Kiedy braliśmy ślub z Magdą, byłem chyba zbyt młody i za głupi, a przede wszystkim niedojrzały. Ożeniłem się z nią, bo bardzo tego chciała. Marzył jej się ślub jak z bajki, a ja gotów byłem spełnić wszystkie jej marzenia. Wydawała mi się taka śliczna… Niczego nie potrafiłem jej odmówić.
Wszystko było dobrze, dopóki byliśmy tylko we dwoje. Magda jednak szybko zaszła w ciążę. Dziecko zmieniło nasze codzienne życie, a przede wszystkim zmieniło Magdę. Dziś myślę, że moja żona błyskawicznie dorosła, a ja nie. Miałem wrażenie, że ze ślicznej, pełnej życia dziewczyny moja żona zamieniła się w bezustannie trzęsącą się nad swoim potomstwem kwokę.
Skończyły się beztroskie wyjazdy, wspólne wyjścia, imprezy ze znajomymi. Siedzieliśmy w domu, bo mieliśmy malutkie dziecko. Nużyła mnie ta monotonia. Nie znaczyło to, oczywiście, że nie kochałem swojej córki. Kochałem ją bardzo, ale chyba nie nadawałem się do takiego życia – nudnego i wypełnionego obowiązkami.
Ucieszyłem się, że będę miał wreszcie spokój
Pierwsza dziewczyna to był tylko chwilowy romans. Moi koledzy wolą określenie szybki numerek… no może trzy szybkie numerki, i rozstanie. Nikt za nikim nie płakał, nikt się o niczym nie dowiedział. Z następną dziewczyną spotykałem się częściej, ale sama stwierdziła, że do siebie nie pasujemy. Przy trzeciej Magda się zorientowała. To było moje zaniedbanie, po prostu przestałem się pilnować i Magda przeczytała moje esemesy do Ewki i jej odpowiedzi. Wściekłem się, że grzebała mi w komórce.
– Kto ci pozwolił sprawdzać mój telefon?
– Coś mi się wydaje, że raczej powinieneś się tłumaczyć, a nie na mnie krzyczeć!
– Ale jakim prawem mnie śledzisz? – nie miałem zamiaru z niczego się tłumaczyć.
– A takim, że mnie oszukujesz – usłyszałem w odpowiedzi. – Masz kochankę i nawet się z tym nie kryjesz!
Pokłóciliśmy się wtedy strasznie. Dziś zrozumiałem swoją winę. Właściwie czułem ją od samego początku, ale za nic nie chciałem się przyznać.
Od tamtej awantury nasze małżeństwo zaczęło się sypać. Kłóciliśmy się i godziliśmy, potem znów się kłóciliśmy i godziliśmy. I tak w kółko. W sumie więcej było awantur niż spokoju. Coraz bardziej odsuwaliśmy się od siebie. Przez cały czas spotykałem się z Ewką. W końcu Magda nie wytrzymała i wszystko powiedziała moim rodzicom. Jej mama wiedziała chyba od dawna, jakie ze mnie ziółko, ale nic nie mówiła. Moja nie była taka spokojna, wygarnęła mi, co myśli o moim zachowaniu.
– Zawsze trzymałaś stronę Magdy – odparłem obrażony. – To ja jestem twoim synem, czy ona córką?
– Nie opowiadaj mi tu głupot! – krzyknęła. – Zastanów się, co wyprawiasz! I lepiej szanuj rodzinę, dopóki ją jeszcze masz!
To Magda podjęła decyzję o rozstaniu. Właściwie specjalnie jej się nie dziwię, pewnie nie mogła dłużej znieść moich spotkań z Ewką. Była zła, że dla kochanki miałem czas, a dla niej i dla dziecka już nie. Kiedy kazała mi się wyprowadzić, tak naprawdę poczułem ulgę. Pomyślałem, że nareszcie przestanie się czepiać, przestanie mieć pretensje i wymagania, których nie miałem ochoty spełniać.
Moi rodzice trzymali stronę Magdy, dlatego nie zamierzałem się do nich wprowadzać. Tam dopiero bym się nasłuchał. Wolałem wynająć sobie kawalerkę, malutką, ale samodzielną. Chciałem mieć spokój. Okazało się jednak, że to nie takie proste. Ewka miała swoje plany, zupełnie inne niż ja. Zaczęła naciskać, żebyśmy zamieszkali razem. Wierciła mi dziurę w brzuchu.
– Skoro rozstałeś się z żoną, już nie musimy się ukrywać – powtarzała.
– Przecież się nie ukrywamy.
– Ale możemy oficjalnie być parą. Zamieszkajmy razem, Piotr.
Nie chciałem mieszkać ani z Ewką, ani z nikim innym. Znowu zaczęłoby się czepianie o to, że nie umyłem kubeczka, nie odkurzyłem dywanu, nie wyrzuciłem śmieci. Wolałem mieszkać sam. Ewka zagroziła, że jeśli nie zmienię zdania, to ode mnie odejdzie.
– Znajdę sobie kogoś, kto będzie mnie traktował poważnie – straszyła.
– To znajdź – warknąłem w końcu.
Wzięła to sobie do serca i tak nasz kilkuletni związek się skończył.
Byłem o nią zazdrosny. Czyżbym nadal ją kochał?
Wreszcie poczułem się wolny, znów mogłem żyć jak kawaler. Raz na dwa tygodnie zabierałem do siebie córkę. Chodziliśmy wtedy na obiad do moich rodziców, bo ja nie umiałem gotować. W ostateczności zawsze można było zamówić coś gotowego. Dziewczyny, owszem przewijały się w moim życiu, ale żadna nie zatrzymała się w nim na długo. Chyba obawiałem się zobowiązań. Jeśli tylko któraś zaczynała mówić o wspólnym mieszkaniu, albo – nie daj Boże – dzieciach, natychmiast się z nią rozstawałem.
Nasze miasto nie jest duże i prędko dowiedziałem się od znajomych, że Magda się z kimś spotyka. Nie ukrywam, że trochę mnie to zabolało. Jednak dopiero, kiedy córka zaczęła opowiadać o wujku Andrzeju, zrozumiałem, że sprawa jest poważna.
– Może jeszcze mamusia każe ci mówić do niego tatusiu? – warknąłem do córki.
Spojrzała na mnie zdziwiona, w niebieskich oczkach zakręciły się łzy.
– Dlaczego? – spytała. – Ty już nie chcesz być moim tatusiem?
Zrobiło mi się głupio, niepotrzebnie wyżyłem się na dziecku.
– Przepraszam, kochanie – przytuliłem małą. – Bardzo chcę i zawsze będę. Tak mi się tylko powiedziało.
– Nie lubisz Andrzeja? – drążyła.
– Nie znam go… I wcale nie mam ochoty go poznawać – dopowiedziałem w myślach.
Sądziłem, że z nowym facetem mojej byłej żony będzie tak samo jak z moimi dziewczynami. Pojawił się i zniknie. Jednak czas płynął, a nic się nie zmieniało. Andrzej wciąż był obecny w jej życiu. Kiedy pewnego wieczoru odwoziłem córkę, otworzył mi drzwi. Miał na sobie szlafrok! Pewnie zabiłbym go wtedy spojrzeniem, gdyby ono mogło zabijać. Pierwszy raz spotkaliśmy się wtedy twarzą w twarz.
– Gdzie jest Magda? – warknąłem.
Facet przyglądał mi się przez chwilę.
– Dzień dobry. Jestem Andrzej – wyciągnął rękę w moją stronę.
Nie miałem ochoty się z nim witać.
– Gdzie jest Magda? – powtórzyłem.
– Bierze prysznic.
– Zaczekam.
Wszedłem, choć mnie nie zapraszał.
