Kiedy odeszła moja mama, miałam zaledwie 17 lat. Moja siostra próbowała zastąpić mi rodzicielkę, a ja tak strasznie ją zawiodłam. Nic dziwnego, że nie mogła mi wybaczyć.
Tata odszedł wcześnie
To nie do końca była prawda. Po śmierci rodziców moja siostra Krysia, starsza ode mnie o 8 lat, wraz z Julianem, swoim mężem, zaopiekowali się mną, przyjmując pod swój dach. Byłam przez nich traktowana prawie jak rodzona córka – dali mi poczucie bezpieczeństwa i komfort w tych trudnych chwilach.
Ich dom był położony na obrzeżach miasta, skąd często wymykałam się na samotne, długie przechadzki po najbliższej okolicy. Krysia, w trosce o mnie, prosiła wtedy Julka, żeby mi towarzyszył, gdyż niepokoiła się o moje bezpieczeństwo… Kto by pomyślał, że to raczej o swojego męża powinna się zamartwić.
Szwagier wyznał mi miłość
Mniej więcej sześć miesięcy po moim wprowadzeniu, Julek wyznał mi miłość. Przytulił mnie mocno i zaczął namiętnie całować. Byliśmy sami pośrodku lasu, kompletnie mnie zatkało i przeraziłam się, ale go nie odepchnęłam. W ogóle nie pomyślałam wtedy o Krysi, po prostu poddałam się jego pocałunkom.
To Julek był moim pierwszym mężczyzną. Ale wcale nie czułam się z tym dobrze i dość szybko dotarło do mnie, że wpakowałam się w niezłe bagno, że zmierzam prostą drogą do totalnej katastrofy. Tylko kto miałby na tym ucierpieć – siostra czy ja? Zaczęłam więc unikać szwagra, co od razu rzuciło się w oczy Kryśce.
– Karolciu, czemu taka markotna jesteś ostatnio, o co chodzi? – niejednokrotnie dopytywała.
Tuż po maturze zdecydowałam się wyjechać, powrócić do lokum odziedziczonego po rodzicach. Mam w pamięci Krysię i to, jak na mnie wtedy spojrzała: szarymi, życzliwymi oczami przepełnionymi troską, tak podobnymi do oczu naszej mamy. Pamiętam uśmiech na jej twarzy, kiedy tuląc mnie, poprosiła:
– Miej się na baczności i dbaj o siebie, Karolciu. Bardzo cię prosimy, abyś regularnie dawała znać co u ciebie i wpadała do nas w odwiedziny. Julian i ja bardzo cię kochamy.
Kiedy znalazłam się w pociągu, mogłam wreszcie złapać głębszy oddech. Nareszcie poczułam smak wolności. Jak dobrze, że Krystyna nic nie zauważyła.
Dręczyły mnie wyrzuty sumienia
Rozczarowałam najbliższą mi osobę — moją kochaną i niezastąpioną siostrę. Nie miałam pretensji do Juliana, to siebie obarczałam całą winą. Oddałabym wszystko, żeby móc wrócić do tamtej chwili. Mimo moich zmartwień świat nie zatrzymał się w miejscu. Miałam już załatwioną pracę, a mieszkanie odziedziczone po rodzicach było opłacone z góry na cały rok przez moją siostrę. Rozważałam nawet podjęcie studiów zaocznych.
Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że prawdziwe problemy dopiero przede mną. Niedługo potem uświadomiłam sobie, że spodziewam się dziecka. Ta wiadomość zupełnie zbiła mnie z nóg. Kompletnie nie wiedziałam, co począć w tej sytuacji!
Czas ciąży był dla mnie prawdziwą udręką, jednak udało mi się ją przetrwać, choć trwała 9 długich miesięcy. Doświadczyłam wtedy, co znaczy dźwigać brzemię strachu i wyrzutów sumienia. Dopiero po szczęśliwym porodzie Marka odważyłam się skontaktować z Krysią i Julianem. Zjawili się u mnie od razu. Jak zawsze mogłam liczyć na dyskrecję i miłość siostry, która tylko raz spytała o to, kto jest tatą mojego synka.
Wszystko się wydało
Julian z wielkim trudem starał się ukryć swoje zmieszanie, był przerażony – a ja zalewałam się łzami i za nic w świecie nie zamierzałam z nimi jechać.
– To ja jestem jego ojcem, zgadza się? – powiedział Julian, kiedy w końcu udało nam się porozmawiać na osobności; nie musiałam nic mówić – wszystko było oczywiste nawet bez słów.
Kiedy moja siostra wraz z mężem odjechali, zostałam z moim małym synkiem sama jak palec. Nie było mi lekko. Ciągła zmiana pieluch, płaczliwe dzieciątko i pobudki w środku nocy... Ale i tak wolałam to od pytających spojrzeń siostry i przerażonej miny Juliana. W końcu mój szwagier zdobył się na odwagę i wyjawił Krysi całą prawdę, a niedługo potem wpadł do mnie z wizytą. Przywiózł trochę gotówki i zaproponował, żeby razem z Krysią wzięli Marka za swoje dziecko. Próbował mnie przekonywać, że tak będzie najlepiej dla nas wszystkich.
Nie zgodziłam się
Przepełniła mnie miłość do mojego dziecka i zdecydowałam, że sama zajmę się jego wychowaniem. Mimo młodego wieku czułam w sobie siłę i przekonanie, że poradzę sobie z tym wyzwaniem. Współczucie ogarniało mnie na myśl o Krysi – wydawało mi się, że jej los był jeszcze gorszy od mojego. Jednocześnie odczuwałam pewną ulgę: nareszcie ona poznała prawdę, a ja uwolniłam się od brzemienia zakłamania, wymówek i udawania! Julian co miesiąc wysyłał mi wsparcie finansowe. Krysia milczała, a ja pogodziłam się z jej decyzją – miała pełne prawo odwrócić się ode mnie.
Marek skończył dwa lata, kiedy spotkałam miłość swojego życia – Adama. Wtedy właśnie zrozumiałam, czym jest prawdziwa, głęboka miłość. Stałam się żoną najcudowniejszego mężczyzny pod słońcem. Zebrałam się na odwagę i opowiedziała mu o trudnej przeszłości związanej z Krystyną i Julianem. On nie oceniał mnie i nie doszukiwał się winowajców. Zamiast osądu, w jego sercu znalazłam zrozumienie:
– Musiałaś tyle wycierpieć, kochanie! Byłaś wtedy jeszcze taka młodziutka, a mimo to dałaś radę się nie załamać.
Nie miałam kontaktu z siostrą
Moja siostra Krystyna nie pojawiła się na moim weselu, a co więcej, nawet nie skierowała do mnie ani słowa z tej okazji. Postanowiłam do niej napisać, dając wyraz swojemu przywiązaniu: „Chwila, gdy zechcesz znów ze mną rozmawiać, stanie się jedną z najradośniejszych w całym moim życiu. Daj mi znać, siostro – jestem pewna, że mama także by tego chciała” – błagałam ją w liście, jednak nie uzyskałam żadnej reakcji.
Czas nieubłaganie płynął. Marek dorastał, będąc przekonanym, że to Adam jest jego tatą. Ukończył studia i znalazł pracę w dużym mieście. Któregoś dnia otrzymałam list:
„Julian odszedł z tego świata – informowała moja siostra. – Zostałam całkiem sama. Błagam, przyjedź do mnie, Karolciu. I wybacz mi…”.
„Ja mam jej przebaczyć?! – rozważałam z bólem w sercu. – Przecież to ja zniszczyłam jej i Juliana życie!”.
Nie mogłam jej zostawić samej
Krystyna bardzo się zmieniła! Minęło 30 lat, odkąd ostatni raz się spotkałyśmy, a życie niezbyt dobrze ją potraktowało. Rysy twarzy wyglądały inaczej. Szare oczy, kiedyś pełne blasku i życzliwości, teraz emanowały niezmierzonym smutkiem. Sprawiała wrażenie takiej bezbronnej...
– Mnóstwo rzeczy nam umknęło – oznajmiła z rozżaleniem. – A to przez moją wściekłość i upór. Wybacz mi.
– Och Krysiu, o czym ty gadasz? – obruszyłam się. – Przecież to moja wina, że tak się stało!
– Rozczarowałaś mnie – sapnęła. – Jednak jeszcze bardziej zawiódł mnie Julian. Mimo to dość szybko mu przebaczyłam i spędziłam z nim tyle lat. Julian ciągle miał poczucie winy. Ja również nie umiałam zapomnieć o tym, co było. Na dodatek wyszło na jaw, że nie możemy mieć własnych dzieci, a to z mojej winy. Wszystko było beznadziejne. Przekazałam Julianowi, że chyba lepiej będzie, jeśli każde z nas pójdzie swoją drogą. Stanowczo sprzeciwiał się temu pomysłowi, ale okazał mi wtedy ogromne wsparcie i zrozumienie. Gdyby nie on, pewnie do dziś tkwiłabym w depresji. Postanowiliśmy więc zacząć wszystko od początku, układając sobie życie na nowo. Na swój sposób odnaleźliśmy szczęście... Kiedy jego stan znacznie się pogorszył, martwił się, jak poradzę sobie sama, gdy go zabraknie. To właśnie wtedy poprosił, żebym złożyła mu obietnicę – że napiszę do ciebie.
Może jeszcze będzie dobrze
Obie zamilkłyśmy. Poranne słońce wkradało się przez szyby – całą noc spędziłyśmy na rozmowach.
– Julek nalegał — Krysia wyszeptała — żeby przekazać w testamencie nasz dobytek, całą posiadłość i ogród Markowi. Czy wyrazisz na to zgodę? Nie chcę mącić spokoju Julka. Niech sytuacja pozostanie niezmieniona. On nie może dowiedzieć się prawdy. Ale przecież mogę przepisać majątek na bratanka?
Prośba mojej siostry wytrąciła mnie z równowagi. Kompletnie nie wiedziałam, jak powiedzieć synkowi prawdę. Przez tyle lat był przekonany, że Adam to jego tata. Nie miał pojęcia o istnieniu Krysi i Juliana. Nigdy nie wspominałam mu też, że w ogóle mam siostrę. Ta sytuacja napawała mnie lękiem, ale jednocześnie czułam wzruszenie.
– Adam na pewno jakoś nam pomoże to ogarnąć – odparłam w końcu. – Grunt, że wreszcie odrzuciłyśmy to, co nas poróżniło i znowu jesteśmy razem.
Karolina, 51 lat
Czytaj także:
„Mój facet jest romantyczny jak wakacje z teściową. Kiedyś zamiast kwiatów dostałam od niego kule ortopedyczne”
„Mój syn jest po 30, a zachowuje się jak smarkacz. Niczego nie bierze na poważnie, nawet własnego dziecka w drodze”
„Zostawiłam swoich rodziców, bo wybrali karierę, a nie mnie. Tylko babcia otworzyła przede mną swoje serce”