„Po rozwodzie z mamą ojciec przygruchał sobie młodszą kochankę. Byłam pewna, że ta dziewuszka liczy tylko na jego kasę”

mężczyzna z młodszą kochanką fot. iStock by Getty Images, Silke Woweries
„– Słuchaj, twój tata poprosił mnie o rozmowę. I ja też uważam, że powinnaś się z nimi spotkać, a przede wszystkim poznać Zoję. Daj jej szansę. Twój tata jest naprawdę szczęśliwy. I powiem ci, że nawet gdyby to małżeństwo miało się rozpaść po paru latach, to uważam, że dobrze zrobił, żeniąc się. To inny człowiek. I tak naprawdę, tylko ty go w tej chwili unieszczęśliwiasz”.
/ 23.05.2023 17:15
mężczyzna z młodszą kochanką fot. iStock by Getty Images, Silke Woweries

Rozwód rodziców dla nikogo nie jest miłym doświadczeniem. Ja, co prawda, miałam już 23 lata, kiedy podjęli tę decyzję, ale i tak mocno to przeżywałam. Chyba nawet bardziej niż mój dziewiętnastoletni brat. Ale to facet, oni do wszystkiego podchodzą zupełnie inaczej. 

Nie mogę powiedzieć, żebym była zaskoczona obrotem spraw. W końcu nie jestem ślepa i widziałam, jak wyglądało ich małżeństwo. Od lat przypominało układ o zawieszeniu broni, który co jakiś czas jedna ze stron skutecznie łamała. Przynajmniej raz w miesiącu wybuchały kłótnie. I to akurat nie było takie złe – w końcu kłócili się wszyscy rodzice moich znajomych.

Tak naprawdę, to najbardziej nie lubiłam okresu pomiędzy awanturami. Rodzice byli wówczas dla siebie chłodno uprzejmi. Właściwie, to oni już od dawna ze sobą nie rozmawiali. Wymieniali tylko informacje na ważne tematy – na przykład naszego zdrowia, wychowania czy nauki – ale tak poza tym, to żyli osobno. Niby więc powinnam być przygotowana na ich rozwód, ale mimo wszystko mocno mnie to dotknęło.

Rodzice oświadczyli, że się rozwodzą

Rodzice wyznali, że czekali z tą decyzją, aż dorośniemy. Oznajmili nam to razem. Pewnego wieczoru po prostu poprosili nas o rozmowę. Usiedliśmy wszyscy przy stole w salonie i tata powiedział:

– Nie wiem, jak zacząć, więc powiem to od razu. Jesteście już duzi, więc mam nadzieję, że zrozumiecie. Otóż podjęliśmy z mamą decyzję o rozstaniu. Tak dokładnie, to o rozwodzie. Wiem, że dla was to może być szok, ale nie ukrywam, że nosiliśmy się z tym zamiarem od dawna.

Nie wiem, czego się spodziewali, ale raczej nie tego, co nastąpiło.

– Jaki szok, to było do przewidzenia – Mateusz wzruszył ramionami. – Od dawna żyjecie jak pies z kotem.

– Mateusz! – mama podniosła głos.

– A co, to nieprawda? – zapytał, też podenerwowany. – Albo się kłócicie, albo nie odzywacie do siebie. Co to za rodzina? Jak dla mnie żadna…

– Nie czas teraz na takie spory – ojciec odezwał się, zanim mama zdążyła cokolwiek powiedzieć. – Skoro podejrzewaliście taki obrót sprawy, tym łatwiej będzie o tym rozmawiać. No więc, podjęliśmy decyzję o rozwodzie. Dokumenty już są złożone. Nie mamy zamiaru o nic się kłócić, więc sądzę, że wszystko pójdzie gładko i specjalnie się na was nie odbije.

– Oczywiście, to będzie trudny czas dla wszystkich – mama spiorunowała ojca wzrokiem. – Dla was pewnie też. Więc chcieliśmy was zapewnić, że chociaż się rozwodzimy, to po pierwsze, każde z nas znajdzie czas na rozmowę z wami, osobno albo razem. A po drugie, ja nadal będę mamą, a tata tatą. Pamiętajcie o tym.

