„Wydaliśmy 10 tysięcy na koszmarne wakacje nad Bałtykiem. Za rok lecimy do Grecji na all inclusive, bo cieplej i taniej”

rozczarowany mężczyzna fot. iStock by Getty Images, DUEL
„– To były najgorsze wakacje w naszym życiu! Straciliśmy pieniądze, czas i nerwy. Wszystko było nie tak! I co z tego, że próbowaliśmy coś uratować? Te lody? Te śmieszne spacerki po mokrej plaży? Tego nie da się wymazać z pamięci!”.
/ 27.08.2024 16:00
rozczarowany mężczyzna fot. iStock by Getty Images, DUEL

Siedziałem za biurkiem w naszym korporacyjnym biurze, ale myślami byłem już nad Bałtykiem, gdzie za kilka dni mieliśmy spędzić długo wyczekiwany urlop z rodziną.  To miała być odskocznia od codziennego stresu, czas, kiedy w końcu oderwę się od wiecznych deadline'ów, maili i telefonów.

Monika, moja żona, przeszła samą siebie w organizacji tego wyjazdu. Od miesięcy planowała każdy szczegół: rezerwacje w najlepszych restauracjach, atrakcje dla dzieci, spacer po molo o zachodzie słońca. W końcu chciała, żebyśmy wreszcie spędzili czas razem, jako rodzina.

Początek nas rozczarował

– No i jesteśmy – oznajmiłem, parkując samochód pod hotelem. Przez szybę spoglądałem na szary, ponury budynek. Zamiast nowoczesnego ośrodka z pięknym widokiem na morze, o którym marzyliśmy, przed nami stał obiekt przypominający te z czasów PRL-u. Wyglądał inaczej niż na zdjęciach w internecie. Elewacja odpadał, a na podjeździe było i kałuże. Deszcz bębnił w dach samochodu, jakby chciał nas powstrzymać przed wyjściem.

Ale tu zimno – Michał zadrżał, wyciągając rękę po kurtkę.

Zosia nawet nie podniosła wzroku znad telefonu. Pewnie pisała coś do znajomych, narzekając na nasz wybór. Monika jednak, nie zrażona pierwszym wrażeniem, starała się podtrzymać dobry nastrój. Wysiadła pierwsza, energicznie otwierając bagażnik.

– Kochani, to tylko pierwszy dzień. Jak tylko przestanie padać, zobaczycie, jak tu jest pięknie – uśmiechnęła się do mnie, a ja zmusiłem się do odwzajemnienia uśmiechu.

Nie podobało mi się to

Pokój hotelowy, który na zdjęciach wydawał się przestronny i jasny, w rzeczywistości okazał się być ciasnym, ciemnym pomieszczeniem z widokiem na… zaplecze kuchni. Hałas wentylatorów dobiegający zza okna wprawiał mnie w jeszcze gorszy nastrój.

– Tato, naprawdę musimy tu zostać? – zapytała Zosia, patrząc na mnie z wyrzutem. – Myślałam, że będzie lepiej.

– Monika, co to za miejsce? – zapytałem, nie mogąc ukryć rozczarowania. – Na zdjęciach wyglądało zupełnie inaczej.

Monika westchnęła, przysiadając na brzegu łóżka. – Wiem, Kamil. Też jestem rozczarowana, ale musimy się jakoś dostosować. Jutro pójdziemy na plażę, a potem zjeść rybę.

Wieczorem, kiedy dzieci poszły spać, usiedliśmy razem przy oknie, patrząc na strugi deszczu spływające po szybie.

– Monika, chciałbym, żeby te wakacje były udane. Naprawdę potrzebuję odpoczynku – powiedziałem, ściskając jej dłoń. – Wydaliśmy na to tyle pieniędzy… A już teraz mam złe przeczucia.

– Kamil, nie przejmuj się – próbowała mnie uspokoić. – To tylko pierwszy dzień. Jutro pogoda się poprawi, a my zobaczymy wszystkie te miejsca, które zaplanowałam.

Przytaknąłem, choć w sercu czułem niepokój. Czy naprawdę uda nam się uratować te wakacje?

Ciągle padało

Obudził mnie nieustający szum deszczu. Z nadzieją zerknąłem przez okno, ale zamiast rozjaśnionego nieba zobaczyłem szare chmury, które zdawały się przygniatać całe miasto. Plaża, którą Monika tak starannie wybrała, była teraz opustoszała, zmieniając się w ponurą pustynię, na której hulał wiatr.

Chyba nici z plażowania – powiedziałem, próbując ukryć rozczarowanie.

– To nic, Kamil. Mamy inne plany – odpowiedziała Monika z uśmiechem, choć jej głos brzmiał mniej pewnie niż zwykle. – Dziś jedziemy do parku linowego, pamiętasz? Dzieciaki będą zachwycone.

Spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę, choć deszcz wciąż padał. Michał, który jeszcze wieczorem marzył o wspinaczce i przygodach na wysokościach, teraz siedział cicho na tylnym siedzeniu, spoglądając smętnie na krople deszczu spływające po szybie.

Szukaliśmy atrakcji

Gdy dotarliśmy na miejsce, czekała nas kolejna niespodzianka. Przy wejściu do parku wisiała tabliczka z napisem „Zamknięte z powodu remontu”.

– To jakiś żart! – wybuchłem, czując, jak frustracja zaczyna narastać. – Sprawdziłaś to wcześniej, Monika?

– Sprawdziłam! – odpowiedziała, próbując nie okazać zdenerwowania. – Na stronie internetowej nie było żadnej informacji o remoncie.

– Więc co teraz? – Zosia wzruszyła ramionami, a w jej głosie słychać było rozczarowanie. – Może po prostu wrócimy do hotelu?

Monika spojrzała na mnie z nadzieją w oczach, ale ja tylko potrząsnąłem głową. Miałem dość siedzenia w tym obskurnym pokoju.

– Może spróbujemy znaleźć coś innego – zaproponowałem, choć sam nie byłem przekonany.

To było jak pech

W tej chwili każdy plan wydawał się skazany na porażkę. Próbowaliśmy jeszcze odwiedzić kilka miejsc – muzeum, które miało być atrakcją dla Michała, okazało się zamknięte z powodu awarii technicznej. Kolejna atrakcja, latarnia morska, była nieczynna z powodu wichury, która uniemożliwiała wspinaczkę na szczyt. Każda z tych porażek coraz bardziej przytłaczała naszą rodzinę, a frustracja rosła.

Wszystko zamknięte! – powiedziałem, gdy wracaliśmy do samochodu.

W moim głosie czuć było złość i bezsilność.

– Na co wydaliśmy te pieniądze?

Monika milczała przez chwilę, a potem odparła cicho: – Nie mogłam tego przewidzieć, Kamil… Mieliśmy tyle planów…

W końcu Zosia, która do tej pory była pochłonięta swoim telefonem, spojrzała na nas zrezygnowana.

– Tato, mamo… Może po prostu wróćmy do hotelu? Tu i tak nic nie działa.

Siedziałem za kierownicą, czując, jak moje marzenia o idealnych wakacjach rozpadają się na kawałki. Odetchnąłem głęboko, próbując nie wybuchnąć.

– Chyba nie mamy wyboru – odpowiedziałem, odpalając silnik.

Zaczęliśmy się kłócić

Kolejne dni spędzaliśmy głównie w hotelu, uciekając przed deszczem. Napięcie rosło z każdym zmarnowanym dniem. Michał narzekał na nudę, Zosia nie odrywała wzroku od telefonu, a Monika starała się udawać, że wszystko jest w porządku.

– Może spróbujemy coś zaplanować na jutro? – zapytała Monika, ale w jej głosie słychać było znużenie.

– Po co? – odpowiedziałem ostro. – Wszystko jest zamknięte albo zrujnowane. Te wakacje to katastrofa!

Monika spojrzała na mnie z bólem w oczach.

– Naprawdę myślisz, że to moja wina? Przecież próbowałam, Kamil…

Nie wytrzymałem.

Mówiłem, żebyśmy pojechali w góry! Ale nie, musieliśmy jechać nad morze, gdzie nawet pogoda nie dopisuje!

– Tato, mamo, przestańcie! – Zosia wybuchła. – Mamy dość! Wracajmy do domu, bo te wakacje są najgorsze!

Zapanowała cisza, przerywana tylko kroplami deszczu uderzającymi o szyby. Wiedziałem, że Zosia ma rację, ale nie potrafiłem przestać czuć żalu.

– Przepraszam – mruknąłem w końcu, ale atmosfera była już zbyt napięta, by cokolwiek naprawić.

Nie mieliśmy na nic wpływu

Wieczorem, po kolejnej kłótni, zasiedliśmy w lobby hotelu. Cisza była przytłaczająca, każdy pogrążony w swoich myślach. Monika w końcu przerwała milczenie.

– Włożyłam tyle serca w przygotowania… – jej głos był ledwo słyszalny. – Chciałam, żebyśmy spędzili ten czas razem.

– Wiem, Monika – odpowiedziałem, poczucie winy ściskające mi gardło. – Może to ja za dużo oczekiwałem? Myślałem, że ten wyjazd będzie po prosty idealny, że się odstresuję

Zosia spojrzała na nas z nieco łagodniejszym wyrazem twarzy.

– Też chciałam, żeby było fajnie. Ale może to nie wina miejsca… Może powinniśmy się po prostu cieszyć, że jesteśmy razem?

Monika pokiwała głową.

– Może spróbujemy jeszcze raz? – zaproponowała. – Nie musimy szukać wielkich atrakcji, może znajdziemy coś prostego, co sprawi nam przyjemność.

Michał, dotąd milczący, wtrącił się niepewnie.

Może pójdziemy na lody? Zawsze to coś.

Na twarzach wszystkich pojawiły się delikatne uśmiechy. Może to nie był idealny pomysł, ale w tamtej chwili brzmiał jak coś, co mogło przynieść choć odrobinę ulgi.

W ogóle nie odpocząłem

Ostatnie dni spędziliśmy na drobnych przyjemnościach – spacerach, lodach, grze w karty w hotelowym lobby. Nie były to wymarzone wakacje, ale przynajmniej nie spędziliśmy ich w całkowitej ciszy i rozpaczy.

Kiedy nadszedł dzień powrotu, wszyscy pakowaliśmy się w milczeniu. Droga do domu była długa i monotonna, a atmosfera w samochodzie była pełna napięcia. Pogrążony w myślach, zastanawiałem się, czy te wakacje cokolwiek zmieniły. Czy naprawdę byliśmy w stanie cieszyć się z bycia razem, czy tylko uciekaliśmy od problemów, które czekały na nas w domu?

W końcu dotarliśmy do domu, a kiedy weszliśmy do środka, każdy rozszedł się w swoją stronę. Monika zajęła się rozpakowywaniem, Zosia natychmiast zniknęła w swoim pokoju, a Michał zaszył się z powrotem przed komputerem. Wszyscy wróciliśmy do swoich zajęć, jakby te wakacje nigdy się nie wydarzyły.

Byłem wściekły

Siedziałem w kuchni, bezmyślnie mieszając zimną kawę. W głowie kotłowały się wspomnienia z ostatnich dni. Te wakacje miały być odpoczynkiem, a zamiast tego przyniosły tylko frustrację i złość. Kiedy Monika weszła do pokoju, spojrzałem na nią z niechęcią, której nie potrafiłem już ukryć.

– Wiesz co? – wybuchłem nagle, przerywając ciszę, która wydawała się tylko potęgować moją irytację. – To były najgorsze wakacje w naszym życiu! Straciliśmy pieniądze, czas i nerwy. Wszystko było nie tak! I co z tego, że próbowaliśmy coś uratować? Te lody? Te śmieszne spacerki po mokrej plaży? Tego nie da się wymazać z pamięci!

Monika zatrzymała się, zaskoczona moim wybuchem.

– Kamil, wiem, że to nie wyszło… Ale czy musimy tak się zadręczać?

– Tak, musimy! – warknąłem, zrzucając kubek z kawą na podłogę, gdzie roztrzaskał się na kawałki. – Pracuję cały rok, żebyśmy mogli wyjechać i co? Co z tego mamy? Nic! Mogliśmy lepiej te pieniądze wydać! Mogliśmy polecieć do Grecji, gdzie przynajmniej jest słońce i pewność, że nie będziemy siedzieć w hotelu i patrzeć na siebie z wściekłością!

Monika próbowała coś powiedzieć, ale uniosłem rękę, przerywając jej.

– Wiesz co? Następnym razem nie popełnię tego błędu. Za rok bierzemy te pieniądze i lecimy na porządne wakacje. Nie nad Bałtyk, nie do jakiejś dziury z deszczem i błotem. I nie chcę słyszeć żadnych wymówek!

Kamil, 45 lat

Czytaj także: „Całe wakacje bardzo się pilnowałam, a na koniec pękłam. Mąż wymierzył mi karę za to, co zrobiłam”
„Myślałem, że syn spędzi darmowe wakacje u teściowej. A ona kazała nam zapłacić 2 tysiące za jego pobyt”
„Mój facet marzył o wakacjach we dwoje, a ja wybrałam farmę. Wolałam spędzić lato z kurami”

Redakcja poleca

REKLAMA