„Po śmierci kumpla ambitnie zająłem się pocieszaniem wdowy. Jego żona to mnie dziś podaje na obiad rosołek”

szczęśliwa rodzina fot. iStock, bluecinema
„Był nienasycony. Miał wszystko, czego może pragnąć mężczyzna – dobrze prosperujący biznes, ładną i mądrą żonę, rezolutnego synka, a jednak ciągle chciał więcej”.
/ 30.09.2023 22:30
szczęśliwa rodzina fot. iStock, bluecinema

Chcesz się przejechać? Adrian pchnął drzwi, ukazując nabytek: nowy, błyszczący motocykl z USA. Zaprzeczyłem, ponieważ jedyne, na co miałem w tej chwili ochotę, to wrócić swoim rozklekotanym oplem do domu, ale on nie odpuszczał.

Musiał dopiąć swego, choć wszyscy próbowaliśmy wyperswadować mu pomysł skorzystania z motocykla o tej porze roku, zwłaszcza przy jego niewielkim doświadczeniu. Przy okazji spróbowałem wysondować, co na temat tej piekielnie drogiej maszyny, powie jego żona Blanka, ale tylko wzruszył ramionami.

– Mały się ucieszy – aż błysnęły mu oczy na wspomnienie o dziewięcioletnim synku. – Powiem ci coś, ale niech to zostanie między nami – objął mnie ramieniem i odciągnął w kąt sali. – Blanka jest w drugiej ciąży! To dopiero drugi miesiąc, więc wolimy dmuchać na zimne, ale musiałem jakoś się nagrodzić – dumnie wypiął pierś.

Poczułem znajome ukłucie w skroniach, zwiastujące migrenę, ale mimo bólu zdobyłem się na uśmiech.

– Teraz rozumiem! – poklepałem go po ramieniu.

 – Udało się za trzecim podejściem. Dobrze chłopie, że mam na to kasę – westchnął. – A wracając do sprawy, to gdzie twoim zdaniem mogę wypróbować to cacko? Ten model ma doskonałą przyczepność, dodatkowo zamówiłem do niego zimowe opony, więc nie masz, co się bać, nic mi się nie stanie. Przecież nie chcę się zabić! – aż skuliłem się w sobie, gdy roześmiał mi się prosto w ucho.

Nie miałem sił protestować

W okolicy mieliśmy tylko trzy ciekawe trasy, ale wiedziałem, że Adrian wybierze tę najmniej bezpieczną. Niedoświadczeni kierowcy zawsze dawali się zwieść jej malowniczemu przebiegowi, nie dostrzegając cieszącego się złą sławą wśród miejscowych finiszu.

„Chciałbym jak najszybciej wypróbować to cacko. Może zrobimy to jutro?” – przeczytałem wiadomość, którą dostałem od Adriana wieczorem.

Był nienasycony. Miał wszystko, czego może pragnąć mężczyzna – dobrze prosperujący biznes, ładną i mądrą żonę, rezolutnego synka, a jednak ciągle chciał więcej.

Przyzwyczaił się też, że byłem na każde jego skinienie. Marcin – najlepszy kumpel z dziecięcych lat. Chłopiec z ubogiej, wielodzietnej rodziny, którego oddanie kupił parą adidasów i przepysznymi kanapkami mamy. Często zadawałem sobie pytanie, co też zobaczył we mnie na pierwszej lekcji wuefu, gdy wbiegłem na salę w za dużych trampkach po bracie.

Dzieciaki ryknęły śmiechem, kiedy omal nie straciłem zębów, wywracając się na parkiecie. Niewiele brakowało, a stałbym się klasowym popychadłem, ale Adrian pomógł mi wstać i przy wszystkich głośno zapytał, czy zostanę jego przyjacielem.

Cisza na sali dobitnie świadczyła o wyróżnieniu, jakie mnie spotkało. Adrian był synem byłego burmistrza i biznesmena. Miał dużo starszego brata, więc stał się oczkiem w głowie całej rodziny. Po latach zdradził mi, że jako dziecko czuł się bardzo samotny wśród nadskakujących mu dorosłych. Być może dlatego przygarnął mnie pod swoje skrzydła i z tego samego powodu pragnął rodzeństwa dla swojego Eryka? Szkoda, że nie wyzbył się przy tym z nawyków rozkapryszonego jedynaka.