– No, świetnie, to ja mam pytanie – odezwałam się wtedy. – Dlaczego teraz się na to zdecydowaliście, skoro od dawna o tym myślicie?

Czekaliśmy, aż będziecie dorośli – mama uśmiechnęła się smutno.

– Po prostu doszliśmy do wniosku, że nie chcemy być razem, ale żadne z nas nie planowało i chyba nie planuje na razie założenia nowej rodziny – tata znowu się odezwał. – Więc nie musieliśmy się spieszyć. I ustaliliśmy, że tak będzie dla was lepiej. Chcieliśmy poczekać, aż pozdajecie matury i dostaniecie się na studia, żeby nasza decyzja i to, co będzie potem, nie wpłynęło na wasze życie.

– I tak wpłynie – burknął Mateusz. – A co z tym mieszkaniem? Sprzedajecie? I co my mamy zrobić?

– Nie sprzedajemy – tata pokręcił głową. – Jak wiecie, ja odziedziczyłem domek po babci. To znaczy, ja i mama, bo nie mamy intercyzy. Ale doszliśmy do wniosku, że zamiast wszystko sprzedawać i dzielić się pieniędzmi, mama zostanie tu, a ja przeprowadzę się tam. Tym bardziej że domek jest pod miastem, niezbyt atrakcyjny, nie dostalibyśmy za niego zbyt wiele. Ale ponieważ mogę pracować w domu, mi to odpowiada.

Tata jest serwisantem sprzętu elektronicznego i rzeczywiście – warsztat w domu to dla niego idealne rozwiązanie. A samochód ma, do klientów może sobie dojeżdżać. Cóż, trzeba przyznać, że dobrze to obmyślił.

Od tamtej pory zaczęliśmy żyć w nowej rzeczywistości. Tata praktycznie zaraz potem się wyprowadził, mama po rozwodzie stała się jakby spokojniejsza. My byliśmy raz z mamą, raz z tatą – jak nam było wygodniej. I chociaż czułam, że coś straciłam, w pewnym sensie nie mam już rodziny, to teraz w domu było dużo sympatyczniej i milej. Odkrywałam rodziców na nowo.

Przecież to barbarzyński kraj!

Na przykład nigdy wcześniej nie zauważyłam, że mama jest taką pasjonatką sztuki. Ku mojemu zdziwieniu, co chwila biegała na koncerty, wernisaże, do teatru i na wystawy w muzeach.

– Uwielbiam to, a tata nigdy tego nie lubił – powiedziała, gdy zapytałam ją, skąd ta zmiana. – A przed rozwodem jakoś nie mogłam zdecydować się na takie samotne szaleństwa kulturalne. Teraz mnie odblokowało. Już nie wstydzę się sama chodzić, nie boję się, co ludzie o mnie pomyślą. I w ogóle teraz mam mnóstwo energii  i ochotę na wszystko!

Tata też jakby odżył. Nagle przypomniał sobie, że zawsze uwielbiał podróże. I zaczął jeździć jak szalony – po Polsce, ale i za granicę. Zadowalał się naszymi sąsiednimi krajami.

– Nigdy nie pociągał mnie specjalnie Egipt czy inna Grecja – opowiadał mi, pokazując zdjęcia ze słowackich Tatr albo z uroczej Bawarii.

– O, zobacz, takie dzikie zakątki są zdecydowanie bardziej ciekawe. A jakich ludzi można tam spotkać!

No i właśnie podczas jednego z takich wyjazdów kogoś spotkał. Na początku wcale się tym nie chwalił.

W pewnym momencie, a było to jeszcze przed wojną, tata po raz pierwszy pojechał do Rosji. Bardzo przeżywał ten wyjazd, bo zawsze chciał zobaczyć Petersburg i Moskwę. Ja też byłam podekscytowana, ale raczej ze zdenerwowania. Rosja! Dla mnie to barbarzyński kraj. Przecież tam na każdy kroku czai się bandyta, a w miastach grasują mafiosi i to w dodatku za cichym przyzwoleniem państwa. Naprawdę byłam skłonna uwierzyć i w to, że po ulicach Moskwy biegają białe niedźwiedzie!

Tata się ze mnie śmiał i obiecał, że przywiezie nam różne pamiątki i zdjęcia na dowód, że to bardzo cywilizowane i fajne państwo. No i pojechał, a w dodatku w trakcie wyjazdu przedłużył sobie pobyt o ponad tydzień. Na szczęście, zadzwonił i powiedział mi o tym, bo chyba umarłabym ze strachu. Kiedy wrócił, na lotnisku zamiast go witać, robiłam mu wyrzuty, że jest nieodpowiedzialny i martwiłam się o niego.

– Daj spokój, kochanie – przytulił mnie z pobłażliwym uśmiechem. – Tam jest bardzo spokojnie.

Byłam naprawdę ciekawa tych zdjęć, ale tata zaprosił mnie na ich oglądanie dopiero po kilku dniach. I okazało się, że zrobił sporo fotek podczas pierwszego tygodnia wyjazdu, a potem – zaledwie kilka.

– Tyle miałem do oglądania, że aż zapominałem o wyjęciu aparatu – wykręcał się. – Ale nie martw się,  moja droga, niedługo znowu tam pojadę, to uzupełnię kolekcję.

– Jak to znowu pojedziesz? – zdziwiłam się. – Ale po co?

– Bo tam jest pięknie! – zawołał tata z dziwnym błyskiem w oku.

Przyjrzałam mu się uważnie. Nigdy nie widziałam go tak radosnego, pełnego życia. Wyglądał, jakby podczas tego wyjazdu odmłodniał o parę lat. Cóż, widać możliwość realizowania pasji tak wpływa na człowieka! I chociaż denerwowałam się na samą myśl, że tata znowu pojedzie do tego dzikiego kraju, to nie miałam sumienia odwodzić go od tego pomysłu. Gdybym wówczas wiedziała, po co się tam naprawdę wybiera!

Ale ja naiwnie sądziłam, że po prostu zafascynował go ten słowiański, wschodni klimat, zauroczyły monumentalne i obiektywnie rzecz biorąc, piękne zabytki. No i ciche, półdzikie wioski, gdzie także bywał i skąd przywiózł kilka fajnych fotek.

Bomba wybuchła po jego czwartym wyjeździe. A właściwie w trakcie, bo któregoś dnia zadzwonił i powiedział, że zamierza przedłużyć swój pobyt o całe dwa tygodnie.

– Tato, to jest niepoważne! – zawołałam do słuchawki. – A twoja praca? A dom? Codziennie muszę jeździć za miasto i karmić twojego kota!

– Wiem skarbie, przepraszam, ale obiecuję, że to już ostatni raz – powiedział. – Tym razem jak wrócę, to już nie będę wcale wyjeżdżał. W dodatku kogoś ze sobą przywiozę.

– Słucham? – zamurowało mnie. – Jak to kogoś przywieziesz? Co ty znowu wymyśliłeś?

– Wszystko ci wyjaśnię po powrocie. Na razie, do zobaczenia.

Ta dziewczyna była w moim wieku

Myślałam, że pęknę z ciekawości! W dodatku nie miałam z kim na ten temat porozmawiać, bo mojego brata wcale to nie interesowało – zresztą był na studiach w innym mieście – a z mamą przecież nie mogłam o tym gadać. Wreszcie wprowadziłam w temat przyjaciółkę, Adę, i opowiedziałam jej o swoich domysłach.

– Może tata znalazł tam kogoś z rodziny? – zastanawiałam się na głos. – Ostatnio czytałam w internecie o takich przypadkach. Ludzie ze sobą spokrewnieni wpadali na siebie niespodziewanie w różnych krajach.

– A może znalazł sobie kobietę? – Ada powiedziała na głos to, o czym ja bałam się nawet pomyśleć.

