„Zalałam się łzami, gdy wylali mnie z pracy. Pewnie jadłabym piach, gdyby nie genialny pomysł moich sąsiadek”

kobieta, która szuka pracy fot. Adobe Stock, Drazen
„Gdy dziewczynka wracała wieczorem z mamą do domu, wesoło machała mi łapką na pożegnanie. A ja chyba pierwszy raz od czasu zwolnienia z pracy się uśmiechnęłam. Świetnie się bawiłam!”.
/ 27.03.2023 09:20
kobieta, która szuka pracy fot. Adobe Stock, Drazen

– Przykro mi, straciliśmy ważny rynek zbytu, redukcja zatrudnienia jest nieunikniona – westchnął kierownik, wręczając mi wypowiedzenie.

Byłam zdruzgotana, ale nawet nie miałam siły płakać.

– Nigdy nie lubiłaś tej pracy. Tylko co ty teraz będziesz robić? – zatroskała się mama.

No właśnie, co? Nie miałam pojęcia. Komu przyda się absolwentka pedagogiki z doświadczeniem w obsłudze biura? Zaczęłam wysyłać CV. Firma w nieodległym Grodzisku szukała sekretarki. Hurtownia z artykułami dla zwierząt w Błoniu – asystentki prezesa. Lokalna gazetka – handlowca. Słałam ofertę za ofertą, ale nikt nie odpowiadał. Po dwóch miesiącach zwątpiłam.

Pół bloku kibicowało mi w szukaniu pracy. Wiadomo – prawie na każdym piętrze znajdzie się ktoś bezrobotny, ludzie się przejmują.

– Jak, Anita, znalazłaś coś? – zagadnęła pani Kasia z góry.

– Nic ciekawego – odparłam markotnie. – Siedzę i tylko piszę te listy motywacyjne, mam już dosyć.

– A jutro może też będziesz w domu? Bo wiesz, ja muszę jechać do Warszawy załatwić jakieś urzędowe sprawy. Nie chcę ciągnąć z sobą Beatki. Nie zajęłabyś się nią? Bardzo cię proszę… – zapytała.

Świetnie się z nią bawiłam

Następnego dnia odebrałam Beatkę z zerówki. Milczała całą drogę, naburmuszona.

– Pobawimy się w coś? – uśmiechnęłam się zachęcająco.

– Nie. Jestem za duża na zabawy. A w ogóle to muszę na jutro namalować bałwanka – zmiażdżyła mnie spojrzeniem.

Okazało się jednak, że Beatka nie ma przy sobie farb. Klops – ja też nie miałam, a do papierniczego daleko. Trzeba by iść przez pół miasta. „Wykorzystaj wyobraźnię, zrób coś z niczego” – przypomniały mi się fragmenty wykładów ze studiów. Pobiegłam do łazienki. Wyciągnęłam z szafki pastę do zębów, czerwony lakier do paznokci, czarną kredkę do oczu i zaniosłam wszystko do pokoju.

– No, chodź, zrobimy twojego bałwanka! – oświadczyłam zdziwionej Beatce.

Gdy dziewczynka wracała wieczorem z mamą do domu, wesoło machała mi łapką na pożegnanie. A ja chyba pierwszy raz od czasu zwolnienia z pracy się uśmiechnęłam. Świetnie się bawiłam!

– Beatka cały czas opowiada, jak było z tobą fajnie! Aż zazdrość mnie zżera – doniosła nazajutrz sąsiadka. – I wiesz, pomyślałam sobie, że przecież mogłabyś zajmować się dziećmi za pieniądze. Przynajmniej dopóki nie znajdziesz czegoś lepszego.

Musiałam przyznać, że nie był to głupi pomysł. Oszczędności topniały, przydałyby mi się każde, nawet niewielkie pieniądze. Umówiłyśmy się na stawkę godzinową i za dwa dni znowu miałam u siebie Beatkę. A w następnym tygodniu – o rok młodszego Bartka, synka pani z sąsiedniej klatki, pracownicy administracji naszego osiedla.

Musiałam rozruszać szare komórki. Oprócz rysowania pastą i pieczenia ciasteczek trzeba było wymyślić coś jeszcze. Więc chodziliśmy na spacery i przeprowadziliśmy ekologiczną akcję „Karmnik na każdym podwórku” – w zebranych od sąsiadów pięciolitrowych butelkach po wodzie wycięliśmy otwory i porozwieszaliśmy takie karmniki.

Mam wreszcie pomysł na życie

– Pani Anitko, dlaczego pani nie otworzy klubu dla dzieci? Takiej przechowalni na godziny dla tych matek, które czasami chcą komuś na dwie czy trzy godziny „sprzedać” malucha – zapytała mnie mama Bartka.

– U siebie nie mam warunków, musiałabym wynająć lokal, założyć firmę… – odparłam, choć i mnie taki pomysł przemknął przez głowę.

– Ależ lokal to nie problem! Na parterze w naszym bloku jest nieużywane pomieszczenie. Zapytam w administracji, czy nie wynajęliby tego za niewielkie pieniądze.

Mama Bartka za trzy dni przyniosła radosną wiadomość. Mogłabym wynająć ten lokal za grosze, muszę tylko sama zrobić remont. Wystąpiłam o pożyczkę do urzędu pracy – na aktywizację zawodową bezrobotnych. Stworzyłam biznesplan – wyszło mi, że dam radę wynająć ten lokal, opłacić ZUS, wszystkie świadczenia i starczy mi na życie. I najważniejsze: będę robić coś, co naprawdę lubię!

Miesiąc temu mój klubik zaczął działać. W malowaniu pomogły mi znajome mamy, a dzieci same ozdobiły ściany według własnego pomysłu i gustu. Niesamowite, że czasami złe wydarzenie, takie jak zwolnienie z pracy, może przynieść takie dobre efekty. Namawiam teraz wszystkie kobiety, które straciły pracę, żeby miały oczy i uszy otwarte! Bywa, że ktoś zupełnie przypadkiem podsuwa nam pomysł na życie.

Czytaj także:
„Mąż chętnie zabierał wnuczkę na spacery. Nie wiedziałam, że mała bawiła się sama, a dziadek podrywał baby na placu zabaw”
„Dopiero na emeryturze zdałam sobie sprawę, że mój mąż to nudziarz. Nie chcę przeżyć moich ostatnich lat przed telewizorem”
„Przyjaciółka upadła na głowę, gdy mąż porzucił ją dla młodszej. Ciągle wymyślała choroby, żeby być w centrum uwagi”

Redakcja poleca

REKLAMA