„Kochałam go, a on kochał mnie i… swoją żonę oraz dzieci. Zagroziłam mu, że odbiorę sobie życie, jeśli ich nie zostawi”

kobieta która grozi swojemu kochankowi fot. Adobe Stock
Ja też chciałam urodzić mu dziecko. Czułam, że będzie wspaniałym ojcem, ale też wiedziałam, że nie zdołam go usidlić na ciążę. Dałam mu więc do zrozumienia, że bez niego nie umiem żyć. Choć nie padło słowo „samobójstwo”, sprytnie je zasugerowałam. Przeraził się i o to właśnie mi chodziło.
/ 19.04.2021 15:04
kobieta która grozi swojemu kochankowi fot. Adobe Stock

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek zakocham się w żonatym mężczyźnie. A jednak. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Jacka, od razu wiedziałam, że muszę go zdobyć. Bez względu na wszystko. Nawet na jego żonę i dwie córeczki, poza którymi nie widział świata.

Czekałam na chwilę, gdy będzie mnie potrzebował

Mógł o nich opowiadać godzinami. Pewnie inną kobietę by to znudziło, zmęczyło, ale nie mnie. Ja w tych rodzinnych opowieściach szukałam klucza do jego duszy. Wiedziałam, że prędzej czy później znajdę to coś.
Nie ma przecież idealnych małżeństw. W każdym od pewnej chwili zdarzają się większe czy mniejsze kryzysy: kłótnie, ciche dni, drobne rozczarowania, które z czasem urastają do rangi dramatu. Najważniejsze, abym ja wtedy była w pobliżu. Współczująca, ciepła, oddana, pełna dobrych chęci.
Zastawianie sideł na Jacka zajęło mi rok. Długo i krótko zarazem. Ja w tym czasie usychałam z miłości, wyobrażając sobie nas dwoje w łóżku. Snułam fantazje na temat naszego wspólnego życia i kreśliłam śmiałe erotyczne scenariusze, na widok których Jacek pewnie uciekłby z krzykiem. Ale byłam pewna, że jak już wpadnie w moje ręce, będzie zachwycony każdą seksualną fantazją, którą spełnię.

Wiedziałam już o nim wiele i wyczułam w pewnym momencie, że na jego małżeństwie pojawiła się drobna rysa. Poszło, jak zwykle, o pieniądze, o jakiś spadek, na który liczyli, a mimo to przeszedł im koło nosa. Zdaniem żony to Jacek czegoś tam nie dopilnował, zaniedbał kontakty z ciotką czy wujem i stracili okazję na większe fundusze. Jacek z kolei miał do swej wybranki pretensje, że on pracuje za trzech, a ona tego ani trochę nie docenia.
– Ciągle chce więcej i więcej! – skarżył mi się, coraz bardziej zauroczony faktem, jak jestem od niej inna.
W przeciwieństwie do jego żony ja niczego nie żądałam, tylko wpatrywałam się w niego z zachwytem. I stało się – zdradził ją ze mną.

W pierwszym momencie wydawał się tym zwyczajnie zdumiony. Sprawiał wrażenie, jakby przebudził się z głębokiego snu i nagle odkrył, że jest na planecie, na której nie chciał wylądować.

Bronił się przede mną, nie miał ochoty na romans

Pewnie najchętniej zaraz by uciekł, ale ja nie zwykłam puszczać raz schwytanej zdobyczy. Tym bardziej że z mojej strony nie było to tylko pożądanie, lecz prawdziwe, silne uczucie. Kiedy to zrozumiałam, przestał mi wystarczyć zwyczajny seks. Zapragnęłam mieć Jacka przy sobie zawsze i wieść z nim normalne życie. Skupiłam się więc na tym, aby go zabrać żonie.
Nie było to łatwe, bo ją kochał, a także córeczki, i nie wyobrażał sobie bez nich życia. Ja jednak również chciałam urodzić mu dziecko. Czułam, że będzie wspaniałym ojcem, ale też wiedziałam, że nie zdołam go usidlić na ciążę. Z drugiej strony, znałam doskonale przeszłość Jacka, przez wiele miesięcy uważnego słuchania dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy i miałam sposób, żeby go zatrzymać przy sobie.

Pewnego dnia jesienią napisałam do Jacka dramatycznego maila. Dałam mu do zrozumienia, że bez niego nie umiem żyć. Choć nie padło słowo „samobójstwo”, sprytnie je zasugerowałam. Przeraził się i o to właśnie mi chodziło.
Zadzwonił do mnie, prosząc o natychmiastowe spotkanie. Podejrzewałam najgorsze – rozstanie. Dlatego powiedziałam, że nie czuję się na siłach, po czym wyjechałam na działkę rodziców
i przestałam odbierać jego telefony. Niemal czułam jego narastający z każdą chwilą niepokój. Wiedziałam, że będzie się o mnie martwił i cieszyłam się, bo właśnie o to mi chodziło.

Koło północy wysłałam mu niejednoznacznego SMS-a, z którego mógł wywnioskować, że właśnie zamierzam odebrać sobie życie.
Wiedziałam, że wpadnie w panikę. Kiedyś opowiedział mi o swoim przyjacielu, który popełnił samobójstwo z miłości. Zanim to zrobił, zadzwonił Jacka, ale mój ukochany wziął sobie jego słowa za żart. I kilka godzin później w domu tego chłopaka znaleziono jego zwłoki, z głową włożoną do piecyka.

Głupcze, to ja jestem wszystkiemu winna!

Od tamtej pory Jacek był szczególnie wyczulony na słowa rozpaczy i wiedziałam dobrze, że nie zlekceważy mojego wołania o pomoc. Nie pomyliłam się. W środku nocy zostawił swoją rodzinę i przyjechał do mnie. A ja przygotowałam w domku odpowiednią aranżację – rozsypane tabletki, zostawiłam gdzieś opróżnioną do połowy butelkę wódki, którą niby miałam zamiar popić proszki.
Kiedy wpadł przerażony – pierwsze, co zobaczył, to tę dekorację stworzoną specjalnie na jego użytek. Proszki od razu spuścił w zlewie, a wódkę… już miał wylać, ale – jak zauważyłam kątem oka – najpierw pociągnął z butelki kilka potężnych łyków. A potem zaniósł mnie do auta, bo chciał zawieźć mnie do szpitala na płukanie żołądka.

Omdlewałam mu malowniczo w samochodzie, myśląc tylko o tym, jak wywinąć się od zabiegu. Ale słowo daję, nawet na to bym się zdecydowała, gdybym tylko miała pewność, że w ten sposób zdobędę ukochanego mężczyznę… Przez całą drogę do szpitala Jacek często zerkał na mnie, obserwując, co się ze mną dzieje. I dlatego nie zauważył snującego się poboczem pijaczka.
Niesamowity huk – i ciało poszybowało w powietrzu. Od razu wiedziałam, że jest źle. Bardzo źle…

Jacek wyskoczył z auta, oszołomiony i przerażony. Chwycił się za głowę, ukląkł przy mężczyźnie, a potem zadzwonił po pogotowie i na policję. Leżałam w aucie, gorączkowo myśląc, co mam począć. Przecież wiedziałam, że to nie była wina Jacka, że tamten człowiek szedł nieprawidłową stroną szosy!

W dodatku nie miał żadnej odblaskowej opaski, był nieoświetlony może pijany. Problem w tym, że mój wybawca także pił, i to przeze mnie. A ja? Ja byłam trzeźwa. W domku na działce miałam dokładnie pół butelki wódki. Nie wypiłam wcześniej ani kropelki.
Kiedy powiedziałam o tym Jackowi, początkowo mi nie uwierzył.
– Nabrałam cię, idioto! – krzyknęłam w rozpaczy. – Oszukałam! Chciałam cię wykorzystać, odciągnąć od rodziny. Byłeś zabawką w moich rękach! – kłamałam przez łzy, żeby wydać mu się jeszcze bardziej okrutną.
Zobaczyłam, jak jego twarz ściąga się w bolesnym grymasie.
– Zrób to chociażby dla swoich córeczek! – rzuciłam, widząc światła nadjeżdżającej karetki.
Za nią na sygnale podążała policja.

Jacek nie oponował, kiedy powiedziałam im, że to ja prowadziłam. Chociaż tyle mogłam dla niego zrobić. Nie aresztowali mnie, ale potem byłam wielokrotnie przesłuchiwana. Na szczęście ten facet przeżył, więc nie skończyło się w sądzie. Prokurator uznał, że wypadek nie był moją winą, jechałam prawidłowo, a pieszy sam wszedł mi pod koła.

Odszedł bez słowa, nawet na mnie nie spojrzał

Gdyby padło na Jacka, z pewnością zostałby skazany. Bo podobnie jak jego ofiara pił alkohol. Być może straciłby tylko prawo jazdy, a może zniszczyłby tym sobie całe swoje życie.
Nie wiem, co się z nim potem działo, bo od tamtej nie widziałam się z moim ukochanym. Mignął mi tylko w pracy, wychodząc ze swojego pokoju z jakimś pudłem w dłoniach. Potem od koleżanek dowiedziałam się, że były w nim Jacka rzeczy.
Zwolnił się na własne życzenie, zerwał ze mną kontakt, nie odezwał się ani razu. Nie zapytał, co się u mnie dzieje, chociaż wiedział, że składam zeznania, i choć sam z pewnością też był wzywany na posterunek. Nie mam mu tego za złe.

Spotkałam się za to z jego żoną. Szczupłą szatynką, chyba bardziej stylową niż ładną. W kawiarni.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale… dziękuję! – usłyszałam od niej. – Kiedyś, gdy o pani myślałam, życzyłam pani wszystkiego najgorszego. Upokorzyła mnie pani, postawiła pod znakiem zapytania moje małżeństwo, chciała zabrać mi męża, ojca naszych dzieci. Sądziłam, że takich rzeczy się nie wybacza,
a mimo to teraz pani wybaczyłam.
Mówiła, patrząc na mnie z porażającym spokojem w oczach.
– Wiem, że w gruncie rzeczy ten wypadek zdarzył się z pani winy. Gdyby Jacek nie pojechał na tę działkę, nie wypił wódki, którą mu pani podstawiła, nic by się pewnie nie stało. Ale kiedy już doszło do nieszczęścia, nie musiała pani go kryć. Mogła pani triumfować, pogrążyć go całkowicie… A jednak postąpiła pani inaczej. I za to jestem w sumie wdzięczna – stwierdziła, po czym zapłaciła za nas rachunek.

Chociaż bardzo chciałam ją ubiec…

Wyszła, a ja zostałam sama z rozdartym sercem. Trudno było się z nią nie zgodzić. Tak, pragnęłam Jacka. Tak, chciałam zniszczyć jej związek, żeby na jego gruzach zbudować swój. Ale w jednym ta kobieta nie miała racji.
Ja po prostu MUSIAŁAM kryć jej męża, a swojego kochanka. Tak mi podpowiadało serce. Bo nikogo wcześniej nie kochałam tak mocno jak jego.

Więcej prawdziwych historii:
„Moja siostra oszalała do reszty. Mieszka z 17 lat młodszym kolesiem i nie widzi, że on leci tylko na jej kasę”
„Mąż porzucił mnie i naszego syna. Jego nowa miłość nie chce, by w jej życiu był jakiś obcy bachor”
„Poprzedni chłopak mojej ukochanej zostawił ją dla innej. Cierpiała, ale… mimo to zostawiła mnie dla niego”

Redakcja poleca

REKLAMA