„Po rozwodzie z mamą, ojciec przedstawił mi swoją kochankę. Chyba na głowę upadł, jeśli myśli, że będziemy przyjaciółkami”

nastolatka obrażona na ojca fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Był zły jak osa. Twierdził, że niesprawiedliwie potraktowałam tę Beatę, bo to wspaniała kobieta. Że zrobiłam mu ogromną przykrość. I nie spodziewał się po mnie takiego zachowania. Myślał, że jestem już dorosła. Ble, ble, ble… A ciekawe, czego się spodziewał? Że rzucę jej się na szyję? Że ją polubię i będę chciała się z nią spotykać, bo tatuś się w niej zakochał”.
/ 26.02.2023 22:00
nastolatka obrażona na ojca fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Miałam 16 lat, kiedy między rodzicami zaczęło się źle układać. Często słyszałam podniesione głosy, kłótnie do późna w nocy. Wszystko załatwiali za zamkniętymi drzwiami sypialni, ale ze strzępków rozmów, które do mnie docierały, wynikało, że mama posądzała ojca o zdrady. On wypierał się, mówił, że sobie coś ubzdurała, że jest nienormalna. Coś musiało być jednak na rzeczy, bo później niż zwykle wracał do domu, stał się milczący i jakiś taki nerwowy.

Mama bardzo schudła, miała stale podkrążone oczy; kilka razy przyłapałam ją na tym, że płacze. Pytałam ich oczywiście, i to niejeden raz, czy coś się dzieje. Zbywali mnie, kręcili. Mówili, że nic takiego, że wszystko jest w porządku, po prostu mieli zły dzień, albo że przeżywają chwilowy kryzys. I tyle. Wierzyłam, bo… chciałam wierzyć. Miałam nadzieję, że jak się trochę pokłócą, wywalą z siebie złe emocje, to atmosfera się oczyści i wszystko wróci do normy. Taka sytuacja trwała prawie rok. Wreszcie któregoś dnia dowiedziałam się, że chcą się rozwieść.

Zaprosił mnie na wycieczkę za miasto

Nikt mi nie powiedział dlaczego. Rodzice zapewnili tylko, że nadal bardzo mnie kochają, a tata, choć się wyprowadza, będzie mnie odwiedzał, zabierał na wakacje, spotykał się ze mną. Bardzo to przeżyłam. Wrzeszczałam, płakałam, mówiłam, że się nie zgadzam… Szantażowałam ich, groziłam, że się zabiję. A oni w kółko swoje. Że nie potrafią się dogadać, że już podjęli decyzję, że nie jestem małym dzieckiem, więc powinnam zrozumieć… Łatwo powiedzieć!

Właściwie do dziś, a minął już rok, nie pogodziłam się z ich rozwodem. Niby jestem już prawie dorosła, niedługo skończę 18 lat, ale nie rozumiem, że ludzie tak nagle mogą przestać się kochać. Przecież wcześniej wszystko było dobrze. Pamiętam przecież, jak razem siedzieliśmy wieczorem, i graliśmy w scrabble albo zaśmiewaliśmy się, oglądając komedie. Pamiętam też nasze wspólne wyprawy rowerowe za miasto. Te sprzed lat, bo na ostatnie już nie chciałam jeździć, wolałam spotykać się z koleżankami. Kiedy jednak wracałam do domu, byli w nim oboje. A teraz to wszystko miało się zmienić.

Po rozwodzie mama zaprowadziła mnie do psychologa. Bo nie mogłam im wybaczyć tego, co zrobili. W ogóle nie wzięli mnie pod uwagę! Myśleli tylko o sobie, nie zapytali, co ja czuję. Buntowałam się, opuściłam się w nauce, zaczęłam chodzić na wagary, znikać z domu. Olewałam wszystko i wszystkich. Chciałam im odpłacić pięknym za nadobne. A może myślałam, że jak będę sprawiać kłopoty, to do siebie wrócą, żeby mnie ratować? Sama nie wiem.

Chodziłam do tego psychologa przez kilka tygodni. Potem zrezygnowałam, bo nie chciałam już słuchać, co mówi. Denerwowało mnie, że wyjaśnia moje uczucia. Co mógł o nich wiedzieć jakiś obcy facet?

Masz prawo czuć żal, złość, rozpacz – mówił.

Też mi odkrycie. Nie trzeba kończyć psychologii!

Z czasem trochę też się uspokoiłam, bo skoro nic nie wskórałam, a sąd orzekł rozwód, to doszłam do wniosku, że czas najwyższy przestać się wygłupiać. I kiedy wydawało mi się, że najgorsze mam już za sobą, spotkał mnie kolejny cios. To było miesiąc temu. Tata zaprosił mnie na wycieczkę za miasto. Nie podejrzewałam niczego złego. Ucieszyłam się nawet, bo obiecał, że będę mogła poprowadzić auto z powrotem.

– Żeby się twoje prawo jazdy nie zakurzyło – powiedział.

Po rozwodzie z mamą tata nie zapomniał o mnie. Dzwonił, spotykał się ze mną, interesował się moimi problemami. Był na każde zawołanie. Kiedy więc zaproponował tę wyprawę, zgodziłam się natychmiast. Byłam pewna, że spędzimy razem miłe popołudnie. Zrobiło się ciepło, babie lato, więc pomyślałam, że chce jechać nad zalew. Że popływamy sobie motorówką albo kajakiem, a potem w jakiejś knajpce zjemy sobie pyszną rybkę.

Ale zorientowałam się, że jedziemy w przeciwnym kierunku.

Co ty wykombinowałeś? Jak myślisz, że dzisiaj będę coś zwiedzać, to się mylisz. Nogi mnie bolą – zdenerwowałam się.

– Nie bądź taka niecierpliwa, za pół godzinki wszystko się wyjaśni – uśmiechnął się.

Ciekawe, czy poznał ją przed rozwodem...

Lubię niespodzianki, więc nie zadawałam więcej pytań. Teraz tego żałuję. Może gdybym wcześniej dowiedziała się, o co chodzi, nie ruszyłabym się z domu na krok. Albo wysiadła po drodze z samochodu. Zatrzymaliśmy się przed jakimś domem na wsi. Przy furtce ujadał pies. Śmieszny czarny kundelek z krótkim ogonkiem.

– To Fredek. Znaleźliśmy go w lesie – wyjaśnił tata.

– Znaleźliśmy? Czyli ty i kto jeszcze? – poczułam niepokój.

– Właśnie. Chciałbym, żebyś kogoś poznała – zaczerwienił się.

– Kogo?

– Beatę. To moja narzeczona. Niedługo planujemy ślub… – i spojrzał na mnie niepewnie.

Zamarłam. Chwilę siedziałam nieruchomo, jakby mnie ktoś do fotela przykleił. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. Narzeczona? Jaka narzeczona? Nigdy nie wspominał, że kogoś ma na stałe. Mówił, że wynajmuje kawalerkę, a sobie znalazł takie ciepłe gniazdko! Ciekawe, czy pomieszkiwał jeszcze przed rozwodem, czy dopiero po…

– No to jak, idziemy? Beata nie może już doczekać się spotkania z tobą. Specjalnie na twój przyjazd upiekła pyszną tartę. Zobaczysz, niebo w gębie – kontynuował ojciec zachęcony moim milczeniem.

– Tak? Taka pyszna? No to niech sobie tę tartę w dupę wsadzi! – wrzasnęłam, gdy już się otrząsnęłam z szoku.

