Wylogowałam się z konta z ciężkim westchnieniem. Żelazna rezerwa oszczędności niepokojąco stopniała, ale tego właśnie należało się spodziewać. Od kilku miesięcy byłam bez pracy, a moja firma już nie istniała.
– Z takimi kwalifikacjami prędko znajdziesz zatrudnienie – usłyszałam na pożegnanie i wówczas byłam tego samego zdania.
Radziłam sobie aż do teraz
– Mamo, mamy kłopoty?
Pozwalając sobie na wzdychanie, zapomniałam o Uli, nad wiek mądrej jedenastolatce, która bacznie mi się przyglądała.
– Tylko przejściowe trudności – uśmiechnęłam się. – Już niedługo miną, zadbam o to. O nic się nie martw, kochanie.
– Nikt nie odpowiedział na twoje CV?
Trudno było ją oszukać, wiedziała więcej, niż powinna.
– Jeszcze nie, ale to tylko kwestia czasu – powtórzyłam.
– Mogłabym roznosić ulotki albo wyprowadzać psy – zaproponowała znienacka.
Zrobiło mi się gorąco. Moja jedenastoletnia, krucha córeczka chciała pracować, żeby mi pomóc. Czy widziała, w jak beznadziejnej jesteśmy sytuacji?
– Będzie dobrze – odparłam stanowczo.
Dzwonek u drzwi odezwał się we właściwym momencie, zwalniając mnie z tłumaczenia, co właściwie mam na myśli. Na nikogo nie czekałam, ale jak na skrzydłach pobiegłam otworzyć.
– Zalewa nas pani – do mieszkania wtargnął starszy facet w powyciąganej koszulce z napisem Iron Maiden, sugerującej, że mam do czynienia z ciągle młodym fanem legendarnego zespołu heavymetalowego.
Sąsiad! Mieszkał z żoną pod nami, znałam go z widzenia. Nie wiedziałam, że nobliwy pan z dołu ma serce heavymetalowca. Z trudem odgoniłam obraz siwego sąsiada szalejącego na koncercie Iron Maiden i pognałam za nim do łazienki.
– Nic nie cieknie – pokazałam wnętrze.
– A tu? – dramatycznym gestem otworzył drzwiczki szafki pod umywalką. – Wężyk przepuszcza, woda leci po ścianie i trafia prosto do nas. U pani jest sucho, a u nas rozmięka sufit. Musi pani wezwać hydraulika.
Jeszcze i to, żadnej taryfy ulgowej... Dziś sobota, fachowiec, o ile zgodzi się przyjść, zażąda zapłaty ekstra.
– Armaturę też trzeba wymienić, na następną awarię nie trzeba będzie długo czekać – odezwał się damski głos za moimi plecami.
Żona sąsiada, podobnie jak on odziana w koszulkę z logo Iron Maiden, taksowała krytycznym spojrzeniem moją łazienkę. Wiedziałam, że przydałby się jej remont, ale przecież nie w tym momencie.
– Na razie nie mamy pieniędzy na hydraulika, ale to sytuacja przejściowa – Ula przecisnęła się do zatłoczonego pomieszczenia. – Niedługo mama znajdzie pracę, a ja zacznę wyprowadzać psy. Opłata będzie niewielka, dla sąsiadów zniżka – uśmiechnęła się zachęcająco do kobiety.
Poczułam, że pali mnie twarz
Rany boskie, co oni sobie o mnie pomyślą!
– Ula – jęknęłam. – Córka żartuje – wyjaśniłam, wyprowadzając ją z łazienki.
Wyszli za mną w milczeniu, sami trafili do drzwi. Po chwili wrócili, również razem.
– Z drogi, dziewczyny – zawołał rześko sąsiad.
Objuczony narzędziami skierował się do łazienki, za nim podążyła małżonka.
– Ależ nie trzeba, wezwę hydraulika – zawołałam, widząc, że otwiera szafkę pod umywalką.
– Takie rzeczy to ja załatwiam jednym palcem – sąsiad mrugnął do Uli. – Trochę gimnastyki dobrze mi zrobi.
Zaczęłam dziękować, ale przerwała mi jego żona.
– Nie ma pani pracy – zaczęła prosto z mostu tonem, który wskazywał, że wie wszystko o wszystkich.
Poczułam się jak w pułapce. Bezczelna baba, co ją to obchodzi? Ale jej mąż właśnie naprawiał mi rury, więc ugryzłam się w język i nie powiedziałam tego, co chciałam.
– Gdzie pani ostatnio pracowała? – spytała arogancko sąsiadka.
