–Jedziemy na wakacje! – zakomunikowała mi córka, przekraczając próg mojego mieszkania.
– Marysia, wiem przecież, że jedziecie z Dominikiem na wakacje – odpowiedziałam przytomnie.
– Nie, mamo, my jedziemy, ja i ty. Dwa dni temu zerwaliśmy z Dominikiem – powiedziało moje dziecko, a głos zadrżał jej niebezpiecznie.
Na wszelki wypadek wyjęłam paczkę chusteczek.
– Co się stało?
– Poza tym, że sypia z Ulką, to nic – odparła, wzruszając ramionami, ale jednocześnie łzy jak grochy zaczęły jej lecieć po twarzy.
– Z Ulką? Z twoją koleżanką z pracy? – zapytałam zszokowana.
– Tak, dlatego wyjeżdżamy na wakacje. Po pierwsze, nie zmarnuję przez drania wymarzonego wyjazdu, po drugie, muszę nabrać dystansu – powiedziała hardo. – No a ty od dawna nigdzie nie wypoczywałaś.
– Dziecko, ale ja musiałabym załatwić urlop. Poza tym, ja? Na zagranicznych wakacjach? Przecież ja nawet języka nie znam, zginę na tej Majorce – próbowałam się bronić.
– Ze mną nie zginiesz, a sama nie pojadę, bo się rozkleję. Odmówisz swojej jedynej córce ze złamanym sercem? – spojrzała na mnie takim wzrokiem, że nie miałam wyboru.
Tak bardzo było mi żal Marysi
Doskonale wiedziałam, co to zdrada. Roman, mój były mąż, a ojciec Marysi, osiem lat temu poszedł w siną dal z naszą sąsiadką. Bolało jak diabli, ale na szczęście czas goi rany. Ja jednak od tamtej pory zamknęłam się w sobie, pracowałam i poświęcałam uwagę jedynie córce.
Nie wyjeżdżałam, nie spotykałam się z nikim, moją jedyną rozrywką było szydełkowanie i oglądanie telewizji. To szydełkowanie zresztą bezlitośnie wytykała mi córka, mawiając, że powinnam się tym zająć na emeryturze, do której mi jeszcze daleko. Cóż, teraz nie pozostało mi nic innego, jak tylko napisać podanie o urlop i pakować walizkę.
W poniedziałek zaniosłam wniosek urlopowy do pracy, szef wyraził zgodę bez żadnego problemu, przystąpiłam więc do pakowania.
Marysia przyszła mi pomóc i załamała ręce
– Jest gorzej, niż myślałam. Chyba nie chcesz zabierać na wakacje garsonki? I błagam, powiedz, że masz kostium kąpielowy.
– Ostatni wyrzuciłam dwa lata temu, nie był mi potrzebny.
– Idziemy na zakupy – zarządziła i prawie siłą wyciągnęła mnie z domu.
Muszę przyznać, że miałam na tych zakupach nie mniejszą frajdę niż moja córka. Włóczyłyśmy się po centrum handlowym cały dzień i kupiłyśmy mnóstwo pięknych ciuchów. Marysia namówiła mnie na śliczny turkusowy kostium kąpielowy i pareo, a także na kilka zwiewnych, kolorowych sukienek.
Czułam się, jakbym tego popołudnia odżyła i odmłodniała o kilka ładnych lat. Po raz pierwszy pomyślałam, że może ta wycieczka to dobry pomysł. Gdy nadszedł dzień wyjazdu, bardzo się denerwowałam. Przez moją głowę przelatywało mnóstwo czarnych myśli, głównie o katastrofach lotniczych.
– Mamo, spokojnie, to tylko kilka godzin lotu i jesteśmy na miejscu, a tam plaża i drinki z palemką – uspokajała mnie Marysia.
– Tylko najpierw musimy tam dotrzeć żywe – stwierdziłam dramatycznie.
Tuż przed wejściem na pokład samolotu miałam poważne myśli o dezercji, powstrzymał mnie jedynie fakt, że zawiodę córkę. Moje obawy zniknęły, gdy tylko wzbiliśmy się w powietrze. Nagle poczułam, jakbym wszystkie swoje lęki zostawiła na ziemi.
Z zachwytem obserwowałam chmury. Było pięknie! Na Majorce wylądowałam już całkiem zadowolona z decyzji o urlopie. Zakwaterowałyśmy się z Marysią w hotelu i ruszyłyśmy na plażę.
Jak tam było bajecznie
Ciepło, podczas gdy u nas pogoda kaprysiła. Słońce grzało, a feeria zapachów bogatej roślinności uderzała w nozdrza. Było cudownie.
– Córuś, jak dobrze, że mnie wyciągnęłaś – powiedziałam z wdzięcznością i odetchnęłam pełną piersią.
Nie szczędziłyśmy sobie atrakcji – zwiedzałyśmy, plażowałyśmy, odwiedziłyśmy delfinarium, robiłyśmy wszystko, na co tylko miałyśmy ochotę. Czułam się innym człowiekiem. Dawno już tak nie cieszyłam się życiem i cudownie było przypomnieć sobie, jak to się robi.
