„Mąż i dzieci są na mnie obrażeni, bo nie przeszłam na emeryturę. Już myśleli, że będą mieć darmową niańkę i gosposię”

Mąż i córka chcieli, żebym była ich darmową służącą fot. Adobe Stock, fizkes
„Emerytura powinna być przywilejem, a nie obowiązkiem. Bo co, kończę 60 lat i nagle nadaję się już tylko do garów i niańczenia wnuków? Mąż, córka i zięć są na mnie śmiertelnie obrażeni. Twierdzą, że się na mnie zawiedli, że przeze mnie muszą zmienić swoje plany. Przeze mnie? Też mi coś! A kto im kazał planować moje życie?”.
/ 11.08.2022 16:30
Mąż i córka chcieli, żebym była ich darmową służącą fot. Adobe Stock, fizkes

Mąż, córka i zięć są na mnie śmiertelnie obrażeni. Twierdzą, że się na mnie zawiedli, że przeze mnie muszą zmienić swoje plany. Przeze mnie? Też mi coś! A kto im kazał planować moje życie? Kto im pozwolił?

Wszystko zaczęło się miesiąc temu

Najbliżsi przypomnieli sobie, niestety, że już w lutym mogę przejść na emeryturę. I postanowili ze mną o tym porozmawiać. W trakcie niedzielnego obiadu. Gawędziliśmy sobie miło o nadchodzących świętach, a tu oni nagle wyjechali z tym tematem.

No, wreszcie zajmiesz się porządnie domem. Bo teraz? Wiecznie cię nie ma. Wychodzisz bladym świtem, wracasz późnym popołudniem. Wszystko muszę robić sam. Czasem czuję się jak gosposia a nie mężczyzna – stwierdził Franek.

– I będziesz miała czas na opiekę nad wnukami. Nasza niania w ogóle się nie sprawdza. Dzieciaki już nie mogą doczekać się, kiedy ją zastąpisz – ciągnęła Agata.

– No właśnie. Niech więc mama zbiera wszystkie papiery i składa do ZUS-u. Im wcześniej, tym lepiej. Bo tam teraz taki bałagan, że Bóg wie, ile będzie mama czekać na decyzję – doradzał Piotr.

Aż mną zatrzęsło.

– A może najpierw zapytacie mnie łaskawie, czy w ogóle chcę zostać emerytką? – wzięłam się pod boki.

Spojrzeli na mnie zaskoczeni.

– Po co? Przecież to jasne, że tak! Każdy normalny człowiek woli siedzieć w domu, niż chodzić do pracy – wzruszyła ramionami córka.

– No właśnie. Przestań więc sobie z nas żartować i od jutra zabieraj się za załatwienie formalności. Piotrek ma rację. Im wcześniej, tym lepiej – stwierdził mąż.

– Pomyślę o tym – burknęłam.

– Pomyślisz? Tu trzeba działać, a nie myśleć! – obruszył się.

Miałam ochotę jeszcze coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Nie chciałam, żeby nasz niedzielny obiad zakończył się awanturą. Zebrałam talerze i poszłam do kuchni. Prawdę mówiąc, nie podobała mi się ta rozmowa. Wbrew temu, co sądziła córka, wcale nie śpieszyło mi się na zasłużony odpoczynek. Bardzo lubiłam swoją pracę i nie zamierzałam z niej rezygnować. Na samą myśl o tym, że mam zagrzebać się w domu, robiło mi się słabo. Starałam się więc nie myśleć o zbliżającej się emeryturze. Teraz jednak nie miałam wyjścia, musiałam zmierzyć się z tematem. Rozmowa z bliskimi uświadomiła mi bowiem , że skoro oni pamiętają o moich prawach, to pewnie wkrótce przypomni sobie o nich także mój szef. I jak nic wezwie mnie na rozmowę i zwolni.

Słyszałam o takich przypadkach

Wielu moich przyjaciół po osiągnięciu wieku emerytalnego natychmiast dostało wypowiedzenia z pracy. Bo podobno trzeba ustępować miejsca młodym.

„No cóż, takie jest życie, trzeba się z tym pogodzić” – próbowałam się pocieszać, ale nie pomogło.

Dobrze, że bliscy zaczęli głośno domagać się deseru i musiałam wziąć się w garść, bo rozpłakałabym się chyba. Dwa tygodnie później moje przewidywania, niestety, się sprawdziły. Sekretarka poinformowała mnie grobowym tonem, że szef czeka na mnie w swoim gabinecie. Wlokłam się na tę rozmowę jak na ścięcie. Oczami wyobraźni widziałam, jak dziękuje mi za pracę i życzy wszystkiego najlepszego na emerytalnej drodze życia. Gdy weszłam, siedział i przeglądał moje akta. Takiej rozmowy się nie spodziewałam!

– No cóż, pani Bożenko, musimy omówić kilka ważnych spraw. Otóż z tego, co tu widzę, zbliża się pani do wieku emerytalnego – podniósł głowę znad papierów.

