Mąż, córka i zięć są na mnie śmiertelnie obrażeni. Twierdzą, że się na mnie zawiedli, że przeze mnie muszą zmienić swoje plany. Przeze mnie? Też mi coś! A kto im kazał planować moje życie? Kto im pozwolił?
Wszystko zaczęło się miesiąc temu
Najbliżsi przypomnieli sobie, niestety, że już w lutym mogę przejść na emeryturę. I postanowili ze mną o tym porozmawiać. W trakcie niedzielnego obiadu. Gawędziliśmy sobie miło o nadchodzących świętach, a tu oni nagle wyjechali z tym tematem.
– No, wreszcie zajmiesz się porządnie domem. Bo teraz? Wiecznie cię nie ma. Wychodzisz bladym świtem, wracasz późnym popołudniem. Wszystko muszę robić sam. Czasem czuję się jak gosposia a nie mężczyzna – stwierdził Franek.
– I będziesz miała czas na opiekę nad wnukami. Nasza niania w ogóle się nie sprawdza. Dzieciaki już nie mogą doczekać się, kiedy ją zastąpisz – ciągnęła Agata.
– No właśnie. Niech więc mama zbiera wszystkie papiery i składa do ZUS-u. Im wcześniej, tym lepiej. Bo tam teraz taki bałagan, że Bóg wie, ile będzie mama czekać na decyzję – doradzał Piotr.
Aż mną zatrzęsło.
– A może najpierw zapytacie mnie łaskawie, czy w ogóle chcę zostać emerytką? – wzięłam się pod boki.
Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
– Po co? Przecież to jasne, że tak! Każdy normalny człowiek woli siedzieć w domu, niż chodzić do pracy – wzruszyła ramionami córka.
– No właśnie. Przestań więc sobie z nas żartować i od jutra zabieraj się za załatwienie formalności. Piotrek ma rację. Im wcześniej, tym lepiej – stwierdził mąż.
– Pomyślę o tym – burknęłam.
– Pomyślisz? Tu trzeba działać, a nie myśleć! – obruszył się.
Miałam ochotę jeszcze coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Nie chciałam, żeby nasz niedzielny obiad zakończył się awanturą. Zebrałam talerze i poszłam do kuchni. Prawdę mówiąc, nie podobała mi się ta rozmowa. Wbrew temu, co sądziła córka, wcale nie śpieszyło mi się na zasłużony odpoczynek. Bardzo lubiłam swoją pracę i nie zamierzałam z niej rezygnować. Na samą myśl o tym, że mam zagrzebać się w domu, robiło mi się słabo. Starałam się więc nie myśleć o zbliżającej się emeryturze. Teraz jednak nie miałam wyjścia, musiałam zmierzyć się z tematem. Rozmowa z bliskimi uświadomiła mi bowiem , że skoro oni pamiętają o moich prawach, to pewnie wkrótce przypomni sobie o nich także mój szef. I jak nic wezwie mnie na rozmowę i zwolni.
Słyszałam o takich przypadkach
Wielu moich przyjaciół po osiągnięciu wieku emerytalnego natychmiast dostało wypowiedzenia z pracy. Bo podobno trzeba ustępować miejsca młodym.
„No cóż, takie jest życie, trzeba się z tym pogodzić” – próbowałam się pocieszać, ale nie pomogło.
Dobrze, że bliscy zaczęli głośno domagać się deseru i musiałam wziąć się w garść, bo rozpłakałabym się chyba. Dwa tygodnie później moje przewidywania, niestety, się sprawdziły. Sekretarka poinformowała mnie grobowym tonem, że szef czeka na mnie w swoim gabinecie. Wlokłam się na tę rozmowę jak na ścięcie. Oczami wyobraźni widziałam, jak dziękuje mi za pracę i życzy wszystkiego najlepszego na emerytalnej drodze życia. Gdy weszłam, siedział i przeglądał moje akta. Takiej rozmowy się nie spodziewałam!
– No cóż, pani Bożenko, musimy omówić kilka ważnych spraw. Otóż z tego, co tu widzę, zbliża się pani do wieku emerytalnego – podniósł głowę znad papierów.
– Niestety… – spuściłam głowę.
Szef spojrzał na mnie uważnie.
– Nie jest pani zadowolona?
– A z czego? Jestem zdrowa, silna, mam mnóstwo energii. Nie mam jeszcze ochoty iść w odstawkę… – zdenerwowałam się.
– To świetnie! – przerwał mi.
– Słucham? – wybałuszyłam oczy.
