„Po śmierci ojca, mama kompletnie się rozsypała. Nie robiła zakupów i nie sprzątała domu. W końcu odkryłam jej tajemnicę"

Mama uzależniła się od internetu fot. Adobe Stock, insta_photos
„Tym razem z większym niepokojem opuszczałam jej mieszkanie. – A co to, mama choruje? – z okna wyjrzała sąsiadka, pani Nowakowa. – Nie widziałam jej od tygodnia. Kiedyś wcześnie rano wychodziła do sklepu, a teraz nawet tego nie robi. Wczoraj byłam na cmentarzu, a grób pani ojca nieuprzątnięty...".
/ 24.10.2022 09:03
Mama uzależniła się od internetu fot. Adobe Stock, insta_photos

Wiem, że nie było jej łatwo. Poukładać sobie życie na nowo, po śmierci człowieka, z którym przeżyło się czterdzieści lat, uporać się z bólem i tęsknotą za nim – jak to wszystko udźwignąć?

Chciałam jakoś pomóc mamie

– Martwię się o mamę – powiedziałam do męża. – Znowu nie odebrała telefonu, a na pewno była w domu.

– Znasz ją! – Paweł machnął ręką. – Na pewno siedzi przed komputerem. Nic złego jej nie grozi.

Co do tego miałam wątpliwości… Moja mama skończyła sześćdziesiąt dwa lata. Pół roku temu pochowałyśmy ojca. Byli małżeństwem prawie czterdzieści lat. I nagle, z dnia na dzień, taty zabrakło. Wieczorem położył się normalnie do łóżka, a rano już nie wstał. Zawał. Mama w tym czasie była na dyżurze, pracowała jako pielęgniarka w szpitalu.

Po śmierci ojca kompletnie się rozsypała

Właściwie tylko dzięki nam przeszła przez całe piekło związane z pogrzebem, a potem z formalnościami ubezpieczeniowymi. Mama dostała emeryturę po ojcu i już nie musiała chodzić do szpitala. I nawet nie wyobrażała sobie powrotu do pracy.

Najchętniej siedziałaby w domu, nad starymi zdjęciami ojca albo szła na cmentarz. Nie miała ochoty z nikim się spotykać, wychodzić do przyjaciółek. Na nowo przeczytała wszystkie książki, jakie miała w domu... Wtedy wpadłam na pomysł, aby sprawić jej komputer.

– Może znajdzie sobie tam coś odpowiedniego dla siebie? Poogląda strony domu kultury, zapisze się do jakichś kółek? – przekonywałam męża.

Tydzień później zawieźliśmy mamie sprzęt, który do tej pory stał nieużywany w naszym domu. Mama znała się na obsłudze komputera, bo używała go w pracy. Tyle że służbowo.

– Po co mi to? – patrzyła podejrzliwie, gdy Paweł instalował internetowe łącze. – Skoro ty nie chcesz wyjść do świata, to świat przyjdzie do ciebie – odparłam.

Wzruszyła tylko ramionami. Wychodziłam od niej z posępną miną.

– Chyba nic z tego nie będzie – i mnie udzielił się sceptycyzm matki.

Kilka dni później próbowałam się do niej dodzwonić. Nie podnosiła słuchawki. Przez cały dzień! Po południu, zdenerwowana stanęłam przed drzwiami jej mieszkania. Miałam zapasowe klucze. Z nerwów nie mogłam trafić do dziurki.

„Coś jej się stało, na pewno!” – panikowałam.

Ale co to? Gdy otwierałam drzwi, ze środka dobiegł mnie… cichy śmiech mamy.

„Ma gościa?” – ulga zmieszana była z kolejnymi wątpliwościami.

Na palcach weszłam do dużego pokoju.

– Mamo! – powiedziałam zdumiona.

Drgnęła przestraszona.

– Co ty tu robisz? – jej mina wyrażała bezbrzeżne zdumienie.

– Nie mogłam się do ciebie dodzwonić od kilku godzin, więc przyjechałam sprawdzić, czy w ogóle żyjesz – powiedziałam ze złością. – Gdzieś ty była przez cały dzień?

– Gdzie? Tutaj, w domu. Oglądałam coś na komputerze – odparła.

– I nie mogłaś odebrać telefonu?!

– Tak mnie to wciągnęło, że chyba nawet nie słyszałam – przyznała ze skruchą.

Podeszłam do komputera.

– Co czytasz? – spytałam.

Mama lekko się zaczerwieniła

– Blog stworzyłam – powiedziała cicho. – Chciałam wypisać cały mój ból i smutek po śmierci Józia. Prowadzę go zaledwie od kilku dni, a zobacz, ile mam już komentarzy! Odpowiadają mi ludzie, którzy także stracili swoich bliskich. Wszyscy piszą, jak bardzo są im potrzebne moje słowa. Siedzę więc i piszę.

Pokiwałam głową, bo pomysł mi się spodobał.

– Dobrze robisz, tylko następnym razem odbieraj telefon, abym się nie martwiła – pogroziłam jej palcem, wychodząc.

Nie wiem, czy zauważyła, bo jej wzrok był znowu wbity w ekran komputera. Ale telefon zaczęła odbierać. Zadzwoniłam do niej trzy dni później, z pytaniem, czy coś jej przywieźć.

– Jedziemy do centrum handlowego, mogę ci zrobić cięższe zakupy – powiedziałam.