Odpowiedziałam, patrząc jej wyzywająco w oczy. Nie miałam się czego wstydzić.
– Hm – jakby sklęsła w sobie. – No dobrze, pani da mi CV – zażądała.
Dałabym je każdemu, więc i jej nie pożałowałam. Niech zaspokoi swoją ciekawość, bo inaczej spać nie będzie mogła. Wzięła i oddaliła je od siebie, wyciągając jak najdalej rękę i mrużąc oczy. W miarę czytania unosiła coraz wyżej brwi.
– Wezmę, ale niczego nie obiecuję – zdecydowała oschle.
– Proszę bardzo – zgodziłam się. – Ja niczego nie oczekuję – zaznaczyłam, żeby sobie nie myślała.
– Będę mogła wyprowadzać waszą Funię? – włączyła się Ula, chcąc upiec przy okazji swoją pieczeń na ogniu, jaki rozgorzał między nami.
Sąsiadka nagle odtajała, kucnęła koło Uli, aż chrupnęło jej w kolanach.
– Słoneczko, możesz przyjść pobawić się z Funią, ale o spacery z suczką bijemy się z mężem, ona jest naszym oczkiem w głowie.
Sąsiad potwierdził gromkim głosem oświadczenie żony.
– Ma pani fest dziewuszkę – podniósł się z trudem z podłogi. – Jak kiedyś rozkręcisz biznes, nikt ci nie podskoczy, masz serce do walki – zwrócił się do dziecka. – Ale musisz poczekać jeszcze kilka lat, nauczyć się kilku rzeczy, na przykład matematyki.
– Uch – jęknęła zawiedziona Ula.
Sąsiedzi się roześmiali
– Skończyłem – oznajmił sąsiad. – Ale niech pani pomyśli o wymianie armatury, nie ma na co czekać.
Kilka dni później sytuacja przejściowa zaczęła się klarować, otrzymałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Ucieszyłam się, ale i zdenerwowałam. Firma była duża, licząca się na rynku, aplikowało do niej wiele osób. Chciałam jak najlepiej wypaść, nie mogłam stracić tej szansy. Rozmowa przebiegła jak po maśle, ale propozycji nie dostałam. Odesłano mnie do domu ze zwyczajowym „skontaktujemy się z panią”. A tak liczyłam, że mi się uda! W autobusie płakałam, ale do domu dotarłam pogodna, gotowa ukryć przed Ulą zawód, jaki mnie spotkał. Następnego dnia zadzwoniono do mnie i zaproszono do firmy. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Ledwie odżałowałam straconą szansę, a ona się ziściła! Nie poszłam do działu kadr, skierowano mnie do dyrektora. Weszłam i zamurowało mnie. Sąsiadka ubrana w chanelowski kostiumik wyglądała zupełnie inaczej niż w koszulce Iron Maiden.
– Nie wiedziałam – zająknęłam się.
Zabrakło mi języka w gębie, zaskoczenie było zbyt wielkie.
– Dostanie pani próbny angaż, na trzy miesiące. Chcę sprawdzić, z kim będę pracowała – odezwała się tonem, który już znałam.
– Dziękuję – wydukałam.
– Podziękowania są zbędne, jest pani osobą, jakiej szukamy. Pani kwalifikacje są bardzo dobre, teraz tylko sprawdzimy je w praktyce i witamy w zespole. A poza tym – uśmiechnęła się znienacka – robię to także dla siebie. Tę armaturę naprawdę musi pani wymienić.
– Jasne – oddałam jej uśmiech.
Pani dyrektor natychmiast spoważniała
– Chcę też zaznaczyć, że to, iż jesteśmy sąsiadkami, nie upoważnia pani do… – zaczęła surowo.
– Wiem, nie dostanę żadnej taryfy ulgowej – wpadłam jej w słowo. – Dla mnie to nic nowego, jestem przyzwyczajona. Sądzę, że dam sobie radę.
Pracuję w tej firmie od kilku lat i jestem bardzo zadowolona. Trudne czasy minęły, Ula czuje się bezpieczna, ale od czasu do czasu rozmawia z sąsiadem o kolejnych pomysłach na własną firmę. On słucha uważnie i chwali każdy, bardziej czy mniej fantastyczny. Twierdzi, że takiej fest dziewuszki jeszcze nigdy nie spotkał.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Zostawiłam syna z babcią, żeby zarobić w Stanach na jego przyszłość. Gdy wróciłam, zastałam zepsutego, rozpuszczonego egoistę”
„Mściłam się na byłym mężu dojąc go z kasy. Jego dzieci z drugą żoną nosiły ciuchy po kuzynach, a moje miały najnowsze smartfony”