„Pochodzę z bogatej rodziny. To moje przekleństwo. Kobiety są ze mną tylko ze względu na moje pieniądze”

Kobiety lecą tylko na moją kasę fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
Ludzie myślą, że to nieprzyzwoite narzekać, kiedy życie dało mi tak wiele. Ale niech pomyślą, jakby się czuli, gdyby całe życie przyszło im się zastanawiać, czy ktoś jest w stanie naprawdę ich pokochać?
/ 25.10.2021 11:13
Kobiety lecą tylko na moją kasę fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Czego może brakować komuś takiemu, jak ja? Jestem młody, zdrowy, niebrzydki... No i mam pieniądze, a nawet dużo pieniędzy! A jednak jest coś, czego, choć bardzo bym chciał, mieć nie mogę...

Jest powiedzenie, że bogaty nie zrozumie biednego

Ale można je z powodzeniem odwrócić, bo biedny też nie zrozumie bogatego. Ludzie myślą, że zamożnym jest ze wszystkim łatwiej, bo nie muszą się właściwie o nic martwić. Mają pieniądze, więc przeżyją do pierwszego. Jak zachorują, stać ich będzie na najlepszego lekarza.

A gdy zechcą pojechać na egzotyczną wycieczkę, to nie będą na nią musieli latami oszczędzać, tylko po prostu wyciągną kartę kredytową i za nią zapłacą. Bo przecież nie ma takiej rzeczy, za którą nie dałoby się zapłacić pieniędzmi. A bogaty je ma.

Oczywiście, niby każdy wie, że miłości nie da się kupić. Ale ludziom się wydaje, że dla bogatych to żaden problem. Jak się okaże, że żona ich nie kocha, to się z nią rozwiodą i znajdą sobie następną, młodszą o dwadzieścia lat. Najwyżej stracą parę złotych na alimenty, ale i tak tego nie poczują w kieszeni.

Bo przecież są bogaci

Ja byłem zawsze osobą bardzo dobrze sytuowaną. Rodzice nauczyli mnie szacunku do pieniędzy i nigdy nimi nie szastałem. Być może również dlatego zawsze miałem ich pod dostatkiem i stać mnie było na wiele rzeczy. A ponieważ chodziłem do zwykłego, publicznego liceum, miałem sporo kolegów, którym brakowało na podstawowe rzeczy.

Starałem się im czasem pomagać, ale nie dlatego, że chciałem się wkupić w ich łaski. Po prostu uważałem, że tak powinienem robić. w mojej klasie była dziewczyna, Magda, która podobała się wszystkim kolegom, nie wyłączając mnie.

Sądziłem, że nie mam u niej szans, bo podrywało ją kilku gości ze starszych klas. A jednak, kiedy się w końcu odważyłem i zaprosiłem ją do kina, chętnie się zgodziła. Zaś gdy ją odwiozłem pod dom, sama pierwsza mnie pocałowała. Od tej pory byliśmy parą, a ja stałem się najszczęśliwszym facetem pod słońcem.

Koledzy mi zazdrościli

Jeden rzucił kiedyś złośliwie, że „jak się ma fajną kaskę, to się ma fajną laskę”. Zignorowałem jego uwagę, bo miałem poczucie, że Magdzie na pewno nie chodzi o pieniądze. To prawda, ja płaciłem za bilety do kina, rachunek w knajpie czy za lody. Ale to były niewielkie kwoty, na które spokojnie mogło sobie pozwolić wielu moich kolegów.

Dlatego byłem spokojny, że Magda nie „leci na kasę”. Mój spokój trwał półtora roku i zakończył się w trakcie studniówki. Urządzaliśmy ją w wynajętym lokalu, bo w naszym liceum nie było do tego warunków. Gdzieś tak w połowie zabawy oboje poszliśmy do toalety.

Ja byłem w ubikacji sam, Magda spotkała tam naszą koleżankę, Agę. I najwyraźniej nie zdawały sobie sprawy, że damska i męska toaleta są połączone kanałem wentylacyjnym, który sprawia, że doskonale słychać rozmowy…

– Wiesz, zupełnie nie rozumiem, po co ty się prowadzasz z Adamem – usłyszałem głos Agnieszki. – Ani on przystojny, ani zabawny. I nawet tańczyć nie umie.

– Może się zakochałam?

– Przestań mi wstawiać takie kity. Jeszcze bym rozumiała, jakby się dało z niego kasy trochę wyciągnąć, ale to dusigrosz. Nawet prezent na urodziny dał ci kiepski.

– Ale ma kasę i w razie problemów, na pewno miałby z czego wysupłać. Poza tym wiesz, gdybym spotkała kogoś fajnego, to od razu bym go zostawiła. Ale tu u nas w szkole to same dupki.

– I co, jak nie spotkasz kogoś fajnego, to będziesz z nim już zawsze? – zapytała serio przerażona Agnieszka.

– Nie robię jeszcze planów na całe życie – roześmiała się Magda. – Ale jakby co, to przynajmniej się nie będę musiała o kasę martwić.

W ten sposób dowiedziałem się, że Magda wprawdzie nie leci na moją kasę, za to jest ona dla niej swoistym zabezpieczeniem przyszłości. A o jakichś głębszych czy prawdziwych uczuciach z jej strony nie mam co marzyć.

Ot, jestem wygodny i użyteczny ze względu na finansowe zaplecze, ale jak się pojawi na horyzoncie naprawdę interesujący facet, to do widzenia. Nie przyznałem się mojej dziewczynie do tego, że słyszałem jej zwierzenia, ale też nie potrafiłem udawać, że nic się nie stało.

Wykorzystałem więc najbliższą okazję do kłótni

A wtedy powiedziałem: „jeśli tak, to z nami koniec”.

Magda nie protestowała, bo chyba pomyślała, że zaraz mi przejdzie i nie będę się z nią chciał na serio rozstać. A gdy to do niej wreszcie dotarło, była na mnie wściekła. Z początku jeszcze próbowała mnie przeprosić, ale kiedy to się jej nie udało, sama wykrzyczała mi, że była ze mną tylko dla kasy, bo pod każdym innym względem jestem beznadziejny.

Po doświadczeniu z Magdą przez kilka lat bałem się spróbować być z kimś na poważnie. Pewnie trochę obsesyjnie reagowałem na każdą rzecz, która mogłaby świadczyć o tym, że ta druga strona jest zainteresowana nie mną, a moimi pieniędzmi. I dlatego wszystko kończyło się najdalej po kilku randkach. 

Moja podejrzliwość wzrastała wraz z polepszaniem się sytuacji finansowej moich rodziców. Udało im się kilka interesów i z ludzi zamożnych stali się osobami bardzo bogatymi, z majątkiem wartym blisko dwadzieścia milionów złotych.

A ja byłem jedynym „dziedzicem tej fortuny”, przygotowanym do objęcia z czasem ważnych stanowisk w ich przedsiębiorstwach. Najpierw miałem tylko odbyć staże w kilku firmach rozsianych po całej Polsce i należących do biznesowych partnerów moich rodziców.

Nie miałem jednak tam uprzywilejowanej pozycji, bo rodzice dbali o to, żebym się nauczył naprawdę pracować. Dlatego jedynie właściciele tych firm wiedzieli, kim jestem.

Dla innych byłem tylko zwykłym stażystą

Mieszkałem w maleńkiej, wynajętej kawalerce, poruszałem się autobusami, a żywiłem zwykle w „fastfoodach”. Na trzecim z kolei stażu poznałem Kalinę, starszą ode mnie o dwa lata, która była już menedżerem.

Złośliwi mówili, że zawdzięcza to wysokie stanowisko koneksjom tatusia, zamożnego biznesmena, który znał się z właścicielem firmy. Ale ja uważałem, że to nieprawda. Ona po prostu była naprawdę świetna w tym, co robiła, jakby urodziła się do kierowania zespołem ludzi. Wzięła mnie trochę pod swoje skrzydła i dużo się od niej nauczyłem.

Czułem, że bardzo jest zadowolona z mojej pracy

Ale czułem również, że jest zainteresowana mną jako mężczyzną. Ponieważ jednak była profesjonalistką, wiedziała, że nie może sobie pozwolić na skrócenie dystansu z własnym podwładnym.

Miesiąc przed zakończeniem stażu dowiedziałem się nagle, że mam być przeniesiony do innego działu. Byłem tym bardzo zdziwiony, bo Kalina w żaden sposób mnie o tym nie informowała. Poszedłem do jej biura.

– Dlaczego chcesz mnie przenieść do innego działu? – zapytałem bez zbędnych wstępów. – Wydawało mi się, że jesteś bardzo zadowolona z mojej pracy.

– Jestem zadowolona. Ale gdybyś był moim podwładnym, nie mogłabym się umówić z tobą na randkę.

To była właśnie cała Kalina. Bezpośrednia, strategicznie planująca i dążąca do realizacji wyznaczonych celów. Zarówno w pracy zawodowej jak i w życiu osobistym. Imponowała mi tą przebojowością i konsekwencją.

Na randkę poszliśmy już następnego dnia

A potem zaczął się najbardziej szalony miesiąc mojego życia. Muszę uczciwie przyznać, że szef mojego nowego działu, do którego zostałem przeniesiony, miał prawo być niezadowolony z mojej pracy, bo się do niej specjalnie nie przykładałem i kończyłem ją punktualnie. Bo na każde popołudnie, wieczór i noc mieliśmy z Kaliną mnóstwo planów.

Nic jednak nie trwa wiecznie... Po zakończeniu mojego stażu Kalina wzięła krótki urlop i wyjechaliśmy na kilka dni razem. Wiedziałem, że ten wypad musi się zakończyć podjęciem jakichś decyzji. I szczerze mówiąc, byłem gotowy na to, żeby nasz związek trwał i myślałem nawet, żeby niedługo przeprowadzić się gdzieś bliżej mojej dziewczyny.

Ale wiedziałem, że muszę najpierw się jej przyznać do tego, kim naprawdę jestem.

Zwlekałem z tym do ostatniej chwili

Wprawdzie nie podejrzewałem, że ona zainteresowała się mną ze względu na moich rodziców, lecz dlatego, że coś do mnie poczuła, ale bałem się, że będzie na mnie zła, gdy powiem jej, kim jestem. I zdziwiłem się bardzo, że po moim wyznaniu uśmiechnęła się i powiedziała:

– Zawsze wiedziałam, kim jesteś.

– Ale… skąd?

– Pociągnęłam za język głównego bossa. Zresztą prawie od początku czułam, że nie jesteś zwykłym stażystą. Ty masz inny stosunek do pieniędzy, inaczej zachowujesz się w pewnych sytuacjach. To jest coś, z czym trzeba się urodzić. Zwykli ludzie tego nie mają – powiedziała to z jakąś niezrozumiałą pogardą.

– Ja jestem zwykłym człowiekiem. Zawsze nim byłem i zawsze już chcę nim być. I marzę, by spotkać kogoś, kto… pokocha mnie za to, jaki jestem, a nie kim jestem – odpowiedziałem jej chłodno.

– Chodzi ci o to, że masz bogatych rodziców? Przecież ja też ich mam.

– I co z tego?

– No to chyba nie sądzisz, że lecę na twoją kasę?

– Nie w tym rzecz. Chodzi o to, że mogłaś się mną zainteresować, bo mam pieniądze tak, jak ty. Więc na przykład uznałaś, że nie myślę o twojej kasie. Albo stwierdziłaś, że twój ojciec uzna mnie za odpowiedniego kandydata. A ja chciałbym, żeby kobieta wybrała mnie spośród innych facetów dlatego, że jestem kimś wyjątkowym bez względu na to, ile mam zer na koncie. Dlatego wybacz, ale… nie możemy ze sobą być.

– Jesteś tego pewien? – zapytała wściekła Kalina, a ja pokiwałem twierdząco głową.

– Jesteś nienormalny! Nigdy od tego nie uciekniesz! Zawsze będziesz miał pieniądze i nie ukryjesz tego! Nawet jak się przebierzesz za żebraka i będziesz łaził po slumsach w poszukiwaniu ukochanej, to każdy tam wyczuje, kim jesteś. Dlatego do końca życia będziesz sam!

Z wyjazdu wróciliśmy osobno.

Jak na razie, przekleństwo Kaliny się sprawdza

Wprawdzie mam dopiero 30 lat, więc teoretycznie przede mną mnóstwo szans poznania kogoś, z kim można wspólnie iść przez życie. Ale ja w to średnio już wierzę.

Bo nawet w wolontariuszce, która poświęca swój czas innym, będę bał się znaleźć osobę, która widzi we mnie jedynie finansowe zabezpieczenie, pozwalające jej poświęcić się pracy społecznej. Ludzi gorzej sytuowanych zawsze było więcej niż tych bogatych.

Ci pierwsi, czytając moje zwierzenia, zapewne wzruszą ramionami i powiedzą, że się nad sobą użalam, do czego nie mam prawa, bo inni mają ode mnie gorzej. Na pewno tak. Ale niech ci, którzy mnie będą tak osądzać pomyślą, jakby się czuli, gdyby całe życie przyszło im się zastanawiać, czy ktoś jest w stanie naprawdę ich pokochać? 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA