„Po rozwodzie zostałam singielką, ale wciąż przyjaźniłam się z byłym mężem. Znalazłam mu nawet nową żonę”

szczęśliwa para fot. Getty Images, gpointstudio
„Dotarło do mnie, że przecież Sandra miała do niego słabość. Nie byłam ślepa – na pewno żałowała, że był właśnie moim mężem i podejrzewałam, że teraz boi się do niego odezwać, żeby nie zranić moich uczuć. Tak pewnie myślałaby każda lojalna przyjaciółka”.
/ 01.03.2024 08:30
szczęśliwa para fot. Getty Images, gpointstudio

Wojtka poznałam w czasie studiów. Wpadliśmy na siebie, kiedy ja wychodziłam z uczelni, a on właśnie się na nią spieszył. Było dużo śmiechu, bo skupiona na swoich notatkach, kompletnie nie patrzyłam przed siebie i wpadłam na niego z impetem, nie tylko się przewracając, ale i rozsypując wszystko, co trzymałam w rękach.

Pomógł mi to pozbierać, upewnił się, czy wszystko w porządku i zostawił mi swój numer. Tak po prostu – jakbym chciała pogadać. No, a ja chciałam.

Byliśmy nierozłączni

Tak zyskałam zdecydowanie najlepszego przyjaciela na świecie. Mieliśmy podobne zainteresowania, dobrze nam się ze sobą gadało i pasowaliśmy do siebie temperamentami. Co więcej, w swoim towarzystwie po prostu nie potrafiliśmy się nudzić, więc prędko staliśmy się nierozłączni. Po kilku latach znajomości on uznał, że warto byłoby sformalizować nasz bardzo luźny związek.

Ani się obejrzałam i byliśmy po ślubie. Z początku nawet jakoś nam się układało. Gładko weszliśmy w rolę męża i żony. Po sześciu latach przestaliśmy się jednak oszukiwać. Dotarło do nas, że chociaż naprawdę świetnie się rozumiemy i jesteśmy w stanie dużo dla siebie poświęcić, nie czujemy do siebie żadnego pociągu fizycznego.

Zabrakło miłości

– Bardzo cię lubię, Luizka – zaczął łagodnie Wojtek, kiedy zaczęliśmy na ten temat rozmawiać – ale nie kocham. I chyba chciałbym poszukać tej miłości. Może zostać ojcem?

Odetchnęłam z ulgą, zwłaszcza gdy powiedział o tym, co do mnie czuje. Bo sama czułam tak samo.

– No popatrz – zaśmiałam się. – A ja to chyba jestem urodzoną singielką.

Popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo.

– To co, rozwód? – spytał, unosząc kieliszek wypełniony winem.

Uśmiechnęłam się lekko i wzniosłam swój, by stuknąć szkłem o szkło.

– Rozwód.

Nadal go lubiłam

Nie mieliśmy powodu, by po zakończeniu małżeństwa nie utrzymywać kontaktów. W końcu ja nadal lubiłam Wojtka, a on nadal lubił mnie, więc czemu mielibyśmy kończyć naszą relację? Wciąż wpadaliśmy do siebie na ulubione seriale, na wino, czy wyskakiwaliśmy na spontaniczne wypady do miasta.

Tyle tylko, że teraz ja miałam swoje życie, a on swoje. Wojtek chciał się rozglądać za swoją drugą połówką, ja natomiast korzystałam z uroków samotności. Nie musiałam się już martwić organizacją swojego czasu, bo do nikogo się nie dostosowywałam. Robiłam wszystko tak, jak chciałam i to mi zdecydowanie odpowiadało. A Wojtek? Wojtka przecież wciąż miałam – tyle tylko, że jako najlepszego przyjaciela. Czyli, jak wspólnie stwierdziliśmy, wszystko wróciło na swoje miejsce.

Musiałam pomóc losowi

Oczywiście, to nie tak, że przyjaźniłam się jedynie z Wojtkiem. Potrzebowałam też przecież towarzystwa, w którym mogłabym omawiać babskie sprawy. Miałam dwie przyjaciółki: Renię i Sandrę. Tyle tylko, że odkąd wzięłam rozwód, ta druga wyraźnie mnie unikała.

Z początku nie wiedziałam, o co może jej chodzić. Dopiero kiedy Renia napomknęła coś o Wojtku, dotarło do mnie, że przecież Sandra miała do niego słabość. Nie byłam ślepa – na pewno żałowała, że był właśnie moim mężem i podejrzewałam, że teraz boi się do niego odezwać, żeby nie zranić moich uczuć. Tak pewnie myślałaby każda lojalna przyjaciółka. A ja uznałam, że muszę ją wyprowadzić z błędu i trochę pomóc losowi.

Poprosiłam więc Sandrę o spotkanie. Próbowała się wykręcić, ale byłam na to gotowa i troszkę ją zmanipulowałam, by jednak się zgodziła. I tak znalazłyśmy się razem w pizzerii, którą często odwiedzałyśmy od paru lat – ona potwornie spięta, a ja pełna ekscytacji.

– Przepraszam, że tak się nie odzywałam… – wymamrotała, nawet na mnie nie patrząc.

– A, daj spokój – przerwałam jej niecierpliwie. – Ty mów lepiej, co robimy z Wojtkiem.

Momentalnie pobladła.

– Z… Wojtkiem? – wyjąkała.

– No, z Wojtkiem, Wojtkiem! – uśmiechnęłam się do niej. – Byłaś u niego ostatnio? Może byście razem gdzieś wyszli?

Zaskoczyłam ją

Moja przyjaciółka zamrugała gwałtownie.

