„Po wypadku przez 3 miesiące leżałam w śpiączce. W tym czasie mój ukochany oświadczył się innej”

kobieta, która wybudziła się ze śpiączki fot. Adobe Stock, kieferpix
„Po tym, jak ze mną zerwał, wyszłam z kawiarni i wsiadłam do samochodu. Ruszyłam. Chciałam dokądś uciec, schować się przed całym światem i zapomnieć o dojmującym bólu. Czułam, jak po policzkach płyną mi łzy, a moja noga coraz mocniej dociska pedał gazu”.
/ 25.04.2022 05:33
kobieta, która wybudziła się ze śpiączki fot. Adobe Stock, kieferpix

Kobieta, która ma 33 lata, chciałaby już być żoną, może nawet  matką. Owszem, mam dwie koleżanki singielki zadowolone ze swojej sytuacji, chociaż podejrzewam, że jednej z nich ta wolność i samodzielność coraz bardziej doskwiera. Olka co prawda powtarza, że żyje tak, jak sobie wymarzyła, ale myślę, jeszcze rok, dwa i przyzna, że fajnie byłoby mieć rodzinę.

Dla mnie bycie singielką było jak dopust boży, więc robiłam wszystko, żeby to zmienić. Przyznaję się bez bicia – czasem byłam wręcz zdesperowana. W czasie studiów wypłakiwałam się na ramieniu Roberta, że kolejny chłopak mnie rzucił, albo że ktoś, za kim wypatrywałam oczy, mnie nie zauważa.

Ludzie bywają ślepi na szczęście – powiedział kiedyś, głaszcząc mnie po włosach. – Patrzą nie tam, gdzie ono faktycznie jest, i szukają go daleko.

– Właśnie – pociągnęłam nosem. – Taka  Iza byłaby w siódmym niebie, gdybyś się z nią umówił. Jesteście dla siebie stworzeni.

– Może tak, a może nie – odparł.

– Nawet nie chcesz spróbować?

– A może my spróbujemy? – zażartował.

– Rozumiem, co masz na myśli! – zaśmiałam się. – Ale randka ludzi, którzy tylko się lubią, to byłaby katastrofa.

Poradził mi, co powinnam zrobić

Robert to mój przyjaciel. Poznaliśmy się na studiach. Potem on wyjechał za granicę za pracą i kontakt się zerwał. Dwa lata temu los zetknął nas na ulicy. Zaczęliśmy znów się kumplować. I na jednej z organizowanych przez niego imprez poznałam Marka. To było jak uderzenie gromu. Pociągał mnie, a do tego fascynował. Co prawda Robert próbował mnie przed nim ostrzec („Uważaj, on nie z tych, co się wiążą”), ale to mnie nie powstrzymało.

Chciałam być z tym facetem, nawet na jego warunkach. Jednak przez dwa lata zmęczyłam się życiem chwilą, bez perspektyw. Zwłaszcza że coraz silniej odczuwałam potrzebę zostania matką. Moja mama zastanawiała się, czy ten facet do końca życia zamierza żyć z jej córką na kocią łapę. Mnie akurat to nie przeszkadzało. Gorzej, że każde z nas mieszkało osobno i, prawdę mówiąc, żyło osobno – spotykaliśmy się tylko dwa razy w tygodniu, plus weekendy. I to nie wszystkie.

Gdy minęła nasza druga rocznica, napomknęłam Markowi, żebyśmy zamieszkali razem, bo takie życie nie bardzo mi odpowiada. Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że dobrze jest, jak jest, więc po co to komplikować. Powinnam była wówczas zrozumieć, że mam do czynienia z egoistą. Przecież powiedziałam, że mnie nie jest dobrze! Należało odejść, ale nie potrafiłam.

Mój świat wciąż kręcił się wokół niego. Skinęłam więc tylko głową i cierpiałam w milczeniu, pokazując swojemu facetowi szczęśliwą twarz. Bo on nie lubił smętnych min i w takiej sytuacji od razu kończył spotkanie. Nieważny powód – ból głowy, złość czy smutek. „Zobaczymy się, jak ci minie zły humor” – mawiał. Tak, byłam żałosna.

Po dwóch latach takiego życia znów wypłakiwałam oczy na ramieniu Roberta.