Tak, jak przyzwyczaił się, że towarzyszę mu na każdym kroku (zatrudnił mnie nawet w swojej firmie, żebym tylko nie wyjechał z naszego miasteczka), tak zmuszał innych do realizowania swoich planów. Udawał głuchego, kiedy Blanka wspominała o pierwszej trudnej ciąży i z równą łatwością puszczał mimo uszu prośby mamy, aby nie poddawać jej kolejnej eksperymentalnej i coraz bardziej wyniszczającej terapii na nowotwór piersi. To samo zapewne zrobił Asi.

Następnego dnia nie padało, ale mimo słonecznego poranka i zapowiedzi ciepłego dnia za miastem wciąż unosiła się mgła, w powietrzu czuć było wilgoć, a drogi były oblodzone.

– Poczekaj jeszcze z miesiąc – zaproponowałem, ale poklepał mnie po ramieniu na znak, żebym sobie darował dobre rady.

Ubrany od stóp po brodę w najnowszy krzyk motocyklowej mody odpalił silnik, którego ryk omal nie rozsadził mi czaszki. Za pierwszym razem jechał ostrożnie, nie wykorzystując w pełni mocy maszyny. Wrócił, objechał mój samochód i nim zdążyłem zareagować, ponownie wjechał na szosę.

Ten zakręt braliśmy wiele razy na różne sposoby, ale zawsze siedząc wygodnie w bezpiecznych samochodach. Nie spodobało mi się, gdy tylne koło zabuksowało i zarzuciło motocyklem. Być może zajęty próbą zapanowania nad maszyną, Adrian nie zauważył nadjeżdżającej ciężarówki, ponieważ zamiast zwolnić, przyśpieszył.

Przerażony kierowca minął go o włos, trąbiąc przy tym przeraźliwie, ale tylko ja widziałem to, co nastąpiło później. Adrian zatańczył na jezdni, po czym wpadł na drzewo rosnące tuż za zakrętem. Siła uderzenia wgniotła motocykl w pień, a motocyklistę wyrzuciła daleko między rosnące na linii lasu krzewy. Trochę trwało, ale w końcu drżącymi dłońmi trafiłem kluczykiem w stacyjkę i podjechałem na miejsce wypadku.

Musiałem przedzierać się przez zarośla, zanim go zobaczyłem. Leżał wygięty pod dziwnym kątem, z ust wypływała mu spieniona krew.

– Adrian, żyjesz? – zapytałem, ale on nie zareagował.

Dotknąłem palcami jego szyi. Tętno było niemal niewyczuwalne, lecz zanim zdążyłem pozbierać myśli, a tym bardziej sięgnąć po telefon, rozległo się nagle rzężenie i mój przyjaciel skonał. Tak po prostu. Bez uprzedzenia czy długotrwałej walki o życie.

– Nie żyje. To koniec – odruchowo wybrałem numer Joasi.

Po drugiej stronie słuchawki odpowiedziała mi cisza. Nieomal się rozpłakałem, wypowiadając te słowa. Rozłączyłem się i natychmiast wybrałem numer alarmowy, a zaraz potem zadzwoniłem do matki Blanki.

– Niech pani jej powie, co się stało, ponieważ ja się nie odważę… – poprosiłem szeptem.

Nie pamiętam, jak ani kiedy wróciłem do domu. Nie zdążyłem jeszcze ochłonąć, a już w moich drzwiach stała zapłakana Blanka.

– Opowiedz mi wszystko ze szczegółami! To był jego pomysł? – zapytała.

Starałem się być delikatny, choć trudno było jej nie zranić. Na przemian płakała i zaprzeczała faktom. W jednej chwili domagała się sekcji zwłok, żeby zaraz potem zastanawiać się, jak będzie wyglądało życie Eryczka bez ukochanego taty.

Serce pękało mi z rozpaczy na widok tej biednej, zdruzgotanej kobiety, ale w jednym miała rację – czy tego chciałem, czy nie – wiedziałem o Adrianie wszystko. Znałem jego dobre, jak i złe uczynki, także ten najpodlejszy…

Asia – na wspomnienie imienia przyjaciółki serce zabiło mi mocniej. To ja pierwszy zakolegowałem się z tym piegowatym rudzielcem z niższej klasy, a Adrian natychmiast przywłaszczył ją sobie, tak jak wcześniej zrobił to ze mną.

Trzymaliśmy się razem do osiemnastych urodzin Asi. Wspomnienia szalonej zabawy utonęły w morzu alkoholu, którym poił mnie tamtego wieczoru Adrian. Ocknąłem się nad ranem i niewiele myśląc, poczłapałem do domu, a właściwie do warsztatu dziadka, w którym w dzieciństwie skrywałem się przed rodzeństwem, a później walcząc z migreną.

