„Po zakrapianej imprezie wylądowałem w cudzym łóżku i to nie w towarzystwie żony. Wybuchła awantura, którą zapamiętam”

Mężczyzna przyłapany przez żonę fot. Adobe Stock, Vasyl
„Jeszcze kilka dni temu byliśmy z żoną najszczęśliwszą parą na świecie. Ale teraz to się zmieniło. Edyta wyprowadziła mnie z kołdrą i poduszką na kanapę do salonu i oświadczyła lodowatym tonem, że dopóki sobie wszystkiego nie przemyśli, to do małżeńskiego łoża mnie nie wpuści”.
/ 16.04.2022 06:50
Mężczyzna przyłapany przez żonę fot. Adobe Stock, Vasyl

– Ale dlaczego? Przecież nic złego nie zrobiłem – przekonywałem.

– Doprawdy? Wybacz, kochanie, ale na razie mam na ten temat zupełnie inne zdanie – wysyczała przez zęby i zatrzasnęła mi przed nosem drzwi do sypialni.

Gdybym faktycznie narozrabiał, przyjąłbym karę z pokorą. Ale ja naprawdę jestem niewinny! 

Wszystko zaczęło się w ostatni weekend. Postanowiliśmy wybrać się ze znajomymi na Mazury. Na dworze wreszcie zrobiło się ciepło i można było rozpocząć sezon żeglarsko-grillowy. Pojechaliśmy w stałym składzie: Kaśka z Andrzejem, ja z Edytą no i Robert, mój kolega z firmy, zatwardziały kawaler.

Pracujemy razem od lat, przyjaźnimy się, często do nas wpada na kolację. Ma już dobrze po  trzydziestce, a broni się przed małżeństwem jak przed dżumą. Twierdzi, że kocha wolność i nie chce, by ktoś go ograniczał. Ja to rozumiem, ale moja żona nie. Jej zdaniem każdy mężczyzna w tym wieku powinien mieć rodzinę. A jak nie ma, to znaczy, że coś z nim jest nie tak.

– Słuchaj, a może on jest gejem? Tylko wstydzi się do tego przyznać? – zapytała któregoś razu.

– Gejem? Chyba zwariowałaś. Zapewniam cię – odparłem z przekonaniem.

Nieraz widziałem, jak Robert obściskiwał na imprezach jakąś laskę. A potem wychodzili razem, przytuleni. Przecież nie na spacer, prawda?

Tamtej nocy trochę przesadziłem z alkoholem

Ale wracając do tematu… Do Pisza dotarliśmy w miarę szybko. Zostawiliśmy rzeczy w naszym ulubionym pensjonacie i popędziliśmy na przystań. Żeglowaliśmy do wieczora, no a potem urządziliśmy sobie grilla. Wrzuciliśmy na ruszt kiełbaski i rozsiedliśmy się wygodnie na leżakach.

Przy grillu, jak to przy grillu, gadaliśmy, śmialiśmy się i piliśmy oczywiście. Najpierw tylko piwko, potem coś mocniejszego. Baby oczywiście na początku zaczęły krzyczeć, że to za dużo i że się popijemy, ale w końcu same wychyliły po dwa kieliszki, na lepsze trawienie. No a potem, wiadomo, było już z górki. Do nocnego musieliśmy z chłopakami lecieć, bo zabrakło. Dobrze, że był niedaleko.

Pierwsza padła Kaśka, zaraz potem moja żona. Posnęły się bidulki na tych leżakach jak dzieci. I za nic w świecie nie można ich było dobudzić. Chcieliśmy przykryć je tylko kocykami i zostawić do rana na świeżym powietrzu, ale w końcu postanowiliśmy zanieść je do pokojów. Jędrek miał targać swoją, ja swoją.

– Ale chyba wrócicie? – zapytał Robert.

– Ja tak, przecież źródełko jeszcze nie wyschło – zarechotałem.

Czułem się świetnie i nie zamierzałem kłaść się spać. Zwłaszcza, że na stole stała jeszcze pełna butelka.

