Pochodzę z zamożnej rodziny. Mój ojciec w latach osiemdziesiątych założył małe prywatne przedsiębiorstwo, które później rozrosło się i zaczęło przynosić duże zyski. Rodzice bardzo dbali o to, bym dostawała wszystko, co najlepsze. Bawiłam się więc lalkami przywiezionymi z zachodu i zajadałam smakołyki, których nie było wtedy w Polsce.
Byłam chcianym i wymarzonym dzieckiem, co często powtarzała mi mama. W tamtych czasach myślałam, że wszyscy na świecie są równie szczęśliwi jak ja.
Moje szczęście skończyło się dwa lata temu w pewien pochmurny poranek, kiedy otrzymałam telefon z komisariatu policji. Oficjalnym tonem poinformowano mnie, że rodzice mieli wypadek samochodowy. Ojciec zginął na miejscu, mamę zawieziono do szpitala w stanie ciężkim. Niestety, nie zdążyłam na czas. Kiedy dotarłam do kliniki, mama już nie żyła. Z płaczem rzuciłam się na szyję babci, która siedziała w poczekalni.
– Nie płacz kochana, taka była wola Boga – pogładziła mnie po włosach i przytuliła, choć sama miała łzy w oczach.
– Anetko… musimy porozmawiać – rzekła cicho, kiedy już nieco się uspokoiłam.
Spojrzałam na nią zapuchniętymi od płaczu oczyma, ona jednak odwróciła wzrok. Wróciła do tej rozmowy wieczorem. Usiadłyśmy przy stole w babcinej kuchni, ona zaś zaczęła swoją opowieść.
– Zdążyłam przed śmiercią zobaczyć się z twoją matką. Prosiła mnie o coś… – babcia westchnęła ciężko. – Nie wiem, czy dobrze robię, ale to ostatnia wola mojej ukochanej córki…
– Babciu, o co chodzi? – zaczynałam się niepokoić.
– Anetko, wiesz, że dawniej nie wiodło nam się tak dobrze, jak teraz. Zanim twoja mama poznała twego tatę, byłyśmy obie biedne. Na domiar złego… przydarzyło się to nieszczęście.
– Jakie nieszczęście?
– Twoja mama została zgwałcona i zaszła w ciążę. Miała wtedy szesnaście lat.
Widząc moją przerażoną minę, babcia zaczęła mówić znacznie szybciej, jakby bała się, że jej przerwę. Wyrzucała z siebie zdania niczym serie z karabinu.
– Chciała usunąć to dziecko... ale przekonałam ją, że nie może tego uczynić, bo to wbrew Bożym zasadom. Nie mogłyśmy jednak się nim zająć. Nie było na to środków. Więc urodziło się, a potem… zostało w szpitalu. Bóg mi świadkiem, nie mogłyśmy postąpić inaczej!
Byłam w totalnym szoku
– Chcesz powiedzieć, że… – zaczęłam.
– Masz siostrę, Anetko.
Trudno opisać, jak się wtedy poczułam. Dotąd żyłam w istnej sielance, w poczuciu bezpieczeństwa... I nagle wszystko runęło! Dwa tak silne ciosy spadły na mnie jeden po drugim. Śmierć obydwojga rodziców i ta szokująca wiadomość. Nie rozumiałam, dlaczego mama postanowiła wyjawić mi ów sekret. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że życzeniem mamy byłoby, abym odnalazła swoją siostrę.
Ja sama nie byłam pewna, czy rzeczywiście tego chcę, uważałam jednak, że tak właśnie powinnam postąpić. Wynajęłam osobę, która podjęła się tego zadania. Był to emerytowany oficer policji, który dorabiał jako prywatny detektyw. Sądziłam, że śledztwo będzie się ciągnąć długo, zdziwiłam się więc, gdy zaledwie po miesiącu usłyszałam w słuchawce jego głos.
– Znalazłem pani siostrę – oznajmił bez żadnych wstępów.
– Niech pan mówi wszystko, co wie! – odparłam podekscytowana.
– Uprzedzam, że to nie będą dobre wiadomości…
Detektyw przekazał mi, że moja siostra mieszka w tym samym mieście, co ja. Jest ode mnie pięć lat starsza. W szpitalu nadali jej imię Halina. Nigdy nie została adoptowana, dzieciństwo więc spędziła w domu dziecka. Już jako nastolatka popadła w konflikt z prawem. Chodziło o jakieś kradzieże, była też sprawa o pobicie. Obecnie mieszka u swojego konkubenta, dochody czerpią z nieznanego źródła. Otrzymałam jej dokładny adres.
– Niech pani na siebie uważa, to nieciekawa okolica – powiedział detektyw.
Tydzień zbierałam się w sobie, by pójść pod wskazany adres. Kamienica wyglądała jak ruina, obskurna klatka schodowa lepiła się od brudu. Nacisnęłam dzwonek u drzwi. Otworzyła mi zaniedbana kobieta po trzydziestce. Zionęła alkoholem.
– O co chodzi? – spytała, lustrując wzrokiem mój drogi płaszcz.
– Szukam Haliny Popławskiej – odparłam niepewnie. – Jestem jej siostrą.
– Ona nie ma siostry – warknęła tamta i już chciała zatrzasnąć drzwi, ale przytrzymałam je dłonią.
– Moja mama umarła niedawno i przed śmiercią wyznała, że miałam siostrę, która trafiła do domu dziecka (tu podałam nazwę ośrodka). Jej poszukiwania doprowadziły mnie tutaj…
– Słuchaj paniusiu – kobieta była wyraźnie rozeźlona. – Ja jestem Halina. Nie znam cię i nie chcę znać. Zabieraj się stąd, bo to nie jest miejsce dla takich, jak ty.
Odeszłam, ale przedtem zostawiłam w drzwiach kartkę ze swoim nazwiskiem i numerem telefonu.
Kilka dni później zadzwoniła.
– Przemyślałam wszystko. Chcę z tobą porozmawiać – jej ton był znacznie łagodniejszy niż poprzednio.
Zaprosiłam ją do siebie. Mogłam uważnie jej się przyjrzeć. Wyglądała żałośnie. Jej twarz była blada i wyniszczona, wielkie oczy patrzyły na mnie nieufnie. Od razu zauważyłam, że pod grubą warstwą pudru stara się ukryć limo nad prawą brwią.
– Mój facet się wkurzył – rzuciła od niechcenia, jakby to było najnaturalniejszą rzeczą na świecie. – No co się tak gapisz? Nie takie sińce już miałam.
Rozejrzała się po domu.
– Ale chata, dobrze ci się powodzi, co?
Rozmawiałyśmy długo. Byłam przerażona, gdy dowiedziałam się, jak ciężkie ma życie. Jej chłopak bił ją regularnie, a ona mówiła o tym z takim spokojem…
– Czemu go nie zostawisz? – spytałam.
Spojrzała na mnie, jakbym przyleciała z innej planety.
– I dokąd pójdę? Na ulicę? Co może zrobić kobieta bez szkoły, bez znajomości, bez rodziny nawet? Tylko znaleźć sobie jakiegoś gacha, żeby ją utrzymywał. A że jest, jaki jest…
Jej świat był tak różny od mojego. A przecież urodziła nas ta sama kobieta. Było mi jej żal. Chciałam pomóc jej wyjść z tego bagna, w którym znalazła się nie ze swojej winy. Zaproponowałam jej więc pracę w rodzinnej firmie. Roześmiała się.
– Żartujesz? Przecież ja nie mam nawet matury, dziewczyno…
– Wszystkiego się nauczysz – przekonywałam. – Dopóki się nie urządzisz, możesz mieszkać u mnie.
To był błąd. Halina okazała się koszmarną pracownicą i jeszcze gorszą współlokatorką. Była leniwa, wulgarna, a na wszelkie uwagi reagowała agresją. Ale najgorsze było to, że zaczęła sprowadzać do domu podejrzanych ludzi. Gdy zwróciłam jej uwagę, naskoczyła na mnie:
– Uważasz się za lepszą ode mnie, bo ciebie matka nie zostawiła?! – wrzeszczała. – Jesteś rozpieszczonym bachorem, który nie wie nic o życiu!
Następnego dnia już jej nie było. Wraz z nią zniknęły pieniądze, które trzymałam koło łóżka. Z początku byłam wściekła, potem jednak przemyślałam wszystko… Moja siostra została skrzywdzona. Najpierw przez matkę, która ją porzuciła, a potem przez resztę świata, który nie dał jej szans na normalne życie. Nic dziwnego, że stała się właśnie taka. Chcę jej pomóc i nie zamierzam się poddawać. To w końcu moja siostra…
Czytaj także:
„Byłam liderką zespołu i irytowało mnie, gdy ktoś zaniżał moje indywidualne wyniki. Wszyscy powinni dążyć do perfekcji”
„Nie jestem złodziejką. Jestem kleptomanką. To utrudnia mi życie, ale boję się iść do lekarza. Może zawiadomi policję?”
„6 lat po śmierci męża nadal nie mogłam ułożyć sobie życia. Wszystko przez zazdrość mojego syna”