– Muszę mieć super- urodziny! – oznajmiła nam nasza 12-letnia jedynaczka na miesiąc przed planowaną imprezą. – Wynajmiecie mi limuzynę, prawda?
– Co takiego? – wykrzyknęliśmy jednocześnie z mężem. – Jaką znowu limuzynę?!
Córka spojrzała na nas, jakbyśmy się urwali z choinki.
– Bardzo długi samochód – wyjaśniła cierpliwie. – Wszystkie moje koleżanki już takim jechały.
Znałam dobrze ten argument. Zawsze gdy Kasia chciała coś na nas wymusić, twierdziła, że „wszystkie koleżanki… coś tam”.
– Takim autem można pojechać do ślubu, nie na zwykłe urodziny – zaprotestowałam.
– Nie chcę zwykłych urodzin, tylko odlotowe – mała zrobiła nadąsaną minę. – Wiedziałam, że tak będzie. Nie kochacie mnie!
Po tych słowach wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Nie możemy spełniać każdej jej zachcianki
Popatrzyłam na męża bezradnie. Nie wiedziałam, co zrobić.
– Ile może kosztować wynajęcie czegoś takiego?... – zaczęłam głośno się zastanawiać.
Piotrek jednak machnął tylko ręką z niecierpliwością.
– Nawet o tym nie myśl! – zawołał. – Wyliczyć ci, jakie mamy w tym miesiącu wydatki? O wakacjach w Chorwacji już teraz możemy zapomnieć. Poza tym to niepedagogiczne. Nie możemy spełniać każdej zachcianki Kasi! Wytłumacz jej to jakoś…
„Wytłumacz”! Oczywiście, znowu wszystko spadło na mnie. Jak mam powiedzieć dziecku, że nie stać nas na takie rzeczy? Ona tego po prostu nie zrozumie.
W tym momencie mojemu mężowi najwyraźniej przyszedł do głowy jakiś pomysł.
– Będziesz miała naprawdę odlotowe urodziny! – krzyknął w stronę zatrzaśniętych drzwi.
I to był błąd. Kasia wypadła z pokoju i uradowana rzuciła mu się na szyję:
– Tato! Super! „Naprawdę odlotowe” znaczy, że wynajmiesz samolot?! Zaraz powiem koleżankom. Ale czad!
– Czekaj! Zaraz! Jaki samolot? Powoli… – przeraził się Piotr.
– Wymyślimy coś jeszcze lepszego – przyszłam mu z pomocą.
Łatwo powiedzieć! Co może być lepszego od imprezy w limuzynie? Albo w samolocie...
Zastanawiałam się, co on kombinuje
Wiedziałam, że ludzie robią swoim dzieciom takie prezenty. Prześcigają się w tym, kto urządzi droższą imprezę. Moim zdaniem to snobizm i czysta głupota i nie miałam najmniejszego zamiaru brać udziału w podobnym wyścigu. Ale wiadomo, jak rozumują dzieci. Nie chciałam, żeby moja córka wpadła w kompleksy. I to z tak idiotycznego powodu jak impreza urodzinowa!
Następnego dnia rano mój mąż powitał nas przy śniadaniu wesolutki jak szczygiełek:
– Na siódmą wieczór zwołuję wielkie zebranie rodzinne w sprawie urodzin – oświadczył.
Kiedy po pracy wróciłam do domu, zobaczyłam na ławie stos kolorowych kartek.
– Co to? – spytałam.
– Zaproszenia na urodziny naszej córki. Dokładnie trzydzieści.
– Ile? – zatkało mnie.
– Cierpliwości! – uśmiechnął się. – Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie…
Punktualnie o siódmej Piotr wszedł do pokoju dziennego. Od razu przystąpił do rzeczy:
– Ile was było na urodzinach Martyny? – zwrócił się do Kasi.
– No, dziesięć osób…
– Na twoich będzie cała klasa. To będzie światowa impreza w najlepszym angielskim stylu!
Pomysł spodobał się nawet naszej córce
Wręczył nam po zaproszeniu. Na tle brytyjskiej flagi, elegancką czcionką wydrukowany był tekst w dwóch wersjach językowych – po angielsku i po polsku. Od razu zorientowałam się, co wymyślił mój mąż. Parę dni temu widziałam ogłoszenia w gazecie, choć przyznam, wtedy nie przywiązałam do niego wagi.
– Wynajmiemy tramwaj i wszyscy się złożą. Tak jak w Anglii – uśmiechnął się Piotr. – Jeżeli przyjdzie trzydzieści osób, to na głowę wypadnie niedużo, a o ile będzie weselej!
– Co na to jubilatka?
– Ale odlot! – krzyknęła.
– Raczej odjazd – sprostował Piotr z pełną powagą.
Jak go zwał, tak go zwał; najważniejsze, że udało nam się udowodnić małej, że nie pieniądze są najważniejsze. Wystarczy dobrze ruszyć głową!
Czytaj także:
„Były mąż nie rozumie, że drogimi prezentami psuje syna. Ale to, co ostatnio zrobił, przelało czarę goryczy…”
„Ojciec Martynki próbuje kupić miłość córki. Funduje jej drogie prezenty i zagraniczne wyjazdy. Ja nie mam na to kasy”
„Córka była wyśmiewana w szkole. Wszystko przez brak najnowszego smartfona i firmowych ciuchów”