– Bardzo się cieszę. Miałem nadzieję, że pani jeszcze u nas zostanie przez jakiś czas.
– Naprawdę?
– Oczywiście. Jest pani bardzo dobrym, doświadczonym, godnym zaufania pracownikiem. Niewielu jest dzisiaj takich.
– No cóż, staram się wykonywać obowiązki jak najlepiej – aż poczerwieniałam z zadowolenia.
– Wiem. I dlatego trudno byłoby mi panią kimś zastąpić. Młodzi chcą dzisiaj dużo zarabiać, ale mało pracować. A pani jest inna.
– Jeszcze raz dziękuję za uznanie.
– Nie ma za co, naprawdę. A więc rozumiem, że w najbliższym czasie nie zamierza nas pani opuścić?
– Absolutnie nie! Za kilka lat na pewno o tym pomyślę. Ale teraz nie jestem jeszcze na to gotowa.
– W takimi razie sprawę mamy wyjaśnioną i załatwioną – uśmiechnął się i zamknął teczkę z moimi aktami.
– No i co, zostajesz, czy odchodzisz? – wyszeptała sekretarka, gdy wyszłam z gabinetu.
– Zostaję! – uściskałam ją.
Cieszyłam się, że szef tak mnie ceni, i chce bym ciągle pracowała.
Do domu wróciłam w znakomitym humorze
Franciszek od razu to zauważył. Przez ostatnie dni burczałam na niego, chodziłam jak struta. A tu nagle prawie rzuciłam mu się na powitanie na szyję.
– Ho, ho, chyba spotkało cię coś miłego! – uśmiechnął się.
– Owszem, miałam bardzo sympatyczną rozmowę z szefem – odparłam z szerokim uśmiechem.
– Poważnie?
– A tak. Dowiedziałam się, że jestem świetnym pracownikiem. Wręcz niezastąpionym.
– To ma facet pecha. Bo czy mu się to podoba, czy nie, będzie musiał poszukać kogoś na twoje miejsce. Wkrótce przecież odchodzisz na emeryturę – zachichotał.
Szybciutko wyprowadziłam mężusia z błędu i oświadczyłam, że na emeryturę się nie wybieram. Nikomu nie muszę się tłumaczyć
– Jak to?
– A tak to. Powiedziałam szefowi, że zamierzam jeszcze popracować kilka lat. I bardzo się ucieszył.
– Chyba żartujesz. Przecież nie dalej jak dwa tygodnie temu rozmawialiśmy na ten temat. I ustaliliśmy, że zaczniesz załatwiać formalności.
– To wy to ustaliliście, nie ja!
– My?
– Tak. Ty, Agata i Piotrek. Z góry założyliście, że odejdę z pracy. I to wy wymyśliliście, że zajmę się domem, opieką nad wnukami.
– A to coś złego?
– Pewnie nie. Ale ja jeszcze nie mam ochoty bawić się w babcię i gosposię na cały etat. Tylko dlatego, że wam tak jest wygodniej.
– Myśleliśmy, że to będzie dla ciebie przyjemność…
– To się pomyliliście – ucięłam zdecydowanym tonem.
Mąż spojrzał na mnie spłoszony
– Mówiłaś o tym Agacie?
– Jeszcze nie. Powiem przy okazji.
– Nie, jak najszybciej. Z tego, co słyszałem, już uprzedziła nianię, że od lutego ma szukać nowej pracy. Przez ciebie będzie miała kłopot.
– Przeze mnie? – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę
– W pewnym sensie tak. Nie spodziewała się przecież, że wykręcisz taki numer – upierał się.
Miałam dość.
– Wiesz co, jeśli masz ochotę, to do niej zadzwoń. Ja nie zamierzam się tłumaczyć. Nie mam z czego – odparłam i poszłam do sypialni przebrać się w domowe ciuchy.
Franek zadzwonił do córki. Nie słyszałam całej rozmowy, ale zdaje się, że mąż uważa, iż zwariowałam… Teraz wszyscy są na mnie obrażeni. I mąż, i córka, zięć, a nawet wnuki. Początkowo próbowali się jeszcze przymilać, przekonywać do zmiany zdania, ale gdy pojęli, że nie ulegnę, zmienili front. Szepcą po kątach, patrzą na mnie z wyrzutem, chcą, bym poczuła się winna. Nic z tego! Ja też mam prawo do szczęścia i zadowolenia. A właśnie to daje mi moja praca. Mam nadzieję, że z czasem rodzina to zrozumie.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”