„Po śmierci taty, mama nie chciała już być domową służącą. Byłam oburzona, że rozwija pasje, zamiast bawić wnuki”

Po śmierci taty, mama zaczęła się realizować fot. Adobe Stock, JackF
„– Ale ja umówiłam się z koleżankami w galerii! – I cóż z tego? – Chciałam, żebyś została z Antosiem, on tam się zanudzi. – Przykro mi, ja też już się umówiłam – odparła. Czułam się wtedy jakbym rozmawiała z kimś obcym, nie ze swoją mamą. Przecież ona nigdy niczego nam nie odmawiała, ani mnie, ani ojcu, nikomu. A tu nagle takie coś. Byłam w szoku”.
/ 30.07.2022 14:30
Po śmierci taty, mama zaczęła się realizować fot. Adobe Stock, JackF

Odkąd pamiętam, żyła w cieniu taty. To on pracował i on podejmował decyzje. Mama zawsze była w domu, zajmowała się nami, to znaczy mną i moją siostrą bliźniaczką, prała, sprzątała, gotowała i wykonywała wszystkie domowe czynności. Nawet kiedy byłyśmy już w liceum, nie poszła do pracy. Pamiętam, jak kilka razy słyszałam rozmowy rodziców na ten temat, ale tata za każdym razem ostro protestował. Twierdził, że zarabia wystarczająco, aby utrzymać rodzinę, i jego żona pracować nie musi. Pod względem finansowym na pewno tak było, jednak życie mamy obracało się wokół kuchni, bazarku i pralni, i chyba było trochę smutne i jednostajne.

Mama była uwięziona w domu

A kiedy obie z Anielą wyjechałyśmy na studia, to jeszcze bardziej. Ojciec wiecznie w pracy, wiecznie w delegacjach, a ona sama w domu. Nic jednak się nie zmieniało. Kiedy przyszły na świat córki mojej siostry, też bliźniaczki, Ewa i Edyta, mama zajmowała się jeszcze nimi. Anielka szybko wróciła do pracy, a obie dziewczynki zostawiała pod opieką babci. Dopiero gdy pięć lat temu tata ciężko zachorował na serce, siostra wysłała córki do przedszkola, bo mama cały swój czas poświęcała naszemu ojcu. Pół roku temu tata jednak zmarł.

Początkowo mama wpadła w dół, nie wychodziła z domu, nie malowała się, potrafiła przez cały dzień chodzić w szlafroku. Martwiłyśmy się o nią, próbowałam ją namówić na wizytę u psychologa. W odpowiedzi usłyszałam, że żaden psycholog nie jest jej potrzebny.

– Ale mamo – tłumaczyłam uparcie – nie możesz siedzieć cały dzień w domu w piżamie.

– Niby dlaczego?

– To nie jest normalne.

Na te słowa tylko się roześmiała.

– Córciu, kochanie – odpowiedziała. – Wyobraź sobie, że ja mogę robić, co mi się podoba.

– No niby tak, ale…

– Nie ma tu żadnego ale – przerwała mi. – Ja już wszystkie swoje obowiązki wypełniłam, a teraz będę żyć, jak chcę.

– Mogłabyś mi pomóc w wychowywaniu Antosia – zaproponowałam, sądząc, że to jej jakoś pomoże.

– Bardzo mi przykro, kochanie, ale będziesz musiała poradzić sobie sama – usłyszałam w odpowiedzi. – Ja już mam swoje plany.

Byłam tak zaskoczona tymi słowami, że zamilkłam

Nawet nie zapytałam, jakie to plany, choć oczywiście miałam wielką ochotę to zrobić. Wieczorem zadzwoniłam do siostry i opowiedziałam jej wszystko.

– Lepiej zostaw mamę w spokoju – stwierdziła Aniela. – Niech przeżyje żałobę po swojemu.

– Tylko że moim zdaniem ona wcale nie zachowywała się, jakby była w żałobie – zauważyłam.

– To tym lepiej.

Nie byłam jednak do tego przekonana. I chyba miałam rację. Kiedy kilka dni później w drodze do galerii handlowej, wpadłam do mamy z Antosiem, prawie jej nie poznałam. Miała króciutko obcięte włosy pofarbowane na kasztan z jaskrawymi, rudymi refleksami.

– Mamusiu… – stanęłam w drzwiach zaskoczona. – To naprawdę ty?

