„Po śmierci żony odetchnąłem pełną piersią. Na drodze do pełnej wolności stała tylko córka, ale od czego jest internat”

zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„– Wyrzucasz mnie? ‒ spytała łamiącym się głosem. – Chcesz się mnie pozbyć? – Nie dramatyzuj – rzuciłem niecierpliwie. – Nie skupiasz się teraz w ogóle na nauce, zawalasz szkołę. Pora zmienić otoczenie. Wyjedziesz, poznasz nowych znajomych, to ci dobrze zrobi”.
/ 20.10.2023 18:30
zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Nigdy nie nadawałem się ani na męża, ani na ojca. Z początku związek z Alicją mi nie przeszkadzał – była ładna, dobrze nam się układało w łóżku, więc nie miałem co narzekać. Zresztą, byłem jeszcze pod wpływem młodzieńczego zauroczenia skutecznie odbierającego rozum. No i ona nie wydawała się jeszcze wtedy taka wymagająca.

Nudziłem się w domu

Potem, niestety, był ślub i urodziło nam się dziecko. Jakby tego było mało, córka. Wszyscy faceci zawsze chcieli synów, a ja… no ja oczywiście musiałem się męczyć z dziewczynką. Rodzina, a w szczególności moja postrzelona siostra, Gosia, utrzymywała, że ten mały, pomarszczony bachorek jest do mnie taki podobny. Nie wiedziałem, w którym miejscu i tym bardziej nie rozumiałem, dlaczego niby miałbym się z tego faktu cieszyć.

Nasze relacje od chwili narodzin Darii znacznie się pogorszyły. Alicja stała się nieznośna niemal tak samo jak ten rozwrzeszczany niemowlak. Uciekałem więc z domu, kiedy tylko mogłem, bo w tym hałasie nie dało się myśleć. Czemu miałem się męczyć? Fakt, na początku nie wypowiadałem się w kwestii dzieci, ale też nie paliło mi się, żeby zostać tatusiem. Cała ta rodzina po prostu mnie krępowała, więziła i nie pozwalała normalnie egzystować. Miałem wrażenie, że totalnie zmarnowałem tym całym ślubem swoje życie.

Kiedy Daria dorastała, to Alicja zajmowała się jej wychowaniem. Chociaż Gosia miała do mnie o to jakieś dziwne pretensje, zupełnie nie rozumiałem tego świętego oburzenia – przecież tak powinno być. To kobieta zajmowała się dzieciakami, nie facet. Ja zresztą potwornie się nudziłem w tym nadmuchanym małżeństwie. Wolałem odwiedzać koleżanki z pracy i nowe kobiety, by sprawdzić, czy mają wygodne łóżka. Przez cały czas musiałem się z tym kryć przed żoną i resztą rodziny, bo naprawdę nie chciało mi się wysłuchiwać ich jęków czy wyrzutów. No i rozwód. Po co było nam coś takiego? Żonaci mieli większe szanse u kobiet.

Nie ruszyło mnie, że żona zachorowała

Po 13 latach tej męki niespodziewanie dowiedziałem się, że Alicja jest poważnie chora. Ku mojemu zdumieniu to nie było jakieś tam zwykłe przeziębienie. Lekarze dawali jej małe szanse na przeżycie i prawie natychmiast trafiła do szpitala. Wkurzyłem się, bo teraz oczywiście opieka nad Darią spadła na mnie. Na szczęście, przez większość czasu była w szkole, a potem spędzała długie godziny przy łóżku żony. Zresztą, ona miała już 13 lat, więc co niby miałem z nią robić?

Gosia oczywiście zaczęła nad nią skakać. Jak tylko zaproponowała, że będzie przychodzić nam pomagać, ochoczo się zgodziłem. Tym sposobem one mogły zająć się sobą, a ja swoimi sprawami. Do Alicji nie przychodziłem. Jaki to miało sens? Pewnie wcale nie chciała, żeby ktoś ją widział w takim stanie. Poza tym, jeszcze przed postawieniem diagnozy, średnio się dogadywaliśmy i praktycznie nie rozmawialiśmy, więc po co miałem się pchać tam, gdzie mnie nie chcieli?

Alicja zmarła po dwóch miesiącach, a ja wreszcie poczułem się wolny. No, prawie, bo pozostała jeszcze kwestia córeczki. A Daria niezwykle działała mi wtedy na nerwy. Po pogrzebie dostała jakiejś histerii. Myślałem, że jej przejdzie, zwłaszcza że Gosia robiła wszystko, żeby ją pocieszyć, ale nie – ta dziewucha mazała się dzień w dzień. Jakby to cokolwiek miało zmienić.

Córka mnie denerwowała

Nawet w którymś momencie zadzwonili do mnie ze szkoły, że podobno nie pojawia się na wszystkich lekcjach. Nie spodziewałem się, że Daria, którą Alicja tak zawsze chwaliła za dobre oceny, nagle tak mocno się opuści. Co jej to dawało? Prawda, moja żona nie żyła, ale ona tak. Czy naprawdę chciała sobie teraz zmarnować życie, pokazując wszystkim, jaka jest biedna i nieszczęśliwa? W końcu przecież zdarzały się większe tragedie, a jej nic osobiście tak naprawdę nawet nie dotknęło.

