„Chciałam rozbić małżeństwo mojego kochanka i prawie mi się to udało. Niestety, wpadłam w sidła, które sama zastawiłam”

Smutna kochanka fot. Adobe Stock, Goffkein
„Zostawił swoją rodzinę i przyjechał do mnie. W domku wszystko było gotowe: rozsypane po podłodze tabletki, opróżniona do połowy butelka wódki. I nieprzytomna ja leżąca na kanapie. Kiedy wpadł przerażony pierwsze, co zobaczył, to tę dekorację stworzoną specjalnie dla niego”.
/ 03.01.2023 08:01
Smutna kochanka fot. Adobe Stock, Goffkein

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek zakocham się w żonatym mężczyźnie. A jednak. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Jacka, od razu wiedziałam, że muszę go zdobyć. Bez względu na wszystko. Nawet na jego żonę i dwie córeczki, poza którymi nie widział świata.

Mógł o nich opowiadać godzinami. Pewnie inną kobietę by to znudziło, zmęczyło, ale nie mnie. Ja w tych rodzinnych opowieściach szukałam klucza do jego duszy. Wiedziałam, że prędzej czy później znajdę to coś. Nie ma przecież idealnych małżeństw…

W każdym zdarzają się większe czy mniejsze kryzysy: kłótnie, ciche dni, drobne rozczarowania, które z czasem urastają do rangi dramatu. Najważniejsze, abym ja wtedy była w pobliżu. Współczująca, ciepła, oddana, pełna dobrych chęci.

Zastawianie sideł na Jacka zajęło mi rok. Długo i krótko zarazem. Ja w tym czasie usychałam z miłości, wyobrażając sobie nas dwoje w łóżku. Snułam fantazje na temat naszego wspólnego życia i kreśliłam śmiałe erotyczne scenariusze, na widok których Jacek pewnie uciekłby z krzykiem. Ale byłam pewna, że jak już wpadnie w moje ręce, będzie zachwycony każdą seksualną fantazją, którą spełnię.

Wiedziałam już o nim wiele i wyczułam w pewnym momencie, że na jego małżeństwie pojawiła się drobna rysa. Poszło, jak zwykle, o pieniądze, o jakiś spadek, na który liczyli, a mimo to przeszedł im koło nosa. Zdaniem żony to Jacek czegoś tam nie dopilnował, zaniedbał kontakty z ciotką czy wujem i stracili okazję na większe fundusze. Jacek z kolei miał do swej wybranki pretensje, że on pracuje za trzech, a ona tego ani trochę nie docenia.

– Ciągle chce więcej i więcej! – skarżył mi się, zauroczony tym, jak bardzo jestem od niej inna.

W przeciwieństwie do jego żony ja niczego nie żądałam, tylko wpatrywałam się w niego z zachwytem. I wreszcie stało się nieuniknione – zdradził ją ze mną. W pierwszym momencie wydawał się tym zwyczajnie zdumiony. Sprawiał wrażenie, jakby przebudził się z głębokiego snu i nagle odkrył, że jest na planecie, na której wcale nie chciał wylądować.

Pewnie najchętniej zaraz by uciekł, ale ja nie zwykłam puszczać raz schwytanej zdobyczy. Tym bardziej że z mojej strony nie było to tylko pożądanie, lecz prawdziwe, silne uczucie. Kiedy to zrozumiałam, przestał mi wystarczać zwyczajny seks. Zapragnęłam mieć Jacka przy sobie zawsze i wieść z nim normalne życie. Skupiłam się więc na tym, aby go zabrać żonie.

Miałam pomysł, jak go zatrzymać

Nie było to łatwe, bo cały czas ją kochał, tak samo jak swoje córeczki i nie wyobrażał sobie bez nich życia. Ja jednak również chciałam urodzić mu dziecko. Czułam, że będzie wspaniałym ojcem, ale też wiedziałam, że nie zdołam go usidlić na ciążę. Z drugiej strony, znałam doskonale przeszłość Jacka. Przez wiele miesięcy uważnego słuchania dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy i miałam już pomysł na to, jak go zatrzymać przy sobie.

Pewnego dnia jesienią napisałam do Jacka dramatycznego mejla. Dałam mu do zrozumienia, że bez niego nie umiem żyć i sobie coś zrobię, jeśli mnie zostawi. Przeraził się i o to właśnie mi chodziło.

Zadzwonił do mnie, prosząc o natychmiastowe spotkanie. Podejrzewałam najgorsze – rozstanie. Dlatego powiedziałam, że nie czuję się na siłach, po czym wyjechałam na działkę rodziców i przestałam odbierać jego telefony. Niemal czułam jego narastający z każdą chwilą niepokój. Wiedziałam, że będzie się o mnie martwił i cieszyłam się, bo właśnie o to mi chodziło.

Koło północy wysłałam mu niejednoznacznego SMS-a i wiedziałam, że wpadnie w panikę. Jacek był szczególnie wyczulony na słowa rozpaczy i wiedziałam dobrze, że nie zlekceważy mojego wołania o pomoc. Nie pomyliłam się.

Zostawił swoją rodzinę i przyjechał do mnie. A ja przygotowałam w domku odpowiednią inscenizację – rozsypane tabletki, zostawiłam gdzieś opróżnioną do połowy butelkę wódki, którą niby miałam zamiar popić proszki. Kiedy wpadł przerażony – pierwsze, co zobaczył, to tę dekorację stworzoną specjalnie dla niego.