– Po co ma kot gonić myszkę, jeśli ta sama przychodzi do jego miseczki – powiedział.

– To co, twoim zdaniem, powinnam zrobić? – zapytałam go zrozpaczona.

– Może zerwij z nim na próbę – poradził. – Czasami faceci dostrzegają swoje szczęście dopiero wtedy, kiedy je tracą.

– Chyba wszyscy tak macie! – wyszlochałam. – Jak ja mogę zerwać na próbę?

– Powiedz mu, że chciałabyś zrobić przerwę, na przykład na miesiąc, bo musisz przemyśleć pewne sprawy. Nie jesteś zadowolona z tego, jaki jest wasz związek, i chcesz przyjrzeć się swoim uczuciom.

– Myślisz, że to dobry pomysł? – nie byłam tego wcale pewna.

– Klaudia. Masz już 33 lata, marzysz o dziecku, rodzinie. Jeśli nie teraz, to kiedy? Jak będziesz miała pięćdziesiąt lat i na wywiadówkach córki wszyscy będą cię uważać za jej babcię? – trafił w mój czuły punkt.

– Wolałabym syna…

– Skup się na problemie, a nie na płci dziecka. Nie masz już czasu na egoistycznych dupków, którzy marnują ci życie tylko dlatego, że są dobrzy w łóżku.

Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Był wyraźnie zły.

– I kto to mówi?! Playboy, który ma dziewczynę chyba na każdej ulicy…

– Ale ja przynajmniej żadnej nie niszczę życia – zaripostował szybko.

Zrobiłam tak, jak mi poradził. Marek się zdziwił, ale szczególnie nie protestował. Powiedział, że to nawet dobrze, bo ma trochę pracy i wyjazd z kolegami.

Tygodnie bez Marka były okropne. Każdego dnia chciałam do niego zadzwonić i powiedzieć, że już rozpoznałam swoje uczucia i niech będzie jak dotąd. Ale każdego dnia telefonował do mnie Robert:

– Tylko się nie złam, bo zmarnujesz sobie życie – powtarzał.

Trzy tygodnie później niespodziewanie zadzwonił Marek. Poważnym głosem powiedział, że musimy się spotkać. Mało nie zemdlałam z ekscytacji. Zrozumiał, że mnie kocha! Boi się, że jeśli nie da mi tego, czego potrzebuję, to ja odejdę, więc chce mnie uprzedzić i się oświadczy! Nareszcie!

Nie zwróciłam uwagi na ograniczenie prędkości

Umówiliśmy się po pracy w śródmieściu. Jak zwykle Marek czekał w kawiarni przy „naszym” stoliku. Zastanawiałam się, kiedy mi się oświadczy. Teraz czy dopiero po kolacji? Ledwo usiadłam, zaczął mówić, że jest mu bardzo przykro, bo zrozumiał, że nie powinien ciągnąć tego dalej. I że to, co jest między nami, odbiega od tego, czego oczekiwałby od związku dwojga ludzi.

Gdy go słuchałam, z każdym wypowiadanym przez niego słowem rosła moja rozpacz i przerażenie. Nie chciałam, żeby tak się to skończyło! Jeśli ceną za kontynuacji związku miałoby być tylko jedno spotkanie w miesiącu – zgodziłabym się nawet na to. Nie zdążyłam tego powiedzieć, gdyż Marek nieoczekiwanie spojrzał na zegarek, poderwał się od stolika i wybiegł z lokalu.

– Pani coś zamawia? – spytał kelner, patrząc na mnie z obojętnym wyrazem twarzy.

– Pistolet i jeden nabój…

Wyszłam z kawiarni i wsiadłam do samochodu. Ruszyłam. Miałam świadomość, że moja noga coraz mocniej dociska pedał gazu. Chciałam dokądś uciec, schować się przed całym światem i zapomnieć o dojmującym bólu. Czułam, jak po policzkach płyną mi łzy; miałam wrażenie, że każda z nich wypalała mi piekącą bruzdę.

Powinnam była zwrócić uwagę na tamten znak ograniczający prędkość do pięćdziesięciu na godzinę. Za nim był znak informujący o ostrym zakręcie. A jednak moja noga nadal dusiła pedał gazu. Kiedy wjechałam w zakręt, próbowałam zakręcić w lewą stronę. Rozległ się pisk opon. Przebudzona, wcisnęłam pedał hamulca. Ale było już za późno. Wyleciałam w powietrze. W ułamku sekundy ogarnęła mnie cisza, na której obrzeżach, w oddali, wibrował dźwięk silnika kręcącego się na najwyższych obrotach. Potem poczułam uderzenie, po którym zapadłam się w ciemność.

– Może to i lepiej, że nie usłyszysz tego, co już dawno chciałem ci powiedzieć.

Tuż przy mnie rozległ się cichy i przygaszony głos. Skądś go znałam. Ale skąd?

– Zakochałem się w tobie już pierwszego dnia. Zobaczyłem cię po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia, na wprost uniwerku, i już nie mogłem oderwać od ciebie oczu. Chciałem przebiec na drugą stronę ulicy, ale wsiadłaś do autobusu. Próbowałem go gonić, jednak on oddalał się coraz bardziej. Miałem ochotę się rozpłakać…

„Boże, kto to mówi?” – pomyślałam.

– A jednak los okazał się dla mnie łaskawy. Tydzień później zobaczyłem cię na inauguracji roku akademickiego. Mieliśmy studiować na tym samym wydziale. Przeniosłem się do twojej grupy, w nadziei, że zostaniesz moją dziewczyną. Ale ty nigdy nie widziałaś we mnie mężczyzny. Pragnęłaś miłości, jednak nigdy nie dostrzegłaś we mnie jej źródła. Musiała wystarczyć mi twoja przyjaźń. Potem wyjechałem, chcąc zapomnieć o tobie. Nie udało się. Nasze spotkanie na ulicy wcale nie było przypadkowe. Myślałem, że tym razem uda mi się cię w sobie rozkochać. Ale ty poznałaś Marka, u mnie na imprezie, czego nie mogę sobie darować. Pewnie nie wiesz, że przez ostatni rok zdradzał cię z inną kobietą. Też niedawno się dowiedziałem. W zeszłym tygodniu się pobrali. W dniu, kiedy miałaś wypadek, on się jej oświadczył. Musiał przed ślubem skorzystać z usług dentysty, bo mu wybiłem dwa zęby. Zerwanie z tobą kosztowało go sporo, bo, jak wiesz, implanty nie są tanie.

Ciemność się powoli rozpraszała. Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku. Obok mnie siedział Robert. Po jego policzku ciekła łza. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby mężczyzna z taką miłością spoglądał na kobietę.

To właśnie Robert wydobył mnie z mroku. Tkwiłam w śpiączce trzy miesiące. On przychodził codziennie i mówił do mnie przez kilka godzin. Kiedy wreszcie otworzyłam oczy, oniemiał. W jego wzroku dostrzegłam wzruszenie i bezbrzeżne szczęście. Chciałam mu tyle powiedzieć, ale nie znalazłam jeszcze na to w sobie dość siły. Uśmiechnęłam się więc tylko łagodnie.

Trzy tygodnie później wypisano mnie ze szpitala. W domu opiekował się mną Robert. Było mi z nim dobrze. Bardzo dobrze, po raz pierwszy w życiu czułam, że jakiś mężczyzna naprawdę mnie kocha i dba o moje potrzeby. To było to szczęście, którego szukałam daleko, a ono przecież od dawna było na wyciągnięcie ręki. Lękiem napawa mnie myśl, że gdyby nie ten wypadek, mogłabym się nigdy nie dowiedzieć, co Robert do mnie czuje. 

A Marek? Niedawno dotarło do nas, że żona zostawiła go dla innej kobiety. Dobrze mu tak. Zasłużył sobie na to.

Czytaj także:
„Mama była słabego zdrowia, więc ukrywałam przed nią ciążę, bo chciałam oszczędzić jej stresów. Teraz tego żałuję”
„Dla innych emerytura to koniec świata, a dla mnie nowy i lepszy początek. W końcu złapałam życie za rogi”
„Umówiłam moją przyjaciółkę z nieznajomym z ulicy. Powinna być mi wdzięczna, a zachowała się podle”

Redakcja poleca

REKLAMA