Nigdy nie myślałam o założeniu rodziny, dzieciach. Moim żywiołem była praca. Kiedy po miesiącach wyrzeczeń i ostrej walki z konkurentami wreszcie udało mi się zdobyć etat w znanym zachodnim koncernie, obiecałam sobie, że nie spocznę, póki nie wdrapię się na szczyt. I przez następne lata dotrzymywałam słowa.
Moje przyjaciółki wychodziły za mąż, poświęcały się macierzyństwu, a ja robiłam karierę. Choć wychodziłam z domu bladym świtem, a wracałam często dopiero późną nocą, nie narzekałam. Podobało mi się takie życie i nie zamierzałam w nim niczego zmieniać.
Artura poznałam w czasie tygodniowego urlopu na Majorce. Mieszkaliśmy w tym samym hotelu. Wpadliśmy na siebie w restauracji, zaczęliśmy rozmawiać, wypiliśmy trochę wina. I… wylądowaliśmy w łóżku. Było miło, więc postanowiłam, że spędzę z nim kilka następnych dni i nocy.
Bawiłam się świetnie
On chyba też, bo tuż przed moim wyjazdem wcisnął mi do ręki swoją wizytówkę, ale wyrzuciłam ją jeszcze na lotnisku. Nie zamierzałam się z nim więcej spotykać. Był tylko miłą wakacyjną przygodą. Gdy wróciłam do pracy i rzuciłam się w wir zajęć, zapomniałam o jego istnieniu.
Nie podejrzewałam, że jestem w ciąży. Co prawda z Arturem szliśmy co noc na całość, ale nie widziałam w tym żadnego niebezpieczeństwa, bo brałam tabletki antykoncepcyjne. Gdy więc nie dostałam okresu, nawet się nie zmartwiłam. Pomyślałam, że to przez zmęczenie i stres. Po powrocie z wakacji pojawiła się szansa na kolejny awans i dawałam z siebie sto pięćdziesiąt procent, by na niego zasłużyć.
Padałam z nóg, ale moje wysiłki przynosiły efekty. Na korytarzach szeptano, że jestem na czele wyścigu. Zamiast więc zrobić test, zafundowałam sobie ostrą kurację witaminową. Miałam nadzieję, że dzięki niej wszystko wróci do normy.
Co mnie skłoniło do zrobienia testu? Mdłości i spóźnienie na ważne zebranie w pracy.
Któregoś poranka było mi tak niedobrze, że przez ponad godzinę nie wychodziłam z łazienki. Gdy w końcu dotarłam do firmy, było już po spotkaniu. W sali konferencyjnej był tylko dyrektor generalny i moja najpoważniejsza konkurentka do awansu, Kaśka. Gdy mnie dostrzegła, uśmiechnęła się złośliwie.
– Właśnie skończyliśmy. Możesz wracać tam, skąd przyszłaś – szepnęła mi do ucha. Zignorowałam ją i podeszłam do szefa.
– Bardzo przepraszam, panie dyrektorze, ale chyba zjadłam coś nieświeżego i się lekko zatrułam. Nie byłam w stanie wyjść z domu. Na szczęście jest już po wszystkim – zaczęłam tłumaczyć.
– Jesteś pewna, że to tylko zatrucie? Blado wyglądasz – powiedział z troską w głosie.
– Naprawdę, nic mi nie jest – uśmiechnęłam się.
– Na pewno? A może to ciąża? – wypaliła nagle zza moich pleców Kaśka.
Szef spojrzał na mnie podejrzliwie
– Spodziewasz się dziecka? – zapytał.
– Ja? Ależ skąd! Koleżance coś się pomyliło – zapewniłam gorąco.
– To dobrze, bo firma ma wobec ciebie bardzo poważne plany – powiedział i wyszedł.
Podeszłam do Kaśki.
– Jeszcze jeden taki numer i pożałujesz – wysyczałam. Nawet się nie speszyła.
– O co ci chodzi? Sama dałaś szefowi do zrozumienia, że rzygałaś jak kot. Na moje oko to ciąża. Na twoim miejscu bym sprawdziła – stwierdziła z niewinną minką i zanim zdążyłam odpowiedzieć, pobiegła do swojego działu.
Wieczorem zrobiłam test ciążowy
Spojrzałam na wynik i zamarłam. Pokazały się na nim dwie kreski. Nie od razu uwierzyłam. Myślałam, że to jakaś pomyłka. Dopiero po piątej próbie dotarło do mnie, że to jednak prawda. O Boże, jaka byłam wściekła! Gdyby Artur stał obok, to chyba bym go zabiła. Czułam, że jeśli z kimś nie pogadam, to pęknę ze złości. Wsiadłam w samochód i pojechałam do swojej najlepszej przyjaciółki, Iwony.
– I co zamierzasz? – zapytała, gdy opowiedziałam jej, w czym rzecz.
– Daruj sobie – przerwałam jej. – Jak to co? Urodzę, nie mam wyjścia. Ale zaraz po porodzie je oddam. Nie chcę dziecka. Musze pracować. Ciąża to nie choroba dam radę – powiedziałam to na głos, lecz w duchu nie była pewna swoich słów.
– Ale jak to oddasz? Przecież to twoje dziecko. Tak nie można.
Jak zwykle wróciłam do domu potwornie zmęczona i od razu położyłam się do łóżka. Tym razem jednak nie mogłam zasnąć. Jeszcze wczoraj żyłam w nieświadomości, a teraz ogarniały mnie coraz większe wątpliwości. Z przeraźliwą jasnością docierało do mnie, że noszę pod sercem ludzkie życie.
Przygotowuję się do roli matki
– Daj spokój, nie nadajesz się na matkę! Tak będzie lepiej. Nie możesz przekreślić tego, co dotychczas osiągnęłaś – mruczałam do siebie, ale wątpliwości nie znikały.
Nad ranem już wiedziałam, że nie dam rady tego zrobić. Uświadomiłam sobie, że chcę tego dziecka. Od tamtej pory minęło pięć miesięcy. Ciągle pracuję, ale na pół gwizdka. Przygotowuję się do roli matki. Awans oczywiście dostała Kaśka, ale wcale mnie to nie zmartwiło. Myślę bowiem, że po narodzinach malucha czekają mnie nowe wyzwania. Że prawdziwe, szczęśliwe życie dopiero przede mną…
Czytaj także:
„Kochanek wpadł w szał, gdy wyszło, że jestem w ciąży. Zwinął manatki i zniknął, bo dziecko nie spełniło jego oczekiwań”
„Córka wpadła w rozpacz, bo nie dostanie na urodziny tego, co koleżanki. Nie rozumie, że nie stać nas na takie zbytki?"
„Chciałam rozbić małżeństwo mojego kochanka i prawie mi się to udało. Niestety, wpadłam w sidła, które sama zastawiłam”