– Mam nadzieję, że nie – westchnęłam. – I tak trudno było mi się oswoić z rozwodem rodziców. A teraz miałby kogoś poznać? Myślisz, że mogli się poznać na jakiejś wycieczce? Ciekawe, czy ona jest z naszego miasta…

– No, wiesz, może być też Rosjanką – powiedziała Ada, a ja w odpowiedzi tylko popukałam się w głowę.

Rozmowa z przyjaciółką zamiast mnie uspokoić, jeszcze bardziej wyprowadziła mnie z równowagi. „Cholera, mam nadzieję, że tata tak się nie wygłupi? – pocieszałam się. – Zresztą nawet, jeżeli kogoś tam poznał, to przecież nie przeprowadzi się do Rosji! A miłość na odległość nie ma najmniejszych szans na przetrwanie”.

Mimo wszystko z niecierpliwością czekałam na powrót taty i jego „niespodziankę”. Zgodnie z umową pojechałam po niego na lotnisko i wypatrywałam go już z daleka. Ale, szczerze mówiąc, bardziej niż tata interesował mnie ten tajemniczy „ktoś”.

Ada miała rację, to była kobieta. Nawet dość ładna, z wyglądu sympatyczna, chyba trochę przestraszona i niewiele starsza ode mnie. Odetchnęłam z ulgą – kto pewnie ktoś z rodziny, może jakaś zaginiona kuzynka. Przecież tata nie zakochałby się w dziewczynie w moim wieku. Pierwsze słowa taty wyprowadziły mnie z błędu.

– Cześć, kochanie, poznaj Zoję, moją narzeczoną.

Ręka, którą wyciągnęłam do niej na powitanie, bezwiednie opadła. Czułam, jak moja twarz zastyga w niemym zdumieniu. Nic nie mogłam powiedzieć, pomyślałam tylko, że nie wydaje mi się już tak sympatyczna jak przed chwilą.

Zawiozłam ich do domu taty i nawet nie pomogłam wnieść walizek, których mieli jakąś potworną ilość. To chyba jej, bo przecież tata pojechał zaledwie z jednym plecakiem. Ciekawe, co ze sobą przywiozła? Pewnie na handel!

Nie chciałam zostać na herbacie, na którą tata mnie usilnie zapraszał, uciekłam do domu. Tu też czułam się źle, bo mama dopytywała, co słychać, czy widziałam się z tatą. Co jej miałam powiedzieć? Że przywiózł sobie jakąś panienkę? Zamknęłam się w pokoju i zadzwoniłam do brata.

– Słuchaj, Mateusz, tata wrócił z Rosji z młodą narzeczoną – powiedziałam bez żadnych wstępów.

– O cholera – roześmiał się do słuchawki, co mnie rozeźliło. – To się staruszek rozkręcił. Ładna?

– Przestań – krzyknęłam poirytowana i zaraz ściszyłam głos, żeby mama mnie nie słyszała. – Czy ty nie rozumiesz, co ja mówię? Przywiózł sobie jakąś panienkę, niewiele starszą ode mnie, w dodatku Rosjankę.

Tym razem prawda do niego dotarła. Odezwał się dopiero po chwili.

– To dlaczego mówisz, że z narzeczoną? – zapytał ostrożnie. – To przecież do taty niepodobne.

– Tak ją przedstawił – wyjaśniłam zimno. – Coś trzeba z tym zrobić.

Przecież jej zależy tylko na kasie

Mateusz nie miał żadnego pomysłu, powiedział, że musi się nad tym zastanowić, a w ogóle to ma dużo nauki i rozłączył się. A ja po dwóch dniach doszłam do wniosku, że muszę odwiedzić tatę i z nim porozmawiać. Ucieszył się na mój widok i zaprosił do środka.

– Trochę tu bałaganu, bo Zoja dopiero się rozpakowuje – powiedział rozradowany, wskazując ręką na piętrzące się ciuchy. – O szafie nie pomyślałem…

– Ona tu będzie mieszkać? – zapytałam, mając nadzieję, że zaprzeczy.

– No tak, a gdzie? – tym razem tata się zdziwił. – No przecież ci mówiłem, zaręczyliśmy się niedawno.