Sądziłem, że spotkamy się i obgadamy miniony wieczór, ale Asia nie odezwała się do mnie więcej. Nie pojawiła się też w szkole, więc początkowo myślałem, że przesadziła z trunkami albo dostała od rodziców szlaban. Adrian też nie wiedział, co się z nią dzieje, lecz w przeciwieństwie do mnie nie wyglądał na zaniepokojonego. Mnie też w tym czasie zaprzątały typowe problemy nastolatka, więc wybrałem się do Asi dopiero po dwóch tygodniach i… pocałowałem klamkę.

Od sąsiadów dowiedziałem się, że wyprowadzili się całą rodziną, nie podając nowego adresu zamieszkania. Próbowałem dowiedzieć się czegokolwiek od wspólnych znajomych, ale albo byli zaskoczeni nagłym wyjazdem, albo nabrali wody w usta.

Może szukałbym dalej, gdyby nie migrena. To wtedy zaczęły się pierwsze ataki, w dodatku połączone z wymiotami i światłowstrętem. Nigdy jednak nie zapomniałem o przyjaciółce. Wiele lat później szukałem jej na portalach społecznościowych, ale wyglądało na to, że rozpłynęła się w powietrzu. Odezwała się dwa lata temu przez Facebooka. Nosiła zupełnie inne imię i nazwisko, lecz włosy i piegi miała wciąż takie same.

Poprosiła, byśmy korzystali z szyfrowanego komunikatora i przez niego wyznała, że mieszka w Niemczech, ma prawie dorosłego syna i drugiego malutkiego. Wyszła za mąż i byłaby pewnie szczęśliwa, gdyby nie skaza.

Nie wiedziałem, że mój przyjaciel przeleciał moją przyjaciółkę w dniu jej osiemnastych urodzin, zostawiając jej niezapomniany prezent w postaci niechcianego dziecka. Była świadoma tego co robi, ale w zyciu nie przypuszczałaby, że Adrian zachowa się jak szczeniak. Jego ojciec zrobił wszystko, żeby sprawa nie wyszła na jaw. Asia nigdy nie wybaczyła matce, że pozwoliła draniowi zatuszować sprawę. Nie mogła patrzeć na syna, miała problemy w relacjach z mężczyznami i z samą sobą. Z ostatnim wytrzymywała ze względu na młodsze dziecko.

Mój ból minął bezpowrotnie

Dzień po jego śmierci Asia oznajmiła mi, że przyjedzie na pogrzeb i zaprezentuje wszystkim prawowitego spadkobiercę. Miała za nic, że ucierpią niewinni ludzie, jak Blanka czy Eryk. Nie udało mi się jej powstrzymać, więc pogrzeb zakończył się wielkim skandalem.

Znowu jednak rozczarowałem Asię, ponieważ w starciu z przerażoną i równie oszukaną Blanką stanąłem po stronie tej drugiej. Byłem przy niej, gdy zemdlała po rewelacjach Joanny, wezwałem pogotowie i trwałem przy niej z zagrożoną ciążą przez kolejne miesiące.

Miałem poczucie, że wreszcie robię coś dobrego z moim życiem, bo dotąd jedynie biernie przyglądałem się zagrywkom kogoś, kogo kiedyś nazywałem swoim przyjacielem. Nie uratowałem Asi ani później Adriana, ale postawiłem sobie za punkt honoru, że więcej nikt już nie ucierpi z powodu tej rodziny. Postarałem się tak bardzo, że rok później zostałem przybranym ojcem Adasia i Eryka, i mężem Blanki.

Choć doprowadziłem do ugody z Asią, ta uznała mnie za zdrajcę. Wiem, że jest jej trudno, ale wierzę, że kiedyś nie tylko mnie zrozumie, ale jak ja zacznie cieszyć się życiem bez bólu. Mój minął bezpowrotnie.

Czytaj także:
„Na moim ślubie ukradli mi samochód, siostra rzuciła faceta, a wujek wylądował w szpitalu. Tak wyglądał mój wymarzony dzień”
„Kariera przez łóżko jej nie wystarczała. By pozbyć się głównej rywalki chciała ją upokorzyć, co skończyło się fatalnie”
„Wylądowałem w łóżku z 18-letnią córką przyjaciela. Teraz wiem, że to nie jest romans. Nie wiem jak powiem to Konradowi”

Redakcja poleca

REKLAMA