„Podopieczna gubiła drogocenne pamiątki z młodości i zrzucała to na karb choroby. Dobrze wiedziałam, że to wnuk ją okrada”

Okradziona kobieta fot. Adobe Stock, goodluz
„Wyciągnięcie od kochającej babci numeru telefonu wnuczka było łatwe, musiałam tylko sama go sobie spisać z telefonu pani Nastki. Zadzwoniłam, a jakże. Byłam tak zła na gnojka, że nie siliłam się na dyplomację”.
/ 20.07.2022 17:15
Okradziona kobieta fot. Adobe Stock, goodluz

Spotkałam tego chłopaka w korytarzu. Ja szłam umyć ręce przed zabiegiem, on cicho wchodził do mieszkania pacjentki. Na mój widok stanął zaskoczony i spłoszony, przywodząc mi na myśl włamywacza.

– Kim pan jest? – spytałam ostro.

Wiedziałam z wywiadu pielęgniarskiego, że pani Nastka mieszkała sama.

– Wnukiem jestem, a pani? – odparł hardo, bez śladu początkowej niepewności.

W pierwszej chwili pomyślałam, że oto widzę nowy wariant metody „na wnuczka” – chłopak przyszedł okraść staruszkę. Byłam jednak w tej dobrej sytuacji, że mogłam to od razu sprawdzić.

Zawołałam, że przyszedł wnuk, a reakcja pani Nastki przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Starsza pani, która jeszcze przed chwilą miała ogromne trudności z poruszaniem się, dostała przypływu niespodziewanego wigoru.

– Joachimek? Kochany chłopiec, jak się cieszę, że cię widzę. Panny pewnie oglądają się za tobą, taki przystojny się zrobiłeś, tylko straszna z ciebie chudzina. Nie karmią cię w domu? Może byś coś zjadł?

Krew mnie zalała. Co za bezczelność!

Mówiła bez przerwy a ja obserwowałam kochanego chłopca. Miał 16–17 lat, był wyższy ode mnie i raczej nie przypominał dziecka, ale dla babci nadal był milusińskim wnusiem, którym zajmowała się, gdy był chory i nie mógł iść do przedszkola. Jego żywa mimika kazała mi się domyślać, że czułości babci nudzą go bezbrzeżnie. Nie po to tu przyszedł. W takim razie po co?

Lata pracy z ludźmi chorymi, często pozbawionymi opieki lub zdanymi na krewnych, o których wolałoby się zapomnieć, nauczyły mnie, że nie wszystko jest tak idealne, jak wygląda.

– Dziękuję, babciu, nie jestem głodny – wydukał Joachim, gdy zdołał się przedrzeć przez zalew czułości.

– To się dobrze składa, bo w tym domu nie za wiele jest do jedzenia, trzeba by było zrobić zakupy – mruknęłam niegłośno w stronę chłopaka.

Pani Nastka nie najlepiej słyszała, do niej uwaga nie dotarła. Joachim udał, że nie do niego mówię, co trochę mnie zezłościło. Nie lubię, jak się mnie lekceważy.

– Jak wyobrażasz sobie opiekę nad babcią? Myślałeś o tym? – spytałam trochę głośniej. – Jak widzisz, jest chora i coraz gorzej sobie radzi.

– To mamy sprawa, ona się tym zajmuje – odburknął cicho Joachim, żeby babcia nie usłyszała.

Krew mnie zalała. Co za bezczelność!

Właśnie, skąd wziął klucze?

– To po co przyszedłeś? – spytałam.

Rozmawialiśmy, wykluczając przygłuchą panią Nastkę z rozmowy, ale z niedosłyszącymi staruszkami jest tak, że dociera do nich to, co najbardziej chcemy przed nimi ukryć.

– Właśnie, skąd miałeś klucze? – spytała bystro.

– Leżą u nas w szufladzie, to wziąłem. Chciałem zobaczyć, co u babci.

Pani Nastka rozjaśniła się w uśmiechu, nawet ja pomyślałam, że niepotrzebnie się czepiam. Nie przychodził do babci, ale zaczął i trzeba to docenić. Zostawiłam ich, żeby nacieszyli się sobą.

Kiedy wróciłam tydzień później, pani Nastka zwierzyła mi się, że zaobserwowała u siebie objawy demencji. Była bardzo zdenerwowana i przygnębiona. Kto by nie był… Ta choroba to nie przelewki.

Musiałam pomóc biednej staruszce

– Coraz mniej pamiętam, coś mi się zwiduje – mówiła drżącym głosem. – Nie pamiętam, gdzie co położyłam. Najbardziej mi żal pierścionka zaręczynowego, który dostałam od Adama. Nie nosiłam go ostatnio, nie pasował już na moje palce, ale lubiłam go wyciągać, dotykać i wspominać minione czasy. Wczoraj rano patrzę, nie ma! Pudełeczko zostało, pierścionek zniknął! Nie odłożyłam go na miejsce, pewnie gdzieś się potoczył. Jak mogłam być tak nieostrożna! A najgorsze, że niczego nie pamiętam!

Obiecałam, że poszukam zguby, a pani Nastka się ucieszyła. Towarzyszyła mi, kiedy centymetr po centymetrze przeszukiwałam sypialnię.

– Pieniędzy też mam mniej, niż myślałam, nie kontroluję już wydatków – narzekała starsza pani – Zniknęły nawet czekoladki, co je trzymałam dla niespodziewanych gości. Słyszałam, że demencja charakteryzuje się dziurami w pamięci, ja właśnie mam takie objawy.

– Coś jeszcze zginęło? – spytałam, prostując się gwałtownie.

– Ależ nic – zaprotestowała staruszka.

– Przecież mówię, że pamięć mi szwankuje.

Od razu przyszedł mi do głowy wślizgujący się cichaczem do mieszkania babci Joachim. Gdybym powiedziała o podejrzeniach, pani Nastka obraziłaby się, ale miłe pytanie o wnusia to całkiem co innego.

– Niestety, nie przyszedł ponownie – zachmurzyła się. – Dzieci mają teraz mnóstwo zajęć, mój Joachimek nie ma czasu, musi się uczyć, ja to rozumiem. Nie narzucam się, tylko tak mi przykro, kiedy wydaje mi się, że o mnie zapomniał.

Pewnie, że skorzystałam z okazji

Wyciągnięcie od kochającej babci numeru telefonu wnuczka było łatwe, musiałam tylko sama go sobie spisać z telefonu pani Nastki. Zadzwoniłam, a jakże. Byłam tak zła na gnojka, że nie siliłam się na dyplomację.

– Zwrócisz babci pierścionek, tak żeby się nie zorientowała, że go wziąłeś – powiedziałam, kiedy odebrał. – Serce by jej pękło, gdyby wiedziała, że ukochany wnusio ją okrada.

– Nie ma pani żadnych dowodów – odparł bezczelnie.

– Nie martw się o dowody, tylko o siebie. Zaraz zadzwonię do twojej mamy, powiem jej, jak złapałam cię na wślizgiwaniu się do mieszkania babci. I o tym, co widziałam.

– Niczego pani nie mogła widzieć – prychnął z politowaniem.

– Skąd wiesz? Uważam, że widziałam, i to sporo. Przypadkowo zauważyłam, jak grzebiesz w babci komodzie, a kiedy spytałam pacjentkę, okazało się, że ona nic nie wie o twojej wizycie. Nie słyszała, jak wchodziłeś. Twoje słowo przeciwko mojemu, chcesz spróbować?

– Pani się nie ośmieli! – stracił pewność siebie. – Co mi pani może zrobić? Babcia mnie nie oskarży, dałaby mi wszystko.