– A ja nie wiem. Jak zatargam te zwłoki, to zobaczę – wybełkotał Andrzej i lekko chwiejnym krokiem ruszył do pokoju.

Gdy chwilę później do niego zajrzałem, chrapał sobie w najlepsze, wtulony w Kaśkę. Nie wiem, czy to dźwiganie go zmęczyło, czy jednak wódeczka zmogła. Położyłem Edytę spać i wróciłem do Roberta.

Nie wiem, ile jeszcze wtedy wypiłem. Chyba dużo, bo film mi się urwał. Na początku wszystko było jeszcze okej. Gadaliśmy o pracy, babach, samochodach. Jak to faceci.  A potem nagle nic. Biała plama…

Obudziłem się o świcie, w łóżku. Byłem trochę zdziwiony, bo za nic nie mogłem sobie przypomnieć, jak się znalazłem w pokoju. Suszyło mnie okrutnie, w głowie mi huczało. Myślałem, że zaraz zejdę z tego świata.

Chciałem zapytać Edytę, czy nie ma pod ręką czegoś do picia. Odwróciłem się, żeby ją obudzić i zgłupiałem. Obok mnie leżał Robert. Rozebrany do bokserek. Spał. Na jego twarzy malowało się błogie zadowolenie.

W pierwszej chwili myślałem, że to tylko sen. Minęło dobrych kilka sekund, zanim dotarło do mnie, że jednak już się obudziłem. I że też jestem tylko w majtkach. Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony.

– Kur… Robert, co ja robię w twoim pokoju? – zacząłem go szarpać.

Z trudem otworzył oczy.

– Nie wrzeszcz tak, bo mi łeb pęknie – wychrypiał.

– Dobra… Tylko powiedz, co tu jest grane – ściszyłem głos.

Usiadł na łóżku.

– O rany, nawaliłeś się wczoraj jak meserszmit. Chciałem ulokować cię w twoim pokoju, tyle że drzwi były zamknięte. Pukałem i pukałem, ale Edyta nie reagowała. No to co miałem zrobić? Zabrałem cię do siebie. Nie mogłeś przecież spać na korytarzu – westchnął.

– Aha, to w porządku – mruknąłem.

– A ty co myślałeś? – łypnął na mnie podejrzliwie.

– A tam, nic takiego. Taka głupia myśl przeleciała mi przez głowę – zmieszałem się.

Zastanawiał się przez chwilę.

– A, rozumiem, ty goły, ja goły w jednym łóżku… No no, kosmate masz myśli, kosmate – roześmiał się.

– Sorki, ale sam przyznaj. Gdyby wszedł tu teraz jakiś obcy człowiek,  to różne rzeczy mógłby sobie pomyśleć, prawda…?

– Faktycznie, podejrzanie to wygląda – przyznał. – No to lepiej się zbieraj, zanim ktoś nas zobaczy.

– Masz rację, już znikam – zachichotałem i zacząłem rozglądać się za swoimi ciuchami.

Pomyślałem, że najpierw sprawdzę, czy Edyta jeszcze śpi, a potem poszukam wielkiego baniaka z wodą. Ciągle potwornie chciało mi się pić. Czy wierzycie, że można wypowiedzieć coś w złą godzinę i tym samym sprowadzić na swoją głowę nieszczęście?

Ja do niedawna nie wierzyłem. Ale teraz już tak! Właśnie wciągałem spodnie na tyłek, gdy drzwi do pokoju Roberta otworzyły się z hukiem. W progu stała moja żona. Była bardzo zdenerwowana.

– Przepraszam, Robciu, że tak wpadam, ale nie wiesz, gdzie jest Piotrek? Szukam go od godziny i… – urwała w pół zdania i wbiła we mnie wzrok.

– Cześć, kochanie, no to już znalazłaś. Zabalowaliśmy wczoraj trochę za bardzo, no i wyszło, jak wyszło
– odparłem trochę zmieszany.

– Właśnie widzę. Jak mogłeś! – wykrztusiła.

Tylko winni się tłumaczą, więc ja nie będę!

Zamurowało mnie. Nie wiedziałem, o co chodzi. I nagle mnie olśniło.

– Ale kochanie, chyba nie myślisz że my… No wiesz… Zaraz ci wszystko wytłumaczę… – jąkałem się.
Aż poczerwieniała.

– Nie ma czego tłumaczyć! O Boże, jaka byłam głupia i ślepa! Te wasze wspólne wyjazdy na ryby, delegacje, wieczory piłkarskie w męskim gronie. Myślałam, że jesteście normalnymi kumplami. A wy… Na samą myśl rzygać mi się chce!

– Przestań wreszcie. Naprawdę nic się nie stało! – chciałem podejść i ją przytulić.

– Nie dotykaj mnie! Jesteś parszywym bydlakiem! Brzydzę się tobą! – wrzasnęła i wybiegła wściekła.

Miałem nadzieję, że gdy się w końcu ubiorę, to jej wszystko wyjaśnię, ale nie zdążyłem. Gdy wyszedłem od Roberta, zobaczyłem tylko, jak odjeżdża naszym samochodem. Do domu wróciłem późno. Kaśka i Andrzej mnie zabrali. Miałem nadzieję, że wyruszą wcześniej, ale oboje bali się, że jeszcze nie wytrzeźwieli.

Leczyli się do popołudnia. Najpierw żałowałem, bo chciałem jak najszybciej porozmawiać z Edytą, ale potem uznałem, że dobrze się stało. Miałem czas, żeby wszystko pomyśleć. Dumałem, dumałem i doszedłem do wniosku, że nie mam się z czego tłumaczyć.

No dobra, nie wróciłem do pokoju na noc, no i byliśmy z Robertem w majtkach, ale co z tego? Owszem, ktoś obcy mógłby podejrzewać, że jesteśmy gejami. Sami się śmialiśmy z takiego scenariusza. Ale Edyta jest moją żoną od pięciu lat, powinna mi ufać. A ona co? Zrobiła cyrk.

Obraziła i mnie, i mojego kumpla. Koniec końców postanowiłem, że jak już wejdę do mieszkania, to po prostu nie będę się odzywał. Tłumaczą się przecież tylko winni.

Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Otworzyłem sobie butelkę piwa i jak gdyby nigdy nic zasiadłem przed telewizorem. Edytę bardzo to wkurzyło. Pewnie spodziewała się, że będę ją przepraszał, kajał się. A ja? Nic. Zerkała w moją stronę, zerkała i w końcu nie wytrzymała. 

– Nie masz mi nic do powiedzenia?

– Przecież masz już gotową teorię. Idiotyczną zresztą – wzruszyłem ramionami.

– Tak? To może zechcesz mnie łaskawie przekonać, że nie mam racji?

– A dasz mi dojść do słowa?

– Dam – zgodziła się łaskawie.

Więc opowiedziałem, dlaczego nie wylądowałem w naszym pokoju. Nie powiem, spokojnie słuchała.

– Robert walił w drzwi jak wariat, ale spałaś jak suseł. No to zabrał mnie do siebie. I tyle – zakończyłem.
Przez dłuższą chwilę świdrowała mnie wzrokiem.

– Powiedzmy, że ci wierzę. Ale nie do końca – powiedziała wreszcie i oświadczyła lodowatym tonem, że dopóki sobie wszystkiego nie przemyśli, mam spać na kanapie.

No i śpię. Mam nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo…

Czytaj także:
„Wygrałam los na loterii, bo pokochał mnie młodszy facet. Potem zakazany owoc stracił swój smak”
„Martwię się o swoją córkę. Wypruwa sobie żyły dla niepełnosprawnego synka, ale całkiem zapomina przy tym o sobie”
„Kamila związała się z szemranym typem, który wciskał jej kit o życiu księżniczki. Odkryłam, że to gołodupiec i krętacz”

Redakcja poleca

REKLAMA