„Złapałam męża na dziecko. Myślałam, że z czasem mnie pokocha, ale tylko dowiadywałam się o jego nowych kochankach”

kobieta która złapała męża na dziecko fot. Adobe Stock
„Mijały jednak tygodnie, miesiące, a podejście Kacpra do mojej osoby nie zmieniało się zupełnie. Był oschły, oziębły, opryskliwy. Coraz częściej zaczął wychodzić na całe wieczory, a zdarzało się nawet, że nie wracał też na noc. Kiedyś zauważyłam na jego szyi malinkę. Myślałam, że umrę z wściekłości i upokorzenia, ale nic nie powiedziałam”.
/ 14.06.2022 07:20
kobieta która złapała męża na dziecko fot. Adobe Stock

W Kacprze kochałam się przez długie lata, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Nieważne, jak krótką sukienkę założyłam, jak wysokie szpilki miałam, jak piękny makijaż udało mi się zrobić i jak bardzo próbowałam uczestniczyć w rozmowach z nim i jego kolegami. Kacper zawsze był poza moim zasięgiem — przynajmniej do momentu, w którym nie wróciłam po studiach do rodzinnej miejscowości.

Po spróbowaniu życia w dużym mieście myślałam, że ta nastoletnia, naiwna miłość mi minęła. Ale jak zobaczyłam Kacpra, zupełnie przypadkiem, wszystko we mnie odżyło. Przywitałam się, jak gdyby nigdy nic. On na początku był zaskoczony moją osobą, ale chwilę pogawędziliśmy. Odprowadził mnie do domu z zakupami, wymieniliśmy się numerami telefonu. Przez chwilę wydawało mi się, że w jego oczach zauważyłam błysk zainteresowania. Napisałam do niego jeszcze wieczorem i umówiliśmy się na kawę.

Wiele mnie kosztowało, by na naszej pierwszej randce nie rumienić się jak pensjonarka. Wszystkie moje oczekiwania, wyobrażenia i pragnienia dotyczące Kacpra się spełniły. Był przystojny, miły, zabawny, interesujący. Nieco zadufany w sobie, ale kto by nie był na jego miejscu?

Dał mi mocno odczuć, że wiedział o tym, że przez wiele lat byłam w nim zakochana, ale teraz i on jest mną zainteresowany. Ja w myślach już słyszałam kościelne dzwony i widziałam siebie w białej sukni, obok wycierającego łzę wzruszenia Kacpra... Nie przypuszczałam, że moja wizja spełni się już w przyszłym roku — nie była to jednak łza wzruszenia, ale jak się później okazało, czystej wściekłości i bezsilności.

Ja i mój ukochany staliśmy się nierozłączni

Przez kilka miesięcy chodziliśmy na spacery, randki, jeździliśmy na wakacje... Było cudownie, aż w końcu zaczęło się psuć. Kacper coraz mniej czasu spędzał ze mną, a coraz więcej z kolegami — lub „kolegami”, bo nie wiem, ile czasu spędzał z Iwoną, naszą wspólną znajomą ze szkoły. Ja wiedziałam, że muszę coś zrobić, by zatrzymać go przy sobie. Zegar tykał i to była kwestia czasu, byśmy przestali ze sobą sypiać, a później rozstali się raz na zawsze. Pomysł wpadł mi do głowy jeden: dziecko. W końcu nie raz taki maluch ratował małżeństwa, prawda?

Cykl miałam regularny, więc wystarczyło w odpowiednim czasie zakręcić się obok Kacpra. Jego nie było trzeba nigdy prosić dwa razy. Niedługo później zobaczyłam na teście ciążowym upragnione dwie kreski. Podzieliłam się z nim radosnymi wieściami, a on... wpadł w szał.
— Ty sobie żartujesz?! To nie może być moje dziecko. Chcesz mi zniszczyć życie? Musisz je usunąć, musisz — krzyczał, nie przejmując się tym, że wszystko usłyszą jego rodzice.

Ja z płaczem wróciłam do domu

Mama dopytywała, co się stało, ale nie chciałam w tej chwili rozmawiać z nikim. Nie musiałam jej mówić, po chwili od mojego przyjścia do moich rodziców zadzwonili rodzice Kacpra. Nie mieli wątpliwości — skoro będziemy mieć dziecko, musimy się pobrać.

Mieszkamy w małej miejscowości, która nadal odstaje mentalnością od większych miast, więc każdą taka aferą żyją zawsze wszyscy jej mieszkańcy. Nasi rodzice woleli uniknąć skandalu, więc szybko zorganizowali ślub. Ludzie nie skupiają się na liczeniu miesięcy, gdy na palcu już błyszczy obrączka... Z naszego małżeństwa cieszyli się prawie wszyscy: ja, rodzice, moi teściowie... Tylko nie Kacper.

Podczas ślubu i wesela był wściekły, bałam się nawet, że ucieknie sprzed ołtarza. Jakoś jednak dotrwaliśmy do końca. Ja wiedziałam, że dla niego nie było to łatwe. Byliśmy ze sobą krótko, nawet nie zdążyliśmy się poznać, do tego dziecko w drodze... Wszystko zrzucałam na stres i liczyłam na to, że po naszym ślubie Kacper w końcu mnie pokocha.

Zamieszkaliśmy w niedużym mieszkaniu w centrum, wyposażonym we wszystkie niezbędne sprzęty dla nas i maluszka, który niedługo miał się pojawić. Mijały jednak tygodnie, miesiące, a podejście Kacpra do mojej osoby nie zmieniało się zupełnie. Był oschły, oziębły, opryskliwy. Coraz częściej zaczął wychodzić na całe wieczory, a zdarzało się nawet, że nie wracał też na noc. Kiedyś zauważyłam na jego szyi malinkę. Myślałam, że umrę z wściekłości i upokorzenia, ale nic nie powiedziałam. To chyba sprawiło, że stał się coraz bardziej zuchwały podczas zdradzania mnie.

Nie raz dobiegały mnie plotki, że mój mąż prowadza się po ulicy z innymi i zachowuje się zupełnie nie tak, jak przystoi żonatemu mężczyźnie. Obściskiwał się z nimi w parku jak smarkacz, a potem wracał do domu i zaczynał mnie wyzywać od idiotek, naiwnych bab i głupich desperatek. Mówił, że ma nadzieję, że nasze dziecko nie będzie takie jak ja.

Gdzie podział się ten miły, uśmiechnięty chłopak, którego poznałam? Czy moja intryga mogła aż tak go zmienić? I czy kiedykolwiek go odzyskam?

Czytaj także:
„Twój narzeczony to ideał? Lepiej weź go w podróż przedślubną, bo możesz się rozczarować jak ja...”
„Mąż dla pieniędzy poświęciłby wszystko – nawet rodzinę. Prosiłam, żeby odpuścił, ale w końcu przestałam go poznawać”
„Narzeczona chciała, bym dla niej sprzedał firmę i wziął kredyt na 50 tys. złotych. Gdy odmówiłem, rzuciła mnie”
„Związałam się z bufonem, który na siłę chciał mnie zmienić, bo nie pasowałam do jego »luksusowego« towarzystwa”

Redakcja poleca

REKLAMA