Niestety… – spuściłam głowę.

Szef spojrzał na mnie uważnie.

– Nie jest pani zadowolona?

– A z czego? Jestem zdrowa, silna, mam mnóstwo energii. Nie mam jeszcze ochoty iść w odstawkę… – zdenerwowałam się.

– To świetnie! – przerwał mi.

– Słucham? – wybałuszyłam oczy.

Bardzo się cieszę. Miałem nadzieję, że pani jeszcze u nas zostanie przez jakiś czas.

– Naprawdę?

– Oczywiście. Jest pani bardzo dobrym, doświadczonym, godnym zaufania pracownikiem. Niewielu jest dzisiaj takich.

– No cóż, staram się wykonywać obowiązki jak najlepiej – aż poczerwieniałam z zadowolenia.

– Wiem. I dlatego trudno byłoby mi panią kimś zastąpić. Młodzi chcą dzisiaj dużo zarabiać, ale mało pracować. A pani jest inna.

– Jeszcze raz dziękuję za uznanie.

– Nie ma za co, naprawdę. A więc rozumiem, że w najbliższym czasie nie zamierza nas pani opuścić?

– Absolutnie nie! Za kilka lat na pewno o tym pomyślę. Ale teraz nie jestem jeszcze na to gotowa.

– W takimi razie sprawę mamy wyjaśnioną i załatwioną – uśmiechnął się i zamknął teczkę z moimi aktami.

– No i co, zostajesz, czy odchodzisz? – wyszeptała sekretarka, gdy wyszłam z gabinetu.

– Zostaję! – uściskałam ją.

Cieszyłam się, że szef tak mnie ceni, i chce bym ciągle pracowała.

Do domu wróciłam w znakomitym humorze

Franciszek od razu to zauważył. Przez ostatnie dni burczałam na niego, chodziłam jak struta. A tu nagle prawie rzuciłam mu się na powitanie na szyję.

Ho, ho, chyba spotkało cię coś miłego! – uśmiechnął się.

– Owszem, miałam bardzo sympatyczną rozmowę z szefem – odparłam z szerokim uśmiechem.

– Poważnie?

– A tak. Dowiedziałam się, że jestem świetnym pracownikiem. Wręcz niezastąpionym.

– To ma facet pecha. Bo czy mu się to podoba, czy nie, będzie musiał poszukać kogoś na twoje miejsce. Wkrótce przecież odchodzisz na emeryturę – zachichotał.

Szybciutko wyprowadziłam mężusia z błędu i oświadczyłam, że na emeryturę się nie wybieram. Nikomu nie muszę się tłumaczyć

– Jak to?

– A tak to. Powiedziałam szefowi, że zamierzam jeszcze popracować kilka lat. I bardzo się ucieszył.

– Chyba żartujesz. Przecież nie dalej jak dwa tygodnie temu rozmawialiśmy na ten temat. I ustaliliśmy, że zaczniesz załatwiać formalności.

To wy to ustaliliście, nie ja!

– My?

– Tak. Ty, Agata i Piotrek. Z góry założyliście, że odejdę z pracy. I to wy wymyśliliście, że zajmę się domem, opieką nad wnukami.

– A to coś złego?

– Pewnie nie. Ale ja jeszcze nie mam ochoty bawić się w babcię i gosposię na cały etat. Tylko dlatego, że wam tak jest wygodniej.

– Myśleliśmy, że to będzie dla ciebie przyjemność…

– To się pomyliliście – ucięłam zdecydowanym tonem.

Mąż spojrzał na mnie spłoszony

– Mówiłaś o tym Agacie?

– Jeszcze nie. Powiem przy okazji.

– Nie, jak najszybciej. Z tego, co słyszałem, już uprzedziła nianię, że od lutego ma szukać nowej pracy. Przez ciebie będzie miała kłopot.

– Przeze mnie? – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę

– W pewnym sensie tak. Nie spodziewała się przecież, że wykręcisz taki numer – upierał się.

Miałam dość.

– Wiesz co, jeśli masz ochotę, to do niej zadzwoń. Ja nie zamierzam się tłumaczyć. Nie mam z czego – odparłam i poszłam do sypialni przebrać się w domowe ciuchy.

Franek zadzwonił do córki. Nie słyszałam całej rozmowy, ale zdaje się, że mąż uważa, iż zwariowałam… Teraz wszyscy są na mnie obrażeni. I mąż, i córka, zięć, a nawet wnuki. Początkowo próbowali się jeszcze przymilać, przekonywać do zmiany zdania, ale gdy pojęli, że nie ulegnę, zmienili front. Szepcą po kątach, patrzą na mnie z wyrzutem, chcą, bym poczuła się winna. Nic z tego! Ja też mam prawo do szczęścia i zadowolenia. A właśnie to daje mi moja praca. Mam nadzieję, że z czasem rodzina to zrozumie.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA