama.
Aby zaspokoić swój apetyt na seks, wróciłam do dawnych zwyczajów. Spotykam się co kilka dni z kolegą z pracy. Kochamy się i potem każde z nas idzie w swoją stronę. Na razie nie poznałam żadnego faceta, z którym chciałabym związać się na stałe. Szczerze mówiąc, to nawet się nie rozglądam, bo znajomość z Frankiem skutecznie odstraszyła mnie od poważnych relacji. Jeśli jednak kiedyś pojawi się ktoś dla mnie, za nic na świecie nie wyznam mu, ilu mężczyzn miałam przed nim. Powiem, że jest pierwszy. No dobra, drugi. I że dziewictwo straciłam z chłopcem, za którego miałam wyjść za mąż, ale on umarł.
Czytaj także:
„Rodzina podziwiała zaradność i zarobki Bartka. Okazało się, że wszystkich oszukuje i pracuje jako męska prostytutka”
„Spełniłam marzenie matki i wyszłam za bogatego Leszka. Miałam męża na papierze, bo bardziej kochał pracę, niż mnie”
„Syn bez skrupułów mnie okradał, by przypodobać się nowym znajomym. Wystraszył się, gdy wspomniałam o policji”