Zastanawiałem się, co zrobić dalej. Miałem już serdecznie dosyć wysłuchiwania płaczu Darii i wiecznego przejmowania się jej nastrojami. Przez to wszystko stanowczo za dużo czasu musiałem spędzać w domu i nie mogłem się rozglądać za nowymi znajomymi. Bałem się nawet, że te dotychczasowe niedługo zapomną, jak wyglądam.

W końcu przyszło mi coś do głowy. Było przecież tyle szkół z internatem – czemu nie wysłać Darii do jednej z nich? Ja miałbym spokój, zająłbym się tym, co ważne, a ona przynajmniej chodziłaby na zajęcia, bo ktoś by ją tam na pewno pilnował. Uznałem, że to doskonały pomysł – zatroszczę się nie tylko o siebie, ale i o przyszłość córki.

Szybko przejrzałem dostępne możliwości. Zależało mi na tym, żeby szkoła była w miarę dobra i jak najdalej od domu. Jeszcze tego brakowało, żeby Daria przyjeżdżała tu co miesiąc albo, o zgrozo, nawet co tydzień. Niech się lepiej integruje, zdobywa znajomych, układa sobie życie, a nie zatruwa dalej moje.

Chciałem się jej pozbyć

W końcu postanowiłem obwieścić Darii, że przymierzam się do przeniesienia jej do nowej szkoły. Poprosiłem, żeby zeszła do salonu, bo muszę z nią poważnie porozmawiać. Była chyba trochę zdziwiona, bo przyglądała mi się uważnie. Oczy znów miała całe opuchnięte, a twarz czerwoną od płaczu. Uznałem, że w szkole przynajmniej nie będzie miała czasu na te wszystkie głupoty.

– Wiesz, jaka jest sytuacja – zacząłem. ‒–Jest nam dość ciężko, a ja… ja przez pracę i inne obowiązki nie mam dla ciebie dostatecznie dużo czasu. Dlatego znalazłem ci fajną szkołę z internatem.

Była w głębokim szoku, ale nic nie powiedziała.

– No, co tak patrzysz? – spytałem ją, gdy znowu wytrzeszczyła na mnie oczy. Nie wiem, jak ludziom mogło się chcieć użerać z nastolatkami. – Wyjedziesz i wreszcie zajmiesz się nauką. Skończysz się wreszcie nad sobą użalać. Ja zresztą nie mam czasu i ochoty nad tobą skakać.

Po twarzy znów pociekły jej łzy. Pewnie myślała, że weźmie mnie na litość.

– Wyrzucasz mnie? – spytała łamiącym się głosem. – Chcesz się mnie pozbyć?

– Nie dramatyzuj – rzuciłem niecierpliwie. – Nie skupiasz się teraz w ogóle na nauce, zawalasz szkołę. Pora zmienić otoczenie. Wyjedziesz, poznasz nowych znajomych, to ci dobrze zrobi.

– Ale ja nie chcę…

– Skończ dyskusję – uciąłem stanowczo. – Idziesz do nowej szkoły. Tak postanowiłem. Lepiej się z tym pogódź.

Stało się jednak inaczej

Ostatecznie Daria została w dotychczasowej szkole. Na szczęście, nie mieszka już ze mną. Przygarnęła ją moja siostra. Gośka była tak potwornie oburzona faktem, że chcę ją gdzieś odsyłać, że zrobiła mi awanturę. Nie miałem pojęcia, o co jej chodzi i naturalnie nie stawałem im na drodze. Skoro sama chciała przygarnąć Darię, a potem się nią zajmować, proszę bardzo.

W końcu żyję tak, jak chciałem. Bez żadnych zobowiązań ani krępujących zasad. Robię to, co chcę i kiedy chcę. Spotykam się z wieloma kobietami, chodzę na piwo z kolegami, razem oglądamy mecze. Dzięki Gośce nie muszę się już bawić w tatusia i dom. To byłoby zresztą zupełnie bez sensu – Daria i tak za mną nie przepada, nie dogadujemy się, więc po co mielibyśmy się nawzajem męczyć?

Nie jestem rodzinny i nigdy nie byłem – przyznaję. Teraz wreszcie mogę się realizować: zawodowo i prywatnie. Popełniłem w życiu jeden jedyny błąd – wziąłem ślub. Nierozważnie, przyznaję, ale na szczęście los pozwolił mi to naprawić. I więcej takiej pomyłki nie planuję.

Czytaj także: „Wizyta na grobie dziadka przypomniała mi najgorsze chwile w życiu. Ten tetryk nie zasłużył nawet na najtańszy znicz”
„Mąż był ojcem idealnym, dopóki nasza córeczka nie zachorowała. Wtedy wziął nogi za pas i tyle go widziałam”
 „Myślałam, że kryzys wieku średniego dotyka facetów. Uległam koledze syna i teraz urodzę mu dziecko”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA