„Po rozwodzie znalazłam zrozumienie u miłego sąsiada. W porę jednak odkryłam, że wcale nie jest tym, za kogo się podaje”

kobieta fot. iStock by Getty Images, fabianaponzi
„Opowiedziałam mu o swoim rozwodzie, choć unikałam szczegółów, które były dla mnie zbyt bolesne. Słuchał mnie uważnie, zadawał pytania, a ja czułam, jak po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś mnie naprawdę rozumie”.
/ 01.09.2024 19:00
kobieta fot. iStock by Getty Images, fabianaponzi

Kiedy stanęłam w progu nowego mieszkania, poczułam mieszankę ulgi i lęku. Byłam tutaj sama, z dala od wszystkiego, co znałam. Po rozwodzie czułam, jakby moje życie rozpadło się na tysiące kawałków, które teraz próbowałam poskładać w coś sensownego. Ta przeprowadzka miała być pierwszym krokiem w kierunku nowego początku. Tylko czy byłam na to gotowa?

Był przeuroczy

Rzuciłam torbę na podłogę i zaczęłam wypakowywać ostatnie kartony. Mieszkanie było jeszcze pełne pudeł, ale już zaczynałam czuć, że to moje miejsce. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. „Kogo to może być?” – pomyślałam, wstając i podchodząc do drzwi.

– Dzień dobry! Wprowadziła się pani niedawno, prawda? – usłyszałam głęboki, spokojny głos, gdy tylko otworzyłam drzwi. Przede mną stał mężczyzna, wysoki i przystojny, z lekkim zarostem, który dodawał mu pewnego uroku.

– Tak, to prawda. Jestem Zosia – odpowiedziałam, próbując ukryć lekką nerwowość.

– Paweł – przedstawił się z uśmiechem, wyciągając rękę. – Mieszkam naprzeciwko. Pomyślałem, że może przyda się pomoc przy wnoszeniu kartonów?

Odkąd się rozwiodłam, nie miałam wielu okazji do nawiązywania nowych znajomości. A tu nagle pojawia się ktoś taki jak Paweł. Uśmiechnęłam się, może trochę zbyt nerwowo, ale czułam, że to może być dobry początek.

– W zasadzie to już prawie skończyłam, ale dziękuję. Może kawa? Chętnie dowiem się czegoś o okolicy – zaproponowałam, zanim zdążyłam się zastanowić, czy to dobry pomysł.

Zgodził się bez wahania

Zanim się obejrzałam, siedzieliśmy przy moim kuchennym stole, popijając świeżo zaparzoną kawę. Rozmawialiśmy o mieście, o jego ulubionych miejscach, o tym, co robię tutaj, w nowym miejscu.

Opowiedziałam mu o swoim rozwodzie, choć unikałam szczegółów, które były dla mnie zbyt bolesne. Słuchał mnie uważnie, zadawał pytania, a ja czułam, jak po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś mnie naprawdę rozumie.

Gdzieś w głębi serca czułam jednak niepewność. Czy jestem gotowa na coś nowego? Paweł był taki miły, taki… inny od tego, co zostawiłam za sobą. Kiedy wychodził, zatrzymał się w drzwiach i zapytał:

– Może jeszcze się spotkamy?

W jego głosie wyczułam ciepło i szczerość. Przez chwilę zawahałam się, ale odpowiedź przyszła sama:

– Chętnie – powiedziałam, patrząc, jak znika za drzwiami.

Zaczęliśmy spędzać coraz więcej czasu. Początkowo były to niewinne spotkania na kawę, później wspólne spacery po parku, aż w końcu wieczory spędzane na moim balkonie z winem i długimi rozmowami. Opowiadałam mu o swoim rozwodzie – o bólu, który czułam, i o strachu przed samotnością. Paweł słuchał uważnie, czasem kładąc dłoń na mojej ręce w geście wsparcia.

Zbliżyliśmy się

Z każdym dniem czułam, że staje się kimś więcej niż tylko sąsiadem. Nasze rozmowy były coraz bardziej intymne, a ja zaczynałam wierzyć, że może wreszcie znalazłam kogoś, kto rozumie mnie na poziomie, którego nie doświadczyłam od lat. Paweł był ciepły, czuły i zawsze wiedział, co powiedzieć, by rozwiać moje wątpliwości. Czułam, jakbyśmy tworzyli coś wyjątkowego, coś, co mogłoby przetrwać.