– Wiesz, mamo, chyba dobrze się stało, że z Dominikiem mi nie wyszło – powiedziała mi córka przy wieczornym drinku. – I tak czułam, że on nie jest dla mnie. Chcę faceta, któremu będzie na mnie zależało, a on i tak zawsze rozglądałby się za spódniczkami. Przecież wiedziałam, że taki jest. Romans z Ulką tylko to potwierdził.
– Marysiu, jeśli on cię zdradził, to nie jest ciebie wart – pogłaskałam ją po policzku. – Znajdziesz kogoś lepszego, nie martw się.
– Oby – powiedziała Marysia i trochę się zasępiła.
– I to może nawet szybciej, niż myślisz… – uśmiechnęłam się znacząco. – Ten brunet z drugiego końca sali już od dłuższego czasu ci się przypatruje. Zresztą nie tylko tutaj, już wcześniej zauważyłam, że mieszka w naszym hotelu i ciągle śledzi cię wzrokiem.
– Mamo, błagam, nie szukam wakacyjnych romansów.
– Ale nikt nie powiedział, że wakacyjny romans nie znajdzie ciebie – odpowiedziałam.
– Mamo! Ja cię nie poznaję – odrzekła moja córka z udawanym oburzeniem.
Instynkt matki mnie nie zawiódł
Sebastian, bo tak miał na imię wielbiciel Marysi, zaprosił ją na kawę dzień później. Od tej pory musiałam się dzielić czasem swojej córki z tym młodzieńcem. Był niezwykle miły i sympatyczny, więc nie widziałam w tym problemu.
Czas, który moje dziecko poświęcało na randki z Sebastianem, ja spędzałam na samotnych spacerach i podziwianiu miejscowej przyrody. Podczas jednej z takich przechadzek zaczepił mnie pewien nieznajomy mężczyzna o czarnych, pięknych oczach.
– Dzień dobry, czy pozwoli mi pani się przyłączyć? – zapytał po prostu.
– Dzień dobry, czemu nie, mam na imię Renata – przedstawiłam się i sama się nie poznawałam.
Nie musiałam się już martwić, co zrobię z czasem spędzonym bez córki, bo zapełniał mi go mój nowy znajomy – Andrzej.
– Tu jest chyba coś w powietrzu – stwierdziła Marysia. – Ja to ja, ale moja matka i wakacyjny romans? Jakby mi to ktoś powiedział, to bym nie uwierzyła – zaśmiała się serdecznie.
– Oj, córciu, to nie żaden romans! Zwykła znajomość… – powiedziałam bez przekonania. – Mów lepiej, jak się sprawy mają z Sebastianem?
– Chyba się zakochałam. Co gorsza, okazuje się, że on mieszka niedaleko nas, więc mamy szanse na kontynuowanie tej znajomości.
– Nie rozumiem, to źle ? – zapytałam, a córka przewróciła oczami.
– Owszem źle, bo gdyby po powrocie sprawa się rozmyła, a on mieszkałby na końcu świata, to zrzuciłabym to na karb odległości. A tak, może się okazać, że dla niego to naprawdę był jedynie wakacyjny romans. I co wtedy?
– Córuś, widzę, jak on na ciebie patrzy. To nie jest jedynie chwilowe zauroczenie, uwierz.
– Mam nadzieję, bo do powrotu zostały już tylko trzy dni – westchnęła Marysia.
Rzeczywiście, czas na tych rajskich wakacjach płynął jak szalony.
Moja znajomość z Andrzejem nabierała rumieńców
Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu – zwiedzaliśmy, chodziliśmy na drinki i potańcówki. Znów czułam się młoda i atrakcyjna, tym bardziej, że on patrzył na mnie tym wzrokiem, którego nie można pomylić z żadnym innym. Wiedziałam, że to nie miłość, a jedynie fascynacja, ale z pełnym rozmysłem się jej poddałam.
Starałam się nie widzieć złośliwego uśmieszku mojej córki, gdy nie wróciłam na noc do pokoju. Czułam, że nastąpiła we mnie przemiana, już nie byłam zamkniętą w sobie szarą myszką, ale świadomą swojej atrakcyjności kobietą. I było mi z tym dobrze.
Nadszedł dzień wyjazdu. Po wylądowaniu na lotnisku w Warszawie, obie z córką słyszałyśmy płomienne obietnice o podtrzymywaniu znajomości. Cóż, o ile Sebastian i Marysia naprawdę się w sobie zakochali i planują wspólną przyszłość, o tyle znajomość moja i Andrzeja przeminęła wraz z tamtymi wakacjami.
Nie żałuję, jestem mu wdzięczna, bo uświadomił mi, że jeszcze mogę się podobać i zwyczajnie zakochać. Teraz jestem inną kobietą, inaczej się ubieram, chodzę do fryzjera, szydełkowanie zamieniłam na fitness i wierzę, że jeszcze spotkam swoją drugą połówkę.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”