„Podczas mojego wieczoru panieńskiego, dałam ostro w palnik i poszłam w tango. Rano obudziłam się z kacem i... obcym facetem”

kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock, Rumorfy Media
„Obudziło mnie rażące słońce, które wpadało do pokoju przez okna niezasłonięte żaluzjami. Próbowałam podnieść głowę, ale blokował mnie niewyobrażalny ból. Zaczęłam rozpoznawać pomieszczenie. Odwróciłam się i… wytrzeźwiałam w ciągu jednej sekundy. Omal nie spadłam z łóżka! Obok mnie leżał on. Obcy mężczyzna…”.
/ 03.11.2022 10:20
kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock, Rumorfy Media

Przyznam szczerze: do dziś nie rozumiem, dlaczego powierzyłam zorganizowanie mojego wieczoru panieńskiego Agacie. Dobrze wiedziałam, że to absolutna wariatka! Niepoprawna imprezowiczka, dla której granice moralne nie istniały, bo były tylko balastem uniemożliwiającym dobrą zabawę! Jakbym zapomniała o tych wszystkich latach spędzonych w akademiku, kiedy każda sobota była jednym wielkim ubawem organizowanym przez Agatę. Nie bez kozery miała na studiach przezwisko „Party”…

Z drugiej strony, przecież minęło tyle lat! Agata wcześniej niż ja wyszła za mąż, urodziła dziecko. Myślałam, że się zmieniła, wydoroślała. Na studiach i mnie zdarzało mu się robić głupstwa. Młodość ma w końcu swoje prawa. Każdy w swoim życiorysie ma coś, czego trochę się wstydzi, lecz zawsze wspomina z uśmiechem. Potem się dorośleje.

Agata ten etap chyba ma przed sobą…

Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od pierwszego roku. Przydzielono nas do jednego pokoju w akademiku i tak już zostało. Chyba przyciągałyśmy się na zasadzie przeciwieństw. Ja nie opuściłam żadnego wykładu, wszystko skrzętnie notowałam, zawsze byłam przygotowana na zajęcia. Moje życie było tylko poprawne i nudne.

Agata zjawiała się na uczelni jak gość. Zwykle zasypiała na zajęcia, bo dzień wcześniej balowała do późnej nocy. Egzaminy zdawała w sesjach poprawkowych i zawsze korzystała z moich notatek i referatów. Ale to dzięki niej przeżyłam wspaniałe wyjazdy wakacyjne, poznałam mnóstwo osób, zawarłam przyjaźnie, które trwają do dziś.

Tak naprawdę to dzięki niej poznałam też mojego męża, Marka. Był kolegą jednego z jej ekschłopaków. Dlatego pomyślałam, że to właśnie ona powinna zostać świadkiem na mojej uroczystości. Ślub jest zamknięciem pewnego etapu w życiu i rozpoczęciem nowego. Skoro Agata należała do najważniejszych osób związanych z początkiem mojej młodości, to również ona powinna symbolicznie ją ze mną zamknąć.

Agata była wniebowzięta, gdy zaproponowałam jej funkcję starszej druhny. Od razu zaczęła mówić o wieczorze panieńskim. Prawdę mówiąc, wcale o tym nie pomyślałam. Miałam mnóstwo spraw na głowie związanych z przygotowywaniem wesela. I jeśli w ogóle brałam pod uwagę jakiś wieczór panieński, to wyobrażałam sobie, że wypijemy dobre wino z koleżankami, obejrzymy zabawny film i powspominamy stare czasy. Agata jednak zaprotestowała.

– No co ty? – zgasiła mnie, gdy opowiedziałam jej o mojej wizji. – Ile ty masz lat, dziewczyno? Przecież wieczór panieński jest jak ślub! Zdarza się raz w życiu… To wielkie pożegnanie z wolnością! Trzeba to uczcić wystrzałowo, a nie siedzieć przed telewizorem z nudnymi babami! Na to jeszcze przyjdzie pora. A ponieważ tradycyjnie to świadkowa zajmuje się organizacją wieczoru, o nic się nie martw, wszystko zostaw mnie.

Pod blok zajechała limuzyna

Z pewnymi oporami zgodziłam się na propozycję Agaty. I muszę przyznać, że na początku wyglądało to obiecująco. Agata podeszła do sprawy poważnie. Odnalazła kontakty do wielu naszych koleżanek ze studiów, zrobiła profesjonalne zaproszenia. Za każdym razem, gdy próbowałam podpytać, co przygotowała, mówiła, że to niespodzianka, uśmiechała się i robiła tajemniczą minę.

Wieczór panieński odbył się dokładnie tydzień przed moim ślubem. Agata kazała mi być gotową na 20.00. O tej godzinie pod mój blok podjechała… wytworna czarna limuzyna! Nie wierzyłam własnym oczom. Jakim cudem w naszym miasteczku udało się Agacie wytrzasnąć takie auto?!

Zeszłam na dół i szofer wprowadził mnie do limuzyny jak prawdziwą księżniczkę. Już tam siedziały nasze rozchichotane dziewczyny. Wszystkie poprzebierane za seksowne króliczki w koszulkach z moim imieniem. Całą drużyną dowodziła Agata. Otworzyła szampana i ruszyłyśmy przy głośniej muzyce.

Jechałyśmy chyba dość długo, bo gdy zatrzymaliśmy się pod klubem, czułam, że bąbelki z szampana już mocno uderzyły mi do głowy. Weszłyśmy do środka i wtedy rozpoznałam, że jesteśmy w Warszawie. Konkretnie w naszym dawnym klubie studenckim, gdzie kiedyś spędzałyśmy tyle czasu!

Zabawa natychmiast się rozkręciła

Cała jedna sala zarezerwowana tylko dla nas. Didżej grał ukochane kawałki z czasów naszej studenckiej młodości, z którymi miałyśmy mnóstwo wspomnień. Co chwilę słychać było dedykację specjalnie dla mnie. Agata znów zamówiła kilka szampanów. Było to o wiele za dużo jak na moje możliwości moją spożycia alkoholu, lecz atmosfera sprzyjała zabawie.

– Dziewczyno, dziś szalej na całego! – krzyczała mi Agata do ucha. – Nie myśl o jutrze! To jest twój wieczór!

Posłuchałam jej. Zupełnie jakbym nie była spokojną dziewczyną, która przez całe studia nawet raz się nie upiła. Zapomniałam nawet o tym, że jestem narzeczoną wspaniałego, ułożonego Marka, który kazał mi się dziś dobrze bawić, ale sam z własnej woli zrezygnował ze swojego wieczoru kawalerskiego. Stwierdził, że upijanie się z kolegami w nocnym klubie nie leży w jego naturze.

Właśnie leciał jeden z hitów Modern Talking i dziewczyny szalały w najlepsze, gdy ja poczułam, że mam już dość. Moje nogi były miękkie jak z waty, a w głowie kręciło się jak na łańcuchowej karuzeli. Tymczasem ledwo usiadłam przy stoliku, podbiegła Agata.

– Nadszedł czas na zmianę lokalu i rozpoczęcie drugiej części wieczoru! – zawołała.

„Jakiej drugiej części? – pomyślałam. – Ja chcę wracać do domu, wykąpać się i spać”.

– Noc jest jeszcze młoda. Teraz czas na deser! – roześmiała się. – A jeśli brakuje ci energii, daj mi sekundkę. Zaraz się tym zajmę. 

Po dłuższej chwili wróciła z jakimś różowym gazowanym napojem.

– Wypij to – wręczyła mi szklankę. – Poczujesz się jak nowo narodzona.

Było mi już wszystko obojętne. Przechyliłam szklankę i wypiłam duszkiem. Smak był całkiem przyjemny. I faktycznie, już po paru chwilach jakby zaczęły mi wracać siły. Nie wiem, co to było, ale nagle poczułam się świetnie. Chciałam nawet ruszyć na parkiet, lecz Agata podała mi kurtkę, zawołała dziewczyny i wpakowałyśmy się wszystkie do naszego ekskluzywnego auta.