Mama poprosiła o mleko, trochę wędliny i chleb. Przywiozłam jej to wszystko. Ale gdy otworzyłam lodówkę…

Mamo, ona jest pusta! – powiedziałam zdumiona. – Dzisiaj skończyło ci się jedzenie? Czemu nie poszłaś do sklepu?

Jednak ona jakby mnie nie słyszała, zajęta odpisywaniem komuś w internecie. Tym razem z większym niepokojem opuszczałam jej mieszkanie.

– A co to, mama choruje? – z okna wyjrzała sąsiadka, pani Nowakowa. – Nie widziałam jej od tygodnia. Kiedyś wcześnie rano wychodziła do sklepu, a teraz nawet tego nie robi. Wczoraj byłam na cmentarzu, a grób pani ojca nieuprzątnięty...

Mruknęłam coś w odpowiedzi, aby nie skłamać

Co ta mama wyrabia? Siedzi cały czas przed komputerem? Ledwo przekroczyłam próg swojego domu, zadzwonił telefon. Ciotka Luśka.

– Dzwoniłam do Jasi, aby ją zaprosić na imieniny – powiedziała z wyrzutem – Ale oznajmiła mi, że nie przyjdzie! Tłumaczyłam jej, że przecież żałoba żałobą, ale musi czasem spotkać się z rodziną, na co odparła, że owszem, spotyka się, ale z przyjaciółmi! Co się z nią dzieje?

Nie bardzo miałam ochotę tłumaczyć, gdzie są owi przyjaciele. Ciotka Luśka była znaną w rodzinie plotkarką. Odmowa wzięcia udziału w jej imieninach, równała się z towarzyską degradacją. Mama do tej pory nie odmawiała...

Następnego dnia zadzwoniłam do mamy.

– Słucham? – odezwał się w słuchawce mocno zachrypnięty głos.

Naturalnie, dopiero po którymś sygnale z kolei.

– Chora jesteś? – zaniepokoiłam się.

– To tylko gardło – zaczęła mówić i rozkaszlała się na dobre.

Wsiadłam w auto i pojechałam

Znalazłam ją okutaną w dwa koce, rozpaloną, nie mogła powiedzieć ani słowa... ale siedziała przed komputerem!

– Mamo! – załamałam ręce.

Zadzwoniłam po lekarza, a ją na siłę zaprowadziłam do łóżka.

– Zapalenie płuc – powiedział doktor. – Normalnie wziąłbym ją do szpitala, ale pani matka za nic nie chce się zgodzić.

Wyskoczyłam wykupić leki, a potem zaaplikowałam je mamie. Pomogłam jej położyć się w sypialni, a sama zrobiłam przegląd mieszkania. W łazience leżała sterta prania. Kwiaty pousychały w doniczkach. Kurz na meblach na palec. No i ten przeklęty komputer! Chciałam go wyłączyć.

Zerknęłam na ekran – blog mamy

Przeleciałam pobieżnie wpisy. Robiła je rano, w południe i wieczorem. Pisała o samotności, o bólu. Dostawała masę komentarzy. Od innych, którzy przeżyli podobną stratę jak ona. Pocieszała ich. Żadnego komentarza nie zostawiła bez odpowiedzi. Przespała się dwie godziny i znów chciała usiąść do komputera. Nie pozwoliłam.

– Lekarz kazał ci leżeć – powiedziałam. – Zresztą, odwyk dobrze ci zrobi.

Zadzwoniłam do męża i poprosiłam, aby przywiózł mi trochę ubrań, bo zamierzałam zostać przy mamie. Posprzątałam mieszkanie, powyrzucałam kwiaty, posegregowałam rzeczy po ojcu. Ona natomiast nie mogła sobie znaleźć miejsca.

– Wejdę tylko na chwilę na bloga – mówiła. – Bo ktoś może potrzebować pomocy, rady. No i na pewno zastanawiają się, co się ze mną dzieje. To moi przyjaciele!

Nie zgodziłam się. Chwyciła więc książkę, którą jej przywiozłam. Zatelefonowała do dawnych koleżanek z pracy, wypisała kartkę imieninową do cioci Lusi, zaprosiłyśmy sąsiadkę Nowakową na ciasto… Dopiero po tygodniu, gdy czuła się już dobrze, pozwoliłam jej uruchomić komputer.

Wpatrywała się w ekran

„Pewnie dostała masę wiadomości” – pomyślałam.

– I co? Dużo zaległości musisz nadrobić? – spytałam z ciekawości. – Przyjaciele na pewno bardzo się martwili.

Spojrzałam na jej minę i zorientowałam się, że coś jest nie tak.

– Nikt się nie zainteresował – powiedziała cicho. – Nie przyszła ani jedna wiadomość… Miałaś rację. To tylko wirtualny świat. Gdy jestem w sieci, to dobrze. Gdy mnie nie ma, to dla nich nie istnieję… A ja tak przeżywałam ich złe nastroje, smutki! 

Mama rozpłakała się, a ja przytuliłam ją mocno. I zamiast opowiadać banały, że nie jest samotna, bo ma nas, odszukałam w internecie stronę domu kultury.

– Mamo, co ty na to, aby przez sieć poznać realnych przyjaciół? – spytałam. – Może wybierzesz się na kurs języka niemieckiego dla seniorów? Popatrz…

Następne godziny spędziłyśmy na wyszukiwaniu zajęć, z których mama mogłaby skorzystać. Gdy od niej wychodziłam, miała na kolanach słownik i wyszukiwała zapomniane słówka.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA