„Pojechałam na letnie kolonie jako wychowawca. Uczniowie oskarżyli mnie, że piłam z nimi alkohol”

nauczycielka załamana pomówieniami fot. Adobe Stock
Jestem młodą nauczycielką i od prawie 2 lat nie mogę znaleźć nowej pracy. Wszystko przez fałszywe oskarżenia - uczniowie twierdzili, że na letnim obozie kupowałam im alkohol i namawiałam do picia. To oczywiście bzdura, wymyślona przez mściwego ucznia i jego rodziców...
/ 29.04.2021 09:20
nauczycielka załamana pomówieniami fot. Adobe Stock

– Słuchaj, jak jest w twojej szkole? Znośna atmosfera? Bo znalazłam właśnie ogłoszenie, że szukają nauczyciela angielskiego – pewnego dnia zadzwoniła do mnie koleżanka ze studiów.
– Tak? – byłam tym zaskoczona.

W moim liceum było nas trzy i nic nie wiedziałam o tym, żeby któraś z pozostałych nauczycielek miała zrezygnować z pracy. No ale nie przyjaźniłam się przecież z żadną z nich, więc mogłam nie być poinformowana.

– Jest spoko. Składaj papiery – poradziłam koleżance, ciesząc się w duchu, że jeśli zostanie przyjęta, to będę miała w pokoju nauczycielskim kolejną bratnią duszę.
– A jak twoje wakacje? – zagaiła Monika.
– W porządku – stwierdziłam trochę wymijająco. – Byliśmy z Norbertem nad morzem.

To akurat była prawda. Razem z moim narzeczonym spędziliśmy tydzień w Międzyzdrojach i to by było na tyle mojego wypoczynku. Resztę przysługujących mi wolnych dni spędziłam jako opiekunka na obozie dla młodzieży i na pewno tego nie mogłabym nazwać relaksem, chociaż obóz zorganizowano w Bułgarii. Komuś może się wydawać, że całymi godzinami leżałam sobie na plaży, ale prawda wyglądała zupełnie inaczej. Ile ja się musiałam naganiać za tymi smarkaczami, żeby ich upilnować, to tylko ja wiem.

Alkohol był na porządku dziennym. Sama nie wiem, jakimi sposobami się w niego zaopatrywali i jak sprytnie potrafili go ukrywać. Czternasto, piętnastolatki, bo takich chłopców miałam w grupie.

Naprawdę nie było na nich bata, nic nie działało

Kiedy zdesperowana zadzwoniłam do rodziców jednego z nich, żeby przemówili synowi do słuchu, usłyszałam, że opowiadam bzdury, bo ich Piotruś na pewno nie pije.

– To dobre dziecko. On miał czerwony pasek na świadectwie – usłyszałam od matki.

Naprawdę chciałabym, aby sama zobaczyła, jak ten jej kochany chłopiec wymiotuje pod dyskoteką, bo wypił wcześniej pół litra wódki, o czym się dowiedziałam od jego kolegów. Rodzice potrafią być tacy naiwni! A dzieci ledwo przekroczyły granicę, poczuły się kompletnie bezkarne, bo z daleka od domu.

Jestem pewna, że chociaż miałam wtedy dopiero 28 lat, to po tej kolonii przybyło mi na głowie siwych włosów. Dobrze, że je farbuję. Kiedy wróciliśmy do kraju, musiałam przez tydzień odpocząć u rodziców na wsi i dopiero wtedy nadawałam się do powrotu do pracy. Nigdy więcej nie pojadę jako wychowawczyni na żadną kolonię! Uczyć przez kilka godzin i wrócić do domu, to wszystko, na co mnie stać – postanowiłam sobie.

Lubiłam uczyć, więc w połowie sierpnia z przyjemnością poszłam do szkoły na pierwsze zebranie, podczas którego dyrektorka miała nam przedstawić wstępny plan lekcji. Zawsze dość trudno się go układa, bo trzeba dopasować go do wszystkich nauczycieli, a nie każdy ma pensum w jednej szkole – niektórzy uczą w dwóch lub nawet w trzech.

Kiedy weszłam do pokoju nauczycielskiego, powiało lekkim chłodem, ale pomyślałam sobie, że nie każdy tak jak ja musi się cieszyć z powrotu do pracy – inni mogą być mniej szczęśliwi ode mnie. Zamieniłam zdawkowe uwagi na temat wakacji z kilkoma nauczycielami. Trochę także zdziwiłam się, że pozostałe nauczycielki angielskiego przyszły na zebranie. Obie. A przecież jednej z nich nie powinno być, skoro szkoła dała ogłoszenie.

Uznałam jednak, że sprawa pewnie szybko się wyjaśni

Robiłam sobie właśnie kawę, gdy pojawiła się szkolna sekretarka i poprosiła mnie do pokoju dyrektorki. Byłam tym nieco zdziwiona, ale poszłam z nią, nie podejrzewając niczego złego. Nawet po tym, gdy odprowadziły mnie poważne spojrzenia kolegów. Dyrektorka przywitała mnie z grobową miną, po czym zaczęła…

– Pani Dominiko… Do tej pory bardzo sobie panią ceniłam jako nauczyciela i pedagoga. Młodzież także panią lubiła. Ale po tym, co się stało, uważam, że nie powinna pani uczyć w naszej szkole – zaczęła.

Zrobiłam wielkie oczy.

– Nie rozumiem… – wydukałam. – Czym sobie zasłużyłam na taką ocenę?
Podczas wakacji piła pani alkohol z nieletnimi! – wypaliła dyrektorka.
– Ja? – zatkało mnie.

– Proszę nie zaprzeczać, są na to dowody! – machnęła ręką. – Jeden z tych chłopców wrzucił zdjęcia na portal społecznościowy. A przypadek sprawił, że to akurat kolega mojego syna, więc cała sprawa dotarła do mnie. Oczywiście, przeprowadziłam jeszcze wywiad, kiedy chłopiec wrócił z obozu w Bułgarii. Potwierdził wszystko, co napisał – dyrektorka rzuciła mi karcące spojrzenie.

– Przecież to nieprawda – wydukałam.
– Zaprzecza pani, że jest na zdjęciu? – dyrektorka pokazała mi fotografię z Bułgarii.

Faktycznie byłam na niej z kolonistami, ale to, co piliśmy, siedząc w kawiarni, to był sok, a nie żaden alkohol!

– Piotr powiedział mi, że alkohol! I ja mu wierzę. Jest dobrym uczniem. Poza tym jego rodzice uświadomili mi, że dzwoniła pani do nich, oskarżając ich syna o to, że się upija. A to pani dawała im alkohol.
– Co za bzdura! – złapałam się za głowę. – Przez cały obóz usiłowałam ich upilnować, żeby nie pili! Na próżno…

– Pani mówi o czternastolatkach jak o nałogowych alkoholikach! Czy się pani zastanowiła? I kto niby im sprzedawał ten alkohol w sklepie? Przecież widać, że to jeszcze dzieci. Ktoś dorosły musiał im pomagać i podobno to była pani. Tak czy siak uważam, że nie powinna pani pracować w naszej szkole. Może pani mieć zły wpływ na młodzież.

I tym sposobem dowiedziałam się, dlaczego szkoła szuka nowego nauczyciela angielskiego. Na moje miejsce. Zostałam osądzona, zanim mogłam opowiedzieć swoją wersję historii. Od prawie 2 lat bezskutecznie szukam pracy…

Czytaj także:
Gdy chciałem zerwać z ukochaną, groziła samobójstwem
Traktowałam synową jak córkę, ale zmieniła się nie do poznania
Brzydziłam się jeździć do teściów. Traktowali swoje psy jak bóstwa

Redakcja poleca

REKLAMA