„Po samobójstwie mamy ojciec już nigdy nie związał się z żadną kobietą. Na towarzyszkę życia wyznaczył sobie mnie”

kobieta która została półsierotą fot. Adobe Stock
Jeśli tylko na horyzoncie pojawiał się jakiś chłopak, natychmiast mi go obrzydzał i wykazywał, że delikwent nie jest dla mnie odpowiedni. Nie miałam chłopaka, przyjaciół ani nawet koleżanek. Po zajęciach robiłam zakupy, gotowałam obiad i czekałam na powrót taty. On po pracy siadał na kanapie i oglądał telewizję., a ja zajmowałam się domowymi sprawami: praniem, prasowaniem, porządkami. Zachowywałam się niemal jak wzorowa żona, a nie córka.
/ 21.04.2021 16:17
kobieta która została półsierotą fot. Adobe Stock

Właśnie prasowałam jego koszulę, kiedy wszedł do pokoju, rozejrzał się i po chwili wahania oznajmił:
– Dałem Arkowi Morawskiemu numer twojej komórki – musiałam mieć wyraz niedowierzania na twarzy, bo ojciec dodał jeszcze: – No… poprosił mnie, to dałem.
To dobrze, tato, wspaniale – powiedziałam, starając się ukryć dziką radość.

Na ten moment czekałam od miesięcy, a właściwie… od lat. Jeszcze przed chwilą ojciec traktował mnie jak swoją własność. Chociaż nie robił tego, żeby mi dokuczyć. Mój tata jest w gruncie rzeczy nieporadnym, zagubionym starszym człowiekiem. Ma tylko mnie. Mama odeszła, gdy miałam 18 lat. Był to dla nas obojga straszny cios, choć wiedzieliśmy, że choroba prędzej czy później ją nam zabierze. Ona tylko przyspieszyła tę chwilę, łykając za jednym razem bardzo dużo pigułek nasennych.

Przez niego stałam się strasznym odludkiem

Od pogrzebu mamy mój świat skurczył się do granic wyznaczonych przez ojca. Kiedy po raz pierwszy zabrał mnie jako osobę towarzyszącą na służbową kolację, poczułam się dorosła. Potem były kolejne przyjęcia, wspólne wyjścia do kina, teatru. Razem chodziliśmy na spacery, na rower, wyjeżdżaliśmy na wakacje… W końcu przekonałam się, że tata nie zamierza szukać innej kobiety i to mnie wyznaczył rolę swojej towarzyszki życia.
Wszelkie moje kontakty z rówieśnikami starał się ograniczać. Jeśli tylko na horyzoncie pojawiał się jakiś chłopak, natychmiast mi go obrzydzał i wykazywał, że delikwent nie jest dla mnie odpowiedni.

Na trzecim roku studiów zorientowałam się, że mimo woli stałam się odludkiem. Nie miałam chłopaka, przyjaciół ani nawet koleżanek, z którymi mogłabym poplotkować. Po zajęciach biegłam do domu, po drodze robiłam zakupy, potem gotowałam obiad i czekałam na powrót taty.

Wieczorem on siadał na kanapie z gazetą, oglądał telewizję. Ja wsadzałam nos w książki lub zajmowałam się domowymi sprawami: praniem, prasowaniem, porządkami. Zachowywałam się niemal jak wzorowa żona, a nie córka.
Wtedy w moje życie wkroczył Kuba, kolega z roku, który przeniósł się do Warszawy z Krakowa. Nie znał tu nikogo, więc było mu najłatwiej zaczepić takiego odludka jak ja. Zaczęłam zapraszać Kubę do nas. Tata z początku odnosił się do niego z sympatią, z czasem jednak zorientował się, że Kuba jest nie tylko moim kolegą – i wtedy zaczęły się scysje. W końcu poprosił, żeby „ten chłopak” nie zakłócał „naszego” spokoju. Rozstałam się z Kubą.
Ale kiedy zaczęłam pracować, pojawił się Marcin. Potem Kamil, Czarek…

Z każdym z nich musiałam jednak zerwać, bo „nie byli dla mnie”.
Arka po raz pierwszy zobaczyłam, gdy tata zasłabł w pracy. Pogotowie zabrało go do szpitala. Gdy dotarłam na izbę przyjęć, był z nim Arek, jego zawodowy kolega, jakiś dyrektor czegoś tam. Dużo młodszy od mojego ojca, dużo starszy ode mnie.
Tak, przyznaję, w tamtej chwili bardziej interesował mnie on niż stan mojego taty podłączonego do jakiejś aparatury.
– Jeśli to pani nie przeszkadza, zostanę tutaj, aż lekarze zdecydują, co dalej z Andrzejem, to znaczy z pani tatą, okej? – niby pytał o pozwolenie, ale zabrzmiało to jak stanowcza deklaracja.

Nie tylko mi nie przeszkadzało: chciałam, żeby w ogóle został. Nie tam, w szpitalu, tylko ze mną, w moim życiu. Zakochałam się w Arku od pierwszego wejrzenia.

Mieliśmy dość konspiracji, tylko co powie tata?

Po wyjściu z izolatki od razu wymieniliśmy się numerami telefonów.
To na wypadek, gdybym potem był potrzebny. Mówmy sobie po imieniu – poprosił mnie Arek.
– Ja jestem Gabriela – podałam mu zmarzniętą rękę.
Jego była ciepła i czuła.
Tata wrócił do domu już następnego dnia. Na szczęście, tylko zasłabł z przepracowania. Ale my z Arkiem od tamtej chwili spotykaliśmy się prawie codziennie, po kryjomu. Wreszcie po trzech miesiącach oboje mieliśmy dość konspiracji.

Chcieliśmy się pobrać. Bałam się, że kiedy tata dowie się o tym, znowu odbierze to jako wymierzony w niego cios. Tym razem jednak nie mogłam odpuścić. Kochałam Arka i nawet mój ojciec, którego też bardzo kochałam, nie mógł tego zmienić.
– Od razu zauważyłem, że spodobałaś się temu chłopakowi. To porządny człowiek, trochę starszy od ciebie, ale… – tata popatrzył na mnie jakoś inaczej niż zwykle, zrobił nagły w tył zwrot i poszedł do siebie.
Jaka ulga! Dobrze, że Arek wymyślił tę historię z telefonem. Tata wreszcie zrozumiał, że mam swoje życie i muszę je przeżyć po swojemu.

Czytaj także:
„Matka mnie nienawidziła. Nie mogła mi wybaczyć, że podobam się mężczyznom, chociaż jestem od niej brzydsza”
„Kochałam go, a on kochał mnie i… swoją żonę oraz dzieci. Zagroziłam mu, że odbiorę sobie życie, jeśli ich nie zostawi”
„Żeby mnie zdobyć, była gotowa zrobić wszystko. Uciekała się nawet do szantażu i inwigilacji mojego maila…”

Redakcja poleca

REKLAMA