Straciłam poczucie czasu

Kiedy limuzyna się zatrzymała, byłyśmy przed szpanerskim, nowoczesnym hotelem. Agata pewnym krokiem pomaszerowała do recepcji, po czym pracownik hotelu zaprowadził nas do ogromnego pokoju, który wyglądał jak z bajki. Z podniecenia zaczęłyśmy piszczeć i krzyczeć, bo wydawało nam się to tak nierealne…

Agata zajrzała do lodówki i wlała każdej z nas do kieliszka jakiś kolorowy alkohol. Porozsiadałyśmy się na miękkich sofach, a nasza wodzirejka przyciemniła światło.

– Dziewczyny, teraz zacznie się prawdziwa zabawa – zapowiedziała.

Nic z tego nie rozumiałam, ale po tym różowym drinku z klubu miałam dużo energii i chęć do dalszego imprezowania. Po chwili otworzyły się drzwi i do pokoju weszło czterech przystojnych facetów. Wysocy, wspaniale zbudowani, w  garniturach. Agata włączyła muzykę i zaczęły się tańce.

Nie wiem, co we mnie wstąpiło

Nie jestem zbyt rozrywkowa, a już tańce z nieznajomymi nigdy nie wchodziły w grę. Pewnie gdyby nie alkohol, poczułabym się skrępowana i uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Teraz jednak nic mi nie przeszkadzało. Bez najmniejszego namysłu dołączyłam do grupy.

Panowie zatańczyli z nami jeden utwór, potem drugi, a później kazali nam usiąść – i się zaczęło… Okazało się, że byli to najprawdziwsi striptizerzy! Sceny, które rozgrywały się na moich oczach, znałam do tej pory tylko z filmów. Mężczyźni zaczęli się rozbierać w rytm muzyki. Tańczyli, posługując się różnymi rekwizytami. Podchodzili do dziewczyn, brali je za ręce, prowokowali, by ich dotykały. Patrzyłam na to wszystko oczami wytrzeszczonymi ze zdumienia. Zaczęłam się też zastanawiać, dlaczego żaden nie podchodzi do mnie. W końcu to mój wieczór panieński!

Gdy tak stałam dłuższą chwilę, podrygując w miejscu w rytm muzyki, podeszła do mnie Agata z bardzo zadowoloną miną.

– Jak się bawi nasza panna młoda? – krzyknęła mi do ucha, a zanim zdążyłam odpowiedzieć, dorzuciła ze śmiechem: – Zbieraj siły kochana, bo za chwilę będzie numer wieczoru. Z twoim udziałem!

Jeszcze brzmiało mi w uszach to ostatnie zdanie, gdy znowu otworzyły się drzwi,
a w nich pojawił się… on. Jeśli tamci mężczyźni byli przystojni, to ten zszedł chyba prosto z Olimpu, bo wyglądał jak młody bóg.

– Która z tych pięknych pań wkrótce wychodzi za mąż? – zapytał.

Oniemiałe dziewczyny wskazały na mnie. Podszedł do mnie, wziął za rękę i szepnął:

– W takim razie zapraszam. Zaraz dowiesz się, z czego rezygnujesz na zawsze, i to na własne życzenie – uśmiechnął się uwodzicielsko i poprowadził do drzwi, a ja ruszyłam za nim jak jakaś bezwolna owca!

Dziewczyny zaczęły bić brawo i podniecone wypchnęły mnie z pokoju. One zostały na imprezie z czwórką tancerzy. Nieznajomy prowadził mnie hotelowym korytarzem w milczeniu. Wcale nie byłam zdenerwowana, tylko niezwykle zaciekawiona…

W końcu trafiliśmy do pokoju

Był mniejszy niż poprzedni, ale bardzo nastrojowy. Mężczyzna nalał mi szampana. Wypiliśmy jeden kieliszek, a po nim następny i następny. Kiedy byłam już odprężona – i co tu kryć, zupełnie pijana – włączył muzykę i zaczął tańczyć. Jak demon seksu. Był o wiele lepszy niż jego koledzy z zespołu.

Przy drugim kawałku zaczął się powoli rozbierać. Nie mogłam oderwać od niego  wzroku. Zbliżał się do mnie i odchodził. W końcu wziął mnie za rękę i tańczyliśmy razem. Przytulał mnie, głaskał po plechach i szeptał mi do ucha, że jest tu specjalnie dla mnie i że spełni każde moje życzenie.

