Moja córka jest w trudnym wieku, ma szesnaście lat. Był czas, kiedy zazdrościłam matkom, które nie miały problemów ze swoimi dziećmi. Wiele się nacierpiałam, zanim moje działania przyniosły efekt. Choć trzeba było nieszczęścia, żeby moja córka przejrzała na oczy.
– Daj mi spokój, nie jestem już dzieckiem – twierdziła Jagoda za każdym razem, gdy zwracałam jej uwagę.
–Ale nie jesteś również dorosła – starałam się mówić spokojnie.
Czułam, że tylko spokojem mogę coś zyskać
Nigdy nie byłam zwolenniczką krzyku ani bicia, chociaż niektórzy twierdzili, że robię błąd.
– Pannicy przydałoby się kilka klapsów na tyłek, od razu by wiedziała, co można, a co nie – mówiła sąsiadka, kiedy opowiadałam jej o jakimś kolejnym wybryku mojej Jagody.
Na początku o zachowanie córki obwiniałam siebie. Może gdyby mała nie wychowywała się w rozbitej rodzinie, nie miałabym z nią takich problemów. Niestety, mój mąż po siedmiu latach małżeństwa stwierdził, że czuje się jak pies na uwięzi i potrzebuje wolności.
No cóż, zwróciłam mu ją za cenę alimentów, mieszkania oraz możliwości spotykania się z córką co drugi weekend. Rzadko zresztą z tej możliwości korzystał. A gdy okazało się, że potrzeba wolności u Roberta była ściśle związana z inną kobietą, Jagoda przestała się w ogóle z ojcem spotykać.
Gdy zakończyła się sprawa rozwodowa, Jagoda była w trzeciej klasie. Martwiłam się, bo buntowała się na każdym kroku. Przeciw wszystkiemu i wszystkim. Stała się niegrzeczna i złośliwa. Nie wiem, dlaczego tak się zachowywała. Starałam się, żeby nie odczuła braku ojca. Było mi przykro, ponieważ przelałam na nią wszystkie uczucia, a ona w ogóle o to nie dbała.
Nie miała koleżanek, za to uwielbiała zabawy z chłopakami. Im bardziej byli niegrzeczni, tym bardziej jej to pasowało. Bałam się o nią, chociaż miałam nadzieję, że z tego wyrośnie. Nie zliczę, ile razy wzywano mnie do szkoły! Paliła papierosy, wagarowała, włóczyła się z dziwnym towarzystwem.
Uczyła się tyle co nic, a że jest piekielnie zdolna, to jakoś przechodziła z klasy do klasy.
Miała wielkie szczęście. Robiła tylko to, co chciała. Była uzdolniona muzycznie, umiała pięknie tańczyć, ale nie chciała chodzić na kurs tańca ani na zajęcia wokalne.
Czasem wracała do domu pod wpływem alkoholu
Gdy przyszedł czas dyskotek, nie przespałam ani minuty, dopóki nie wróciła. Modliłam się, żeby nic się jej nie stało. Wiedziałam, że i tak zignoruje moje przestrogi, ale mówiłam jej o tabletkach gwałtu i innych niebezpieczeństwach. Czasem wracała do domu pod wpływem alkoholu. Bałam się, że zacznie zażywać narkotyki. Cieszyłam się z każdego dnia, kiedy było normalnie i nic złego się nie działo.
Jagoda rozwijała się szybciej niż jej rówieśniczki, w okresie dojrzewania wysmuklała i wysubtelniała. Była naprawdę ładną dziewczyną. Gdy chciałam ją uświadomić, powiedziała tylko:
– Czy myślisz, że ja nie wiem, co do czego służy? Nie bój się, wiem dobrze.
Rok temu poznałam pewnego mężczyznę, z którym kilka razy się spotkałam. Nie myślałam o nowym związku, ale potrzebowałam jakiejś odskoczni. Gdy Jagoda dowiedziała się o Januszu, jakby diabeł w nią wstąpił.
– Chyba nie myślisz, że ten człowiek z nami zamieszka? Nie życzę go sobie w naszym domu! – awanturowała się.
Nie pomagały prośby i groźby, robiła wszystko, żeby nam uprzykrzyć życie. Najgorsze było to, że zaczęła nawet przystawiać się do Janusza. Wprawdzie robiła to na pokaz, ale nie byłam pewna, co jej może strzelić do głowy. Zakończyłam tę znajomość, żeby nie przysparzać sobie stresów.
Z pomocą przyszedł mi przypadek
Moja córka wybrała się z koleżanką na osiemnastkę do jakiegoś kolegi. Byłam temu przeciwna, chociaż wiedziałam, że i tak zrobi, co będzie chciała. Poprosiłam tylko, żeby wróciła do domu przed północą i dałam jej pieniądze na taksówkę. Ku mojemu zdumieniu, wróciła nawet szybciej, mocno roztrzęsiona i natychmiast zamknęła się w swoim pokoju. Dopiero rano opowiedziała mi, co się stało.
– Oni ją upili i dotykali – łkała. – Weszłam tam przez przypadek, nikt mnie nie widział. Uciekłam, bo okropnie się bałam. Niby krzyczała za mną, że wszystko jest okej, ale nie wyglądało to dobrze. Nawet jej nie pomogłam. Tylko zwiałam. Nie mogłam na to patrzeć, nie chcę żeby moje życie tak wyglądało. To okropne!
Byłam przerażona, a ona cała roztrzęsiona. Płakała jak małe dziecko. Na pewno żałowała koleżanki, ale też czuła, że to mogło spotkać ją. Gdy wyszła doszła już do siebie, rzuciła mi się na szyję.
– Nie gniewasz się? Powiedz, że się nie gniewasz… Ja wszystko naprawię, obiecuję, tylko mnie nie zostawiaj.
Od kilku miesięcy między nami układa się naprawdę dobrze. I pomyśleć, że musiała wydarzyć się taka tragedia, żebym odzyskała córkę…
Czytaj także:
„Mąż i dzieci są na mnie obrażeni, bo nie przeszłam na emeryturę. Już myśleli, że będą mieć darmową niańkę i gosposię”
„Do 40-stki nie wiedziałam, że jestem córką innego mężczyzny. W dzieciństwie mama odebrała mnie ojcu i odeszła do byłego”
„Nie kochałem i nigdy nie pokocham żony. Nasze małżeństwo to tylko formalność, która się skończy, gdy odzyskam Justynę”