– Tato, musimy poważnie porozmawiać – usiadłam przy stole i westchnęłam. – Jak to się zaręczyliście? Zwariowałeś? Kto to w ogóle jest?

– Kochamy się – oznajmił mój siwowłosy staruszek tonem beztroskiego nastolatka. – Fakt, znamy się krótko, ale to płomienne uczucie. A ona to Zoja. Jest informatykiem. Jej babcia pochodziła z Polski.

– Tato, ona jest w moim wieku… – jęknęłam kompletnie podłamana.

– Dokładnie to jest siedem lat starsza od ciebie – sprostował tata, szczerząc zęby w uśmiechu. – Wiem,  wiem… Różnica wieku między nami jest dosyć duża, ale miłość nie wybiera. Rozumiem twoje zdziwienie, sam jestem zaskoczony tym, co się dzieje. Ale się dzieje i już. Nie mam ani ochoty, ani zamiaru z tym walczyć.

– Tato, czy ty nie rozumiesz, że ona cię wykorzystuje? – spytałam bezradnie. – Masz dom, pracę, jesteś Polakiem, a Polska jest w unii i…

Ona też będzie miała pracę – tata był rozbrajająco naiwny. – Mówiłem ci, jest informatykiem. W dodatku ponoć dobrym. Już wysłała aplikacje i pojutrze ma pierwsze spotkanie…

– Ona jest od ciebie dużo młodsza – krzyknęłam zirytowana. – Czy do ciebie nie dociera, że jej zależy tylko na twoich pieniądzach?

– Jakich znowu pieniądzach, dziecko? Przecież nie jestem żadnym Rockefellerem – zdziwił się tata i zaraz posmutniał. – Twoim zdaniem jestem aż tak stary i beznadziejny, że nie można mnie pokochać?

– Oj tato, to nie tak – machnęłam ręką. – Dobrze wiesz, że Rosjanie szukają w Polsce punktu zaczepienia. A ona właśnie go znalazła.

– Nie masz racji, córeczko – tata pokręcił głową. – Zoja jest zupełnie inna, ona naprawdę mnie kocha. Poznasz ją lepiej, to się przekonasz.

– Nie mam ochoty jej poznawać – wkurzyłam się. – A poza tym nie znam rosyjskiego. Ciekawe, jak niby miałabym się z nią dogadać…

– Zoja świetnie mówi po polsku.  Mówiłam ci, że ma polskie korzenie – westchnął tata. – A poznać ją powinnaś, bo mamy zamiar się pobrać.

– Tato – jęknęłam. – Zdobędzie polskie obywatelstwo i tyle ją zobaczysz. Jeszcze ci dom odbierze!

Zaraz po wyjściu od taty zadzwoniłam do brata i opowiedziałam wszystko. Tym razem się przejął.

– To nie wygląda dobrze– stwierdził. – Rzeczywiście, ogołoci staruszka i w dodatku go zostawi. On tego nie przeżyje, biedak. Dobra, niech ci będzie, przyjadę i pogadam z nim.

Postanowiłam, że dam jej szansę

Kilka dni później zdzwonił do mnie, że jest w mieście i chciałby spotkać się ze mną w kawiarni, żeby spokojnie pogadać, bez mamy.

– Rozmawiałem z tatą, widziałem tę Zoję – powiedział, mieszając kawę. – Wcale nie wygląda to tak źle, jak mogłoby się wydawać. Mają zamiar spisać intercyzę, już są umówieni u notariusza. Zresztą, Zoja już jest po rozmowach i od pierwszego zaczyna pracę. Z tego, co tata mówił, będzie zarabiać trzy razy więcej niż on! Poza tym ona jest sympatyczna i wygląda na to, że naprawdę kocha tatę.

Boże, jacy ci faceci są beznadziejni! No tak, zobaczył fajną laskę i zgłupiał. Zoja kocha ojca, jasne! Straciłam sojusznika. A sama nie dałam rady przekonać ojca, że popełnia błąd. Uparł się przy swoim i wziął ślub z tą cholerną Rosjanką. Wróżyłam im krótki staż. Przestałam bywać u taty, bo nie miałam ochoty patrzeć ani na jego żonę, ani na rozpadające się, moim zdaniem, małżeństwo.

Po kilka miesiącach zadzwoniła do mnie Ada, moja przyjaciółka, i poprosiła mnie o pilne spotkanie.

– Widziałam się z twoim tatą – powiedziała. – Spotkaliśmy się w sklepie i zaprosił mnie na kawę. Pogadaliśmy trochę. Wiesz, martwi się tym, że się do niego nie odzywasz, nie odwiedzasz go. Prosił, żebym z tobą porozmawiała.

– Niby o czym? – burknęłam zła, że i Ada zwraca się przeciwko mnie.

– Słuchaj, ta Zoja to naprawdę fajna dziewczyna – powiedziała prosto z mostu. – Była podczas tej rozmowy, ona całkiem nieźle mówi po polsku! Jest inteligentna, dowcipna, wesoła. Myślę, że mogłabyś spróbować nawet się z nią zaprzyjaźnić…

– Chyba żartujesz! – parsknęłam.

– No dobra, to polubić – Ada wzruszyła ramionami. – Po prostu daj jej szansę. Tym bardziej że ona chyba naprawdę kocha twojego tatę. Siedziałam u nich ze dwie godziny, krótko, ale takie rzeczy się czuje. To, jak na niego patrzy, jak się do niego uśmiecha, jak dotyka jego ręki…

– Przestań – przerwałam jej zdenerwowana. – Nie chcę tego słuchać!

– Nie chcesz słuchać, że twój tata jest szczęśliwy? – spytała Ada.

Zamilkłam. Byłam zbyt wkurzona, żeby odpowiedzieć jej cokolwiek sensownego. Wstałam, bo nie widziałam dalszego sensu tej rozmowy.

– Nie rozumiem, o co ci właściwie chodzi? – Ada złapała mnie za rękę. – Nawet nie chcesz jej poznać! A ona jest ważna dla twojego ojca.

Ona jest w moim wieku! – usiadłam, bo Ada mnie nie puszczała i głupio było mi się z nią szarpać. – I chce wykorzystać tatę.

– A gdyby to była nie Rosjanka, tylko, powiedzmy, Brytyjka? Albo Francuzka? – Ada spojrzała na mnie uważnie. – Też by ci to tak przeszkadzało? Słuchaj, twój tata poprosił mnie o rozmowę. I ja też uważam, że powinnaś się z nimi spotkać, a przede wszystkim poznać Zoję. Daj jej szansę. Twój tata jest naprawdę szczęśliwy. I powiem ci, że nawet gdyby to małżeństwo miało się rozpaść po paru latach, to uważam, że dobrze zrobił, żeniąc się. To inny człowiek. I tak naprawdę, tylko ty go w tej chwili unieszczęśliwiasz.

Zamyśliłam się. Rzeczywiście nie znam Zoi, jako jedyna z grona przyjaciół taty nie chciałam jej poznać. Mój brat też jest nią zachwycony. Może Ada ma rację? Może jestem egoistką? Trudno mi się przełamać, ale spróbuję. Dam jej tę szansę. A czy ją wykorzysta, zobaczymy…

– Daj szansę także sobie – powiedziała na koniec Ada. – Bo przez swój upór tracisz nie tylko tatę, ale i fajną kumpelę.

Ada miała rację. Dałam jej szansę i opłaciło się. W tym roku mija 5 lat, odkąd ona i tata są razem, a naszej przyjaźni nie zdołały skruszyć żadne życiowe ani polityczne zawieruchy.

Czytaj także:
„Liczyłam na płomienny romans z facetem z klasą i kasą. Ten oszołom lepiej traktował swój wykrywacz metali niż mnie”
„Szukając miłości, tata trafił na sanatoryjną pijawkę. Łasy na kasę babsztyl zarzucił wędkę na jego portfel i serce”
„Dla męża liczyła się tylko kasa i awanse. Oprzytomniał dopiero wtedy, kiedy postanowiłam go zostawić”

Redakcja poleca

REKLAMA