Wściekłam się nie na żarty! Pytałam, dlaczego mnie nie uprzedził. Krzyczałam, że nie zamierzam poznawać jego panienki, że ma natychmiast zawieźć mnie domu. Ale ojciec się uparł. Chyba z piętnaście minut namawiał mnie, żebym wysiadła z samochodu. Najpierw mówił, że nie rozumie mojego gniewu, że chce być wobec mnie w porządku. Potem obiecał, że następnego dnia weźmie mnie do centrum handlowego i będę mogła sobie wybrać, co chcę… Nie wiem, co sobie myślał – że jestem małym dzieckiem, które można przekupić?

Zgodziłam się pójść, gdy zrozumiałam, że nie odpuści. Poza tym pomyślałam, że to dobra okazja, aby pokazać jemu i tej dziwce, co w tej chwili czuję. Psycholog mówił, że nie powinnam tłumić w sobie emocji.

– W porządku, chodźmy. Tylko żebyś później nie miał do mnie pretensji – uprzedziłam go, otwierając furtkę.

To była bardzo krótka wizyta. I nie przebiegła tak, jak to pewnie wymarzył sobie tata. Beata czekała na nas w salonie. Gdy weszłam, poderwała się z fotela. Trzeba przyznać, wygląda lepiej od mamy. Młodsza, bardziej zadbana, szczuplejsza.

Tylko facet może coś takiego wymyślić

– Bardzo się cieszę, że mogę cię wreszcie poznać. Wojtek tak wiele o tobie opowiadał – z uśmiechem wyciągnęła rękę. 

A ja się nie cieszę – wysyczałam przez zęby, a potem nabrałam powietrza w płuca…

I wygarnęłam, co o niej myślę. Że jest zwykłą zdzirą, rozbiła rodzinę, skrzywdziła mnie i mamę, że nigdy nie będzie szczęśliwa, bo chce zbudować szczęście na cudzym nieszczęściu! Ojciec oczywiście próbował mi przerwać, w pewnym momencie nawet chciał wypchnąć mnie za drzwi, ale się nie dałam. Zakończyłam tyradę dopiero, gdy mi tchu zabrakło i epitety mi się wyczerpały.

No to już się poznałyśmy. Wszyscy zadowoleni? Teraz możesz mnie zawieźć do domu – zwróciłam się do taty.

Wychodząc, słyszałam, jak przeprasza tę Beatę, tłumaczy, że normalnie to jestem zupełnie inna, ale mam za sobą ciężkie przeżycia. Ona chlipała i mówiła, że wszystko rozumie, jednak nie zasługuje na takie traktowanie. I żeby ojciec w drodze powrotnej ze mną porozmawiał.

To nie była rozmowa, tylko monolog. Mówił oczywiście ojciec. Był zły jak osa. Twierdził, że niesprawiedliwie potraktowałam tę Beatę, bo to wspaniała kobieta. Że zrobiłam mu ogromną przykrość. I nie spodziewał się po mnie takiego zachowania. Myślał, że jestem już dorosła. Ble, ble, ble… A ciekawe, czego się spodziewał? Że rzucę jej się na szyję? Że ją polubię i będę chciała się z nią spotykać, bo tatuś się w niej zakochał?!

Tylko facet może myśleć w ten sposób i tego żądać.

– Mam nadzieję, że jak trochę ochłoniesz, to spotkamy się we troje raz jeszcze i przeprosisz Beatę – powiedział, gdy wysadzał mnie pod domem.

Niedoczekanie! To była moja pierwsza i ostatnia wizyta u niej. A jak się ojciec z nią ożeni, to z nim też nie będę się widywać.

Czytaj także:
„15 lat temu mój ojciec zostawił mamę dla kobiety, którą z czasem pokochałam jak własną matkę”
„Mój ojciec zostawił mamę dla siksy młodszej ode mnie. Nienawidzę go i byłoby lepiej, gdyby umarł”
„Ojciec zdradzał mamę z młodymi studentkami i dorobił się dzieciaka. Egoista chce teraz zrzucić ten krzyż na moje barki”

Redakcja poleca

REKLAMA