Pomyślałam, że to niestety prawda, ale złość na niego pchała mnie do czynu.

– Taki jesteś pewny? Spróbujmy. Przekonajmy się, czy babcia wybaczy ci kradzież pierścionka zaręczynowego. Bardzo przezywała jego utratę.

Joachim milczał, przetrawiając uzyskane informacje, po czym spytał:

– To co mam zrobić? Czego pani chce?

Ciekawe, jak długo oprze się pokusie

Za moich czasów nazywało się do wychowywaniem i wdrażaniem do obowiązków.

– Oddasz, co wziąłeś. Zrobisz to dyskretnie, a potem zaproponujesz babci pomoc w zakupach. Aha! I posprzątasz mieszkanie, od dawna woła o odkurzacz. Tylko na błysk, pamiętaj, że sprawdzę.

– To jest szantaż!

– Tak. I co mi zrobisz? Nie zmuszam cię, możesz odmówić.

Joachim nie odmówił. Nawet mnie to zdziwiło, pomyślałam, że chłopak nie jest jeszcze stracony. Z głupoty okradł babcię, a teraz chce odpracować winę. 

No cóż, nigdy w życiu tak się nie pomyliłam, i wcale nie chodziło o Joachima. To jego babcia wywiodła mnie w pole. Pani Nastka była oczarowana niespodziewanymi wizytami wnuka.

– To takie pomocne dziecko – opowiadała mi rozczulona. – Skoczy do sklepu i do apteki, a wczoraj nawet odkurzył mieszkanie.

Dziwiłam się, że nie wspomniała o odnalezionym pierścionku, ale zanim dopytałam Joachima, zobaczyłam go na jej palcu.

– Mówiła pani, że nie pasuje – pokazałam złote cacko.

– Jakoś wszedł, wolę mieć go przy sobie, nie zniosłabym, gdyby znowu zniknął – odparła pani Nastka i szybko zmieniła temat.

Nie wspominała już o odczuwanych symptomach demencji, wyglądało na to, że znów jest sobą. Joachimek przestał jej podbierać precjoza i pieniądze, wszystko było na miejscu, więc nie miała pretensji do własnej pamięci.

Wiedziała, kto kradnie

Uspokoiła się, za to ja zaczęłam się zastanawiać, jak długo wnuczek wytrzyma w uczciwości. Może całe życie, a może tylko kilka tygodni? Namyślałam się, co z tym zrobić, i byłam już bliska zwierzenia się pani Nastce z podstępu, jaki zastosowałam wobec Joachima, gdy starsza pani mnie ubiegła.

– Nie zna siostra dobrego i zaufanego ślusarza? – spytała niespodziewanie. – Chciałabym wymienić jeden zamek, wydaje mi się, że się zacina.

– Nie wydaje mi się – zaprotestowałam i urwałam. Nie o zepsuty zamek tu szło…

– A jednak – powiedziała z naciskiem pani Nastka. – Chciałabym czuć się bezpiecznie we własnym domu, a jak przyjdzie Joachimek, zawsze mogę mu otworzyć.

Wiedziała albo domyślała się, że za zniknięciami kosztowności krył się jej wnuk. Z początku wolała oskarżyć siebie o demencję, niż przyznać sama przed sobą, że Joachim kradnie. Ale potem rozsądek wziął górę. Kiedy odnalezienie pierścionka zbiegło się z wizytą wnuka, już wiedziała.

Czytaj także:
„Siostra ze szwagrem cieszyli się, że ciotka sfinansuje im budowę domu. Nie spodziewali się, że nie zrobi tego za darmo”
„Skradziono nam pieniądze na nowy dom. Idiotka, sama podałam złodziejom adres i kwotę, którą mam schowaną w szafie!”
„Przyjaciółka robi z siebie bałwana dla facetów! Ma 50 lat, a ubiera się jak nastolatka i wypina do obiektywu”

Redakcja poleca

REKLAMA