Proszki od razu spuścił w zlewie, a wódkę… już miał wylać, ale – jak zauważyłam kątem oka – najpierw pociągnął z butelki kilka potężnych łyków. A potem zaniósł mnie do auta, bo chciał zawieźć mnie do szpitala na płukanie żołądka. Omdlewałam mu malowniczo w samochodzie, myśląc tylko o tym, jak wywinąć się od zabiegu. Ale słowo daję, nawet na to bym się zdecydowała, gdybym tylko miała pewność, że w ten sposób zdobędę ukochanego mężczyznę…

Przez całą drogę do szpitala Jacek często zerkał na mnie, obserwując, co się ze mną dzieje. I dlatego nie zauważył snującego się poboczem pijaczkaNiesamowity huk – i ciało poszybowało w powietrzu. Od razu wiedziałam, że jest źle. Bardzo źle… Jacek wyskoczył z auta, oszołomiony i przerażony. Chwycił się za głowę, ukląkł przy mężczyźnie, a potem zadzwonił po pogotowie i na policję.

Leżałam w aucie, gorączkowo myśląc, co począć. Przecież to nie była wina Jacka, że tamten człowiek szedł nieprawidłową stroną szosy! W dodatku najpewniej był pijany. Problem w tym, że mój wybawca także pił, i to przeze mnie. A ja? Ja byłam trzeźwa. W domku na działce miałam dokładnie pół butelki wódki. Nie wypiłam wcześniej ani kropelki.

Jego żona chciała się spotkać

Kiedy powiedziałam o tym Jackowi, początkowo mi nie uwierzył.

– Oszukałam cię! – krzyknęłam w rozpaczy. – Chciałam cię wykorzystać, odciągnąć od rodziny. Byłeś zabawką w moich rękach! – kłamałam przez łzy, by wydać mu się jeszcze bardziej okrutną.

Zobaczyłam, jak jego twarz ściąga się w bolesnym grymasie.

– Zrób to chociażby dla swoich córeczek! – rzuciłam, widząc światła nadjeżdżającej karetki, za którą na sygnale podążała policja.

Jacek nie oponował, kiedy powiedziałam im, że to ja prowadziłam. Chociaż tyle mogłam dla niego zrobićNie aresztowali mnie, ale potem byłam wielokrotnie przesłuchiwana. Na szczęście ten facet przeżył, więc nie skończyło się w sądzie. Prokurator uznał, że wypadek nie był moją winą, jechałam prawidłowo, a pieszy sam wszedł mi pod koła.

Gdyby padło na Jacka, z pewnością zostałby skazany. Bo podobnie jak jego ofiara pił alkohol. Być może straciłby tylko prawo jazdy, a może zniszczyłby tym sobie całe swoje życie.

Nie wiem, co się z nim potem działo, bo od tamtej pory nie widziałam się z moim ukochanym. Mignął mi tylko w pracy, wychodząc ze swojego pokoju z jakimś pudłem w dłoniach. Potem od koleżanek dowiedziałam się, że były w nim Jacka rzeczy. Zwolnił się na własne życzenie, zerwał ze mną kontakt, nie odezwał się ani razu. Nie zapytał, co się u mnie dzieje, chociaż wiedział, że składam zeznania, i choć sam z pewnością też był wzywany na posterunek. Nie mam mu tego za złe.

Spotkałam się za to z jego żoną. Szczupłą szatynką, chyba bardziej stylową niż ładną. W kawiarni.

– Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale… dziękuję! – usłyszałam od niej. – Kiedyś, gdy o pani myślałam, życzyłam pani wszystkiego najgorszego. Upokorzyła mnie pani, postawiła pod znakiem zapytania moje małżeństwo, chciała zabrać mi męża, ojca naszych dzieci. Sądziłam, że takich rzeczy się nie wybacza, a mimo to teraz pani wybaczyłam.

Mówiła, patrząc na mnie z porażającym spokojem w oczach.

– Wiem, że w gruncie rzeczy ten wypadek zdarzył się z pani winy. Gdyby Jacek nie pojechał na tę działkę, nie wypił wódki, którą mu pani podstawiła, nic by się pewnie nie stało. Ale kiedy już doszło do nieszczęścia, nie musiała pani go kryć. Mogła pani triumfować, pogrążyć go całkowicie… A jednak postąpiła pani inaczej. I za to jestem w sumie wdzięczna – stwierdziła, po czym zapłaciła za nas rachunek i wyszła, a ja zostałam sama z rozdartym sercem.

Trudno było się z nią nie zgodzić. Tak, pragnęłam Jacka. Tak, chciałam zniszczyć jej związek, żeby na jego gruzach zbudować swój. Ale w jednym ta kobieta nie miała racji. Ja po prostu MUSIAŁAM kryć jej męża. Tak mi podpowiadało serce. Bo nikogo wcześniej nie kochałam tak mocno.

Czytaj także: 
„Przez romans z sąsiadem wpadłam w paranoję. Byłam przekonana, że mąż nas śledzi i chce mnie otruć”
„Tata zmarł 3 miesiące po mamie z powodu udaru. Szłam wtedy po piwo do sklepu. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie dbałam o rodziców”
„Mąż zdradzał mnie z kim popadnie. Gadali o tym wszyscy, ale mnie nikt nie raczył poinformować”

Redakcja poleca

REKLAMA