„Po rozwodzie wciąż mieszkam ze swoim oprawcą. Bliscy nie chcą mi pomóc ze strachu, że wprowadzę się do nich z synem”

kobieta, która mieszka z byłym mężem fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk
„Był czyściutki, wymuskany, elegancki – buty jak lusterka, koszule wyprasowane, garnitur w dobrym gatunku. Na małym palcu prawej ręki nosił złoty sygnet. Tym sygnetem rozwalił mi wargę, kiedy bez pytania wzięłam pieniądze z konta, żeby kupić synowi buty”.
/ 14.05.2022 19:32
kobieta, która mieszka z byłym mężem fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk

Mieszkam w więzieniu, którego pilnuje szalony furiat, mój były mąż. Nie mam dokąd pójść, a moi bliscy odwrócili się ode mnie ze strachu, że wprowadzę się do nich z synem. Niby jestem po rozwodzie, ale boję się tak samo jak przedtem.

– Znowu ten gnojek ruszał moją kiełbasę! Łapy poobcinam! Tylko by żarł cudze, leń patentowany! – takimi słowami mój były mąż rozpoczyna dzień w naszym wspólnym mieszkaniu.

Jesteśmy po rozwodzie, lecz on się nie wyprowadził. Mamy więc wspólną kuchnię, wspólną łazienkę, wspólny balkon i przedpokój, a także wspólne dziecko – chłopca, lat dwanaście. Damian rośnie, trenuje lekkoatletykę, ma apetyt młodego wilczka, więc czasami rzeczywiście uszczknie coś z zapasów swego ojca. Proszę, żeby tego nie robił, ale głód bywa silniejszy! Poza tym on nie rozumie, dlaczego nie może wziąć kawałka wędliny z półki własnego ojca. Ja też nie rozumiem, ale tak jest…

Jeśli w porę zobaczę, że zapasy Heńka są ruszone, kupuję, co syn zjadł, i dokładam. Nie zawsze mi się to udaje, bo mój były wszystko zmyślnie zaznacza i pakuje, dlatego od razu wie, co jest nie tak. Ostatnio nie udało mi się kupić na czas jakichś specjalnych kabanosów i była awantura na cały blok! Henryk jest agresywny i nie przebiera w słowach. Robię, co mogę, żeby się nie narażać na jego zaczepki, lecz nie zawsze z dobrym skutkiem.

Najbardziej jednak boli mnie to, że potrafi być taki złośliwy i podstępny wobec własnego dziecka! Doskonale wie, że nasz Damian uwielbia lody i czekoladę, więc specjalnie wystawia te słodycze „na front”, żeby chłopak poczuł pokusę i się złamał. Potem triumfuje i wrzeszczy:

– Wiedziałem, że to mięczak i złodziejskie nasienie! Za grosz charakteru, zero siły woli, dokładnie jak jego mamusia!

Było mi wszystko jedno, z kim się zwiążę

Nie ma nadziei, że mój były mąż się wyprowadzi. Mieszkanie jest duże, trzypokojowe, wygodne, pięknie położone. Można by je było z kimś zamienić na dwa pojedyncze, ale Henryk stawia takie wymagania, że chyba tylko głupi by się zgodził! Dwa razy dawałam ogłoszenia i przychodziło sporo chętnych, jednak wszystkich wystraszył, gdy tylko zaczął wybrzydzać i żądać absurdalnie wysokiej dopłaty.

Długo nie rozumiałam, dlaczego Heniek tak łatwo zgodził się na rozwód. Teraz chyba już to wiem – po prostu on nie ma żadnych obowiązków i może robić, co chce, a i tak z nami mieszka, dzięki czemu może kontrolować mnie i syna. No i zawsze ma pod bokiem kogoś do wyładowywania swoich nerwów. Bo mój były mąż jest strasznie nerwowy!

Kiedy go poznałam, nawet mi przez myśl nie przeszło, że ten opanowany mężczyzna mówiący zawsze cichym, spokojnym głosem jest w istocie cholerykiem i furiatem. Podobało mi się, że ma na biurku pedantyczny porządek, że nigdy się nie spóźnia do pracy i że wszyscy mówią: „Na kim, jak na kim, ale na panu Henryku to można polegać!”. Był czyściutki, wymuskany, elegancki – buty jak lusterka, koszule wyprasowane, garnitur w dobrym gatunku. Ładnie pachniał, był uprzejmy i chętnie pomagał, jeśli ktoś z działu nie dawał sobie z czymś rady.

Na małym palcu prawej ręki nosił złoty sygnet z czarnym onyksem. Tym sygnetem rozwalił mi wargę, kiedy bez pytania wzięłam pieniądze z konta, żeby kupić synowi profesjonalne buty do biegów. Wtedy właśnie złożyłam pozew rozwodowy…

Henryk wyróżniał mnie spośród innych kobiet pracujących w naszym biurze. Wyraźnie mu się podobałam. Imponowało mi, że taki poważny mężczyzna, którego do tej pory nie usidliła żadna babka, zerka w moją stronę. Nadskakiwał mi, raz czy dwa zaprosił na kawę i na kolację, zawsze pamiętał o moich imieninach i urodzinach.

– Żebyś ty wiedziała, ile kobitek na niego leciało! – mówiła moja koleżanka. – I żadnej nie wyszło. A ty, taka młoda i niepozorna, od razu mu wpadłaś w oko! Całe biuro cię ogląda, że niby musisz mieć w sobie to „coś”. Na twoim miejscu kułabym żelazo, póki gorące! Mówię ci, Kinga.

Jednak wszyscy wiedzieli, że mam narzeczonego i że poza nim świata nie widzę. Dopiero kiedy zostałam sama, Henryk naprawdę ruszył do ataku…

Mój chłopak zmarł na zawał serca. Miał dwadzieścia pięć lat, był wysportowany i sprawny, a odszedł w ciągu paru minut. Lekarze mówili, że się przetrenował, przesadził z wysiłkiem… Inni szeptali, że coś łykał na wydolność organizmu i to wspomaganie go zabiło. Jego śmierć zupełnie mnie załamała. Kiedy po zwolnieniu lekarskim wróciłam do pracy, mogłam tylko siedzieć bez słowa i gapić się w okno. Henryk był wtedy dla mnie jak najczulsza niańka, jak prawdziwy przyjaciel. Otoczył mnie opieką, pomagał we wszystkim i po jakimś czasie stał się niezbędny jak powietrze.

– Dobrze wiedziałeś, co robisz – mówiłam potem. – Złowiłeś mnie jak pająk muchę w sieć!

– To ty Pana Boga za nogi złapałaś! – odpowiadał. – Kto by cię chciał? Ledwo z maturką, bez konkretnego zawodu i bez grosza przy duszy?!

Miał trochę racji. Wyszłam za niego bez miłości, bo było mi wszystko jedno, byle się wyrwać z domu. Myślałam, że wielkie uczucia już za mną. „Skoro nie ma mojego Mirka na tym świecie, to obojętne, z kim spędzę resztę życia. Może być każdy! Byle mnie chciał”. A Henryk był dla mnie naprawdę świetną partią… Miał dobrą pensję i oszczędności, piękne, komfortowo wyposażone mieszkanie, letniskową działkę za miastem, samochód.

Poza tym sprawiał wrażenie, jakby naprawdę mnie kochał. Po pierwszym seksie klęczał przede mną, całował moje kolana, stopy, uda, dziękował, że dałam mu tyle szczęścia. Ja nic nie czułam, żadnej przyjemności, ale bez przyjemności też można zajść w ciążę. I ja zaszłam. Od pierwszego razu!

Do dzisiaj Henryk podejrzewa, że go perfidnie oszukałam.

– Już nosiłaś bachora, kiedy wlazłaś mi do łóżka! – często syczał z nienawiścią. – Szukałaś tatusia dla swojego bękarta!

– Zastanów się, co ty gadasz! Kiedy zmarł Mirek? Ile trwa ciąża? Przecież nie jestem słonicą!

– Z babami wszystko jest możliwe – burczał na to. – Jesteście podstępne udawaczki. Nie na takie cuda was stać! Albo puściłaś się z jakimś innym, suko!

– Ty chyba oszalałeś! Zrób badania genetyczne, skoro nie wierzysz, że to twoje dziecko.

– Jeszcze czego! Żeby się wszyscy ze mnie śmiali, że dałem się wrobić! Nie jestem głupi, sam dojdę prawdy…

Dopóki syn był malutki, jeszcze jakoś się dogadywaliśmy, chociaż do szału doprowadzało mnie to, że Heniek nieustanne porównywał kształt dłoni, paznokci, kolan, uszu Damiana ze swoimi i ciągle sprawdzał, czy mały jest podobny do niego na zdjęciach z dzieciństwa. On chyba po prostu nie potrafił pokochać swojego dziecka. Węszył zdradę i podstęp. Czekał, aż się to potwierdzi. I się doczekał…

Damianek rósł i coraz bardziej lubił wszelkie zabawy zręcznościowe. Był jak z gumy – kiedy poszedł do podstawówki, najbardziej polubił lekcje WF-u i sportowe zajęcia pozalekcyjne. Pływał jak ryba, grał w piłkę nożną i w siatkówkę, biegał i zdobywał coraz to nowe dyplomy. Ja rosłam z dumy, a Henryk zagryzał zęby ze złości, bo oto nareszcie miał dowód. Po jakichś międzyszkolnych zawodach, na których Damian znów okazał się bezkonkurencyjny, mąż nie wytrzymał:

– I co teraz powiesz? Nadal będziesz łgała, że to mój dzieciak? – wrzasnął do mnie.

– Człowieku, uspokój się i odpuść wreszcie! – próbowałam zbagatelizować zaczepkę.

– Chciałabyś?! Niedoczekanie… Dobrze wiesz, że ja gardzę tymi małpimi umiejętnościami. Nie obchodzi mnie tania, stadionowa rozrywka, to bieganie, skakanie, budowanie mięśni. Twój dawny gach taki był. I to właśnie jego synalek!

Znowu więc pokazałam mu kalendarz i udowadniałam idiocie, że to zwyczajnie niemożliwe, bo musiałby to być cud natury. Burknął coś w odpowiedzi, wzruszył ramionami, ale na jakiś czas przestał gadać.

Nadal może nas gnębić

Kiedy był w lepszym humorze, próbował się nawet tłumaczyć:

– Przecież wiem, że to fizycznie mój syn. Ale ty mnie psychicznie zdradziłaś! On nic ze mnie nie ma! Jakiś inny gatunek mi podrzuciłaś. W naturze samiec zadziobuje takie wyrodzone pisklę.

Damianek nie był blisko ze swoim ojcem. Unikał go, nigdy nie mieli wspólnego języka. Nic dziwnego, skoro Henryk wciąż dzieciakowi dokuczał i najchętniej go krytykował.

– Znowu dwója z matematyki? – złościł się. – Jesteś na poziomie pawiana. Byle małpa potrafi się huśtać na drążku!

– Nie same mięśnie decydują o człowieczeństwie! – naigrawał się innym razem. – Ale ty masz mózg wielkości laskowego orzecha, więc i tak nie rozumiesz, o czym do ciebie mówię!

Broniłam Damiana, próbowałam łagodzić – na próżno. Dobrze przynajmniej, że Henryk nigdy na syna ręki nie podniósł. Za to mnie lał bez żadnych oporów. Mój były mąż to człowiek po studiach, poważny, inteligentny, na stanowisku, a jednak ta paranoja zmieniała go w damskiego boksera, zwykłego furiata.