Tymczasem ja już przy pierwszym obrocie poczułam, że jest mi niedobrze. I od tamtej chwili nie pamiętam nic… Gdy próbuję sobie przypomnieć, przez głowę przelatują mi jakieś strzępy obrazów. Łazienka, taras, łóżko…

Obudziło mnie rażące słońce, które wpadało do pokoju przez okna niezasłonięte żaluzjami. Próbowałam podnieść głowę, ale blokował mnie niewyobrażalny ból. Zaczęłam rozpoznawać pomieszczenie. Odwróciłam się i… wytrzeźwiałam w ciągu jednej sekundy. Omal nie spadłam z łóżka!

Obok mnie leżał on. Obcy mężczyzna…

I wszystko do mnie wróciło. Wieczór panieński, pomysły Agaty, w końcu ten bohater wieczoru… Co mi strzeliło do głowy, żeby iść do pokoju z nieznajomym facetem?! Co teraz będzie ze mną, z Markiem?! Czułam, że serce mi wali, jakby chciało wyskoczyć z piersi, i że za chwilę się rozpłaczę.

Zerwałam się na równe nogi. Miałam na sobie tylko bieliznę. Pobiegłam pod prysznic. Po kwadransie, kiedy na palcach wymykałam się z pokoju, poczułam na sobie spojrzenie towarzysza mojej ostatniej nocy.

– Dzień dobry, widzę, że forma wróciła – powiedział z uśmiechem. – Impreza zakończyła się, hmm… powiedzmy, fajerwerkami, ale widzę, że sen postawił cię na nogi.

„Boże, co on wygaduje! – pomyślałam. Czy zdradziłam mojego narzeczonego?”.

– Słuchaj, czy my wczoraj… No wiesz… – zaczęłam. – Czy do czegoś między nami doszło? Bo ja nic nie pamiętam!

– Tak, doszło – odpowiedział spokojnym tonem, a ja poczułam, jak robi mi się słabo. – Do zbliżenia. Ale twojego z toaletą. Nieźle dałaś sobie w szyję. Wymiotowałaś jak przy grypie żołądkowej. W końcu udało mi się ściągnąć z ciebie ubranie i zanieść cię do łóżka. Byłaś nieprzytomna.

Ślub odbył się po tygodniu

– Czyli między nami nic..? – upewniałam się, pomimo wielkiego wstydu czując ulgę.

– Słuchaj, jestem tancerzem, a nie prostytutką. Twoja koleżanka Agata zapłaciła mi za kilka prywatnych tańców z tobą i to wszystko. Mam nadzieję, że cię nie zawiodłem – facet wciąż się miło uśmiechał.

Godzinę później mąż Agaty odwoził mnie do domu, a ja nie wiedziałam, czy bardziej boli mnie ciało, czy dusza. Miałam kaca giganta, głowa mi pękała, a żołądek podchodził do gardła. Fizyczne cierpienia potęgowały moje wyrzuty sumienia. Chciało mi się wyć, pragnęłam cofnąć czas. Z trudem wierzyłam w to, co powiedział tancerz.

Kiedy Marek zapytał, jak impreza, powiedziałam tylko kilka wymijających zdań, że pobawiłyśmy się z dziewczynami w klubie, powspominałyśmy dawne czasy. Chyba mi uwierzył, bo nie dopytywał więcej.

Ślub odbył się po tygodniu, wszystko świetnie się udało. Nawet Agata na ten dzień spoważniała i godnie wypełniła swoją rolę. Nie było żadnej wpadki. Ale ja czułam się fatalnie i myślę, że niepewność będzie mnie prześladować już zawsze. Marek nigdy nie dowie się prawdy. A ja do końca życia będę musiała trzymać się tej wersji owej przeklętej nocy, jaką przedstawił mi tamten nieznajomy.

Czytaj także:
„Prowadzę z żoną sklep spożywczy. Gdy w okolicy pojawiła się konkurencja, postanowiłem się jej pozbyć i zacząłem wojnę…”
„Rozstanie z żoną uważałem za tymczasowe. Ot, poszaleję trochę i wrócę skruszony. Myślałem, że będzie na mnie czekać...”
„Nie kocham mojego syna, ale nikt poza terapeutą się o tym nie dowie. Boję się ostracyzmu, pogardy i wytykania palcami”

Redakcja poleca

REKLAMA