W końcu moja była żona wyszła z łazienki. Chciała nas sobie przedstawić, ale nie zareagowałem. Co ona sobie myślała? Że zostaniemy kumplami? Niedoczekanie! Z góry założyłem, że nie polubię tego jej faceta. Miałem szczerą nadzieję, że ich związek nie potrwa długo.
Niestety, pomyliłem się. Związek trwał i trwał. Przetrwał moje dwie kolejne dziewczyny. Po kilku miesiącach Andrzej wprowadził się do Magdy na stałe. Byłem wściekły, wiedziałem, że to bez sensu, ale zarzuciłem byłą żonę pretensjami. Patrzyła na mnie z takim zdziwieniem, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi.
– Czy tobie zupełnie odbiło, Piotr? – zapytała wreszcie.
– Niby dlaczego? – warknąłem.
– Powiedz, o co ci chodzi? Liczyłeś na to, że do końca życia będę sama? Że siądę w kącie i będę opłakiwać twoje odejście? No to przykro mi, ale się pomyliłeś – coraz bardziej się nakręcała. – Układam sobie życie na nowo i nic ci do tego. Nie chciałeś z nami być, to teraz się nie wtrącaj.
Kiedy to usłyszałem, byłem w szoku!
Wiedziałem, że moja była żona ma rację. Sam wycofałem się z jej życia. Chciałem być wolny, to jestem – trudno do kogoś mieć o to pretensje. Ale nagle poczułem się jakiś taki samotny i opuszczony. Już nie byłem pewien, czy właśnie tego pragnąłem. Dotarło do mnie, że właściwie jedynym, co mi się dotąd udało, jest córka. I teraz miałby ją wychowywać obcy facet?!
Nie potrafiłem się powstrzymać i zacząłem robić wyrzuty Magdzie. To nie była jednak ta sama dziewczyna co kiedyś, nie wybuchła płaczem ani nie dała się sprowokować do kłótni. Nie wiem, jakim cudem cały czas zachowywała spokój.
– Oj, Piotrek, Piotrek – pokiwała głową. – Chyba sam nie wiesz, czego chcesz.
– Jak to nie wiem? – denerwowałem się. – Bardzo dobrze wiem. Nie życzę sobie, żeby moje dziecko wychowywał obcy facet!
– Twoje dziecko wychowuję ja – odezwała się z jakimś smutkiem w głosie. – Ty też mógłbyś, gdybyś tylko chciał. A Andrzej nie jest obcym facetem – dodała po chwili. – I czy ci się to podoba, czy nie, musisz przyjąć ten fakt do wiadomości – uśmiechała się, kiedy to mówiła.
Wkrótce zrozumiałem dlaczego.
– Tatusiu – wyszeptała tajemniczo Michalinka kilka dni później, kiedy zabrałem ją na niedzielę. – Powiem ci sekret, ale nie możesz go zdradzić.
– Nikomu? – roześmiałem się myśląc, że córka ma jakieś tajemnice z przedszkola.
– Nikomu – mała pokręciła głową. – A przede wszystkim nie możesz wydać mnie przed mamą, że ci powiedziałam.
– Przed mamą też nie? – zaintrygowała mnie. – Mów, nie wydam cię – obiecałem.
– Chodzi o to, że Andrzej… oświadczył się mamusi – wypaliła Miśka.
Zatkało mnie, takiego sekretu się nie spodziewałem.
– I co mama na to? – starałem się, żeby Michalinka nie zauważyła, jak bardzo jej tajemnica mną wstrząsnęła.
– Mama się zgodziła, bo… bo… – policzki mojej małej córeczki pokryły się szkarłatem. – Bo mama będzie miała dzidziusia – dokończyła szeptem.
To dopiero była niespodzianka!
– Jesteś pewna?
Miałem nadzieję, że Miśka coś pomyliła, przekręciła albo że to fantazja. W końcu była jeszcze małym dzieckiem. Córka jednak zdecydowanie pokiwała główką.