W którymś momencie zaczęłam jednak dostrzegać, że coś jest nie tak. Paweł, który dotąd zawsze znajdował dla mnie czas, nagle zaczął się zmieniać. Coraz częściej mówił, że musi wyjechać w sprawach służbowych i stawał się mniej dostępny. Znikał na całe dnie, a kiedy wracał, był zamyślony, jakby coś go dręczyło. Próbowałam to ignorować, tłumacząc sobie, że każdy ma swoje sprawy, ale niepokój rósł we mnie z dnia na dzień.

Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem przy kolacji, postanowiłam zapytać go wprost:

– Co się dzieje? Ostatnio jesteś inny, jakby nieobecny. 

Spojrzał na mnie, próbując ukryć zaskoczenie, ale widziałam, że to pytanie go dotknęło.

– Po prostu w pracy jest teraz sporo na głowie – odpowiedział, ale ton jego głosu był chłodny.

Nie uwierzyłam mu

Zauważyłam, że coraz częściej unikał tematów dotyczących jego życia poza naszymi spotkaniami. Kiedy zapytałam, dlaczego nigdy nie zaprasza mnie do swojego mieszkania, uśmiechnął się nerwowo:

– Tam jest teraz bałagan, wiesz, remonty…

Zamiast mnie uspokoić, te wymówki tylko podsyciły moje podejrzenia. Zaczęłam zastanawiać się, co tak naprawdę ukrywa i dlaczego nagle stał się dla mnie kimś zupełnie innym.

Po tamtym wieczorze nie mogłam przestać myśleć o jego zachowaniu. Byłam rozdarta. Z jednej strony wciąż czułam do niego coś silnego, a z drugiej – narastała we mnie niepewność i żal. Gdy opowiedziałam o wszystkim mojej przyjaciółce, Magdzie, jej reakcja była natychmiastowa.

– Musisz z nim porozmawiać otwarcie. To nie może tak dalej wyglądać – powiedziała stanowczo, patrząc mi prosto w oczy. – Jeżeli nie jest z tobą szczery, to nie masz czego szukać w tej relacji.

Próbowałam się bronić:

– Może ma jakieś swoje powody, może naprawdę jest coś na rzeczy z tą pracą…

Magda pokręciła głową, przerywając mi.

– To tylko wymówki. Jeżeli gość cię szanuje, to nie będzie cię zbywał byle czym. Nie pozwól, żeby ktoś znowu cię ranił.

Dotknęła mnie do żywego

Wiedziałam, że ma rację. Następnego dnia postanowiłam podjąć decyzję. Paweł przyszedł wieczorem, jak zawsze uśmiechnięty, ale ja nie mogłam już udawać, że wszystko jest w porządku. 

– Czuję, że coś przede mną ukrywasz. I nie mogę tak dalej – Z trudem łapałam oddech, ale wiedziałam, że muszę to z siebie wyrzucić. – Nie chcę być z kimś, kto nie jest ze mną szczery.

Paweł milczał przez chwilę, jakby ważył swoje słowa. W końcu westchnął ciężko.

– Przepraszam cię. Nie chciałem, żeby tak to wyglądało. Ale… nie mogę ci powiedzieć wszystkiego. 

Te słowa były jak cios prosto w serce. Zrozumiałam, że nie zamierzał być ze mną szczery, że jego tajemnice były ważniejsze niż nasza relacja. Wtedy podjęłam decyzję, która bolała mnie bardziej, niż mogłam się spodziewać.

– W takim razie musimy to zakończyć – powiedziałam cicho, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. – Nie mogę być z kimś, komu nie mogę ufać.

Paweł próbował jeszcze coś powiedzieć, ale nie chciałam go słuchać. Wstałam i otworzyłam drzwi, dając mu do zrozumienia, że to koniec.

Musiałam to zrobić

Kiedy odszedł, poczułam, jak pęka coś we mnie, ale wiedziałam, że to była jedyna słuszna decyzja.
Po naszym rozstaniu myślałam, że to koniec. Próbowałam wrócić do swojego życia, ale Paweł nie dawał mi spokoju.

Przez kilka dni dzwonił, pisał wiadomości, aż w końcu przestałam je czytać. W głowie kłębiły mi się różne myśli, ale najbardziej bolało to, że mimo wszystko wciąż za nim tęskniłam. Nie mogłam jednak zapomnieć tego, co ukrywał, i jak mnie zranił.

Pewnego wieczoru, gdy wracałam do domu, zobaczyłam go czekającego na mnie pod drzwiami. Na jego widok serce zabiło mi mocniej, ale starałam się zachować spokój.

– Zosiu, proszę… – zaczął, zanim zdążyłam go wyminąć. – Musisz mnie wysłuchać. 

Przez chwilę stałam, nie wiedząc, co zrobić. W końcu odetchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi, wpuszczając go do środka. Gdy usiedliśmy w salonie, Paweł wyglądał, jakby walczył sam ze sobą. W końcu przemówił:

– Nie mogę cię stracić. Wiem, że zawaliłem, że byłem nieuczciwy. Ale teraz chcę być z tobą szczery. – Jego głos drżał, a w oczach zobaczyłam coś, co mnie zaskoczyło: autentyczny ból. – Mam żonę, ale nie jesteśmy już razem. Rozwód ciągnie się od miesięcy, ale to skomplikowane. Chciałem ci to powiedzieć, ale bałem się, że odejdziesz.

Podjęłam słuszną decyzję

Słuchałam, czując, jak moje serce znów zaczyna się łamać. Wiedziałam, że to wyznanie wiele kosztowało Pawła, ale jednocześnie czułam ogromny ciężar tej sytuacji. On był żonaty, a ja byłam tylko częścią jego skomplikowanego życia.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu? – zapytałam, próbując zrozumieć jego motywacje.

– Bałem się, że cię stracę, zanim nasza historia się naprawdę zacznie. Naprawdę cię kocham i chcę, żebyś wiedziała, że to, co między nami było, jest prawdziwe – mówił z desperacją w głosie.

Jego słowa dotknęły mnie głęboko, ale wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić. Zbyt wiele było tajemnic, zbyt wiele bólu.

– Paweł, rozumiem, że to dla ciebie trudne, ale ja też muszę myśleć o sobie. Nie mogę budować życia z kimś, kto od początku ukrywa przede mną prawdę – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

Spuścił wzrok, jakby zrozumiał, że to jest koniec, że moje zaufanie zostało zbyt mocno nadszarpnięte, byśmy mogli to naprawić. Wstał powoli, a jego ruchy były ociężałe, jakby każdy krok był dla niego wysiłkiem.

– Zasługujesz na kogoś, kto będzie dla ciebie całkowicie otwarty – powiedział cicho, a potem odwrócił się i wyszedł z mojego życia, tym razem na zawsze.

Serce wciąż bolało

Minęło kilka tygodni od naszego rozstania, jednak Paweł wciąż był obecny w moich myślach. Nie mogłam przestać zastanawiać się nad tym, czy podjęłam właściwą decyzję. Pewnego dnia spotkałam na klatce schodowej sąsiadkę, starszą panią z drugiego piętra. Zawsze była życzliwa, czasem zagadywała mnie o różne drobnostki. Tym razem jednak jej pytanie zatrzymało mnie w miejscu.

– Jak się miewa Paweł? Dawno go tu nie widziałam z dziećmi – zapytała, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

– Z dziećmi? – powtórzyłam, czując, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

– Tak, często przyjeżdżał z nimi na weekendy, takie urocze maluchy. Zawsze mówił, że to jego sposób na spędzenie czasu z rodziną, skoro ma to służbowe mieszkanie – dodała, nieświadoma, jak wielką bombę właśnie zrzuciła.

Służbowe mieszkanie. Dzieci. Wszystko nagle stało się przerażająco jasne. Paweł nie tylko miał żonę, ale także rodzinę, którą ukrywał przede mną przez cały ten czas. Poczułam, jak w mojej piersi rodzi się ból, jakby ktoś zadał mi cios prosto w serce. 

Zrozumiałam, że nigdy nie był tym, za kogo go uważałam. Był kimś, kto żył w dwóch światach, a ja stałąm się uczestnikiem jego podwójnego życia.

Czułam się oszukana, zraniona, ale jednocześnie… wolna. Wiedziałam, że zakończyłam coś, co nigdy nie miało prawa trwać. Paweł mógłby się starać wrócić, próbować mnie przekonać, że to wszystko było jedynie „zbyt skomplikowane”, ale teraz nie miałby już szans.

Zosia, 35 lat

Czytaj także:
„Ostatnią noc wakacji spędziłam z sąsiadem. Naiwnie myślałam, że będzie z tego coś więcej niż tylko ciąża”
„Babcia od zawsze odkładała pieniądze na swoje wymarzone podróże. Uznałam, że wykorzystam jej oszczędności lepiej”
„Wydaliśmy 10 tysięcy na koszmarne wakacje nad Bałtykiem. Za rok lecimy do Grecji na all inclusive, bo cieplej i taniej”

Redakcja poleca

REKLAMA