Zaczęłam się bać. Robił wszystko, żeby mi dokuczyć. Wymuszony seks z nim był okropny, bo kochał się ze mną tak, żeby mnie poniżyć. Coraz częściej myślałam, że Henryk nie jest zupełnie normalny, że powinien się chyba leczyć. Czy rozmawiałam z nim na ten temat, czy kiedykolwiek zasugerowałam mu chociaż wizytę u psychologa? Nie! Gdybym to zrobiła, jestem pewna, że by mnie zabił.

Ale kiedy pobił mnie za te sportowe buty kupione bez jego zgody, zebrałam w sobie całą odwagę. Następnego dnia, cała posiniaczona poszłam do sądu i złożyłam pozew rozwodowy. Oczywiście, że się bałam, jak Henryk zareaguje, lecz on kolejny raz mnie zaskoczył. Wyglądało na to, że jest wręcz zadowolony! Nie robił żadnych trudności. Miał tylko jeden warunek: rozwód za porozumieniem stron. Zgodziłam się, choć jego winę mogłabym udowodnić w ciągu pięciu minut, ponad wszystko jednak ceniłam spokój. No i wtedy zaczęło się moje prawdziwe piekło.

Fizycznie się już nade mną nie znęcał, za to potrafi godzinami sączyć jad w moją duszę tym swoim spokojnym, cichym głosem. Sadysta! Mamy wspólne sanitariaty, więc celowo zostawia w nich bałagan i brud, żebym tylko po nim sprzątała. Muszę to robić ze względu na syna… Porysował parkiet, na samym froncie rozlał puszkę olejnej farby, pozrywał sznurki od rolet… Niszczy mieszkanie, ot tak, żeby zrobić mi na złość, żebyśmy żyli z Damianem w syfie (bo przecież wie, że na remont mnie nie stać). I żeby każdy, kto do nas przyjdzie, widział to zaniedbanie.

Gdybym nie wiem jak sprzątała, w domu zawsze jest pobojowisko! Wczoraj na przykład czymś walnął w lustro nad wanną i teraz na całej długości wielka tafla jest pęknięta…

Nikt mi nie pomoże, bo mój były właściwie nie ma rodziny. Jest ode mnie siedemnaście lat starszy i teściowie dawno poumierali, a był jedynakiem. Moi bliscy z kolei tylko się boją, żebym do nich się nie wpakowała z dzieckiem, więc wolą się trzymać z daleka. Zresztą oni uważają Henryka za porządnego męża i ojca, a mnie za histeryczkę, która wzięła rozwód nie wiadomo po co i nadal rozrabia.

– Ptasiego mleka ci nie brakowało! Zmarnowałaś życie sobie i dziecku! – takie słowa słyszę od mojej mamy i siostry. – Mieszkanie jest właściwie jego. Jak nie chce, to się stamtąd nie ruszy. Nic mu nie zrobisz.

Mają rację. Do tego ten rozwód za porozumieniem stron wcale nie jest dla mnie bezpieczny. Henryk niedawno napomknął, że jak zachoruje, będę musiała go utrzymywać.

– A zażyczę sobie przyzwoitych alimentów. Puszczę cię z torbami, suko jedna!

Henryk mnie zniszczył psychicznie, przez niego w ogóle już w siebie nie wierzę. I boję się, że z synem robi to samo… Jak to jest, że dobrzy ludzie odchodzą tak młodo, a ten wstrętny, podły dziad żyje? Co gorsza, przez niego ja też zmieniam się w złą, zgorzkniałą kobietę. Głupio ten świat urządzony.

Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę z kochankiem, który mnie poniżał i bił. Straciłam moją córeczkę w 7. miesiącu, a ten drań się cieszył”
„Sąsiadka uważała moją żonę za wieśniaczkę. Patrycja zaczęła się zadłużać na zakupy i luksusowych fryzjerów”
„Ciotka potępiała mamę za kolejną ciążę i nakłaniała do zabiegu. Jej będzie miał kto podać szklankę wody na starość”

Redakcja poleca

REKLAMA