– Jestem pewna – przytaknęła. – Tylko nikomu nie wolno mówić. Tak powiedziała mama. Nie wydasz mnie, tato?
– Nie wydam – obiecałem, chociaż wcale nie byłem pewien, czy zdołam dotrzymać swojej obietnicy.
Wszystko się we mnie gotowało. Nagle zdałem sobie sprawę, że jestem po prostu zazdrosny o byłą żoną. A może nie tyle o nią, a o to, że układa sobie życie.
Chciałbym się ustatkować, ale nie mam z kim
Kilka tygodni później Magda sama powiedziała mi, że jest w ciąży i wkrótce wychodzi za mąż za Andrzeja.
– Dopiero teraz mi mówisz? – zwróciłem się do niej z pretensjami.
– Oj, Piotr! – roześmiała się.
– I jeszcze się śmiejesz. Ciekawe z czego?
– Nie śmieję się – zaprzeczyła. – Wiem, że Miśka cię poinformowała już dawno, a właściwie to domyślałam się.
Kiedy milczałem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, ciągnęła dalej spokojnie:
– Właściwie to przecież wcale nie musiałam ci tego mówić. Nie ma takiego obowiązku, żeby informować byłego męża o planach na dalsze życie, nie sądzisz?
W jej oczach dostrzegłem kpinę. A może tylko tak mi się zdawało?
– Sądzę – warknąłem. – Nie masz żadnych obowiązków w stosunku do mnie.
Chyba najbardziej złościło mnie to, że Magda miała rację. Odszedłem z domu z własnej woli, jakie teraz miałem prawo wtrącać się w jej życie? Żadnego, niestety.
Dwa miesiące później Magda wyszła za Andrzeja. Pewnie nie wiedziałbym, że to ten dzień, gdyby nie Miśka. Chciałem ją zabrać do kina, ale zaprotestowała.
– Nie, w sobotę nie mogę, tato.
– Dlaczego?
– Bo mam przyjęcie.
– Jakie przyjęcie? – spytałem zdziwiony.
– No, ślubne. To znaczy najpierw będzie ślub, a potem przyjęcie.
– Musisz być na tym ślubie? – wiedziałem, że pytanie jest głupie, ale nie potrafiłem się powstrzymać.
– Oj, tato, tato – Miśka pokręciła głową zupełnie tak samo jak robiła to jej matka. – Przecież to jasne, że muszę. I bardzo chcę.
Kilka miesięcy później Magda urodziła syna. Wiedziałem, że nie ma powrotu do tego, co było, że ma już nowe życie, nowego męża i nową rodzinę. Jednak za każdym razem, kiedy Michalinka opowiadała mi, jak cudny i słodki jest jej mały braciszek, coś kłuło mnie w okolicach serca. To mógłby być nasz syn, Magdy i mój, gdybym tylko zachowywał się trochę mądrzej i bardziej odpowiedzialnie. Bardzo żałowałem, że odszedłem od żony.
Dziś już się wyszalałem i mógłbym prowadzić życie przykładnego męża i ojca, ale nie mam z kim. Było tych dziewczyn w moim życiu całkiem sporo, jednak żadnej nie traktowałem poważnie. Pewnie miałem nadzieję, że jednak wrócę do Magdy. Nie wziąłem pod uwagę tego, że ona nie będzie na mnie czekała.
Czytaj także:
„Przyjaciółka zaszła w ciążę z kochankiem i wmawia mężowi, że to jego dziecko. Co gorsza, oczekuje, że i ja będę kłamać…”
„Raz złamano mi serce i więcej na to nie pozwolę. Teraz to ja zmieniam facetów jak rękawiczki i wyrzucam jak przeterminowany towar”
„Kumpel to obibok, moczymorda i zdradzieckie nasienie. Wyciągnąłem do niego pomocną dłoń, a on obrobił mi tyłek na wiosce”