– Jesteś zmęczony, ręce ci się trzęsą – zauważyłam.
– Zaraz przestaną – mąż ze spokojem dalej masował mi skórki wokół palców u stóp. Wcześniej nasmarował je specjalnym kremem do zmiękczania.
– Gotowe – stwierdził z satysfakcją, przyglądając się moim paznokciom.
– Może ja pomaluję? – zaproponowałam niepewnie.
– Wykluczone! Nie umiesz.
Poprawiłam się na fotelu i z zamkniętymi oczami poddałam się dalszym zabiegom. Jak skończy, zrobię mu gołąbki. Bardzo lubi, a jeszcze z młodej kapusty nie jadł. Za te paznokcie to mu zawsze coś ekstra gotuję. Nie żeby się upominał, ale wiem, że lubi różne frykasy, na przykład pierożki albo kołduny, no to gotuję. Niech zje, niech mu pójdzie na zdrowie.
Może i ma jakąś babę na boku
Marynia, moja przyjaciółka zawsze twierdzi, że Zdzisiek jest niby normalny chłop: lubi dobrze zjeść, czasem popije, za ładną babką na ulicy się obejrzy, tylko ta sprawa tego malowania nie daje jej spokoju. Mówi, że coś z nim nie tak.
– Żeby facet się malowaniem paznokci swojej żony zajmował? No jeszcze plecy umył, wymasował… to rozumiem, ale manikiur?
– Nie manikiur, tylko pedikiur – za każdym razem ją poprawiam, i macham ręką, bo od lat się tak dziwi.
No i podobnie jak inne moje koleżanki męża mi zazdrości: że taki dobry, troskliwy, pieniądze do domu przynosi, potrzeby kobiety zrozumie…
Zdzisiek jeździ na TIR-ach od 25 lat. Więcej go nie ma w domu, niż jest. Może tam gdzieś po tych różnych miastach, gdzie wozi towar ma jakieś babki? Kiedyś się nad tym zastanawiałam, ale dziś już mnie to nie obchodzi. Nie żebym była za stara albo że Zdzisio w łóżku nic nie potrafi zdziałać. Co to, to nie. Oj, potrafi, potrafi!
Ja tylko myślę, że jak go nawet jakaś babka gdzieś tam w takiej Hiszpanii czy Portugalii przytuli, to mojemu Zdzisiowi łatwiej przetrwać poza domem. Bo robotę ma przecież nielekką. To żadna frajda się po byle jakich motelach szwendać. A jak jeszcze przyjdzie spać w szoferce? O, tego mu nie zazdroszczę. A jedzenie? To przecież zgroza ciągle jeść tylko w tych przydrożnych barach. Za domowymi frykasami to naprawdę tęskni. Często dzwoni i pyta:
– A co masz na obiad?
– Oj, Zdzisiu, nie chciało mi się dla siebie samej gotować, więc kluski z truskawkami i śmietaną zrobiłam.
– O rany, pycha! Zrobisz jak przyjadę?
Nie musi pytać, bo wie, że zrobię. I jeszcze mu innych dobrych rzeczy nagotuję.
Ja wciąż kocham go tak samo...
Jak go nie ma, to bardzo tęsknię. Jesteśmy ze sobą ponad 25 lat, i wcale się sobą nie znudziliśmy. Właściwie mówię za siebie, bo Zdzisiek nie jest zanadto rozmowny, to nie wiem, czy się nie nudzi ze mną. Bo ja lubię gadać. I za tym gadaniem do niego też tęsknię. Do syna pogadać nie mogę. Wyprowadził się do innego miasta i tam pracuje. Czasem tylko wpada. Ostatnio to nawet z dziewczyną przyjechał.
– Wiesz, Zdzisiu, ta Magda to dobra dziewczyna, spokojna no i ma fach.
Zdzisiek tylko przytakuje. Zaraz skończy. Już tylko na wierzch położy utwardzacz, żeby się lakier lepiej trzymał.
– Siedź teraz spokojnie, niech schną. Żebyś mi całej roboty nie popsuła.
– Dziękuję, Zdzisiu – podziwiam paznokcie. – Jesteś kochany.
Z tym pedikiurem to się zaczęło, jak kiedyś wróciłam z rykiem od kosmetyczki, gdzie była młoda praktykantka, i tak mi cążkami pocięła skórki, że aż krew się lała. Zdzisiek nakrzyczał na mnie, że ryzykuję, bo mogę jakieś choróbsko złapać.
– Żebyś mi więcej do tych rzeźniczek nie chodziła. Sam ci mogę paznokcie pomalować.
Od tamtej pory nie chodzę do kosmetyczki, tylko czekam, aż Zdzisiek wróci z trasy. Ale nie tylko chodzi mi o paznokcie. Czekam na męża, za nim tęsknię. Czuję, że choć coraz starsi, kochamy się jak dawniej.
Czytaj także:
„Ukryłam przed mężem, że dopadła mnie podstępna choroba. Chciałam świętego spokoju, a nie biadolenia za uchem i litości"
„Mąż nie dotykał mnie nawet kijem, zaś kochanek rozpalił wszystkie moje zmysły. Czułam się jak kobieta, a nie jak odkurzacz z biustem i tyłkiem”
„Wyjechałam, by zarobić na in vitro, a wróciłam z brzuchem. Moje uczucie do męża wygasło, serce zostawiłam w Anglii”