Czekałam na męża z utęsknieniem. Nie było go prawie rok, a teraz w końcu miał wrócić. Tomek pojechał za chlebem do Norwegii. To była ciężka praca w trudnych warunkach na platformie wiertniczej, jednak przynosiła dochody, o jakich w polskich warunkach mogliśmy tylko marzyć.
Był bezwzględny i twardo postawił na swoim
Na początku myśleliśmy tylko o tym, żeby Tomek zarobił jak najwięcej i wrócił. To miało być kilka miesięcy, góra pół roku. W tym czasie ja zajmowałam się domem i dziećmi. Początkowo staraliśmy się codziennie rozmawiać przez internet, ale później robiliśmy to coraz rzadziej, bo wciąż wychodziły z nas pretensje.
Chciałam, żeby Tomek już wrócił, ale on wciąż przeciągał powrót, wyznaczając coraz to nowe cele finansowe. Najpierw chciał kupić auto, później liczył na wpłatę własną do kredytu mieszkaniowego, w końcu zaczął snuć marzenia o domu.
– Tomek, jesteś jak zachłanna żona z bajki o rybaku i złotej rybce. Nigdy ci nie będzie dość. Wracaj do nas. Masz tu rodzinę. Tęsknimy! – tłumaczyłam.
Ale on wciąż powtarzał, że robi to właśnie dla nas, dla naszych dzieci i że to ja postępuję egoistycznie, każąc mu wracać, kiedy w Polsce nie ma perspektyw. Owszem, wiedziałam, że na miejscu tyle nie zarobi, ale potrzebowałam go.
Nasz starszy syn miał cztery lata, córka dwa i pół roku. Spędzanie całych dni z nimi było z jednej strony tym, na czym zależało mi najbardziej, ale z drugiej mnie wykańczało. Miałam już wszystkiego dość. Potrzebowałam męża nie na końcu świata, ale obok siebie. Więc kiedy uparłam się, żeby wrócił, a on odmówił, poczułam się oszukana.
– Jak to nie wrócisz?
– Wrócę, ale nie teraz. Nie potrafisz patrzeć długofalowo. Jesteś niewyspana i przez to przekreślasz nasze szanse na lepszą przyszłość. I to nie tylko swoje, ale też naszych dzieci!
– Niewyspana? Tomek! Ja padam na nos ze zmęczenia każdego dnia. Potrzebuję cię!
– Potrzebujemy pieniędzy. Dlatego tu przyjechałem! Nie mieliśmy z czego żyć. Już zapomniałaś?
Wreszcie i on za nami zatęsknił
Nie znałam go takiego. Rozumiałam, co ma na myśli, ale jednocześnie wiedziałam, co sama czuję. Chciałam, żeby znów był taki jak wcześniej. Obawiałam się jednak, że zmienił się nieodwracalnie.
Kiedy więc w końcu pewnego wieczoru zadzwonił do mnie jakiś odmieniony, bardzo smutny i zaczął płakać do telefonu, po prostu nie mogłam uwierzyć.
– Wracam, mój skarbie. Nie wiem, co mi odbiło, że tyle czasu tu siedziałem. Tęsknię za wami bardzo. Byłem taki głupi. Przecież wy jesteście najważniejsi – mówił, a mnie łzy szczęścia spływały po policzkach.
Uznałam, że w końcu się przebudził, dotarło do niego to, co mu powtarzałam. W oczekiwaniu na jego powrót wysprzątałam dom, poszłam do fryzjera i przygotowałam jego ulubione dania. Wyszykowałam dzieci i z drżącym sercem wyglądałam jego twarzy wśród podróżnych. Szybko wypatrzyłam go w tłumie.
– Tomek! Tomek! – krzyknęłam, a on spojrzał na mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Podszedł powoli i uścisnął mnie krótko, jak dawno niewidzianą znajomą ze szkoły, a nie żonę. Dzieci wzbudziły u niego dużo większe emocje.
– Moje kochane maleństwa, pamiętacie tatusia?
Tymek schował się za mną trochę onieśmielony. Widywał Tomka na ekranie komputera i chyba taki widok zachował się w jego głowie, dlatego postać taty w całej krasie go zaskoczyła.
Tomek nigdy nie był zazdrośnikiem
– Czemu się mnie boi? Czegoś ty mu naopowiadała? – zapytał mąż, a ja spojrzałam na niego rozbawiona. Uznałam to za żart, ale po jego minie zorientowałam się, że mówił poważnie.
– Zwariowałeś, Tomek? Dawno cię nie widział, wstydzi się.
– Może widywał kogoś innego w tym czasie? – wypalił.
– Tomek!
– Przepraszam – wymamrotał.
Nie mogłam uwierzyć, że nasze pierwsze spotkanie po tak długiej nieobecności przebiegało w ten sposób. Tomek nigdy nie był zazdrośnikiem, więc tym bardziej zaskoczyły mnie jego słowa. To była jednak tylko jedna z wielu różnych dziwnych odzywek. Raz był wobec mnie słodki jak plaster miodu, innym razem naskakiwał na mnie z byle powodu.
– Czemu przesunęłaś łóżko? Przecież stało inaczej.
– Dzieci często do mnie przychodzą w nocy. Wolałam, żeby miały łatwy dostęp.
– Dzieci? Niezła wymówka – skomentował. Te jego dziwne teksty były dla mnie nie do pojęcia.
Przez cały czas, gdy rozmawialiśmy przez internet, nie bywał podejrzliwy, więc nie rozumiałam, skąd ten nagły zwrot.
Jaka znowu Weronika?!
Kolejne dni były coraz gorsze. Zachowywał się bardzo dziwnie i ten długo wyczekiwany powrót wcale mnie nie cieszył. Przeciwnie, uważałam, że to jakiś inny człowiek. Wkrótce dowiedziałam się, co tak naprawdę go zmieniło.
Pewnego wieczoru poszedł pod prysznic, a zaczął dzwonić jego telefon. Na ekranie telefonu ukazało się zdjęcie jakiejś młodej kobiety i imię Weronika. Odebrałam, żeby wyjaśnić, że Tomek zaraz oddzwoni, choć głównie po to, żeby dowiedzieć się, kim była.
– Kto mówi?– zapytała zaskoczona.
– Monika – powiedziałam.
– Chyba pomyliłam numer…
– Chciała pani rozmawiać z moim mężem? – spytałam.
– Nie, to pomyłka – powiedziała speszona, ale ja miałam wrażenie, że to żadna pomyłka.
Nie potrafiłam powstrzymać podejrzeń i ciekawości. Weszłam na historię ich kontaktów i znalazłam dziesiątki połączeń i esemesów. Ostatni był od Tomka, w którym pisał, że musi to skończyć, bo dłużej nie da rady. Chciałam przejrzeć wcześniejsze, ale Tomek wyszedł z łazienki i wyrwał mi telefon z ręki.
– Co robisz? – spytał.
– Dzwonił, więc odebrałam. To była Weronika – powiedziałam, przyglądając mu się bacznie.
– Monika… wszystko ci wyjaśnię. To była pomyłka. Byłem samotny, brakowało mi towarzystwa. Ona sama zaczęła do mnie przychodzić.
Zmroziło mnie. Nie musiałam nawet nic mówić
Samo jej imię spowodowało, że się przyznał do zdrady. Zdrady, której nawet nie podejrzewałam. A zatem dlatego był wobec mnie tak podejrzliwy – bo sam miał coś na sumieniu!
– Zdradziłeś mnie? Ty gnoju! – wrzasnęłam. – Ja tu zajmowałam się naszymi dziećmi, wydzwaniałam, tęskniłam, a ty w tym czasie bzykałeś jakąś panienkę?!
– Monika, to nie tak. To był wyskok. Pojedynczy wyskok. Potem natychmiast to przerwałem, ale ona wciąż do mnie pisała.
– Wiedziała, że masz żonę? Zresztą co za różnica! Ty wiedziałeś, że masz żonę! I dzieci. To się liczy.
– Mówiłem jej o was… Monika, nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. To było głupie i niepotrzebne. Byłem idiotą. Kocham ciebie i dzieci.
Wyszłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Nie mogłam go słuchać. Przepłakałam całą noc, wciąż zastanawiając się, czemu mnie to spotkało. Przecież robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby być dobrą żoną, tymczasem on poleciał na spódniczkę!
Czułam się upokorzona i poniżona. Nie chciałam na niego patrzeć. Kiedy następnego dnia wstałam, żeby ubrać Tymka do przedszkola, spojrzał na mnie wystraszony.
– Mamusiu, czemu masz takie dziwne oczy? Płakałaś?
– Dzięki, skarbie! – roześmiałam się. – Po prostu nie mogłam dziś spać i dlatego wyglądam na zmęczoną…
Tomek przyniósł na śniadanie świeże bułki, zrobił jajecznicę. Przed dziećmi staraliśmy się udawać, że jest po staremu, ale we mnie się gotowało.
– Musisz się wyprowadzić! – powiedziałam Tomkowi, gdy zostaliśmy sami.
– Błagam, nie rób tego. Nie skreślaj naszego małżeństwa! – prosił, ale ja byłam bezwzględna.
Wiedziałam, że nie mogę puścić mu tego płazem
Tomek spakował walizkę, którą dopiero rozpakował, i wyszedł. Przez kolejne dni czułam się potwornie. Wciąż o nim myślałam, a on wysyłał mi kolejne esemesy z przeprosinami. Widziałam, że naprawdę jest skruszony, i zaczęłam myśleć, że może faktycznie powinnam mu wybaczyć.
Dzieci ciągle o niego pytały, a ja nie spałam w nocy. Tęsknota i złość wciąż kotłowały się w mojej głowie. W końcu odebrałam od niego telefon.
– Przysięgam, że nigdy więcej tego nie zrobię. Błagam cię, kochanie. Wybacz mi – powiedział i zaczął płakać, a ja z nim.
To była jedna z najtrudniejszych decyzji mojego życia. Zdecydowałam się mu wybaczyć. Może niektórzy uważaliby, że to błąd, bo pokutuje przekonanie, że jeśli facet zdradzi raz, będzie to robił już zawsze. Ja jednak wierzę, że to była naprawdę jednorazowa sytuacja.
Tomek zmienił numer telefonu i zaczęliśmy wszystko od nowa. I to chyba była najlepsza decyzja, jaką mogłam w tej okropnej sytuacji podjąć.
Tomek wrócił tak naprawdę dopiero wtedy, gdy powiedział mi prawdę, a ja mu wybaczyłam. Jego wdzięczność i troskę o rodzinę odczuwamy każdego dnia. Staram się już nie wracać myślami do tego, co było.
Tomkowi udało się zdobyć pracę na miejscu, a ja po tym, jak Amelka poszła do przedszkola, także zatrudniłam się w sklepie. Dajemy sobie radę bez zarobków z zagranicy. A przede wszystkim odzyskaliśmy to, co najważniejsze, czyli rodzinę, szczęście i zaufanie.
Czytaj także:
„Kumpel szalał na drodze i spowodował wypadek, w którym zginął człowiek. Mało brakowało, a i ja bym w nim uczestniczył”
„Złapałam męża na dziecko. Myślałam, że z czasem mnie pokocha, ale tylko dowiadywałam się o jego nowych kochankach”
„Pies narzeczonego gryzł mnie do krwi, kiedy wchodziłam do łóżka. Zamiast go ustawić, Marcin kazał mi spać na kanapie”