– Nie rozumiem, Luiza – powiedziała powoli. – Czemu miałabym cokolwiek z nim robić?

– Oj, już nie udawaj! Wiem, że ci się podoba. Widziałam, jak na niego patrzysz.

Wtedy dla odmiany zrobiła się cała czerwona.

– Luiza, ja… to wcale nie tak… ja… ja wiem, że to twój były… I to były mąż…

– No i co z tego? – uśmiechnęłam się szeroko. – Wojtek to przede wszystkim mój przyjaciel. A ty jesteś moją przyjaciółką. Więc skoro on ci się podoba, nie widzę przeszkód, żebyś do niego startowała! Wiesz, że on jest nieśmiały, więc na pierwszy krok na pewno nie licz!

Chyba przekonałam Sandrę tym swoim gadaniem, bo niecały miesiąc później była już w związku z Wojtkiem. Oboje mieli wtedy dla mnie trochę mniej czasu, ale nie narzekałam – cieszyłam się, że się dogadują, i to zdecydowanie coraz lepiej. No i miałam Renię, a także parę znajomych, z którymi spotykałam się w przerwach od pracy.

Nie byłam smutną rozwódką

Pół roku później wybrałam się właśnie z jedną z takich znajomych na lunch. Agnieszka, bo tak miała na imię moja koleżanka z działu, bardzo mi współczuła rozwodu. W ogóle zauważyłam, że bardzo dużo ludzi patrzy na mnie tak jakoś współczująco, gdy wspominam, że rozstałam się z mężem. Zwykle zbywałam to wzruszeniem ramion, ale teraz akurat poruszałam trochę inny temat.

– Muszę jeszcze dzisiaj zajrzeć do Wojtka…

– Tego twojego eks męża? – spytała niepewnie.

– No tak – przyznałam spokojnie. – Chciał, żebym mu doradziła w sprawie garnituru.

Prychnęła.

– Ma tupet.

– Nie, dlaczego? – Wzruszyłam ramionami. – Jest beznadziejny w te sprawy, mówię ci. No a wesele już w przyszłym tygodniu…

– Jego wesele? – dopytywała. – To on się żeni?

Pokiwałam głową.

– No, muszę się zrobić na bóstwo, żeby tam nie wyglądać jak ostatnia maszkara. – Puściłam jej oko. Wygrzebałam telefon i zaczęłam przeglądać ostatnie zdjęcia. – Sukienkę już mam. Chcesz zobaczyć?

Dla innych to było dziwne

Agnieszka wyglądała, jakby ją zatkało. Odkaszlnęła, chyba trochę dławiąc się swoją sałatką, po czym wykrztusiła:

– Ale… czekaj. – Próbowała dojść do siebie, oddychając głęboko. Nie bardzo jej to szło. – On cię zaprosił na swoje wesele?!

Uśmiechnęłam się lekko na widok miny Agnieszki. Jej zdumienie naprawdę mnie bawiło. Choć nie była pierwszą osobą, która dziwiła się, że przyjaźnię się z byłym mężem. A że zaprosił mnie na swoje wesele? Chyba logiczne. W końcu żenił się z jedną z moich przyjaciółek!

– Spróbowałby nie zaprosić... – stwierdziłam po dłuższej chwili i zajęłam się jedzeniem, wciąż obserwując koleżankę, która była w szoku. Pewnie miała mnie za nienormalną, ale jakoś średnio mnie to obchodziło. Ja wiedziałam, że zrobiłam swoje i świetnie się z tym czułam.

Czuję, że będą szczęśliwi

Dwa miesiące po swoim ślubie zjawił się u mnie Wojtek. Sam. Trochę się zaniepokoiłam, ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo powitał mnie szerokim uśmiechem.

– Ty wiedźmo – zażartował. – Wiedziałem, że maczałaś w tym palce! Sandra mi się dopiero teraz przyznała, że to ty tak kombinowałaś, żebyśmy byli razem!

Uśmiechnęłam się do niego.

– Co mam powiedzieć – odparłam. – Znam cię po prostu lepiej niż ty sam. I tak podejrzewałam, że akurat Sandra może być w twoim typie.

Napiliśmy się wtedy kawy, pogadaliśmy jak starzy dobrzy przyjaciele, a potem on wrócił do swojej wymarzonej żony. Wiem, że teraz spodziewają się pierwszego dziecka, a Sandra odgraża się, że na tym nie poprzestaną. Co na to Wojtek? Cóż, chyba ma jeszcze pewne opory, ale moja przyjaciółka z pewnością go przekona. Wystarczy, że trochę pomarudzi, weźmie go pod włos, a na pewno się ugnie. Już my go przecież znamy.

Jestem przekonana, że Wojtek i Sandra będą szczęśliwi. Kiedy myślę, że trochę w tym pomogłam, czuję się nie tylko zadowolona, ale i dumna. Bo wiem, że zrobiłam coś dobrego, przy okazji układając życie trzem osobom. A czy ja do samego końca zostanę singielką? Cóż, czas pokaże. Póki co nie zamierzam nic zmieniać, a przy okazji dalej trzymać się tej samej paczki przyjaciół.

Czytaj także: „Rocznicę ślubu świętowałam z teściową. Mąż w tym czasie kotłował się w pieleszach z sąsiadką”
„Nakryłam męża z kochaną w jego gabinecie. Próbował mi wmówić, że się potknął i na nią upadł. Dureń myśli, że uwierzę”
„Uciekłam sprzed ołtarza. Nie żałuję, dzięki temu poznałam miłość życia i jestem szczęśliwa jak nigdy”

Redakcja poleca

REKLAMA