Moja mama zawsze nosiła długie włosy, spinała je na karku w ciasny węzeł i nigdy nie farbowała.

Ojciec chyba był niezłym egoistą

– Jak wyglądam?

– Bardzo ładnie, ale trochę jak nie ty.

– Zawsze chciałam mieć krótkie włosy – powiedziała, dotykając głowy.

– Więc dlaczego nigdy…

Roześmiała się.

Nie udawaj, Agatko, małej dziewczynki. Po prostu twój ojciec nigdy by się na to nie zgodził.

– Pytałaś go o to, czy możesz obciąć sobie włosy? – nie mogłam uwierzyć.

W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że mój mąż, mógłby mi zabronić obciąć włosy czy je pofarbować. Ale to jeszcze nie były wszystkie niespodzianki, jakie zafundowała mi mama. Na pytanie, czy mogę jej na dwie godziny zostawić Antosia, usłyszałam, że niestety, nie, bo właśnie wychodzi na kurs rysunku.

– Dokąd wychodzisz?

– Na kurs rysunku – powtórzyła mama wesołym tonem.

– Będziesz się uczyła rysować?

– A dlaczego nie?

– Bo… – nie wiedziałam, co powiedzieć. – Bo po co? – wyjąkałam.

Dlatego, że lubię? Dlatego, że chcę? – mama patrzyła na mnie kpiąco.

– Ale ja umówiłam się z koleżankami w galerii, idziemy po zakupy…

– I cóż z tego?

– No… eee… chciałam, żebyś została z Antosiem, on tam się zanudzi.

Przykro mi, ja też już się umówiłam – odparła mama na to.

Czułam się wtedy jakbym rozmawiała z kimś obcym, nie ze swoją mamą. Przecież ona nigdy niczego nam nie odmawiała, ani mnie, ani Anielce, ani ojcu, nikomu. A tu nagle takie coś. Byłam w szoku. Wieczorem próbowałam poskarżyć się Wojtkowi, ale tylko się roześmiał.

– Wiesz, kochanie, ja już dawno myślałem sobie, że twojej mamie przydałby się kurs asertywności. Ale może już go odbyła, he he.

Przestałbyś kpić, to nie jest śmieszne – warknęłam ze złością.

Kilka dni później wyciągnęłam moją bardzo zapracowaną siostrę w odwiedziny do mamy.

Obie nie mogłyśmy ukryć zaskoczenia

W pokoju mamy zastałyśmy rozstawione sztalugi, a na nich zaczęty rysunek. Na stole porozkładane jakieś przybory do rysowania.

– Mamusiu, ty naprawdę masz zamiar rysować? – zapytała Aniela.

– Zawsze bardzo się tym interesowałam, chciałam nawet studiować malarstwo – wyjaśniła mama.

Obie z Anielą gapiłyśmy się na nią jak cielęta na malowane wrota.

– Nie miałyśmy o tym pojęcia – wyszeptałam. – Tata o tym wiedział?

Oczywiście, że wiedział, ale niewiele go to interesowało – usłyszałyśmy w odpowiedzi.

– Wiesz co – powiedziałam do siostry, kiedy wyszłyśmy od mamy. – Myślę, że nasz tata był trochę egoistą i myślał przede wszystkim o sobie.

Aniela popatrzyła na mnie dziwnie i nie odezwała się. Od tej pory z tygodnia na tydzień coraz mniej poznawałam naszą mamę. Biegała na kursy rysunku, zapisała się na jogę i jeszcze jakieś ćwiczenia. Kiedy minęła żałoba po ojcu, całkowicie wymieniła swoją garderobę, zaczęła ubierać się kolorowo i tak młodzieżowo, że podobało się to tylko bliźniaczkom.

– Mamo, chyba trochę przesadzasz – zwróciłam jej uwagę, kiedy przyszła do mnie w bardzo obcisłych leginsach i prawie przezroczystej tunice w kolorowe kwiaty.

Na włosach miała zawiązaną fantazyjną apaszkę. Sama nie byłam pewna, czy potrafiłabym sobie coś takiego wywiązać.

Na moją uwagę wzruszyła tylko ramionami

– Jeśli ci się nie podoba, to trudno.

Nie byłam do końca pewna, czy mi się podoba, czy nie. W każdym razie to nie była moja mama, to była jakaś obca kobieta. Kiedy mama oświadczyła, że zamierza sprzedać swoje mieszkanie, obie z Anielą popatrzyłyśmy na nią z niedowierzaniem.

– Mamo, dlaczego? – spytałam.

Bo nie chcę tam dłużej mieszkać.

– To gdzie będziesz mieszkała?

– Kupię sobie inne.

– Mamusiu, czy ty kochałaś naszego tatę? – spytała nagle cichutko Anielka.

Mama w odpowiedzi zachichotała jak mała dziewczynka.

Bardzo go kochałam, moje dziecko – odpowiedziała, poważniejąc. – Nie powinnyście w to wątpić ani przez moment. Wasz ojciec nie był łatwym człowiekiem i gdybym go nie kochała, nie wytrzymałabym z nim tyle lat. Kochałam go… – powtórzyła po chwili milczenia. – Ale jego już nie ma, a ja będę teraz decydowała o sobie sama.

Szybko uporała się ze sprzedażą mieszkania

I mnie, i siostrze było go trochę żal, ostatecznie tam upłynęło nasze dzieciństwo, ale milczałyśmy. Wojtek twierdził, że dopóki mama nie robi nic głupiego, nie powinnyśmy się wtrącać. W zamian kupiła sobie zupełnie inne. Tu już złapałam się za głowę.

– Mamusia, co ty robisz? Kto to widział w twoim wieku kupować mieszkanie na ostatnim piętrze bez windy, na dodatek ze skosami.

To ja będę chodziła po tych schodach, córeczko – odezwała się słodkim głosem mama. – Staruszką jeszcze nie jestem na szczęście – dodała po chwili.

Kiedy po jakimś czasie zobaczyłam urządzone mieszkanie, zaparło mi dech – nasza mama chyba naprawdę miała w sobie coś z artystki. Świetnie dobrane kolory, meble, poduchy, narzuty, wszystko do siebie pasowało.

– Może mama powinna zająć się projektowaniem wnętrz – mój mąż pokręcił głową z podziwem.

Babciu, jak u ciebie jest pięknie! – zachwycały się bliźniaczki.

Rzeczywiście było pięknie, przytulnie, wszystko tu było dobrane i dopracowane w najmniejszych szczegółach. W naszym rodzinnym mieszkaniu też było ładnie, mama zawsze bardzo o nie dbała. Było ładnie, ale inaczej. Kilka miesięcy później nasza mama wspólnie z koleżanką postanowiły założyć galerię z wyrobami rękodzieła.

– Mamusiu, przecież na tym trzeba się znać – jęknęła Aniela.

I tu okazało się, że chyba w ogóle nie znałyśmy naszej matki. Ona od lat interesowała się rękodziełem, miała nawet rzeczy, które sama robiła, wyszywane obrazki, kilimki.

– Dlaczego my o tym nic nie wiedziałyśmy? – zdumiałam się.

Jak byłyście małe, ja nie miałam na to czasu. A później wy miałyście swoje sprawy, swoje życie, nie interesowałyście się moim.

Mama wiedziała o nas wszystko, a my o niej niewiele

Obserwowałam mamę i szukałam w niej gospodyni domowej w kwiaciastym fartuchu, tamtej kobiety lepiącej pierogi i gotującej pomidorową zupę. Niestety, już nikogo takiego w niej nie było. Najbardziej zachwycone nową babcią były bliźniaczki.

– Nikt w naszej klasie nie ma takiej młodej i nowoczesnej babci – powtarzały.

– A nie wolałybyście, żeby babcia była taka jak wszystkie inne? – pytała je po cichu Anielka.

– Nie – odpowiadały wtedy jednym głosem Ewa i Edyta.

Mama, odkąd zaczęła prowadzić galerię, nie miała już na nic innego czasu. Bardzo się początkowo bałam, że nic z tego nie będzie i tylko narobi sobie długów. Jednak sklepik prosperował całkiem dobrze. Po pewnym czasie właścicielki zatrudniły nawet sprzedawczynię na pół etatu, a mama zaczęła przebąkiwać o planowanej wycieczce do Toskanii.

– Wojtek – zapytałam pewnego dnia męża – nie sądzisz, że moja mama może się z kimś spotykać?

– Dlaczego tak myślisz?

– No bo jeśli wybiera się do Toskanii, to chyba nie sama.

– Nawet gdyby tak było, to chyba nic w tym złego, prawda?

Nie wiem, ale chyba nie chciałabym nikogo na miejsce taty.

– Nie przesadzaj, wolałabyś, żeby twoja mama była już sama?

– Nie wiem – powtórzyłam.

– Najlepiej zapytaj ją wprost.

No tak, mój Wojtek zawsze był taki, zawsze uważał, że najlepiej mówić wprost. A dla mnie nie było to takie łatwe. Miałam zapytać rodzoną matkę, czy spotyka się z jakimś facetem? Nie potrafiłam. Dopiero kiedy mama powiedziała, że ma już wykupioną wycieczkę na sierpień, Aniela rzuciła mimochodem pytanie.

Normalnie kamień spadł mi z serca!

– Mamuś, a czy ty sama wybierasz się na tę wycieczkę?

– No jak sama? – mama popatrzyła na nas zdziwiona. – Obie jedziemy z Jolantą, nie mówiłam wam?

– No, nie mówiłaś – mruknęłam.

– A kto będzie wam pilnował biznesu? – Aniela mierzyła mamę uważnym spojrzeniem.

– Nasza Dorotka sobie poradzi, a was chciałam poprosić, żebyście wpadały tam od czasu do czasu zobaczyć, jak to wygląda. Dobrze?

Tak więc w sierpniu nasza mama wyleciała na wycieczkę do wymarzonej Toskanii. Nigdy wcześniej ani słowem o tym swoim marzeniu nie wspomniała, a przecież tak naprawdę stać ich było z ojcem na taką wycieczkę, i to od dawna. Na lotnisku żegnałyśmy z Anielą mamę i jej przyjaciółkę, a mnie dziwne myśli chodziły po głowie. Obie wnuczki skakały wokół babci, która mimo że miała dla nich bardzo mało czasu nadal była ukochaną, piękną, młodą i nowoczesną babuńcią.

– Tylko czekam, aż zaczną jej obie mówić po imieniu – stwierdziła kiedyś z bardzo kwaśną miną Aniela.

Mnie też nie było do śmiechu

– Anielka, słuchaj… – zaczęłam po powrocie z lotniska, kiedy zostałyśmy na chwilę same. – Jak ty myślisz, dlaczego nasza mama poleciała na tę wycieczkę właśnie z Jolą?

Siostra spojrzała na mnie i już wiedziałam, że myślimy o tym samym. Pokręciła głową.

– Nie – powiedziała twardo. – Po prostu są przyjaciółkami.

– Bardzo bym chciała, żebyś miała rację – przyznałam.

– Bo mam. Koniec dyskusji.

Czekałam na powrót mamy z niecierpliwością, chociaż wiedziałam, że o nic jej nie zapytam, nie będę miała odwagi. Z wycieczki wróciła jeszcze bardziej odmieniona i odmłodzona. Wyszczuplała i opaliła się we włoskim słońcu, poza tym kupiła sobie sporo nowych ciuchów.

– Babciu, wyglądasz jakbyś była siostrą cioci Agaty i naszej mamy – powitała ją Edytka.

I rzeczywiście było w tym coś z prawdy. Mama przede wszystkim wyglądała na wyluzowaną i szczęśliwą, a to nadawało jej młody wygląd.

– Anielka, ja ją muszę zapytać – powiedziałam w końcu siostrze. – Dłużej nie wytrzymam.

Głupia jesteś, wiesz? – zgasiła mnie natychmiast. – A przede wszystkim wymyślasz bzdury, jakbyś nie znała naszej mamy.

– No właśnie o to chodzi, że chwilami wydaje mi się, że jej w ogóle nie znam – mruknęłam.

Dobra, zmieniła się, ale przecież nie aż tak – skrzywiła się siostra.

Długo zbierałam się do rozmowy z mamą, kilka razy już otwierałam usta i coś mnie powstrzymywało. Aż w końcu mama zaprosiła nas wszystkich na niedzielny obiad i przedstawiła nam… Janka, swojego przyjaciela, którego poznała właśnie na wycieczce. Widziałam, jak Wojtek mierzył mnie niespokojnym spojrzeniem, widziałam, jak krzywiła się Anielka, a ja byłam najszczęśliwsza na świecie. Szczerze mówiąc, wielki kamień spadł mi z serca w tamtej chwili.

Bardzo się cieszę, mamusiu – przytuliłam mamę serdecznie.

Naprawdę bardzo się cieszyłam, że moja nowoczesna mama spotyka się jednak z mężczyzną, a wszystko inne było tylko wytworem mojej głupiej wyobraźni. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA