„Macocha je sobie z dziubków z kochankiem, a ojciec udaje ślepego i obsypuje ją złotem. Nie pozwolę, by żmija zabrała to, co moje”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Jaki więc miałam interes w tym, aby zakończyć jego małżeństwo? Naprawdę żadnego! Tymczasem wszyscy mnie o to oskarżają. Twierdzą też, że zrobiłam to złośliwie, bo jestem podłą, samolubną i rozpuszczoną dziewczyną… A przecież ja tylko powiedziałam tacie o zdradzie jego żony! Jak mogłabym postąpić inaczej. Miałabym go okłamywać?”.
/ 18.10.2022 16:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych ludzi może to zabrzmieć niewiarygodnie, ale ja naprawdę dogadywałam się ze swoją macochą. Nazwanie jej moją przyjaciółką byłoby oczywiście lekką przesadą, ale dość szybko znalazłyśmy wspólny język. Była spoko.

Moja mama zmarła, kiedy miałam pięć lat i właściwie jej nie pamiętam. Gdyby nie zdjęcia i filmy, które kiedyś nagrał tata, to pewnie dzisiaj nie potrafiłabym sobie nawet przypomnieć jej twarzy. No chyba żebym spojrzała w lustro, bo podobno jestem do niej bardzo podobna.

Po jej niespodziewanej śmierci tata został ze mną sam i, jak twierdzi cała rodzina, stanął w pełni na wysokości zadania. To znaczy wychował mnie tak, abym nie odczuła braku jednego z rodziców. To prawda, muszę przyznać, że się dla mnie poświęcił. Do czasu pójścia na studia nie widziałam u jego boku żadnej kobiety, o którą mogłabym być zazdrosna.

Owszem, z pewnością miał jakieś „przyjaciółki”, zdaję sobie z tego sprawę. Był i nadal jest przecież bardzo przystojnym facetem, i jak każdy mężczyzna ma swoje potrzeby. Ja jednak o tym nic nie wiedziałam, działał bardzo dyskretnie.

Pierwszą kobietą, która została mi przedstawiona jako jego partnerka, była Łucja. Nie przeszkadzało mi to, że jest czternaście lat młodsza od taty, bo nadal była dwanaście lat starsza ode mnie. Nigdy nawet nie próbowała mi matkować. Zresztą, chyba wyglądałoby to nieco śmiesznie, skoro kiedy tata się z nią związał, właśnie rozpoczynałam drugi rok studiów.

Tymczasem wszyscy mnie o to oskarżają

Łucja jest menadżerką, ubiera się więc elegancko, całą swoją postawą i strojem wymuszając pewien respekt. Z moim tatą naprawdę ładnie wyglądali razem, co przyznałam nie tylko ja, ale i znajomi oraz najbliższa rodzina. Zresztą Łucja w ogóle doskonale się wpasowała w nasze rodzinne układy. Wszyscy uważali, że tata zasłużył sobie na to, aby wreszcie zadbać o siebie i swoje szczęście.

– Trafił na kobietę na poziomie, to bardzo dobrze – mówiła babcia. – No i ty się powinnaś cieszyć. Bo jak założysz własną rodzinę, tata nie zostanie sam.

Nie myślałam dotychczas w ten sposób, ale faktycznie Łucja będzie mogła mi kiedyś pomóc w opiece nad tatą, gdy zajdzie taka potrzeba. Jaki więc miałam interes w tym, aby zakończyć jego małżeństwo? Naprawdę żadnego!

Twierdzą też, że zrobiłam to złośliwie, bo jestem podłą, samolubną i rozpuszczoną dziewczyną… A przecież ja tylko powiedziałam tacie o zdradzie jego żony! Jak mogłabym postąpić inaczej. Miałabym go okłamywać? Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na mieście swoją macochę z tym facetem, uderzyło mnie to, że najwyraźniej są ze sobą bardzo zaprzyjaźnieni. No, ale w porządku, sama mam kolegę, z którym mogę iść za rękę. Ot tak, po przyjacielsku.

Niestety, w ciągu następnych trzech miesięcy widywałam Łucję z tym samym mężczyzną kilka razy i zawsze byli w dość bliskich relacjach. Obejmowali się, całowali w policzek, patrzyli sobie w oczy, jakby cały świat dookoła nich przestał istnieć. Jakby byli… zakochani! Najlepszym na to dowodem jest fakt, że moja macocha ani razu mnie nie zauważyła, a przechodziłam naprawdę blisko. Była po prostu zbyt zajęta… przyjacielem.

W gardle rosła mi wielka gula, bo miałam poważne podejrzenia, co do charakteru tej znajomości. Nie wyglądała mi wcale na przyjaźń. „Ona oszukuje mojego tatę!” – tłukło mi się po głowie. Czułam się tym faktem osobiście urażona. Wahałam się jednak przez długi czas, czy powiedzieć mu o swoich domysłach.

Na wszelki wypadek kilka razy zrobiłam Łucji zdjęcie swoją komórką, kiedy była z tamtym facetem. „Być może któregoś dnia mi się przydadzą” – stwierdziłam. I miałam rację. Kiedy okazało się, że tata zamierza podarować Łucji swoje mieszkanie, wiedziałam, że muszę działać.

– Ty dostaniesz większe lokum po babci, a swoją żonę także muszę jakoś zabezpieczyć na wypadek mojej przedwczesnej śmierci. Różnie przecież może być. Jestem od niej sporo starszy i od dawna nie mam już „serca jak dzwon” – usłyszałam, i od razu zapaliła mi się czerwona lampka.

W jednej chwili się zdecydowałam

– Zanim to zrobisz, może powinieneś coś zobaczyć – powiedziałam, pokazując mu zdjęcia, które zrobiłam.

Szczerze mówiąc, już po sekundzie tego pożałowałam, bo tata nagle zbladł jak płótno, a potem zaczął łapać spazmatycznie powietrze. Przestraszyłam się, że dostanie zawału albo czegoś podobnego!

– Nie powinnam była ci tego pokazywać! Może to tylko jej bliski znajomy – zaczęłam przestraszona, jednak on tylko poklepał mnie po ręce i powiedział:

– Poradzę sobie. Nie martw się.

I w ten oto sposób ziarno podejrzeń zostało zasiane. Doprawdy, nie sądziłam, że mój tata może być tak zazdrosnym i porywczym człowiekiem. Kiedy bowiem chodziło o mnie, zawsze sprawiał wrażenie bardzo opanowanego. Nie miałam wcześniej okazji dowiedzieć się, jak może zareagować, gdy w jego związku z kobietą coś dzieje się nie tak.

Tymczasem jego zazdrość o Łucję zrobiła się wprost patologiczna! Moja macocha wytłumaczyła się ze swoich spotkań z tajemniczym mężczyzną, jednak to nic nie pomogło. Ojciec przez długi czas nie chciał dać wiary jej zapewnieniom, że facet jest tylko starym przyjacielem, jeszcze
z czasów studenckich, i w zasadzie Łucja traktuje go bardziej jak brata niż kolegę.

– Gdybyśmy kiedykolwiek chcieli być razem, to dawno byśmy się ze sobą związali. Znamy się szesnaście lat! A przez pięć mieszkaliśmy na tym samym piętrze w akademiku – zarzekała się macocha.

W końcu ojciec to chyba zrozumiał, jednak i tak już przestał wierzyć żonie. Nie tylko nie przepisał na Łucję swojego mieszkania, tak jak to było wcześniej umówione, ale… zaczął ją śledzić. Chodził za nią do pracy i po mieście, wyskakiwał nagle zza rogu podczas jej służbowych spotkań lub kawki z przyjaciółkami. Narażał przy tym na śmieszność i siebie, i ją. Ludzie zaczęli o nich plotkować. Bo skoro jej pilnuje, to widocznie coś jest na rzeczy.

Poza tym tata sprawdzał pocztę w komputerze Łucji i przeglądał jej esemesy. A już szczytem wszystkiego była nieudana próba zamontowania w jej komórce oprogramowania szpiegowskiego, dzięki któremu mógłby nie tylko dowiadywać się, do kogo aktualnie dzwoni jego żona, ale także wiedzieć, gdzie się akurat znajduje. Z dokładnością do jednego kilometra!
Moja macocha w końcu nie mogła już dłużej znieść tego szaleństwa. I odeszła.

– Lepiej teraz, niż kiedy zaczniemy się nienawidzić – powiedziała mojemu tacie.

Czy miała na myśli także mnie?

Wiedziała dobrze, że to ja rozbuchałam całą tę sytuację. Zapytała mnie zresztą otwarcie:

– Dlaczego do mnie nie podeszłaś, kiedy zobaczyłaś nas na mieście? Chętnie przedstawiłabym ci Marcina, nie uciekałabym przed tobą, bo nie miałam nic do ukrycia.

Nie umiałam jej odpowiedzieć na to pytanie. Wtedy, gdy robiłam te zdjęcia, czułam, że postępuję słusznie. A teraz… Było mi głupio i zastanawiałam się, co ja sobie właściwie wyobrażałam. Dlaczego z góry założyłam, że ona chce skrzywdzić mojego tatę? Przecież miliony razy widziałam, jak o niego dba. Czy to mieszkanie tak namieszało mi w głowie, że uznałam ją za oszustkę, która chce z małżeństwa czerpać tylko korzyści, a przyjemność zachować na spotkania z innym facetem?

Teraz widzę jakie to było niedorzeczne! Chodziło przecież o dwa skromne pokoje z kuchnią, a z tego, co wiem, Łucja zarabia wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić sobie dużo większe i ładniejsze lokum. Niestety, teraz wszystko już skończone i nie da się tego odkręcić. Mój tata popadł w paranoję i boję się, że w tej sytuacji nie będzie w stanie zacząć spotykać się z inną kobietą. Pewnie teraz każdą zniechęci do siebie swoimi podejrzeniami.

A Łucja? Ma tylko 36 lat i z pewnością znajdzie sobie nowego partnera. Być może nawet z korzyścią dla siebie, bo zdąży mu jeszcze urodzić dziecko, którego mój tata z racji swojego wieku nie chciał…

Wielkim przegranym jest więc mój ojciec. I teraz, kiedy został sam, nagle ma do mnie pretensje o to, że rzuciłam na Łucję fałszywe podejrzenia, a on w nie uwierzył. Zresztą cała rodzina patrzy na mnie z potępieniem, a babcia podobno rozważa, czy należy mi się jej mieszkanie, skoro zniszczyłam szczęście jej syna. Myśli, że zrobiłam to z premedytacją. Jak mam wszystkich przekonać, że wcale nie. I że mam teraz poczucie winy?

Czytaj także:
„Dałam szefowi serce na dłoni, a on podtarł sobie nim tyłek. Mój wyczekany awans dał lafiryndzie z dekoltem po pępek”
„Mój synek miał wymyśloną przyjaciółkę, która… przepowiadała mu przyszłość! Byłam przerażona jego pomysłami”
„Zakochałam się jak nastolatka. Miłość do gorącego kochanka tak zawróciła mi w głowie, że >>rzuciłam się za nim w ogień<<”

Redakcja poleca

REKLAMA