„Po rozwodzie, mój mąż związał się z moją przyjaciółką. Bolało, kiedy moja córka zaczęła traktować ją jak matkę”

Moja córka traktowała moją przyjaciółkę jak matkę fot. Adobe Stock, ArtushFoto
„Ja byłam surową matką, której czuła się w obowiązku we wszystkim sprzeciwiać. Z ciocią łączyły ją pogaduszki o chłopakach, fałszywych przyjaciółkach i innych sprawach, z których mi nie chciała się zwierzać. Czasem było mi przykro”.
/ 01.05.2022 16:53
Moja córka traktowała moją przyjaciółkę jak matkę fot. Adobe Stock, ArtushFoto

– Drugą ratę za obóz musi pani wpłacić do dziesiątego czerwca – poinformowała mnie pani z biura podróży, z którym w tym roku w wakacje wysyłałam córkę na żagle.

Pogratulowałam sobie w duchu, że mam tak dobre układy z byłym mężem. Radek wpłacał mi alimenty jak w zegarku, zawsze do piątego dnia miesiąca, nigdy nie zalegał ani się nie spóźniał.

Kiedy byliśmy razem, bez przerwy się kłóciliśmy

A to o pieniądze, a to o nieposprzątaną kuchnię. Każdy pretekst był dobry – wybór prezentu dla naszej córki, wypad za miasto również i za dzwonienie łyżeczką o szklankę podczas mieszania herbaty również. Awantury stały się dla nas codziennością. I nawet nie zauważyliśmy, kiedy zaczęły rujnować psychikę naszej córce. Zwróciła mi na to uwagę Lidka, moja przyjaciółka – tak bliska, że myślałam o niej jak o siostrze.

– Aneta znowu do mnie wczoraj przyjechała, bo nie mogła wytrzymać waszych krzyków – oznajmiła na zakupach.

– Znowu? – podniosłam głowę znad sweterka w paski.

– Powiedziała, że darliście się na siebie, od kiedy ojciec wszedł do domu i nawet nie zauważyliście, kiedy wyszła. Przyniosła zeszyty i książki, żeby móc się u mnie pouczyć w spokoju. Ewa, ona ma trzynaście lat, musi się w domu czuć bezpiecznie, a nie uciekać do ciotki.

Przetarłam twarz dłonią. Nie wiedziałam, co z tym zrobić. Wiele razy obiecywałam sobie, że nie dam się sprowokować Radkowi, ale nigdy mi to nie wychodziło.

– Ma duży sprawdzian – przypomniałam sobie. – Chyba z fizyki.

– Już miała – poprawiła mnie przyjaciółka cierpko. – Poszedł jej fatalnie. Jak u mnie była, mówiła, że nie mogła się uczyć, bo kłóciliście się do drugiej w nocy. Wiesz, że jestem twoją przyjaciółką, a Radzia znam dłużej niż ciebie i zawsze miałam nadzieję, że jakoś dojdziecie do ładu z tym waszym kryzysem, ale… Ewa, będę szczera: wy się nie znosicie. Jaki jest sens ciągnięcia tego małżeństwa? Wy się szarpiecie, a Aneta płaci za to nerwicą i zaczyna mieć przez to kłopoty w szkole.

Wiedziałam, że miała rację

To ona poznała mnie ze swoim kolegą ze studiów. Radek zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia i długo męczył ją o mój numer telefonu. Ja nie chciałam, by mu go dawała, bo na pierwszy rzut oka wydał mi się niezbyt przystojny, no i nie potrafił żeglować. W końcu pozwoliłam Lidce nas umówić i jakoś tak się stało, że brak umiejętności żeglarskich oraz garbaty, za duży nos przestały mi u niego przeszkadzać.

Lidka była druhną na naszym ślubie, została też matką chrzestną Anetki. Sama nigdy nie wyszła za mąż. Przyciągała mężczyzn, którzy chcieli ją wykorzystywać, bo dobrze zarabiała. W końcu zaczęła unikać związków, od dawna była sama. Po moim rozwodzie jeszcze bardziej się zbliżyłyśmy. Obie byłyśmy singielkami po czterdziestce i obie uważałyśmy, że nasz czas na miłość już się skończył.

– Dobrze, że mamy siebie – mawiałam do niej. – Ja już raczej nie wyjdę ponownie za mąż. Kto by chciał babkę w średnim wieku z nastoletnią córką?

– A mnie? – pytała retorycznie. – Ty chociaż masz figurę, a ja nie mogę zbić piętnastu kilo nadwagi. Cóż, zestarzejemy się razem, moja droga. Dobrze, że nie w kompletnej samotności.

Oczywiście miewałam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, rozstając się z mężem. Starość w samotności, brak seksu do końca życia, święta i wakacje tylko z przyjaciółką… – kiedy o tym myślałam, czasami wydawało mi się, że popełniłam błąd.

– Rany, to była najlepsza decyzja, jaką podjęliśmy! – mój eksmąż był za to zachwycony. – Niewiarygodne, że wytrzymaliśmy ze sobą tyle czasu i się nie pozabijaliśmy! Ty wiesz, jak ja cię nie znosiłem? A teraz właściwie to cię nawet lubię.

No tak, przypominało mi się wtedy, jak to wyglądało. Wspólne święta to był jeden wielki stres, wakacje – katastrofa. Wspólna starość to byłby istny koszmar!

– Coś w tym jest – zgodziłam się. – Też nie mogłam na ciebie patrzeć – wyznałam.

– A teraz, jak sobie mieszkasz daleko i widujemy się raz na tydzień, to nawet mi nie przeszkadza, że nosisz ten rudy sweter i dzwonisz łyżeczką o szklankę.

Radek co niedziela zabierał naszą obecnie piętnastoletnią córkę na kręgle, ściankę wspinaczkową albo do pizzerii. Kiedy ją odprowadzał, chowałam się w sypialni i czekałam, aż sobie pójdzie. Potem odkryłam, że mam ochotę wyjść i z nim porozmawiać przy herbacie. Myślałam, że jego wizyty będą krępujące, ale tak nie było. Z czasem zaczęliśmy żartować z naszych przywar i rozmawiać jak dobrzy znajomi.

– Aneta mówiła, że nikogo nie masz – zagaił raz, mieszając herbatę.

Widziałam, jak bardzo się stara nie uderzać łyżeczką o szkło. Kiedy był moim mężem, dzwonił wręcz ostentacyjnie.

– Mam nadzieję, że nie zniechęciłem cię do facetów? Nie wszyscy są takimi idiotami jak ja.

Parsknęłam śmiechem.

– Nie o to chodzi – odparłam. – Po prostu chyba wciąż potrzebuję czasu. Znając Lidkę, niedługo przedstawi mi mojego kolejnego męża.

Oboje się roześmieliśmy

Radek zapytał, co u niej i doradziłam mu, żeby sam się z nią skontaktował. Następnego dnia przyjaciółka zadzwoniła do mnie zdumiona.

– Wiesz, że Radek mnie zaprosił na kawę? – wypaliła. – Coś ty mu nagadała? Czy on ma pretensje, że przeze mnie się z nim rozwiodłaś? Mam na tę kawę iść z nożem w rękawie?

– Uspokój się, wariatko! – prychnęłam rozbawiona. – On jest zadowolony, że się rozwiedliśmy. Mówi, że dopiero po rozwodzie zdołał mnie polubić. Pytał, co u ciebie, więc mu przypomniałam, że od dwudziestu paru lat masz ten sam numer stacjonarny, a on na pewno ma go wciąż w jakimś notatniku.

Więcej nie rozmawiałyśmy o Radku. Anetka przeżywała młodzieńczy bunt i ciężko mi było się z nią porozumieć. O ile dawniej kłóciłam się z mężem, o tyle teraz wydzierała się na mnie moja córka.

– Idę do cioci! Zostanę u niej na noc! – krzyknęła któregoś wieczoru moja piętnastolatka i wybiegła z domu.

Nie goniłam jej. Dobrze, że poszła do ciotki, a nie nieznanej mi koleżanki czy chłopaka. Ale zadzwoniłam do Lidki.

– Jak to Aneta do mnie jedzie?! – W jej głosie zabrzmiała panika. – Teraz?! Ale ja… Nie, no dobrze, niech u mnie przenocuje, nie ma problemu. Muszę kończyć, zadzwonię, jak się zjawi.

Aneta wróciła następnego dnia po szkole. Jak to nastolatka, była już w kompletnie innym nastroju. Koleżanka zaprosiła ją na urodziny i dostała szóstkę, więc była zadowolona i podekscytowana.

– O, a wiesz, mama, że ciocia to chyba kogoś ma? – podzieliła się ze mną gorącą plotką. – W łazience stały dwie maszynki do golenia, jedna różowa damska i jedna męska. Mówię ci, u niej nocuje jakiś facet!

Roześmiałam się z niedowierzaniem, bo gdyby Lidka miała jakąś przygodę miłosną, od dawna znałabym szczegóły. Ale oczywiście zapytałam.

– No tak, nocował u mnie kolega z roboty – przyznała. – Nie, nie, nic nie było! Po prostu miał rano pociąg do Krakowa, a wieczorem na imprezie firmowej trochę wypił, więc go zabrałam samochodem i…

– Rany, spokojnie! – przerwałam jej ze śmiechem. – Nie musisz się tłumaczyć. Po prostu Aneta widziała męską maszynkę do golenia w twojej łazience i od razu wysnuła teorię, że masz tajemniczego kochanka. Wiesz, ona ma piętnaście lat i teraz wszystko jej się kojarzy z jednym.

Lidka wyraźnie się rozluźniła i dalej rozmawiałyśmy o moich problemach z córką. Bardzo ceniłam to, że Aneta ma tak dobre relacje z moją przyjaciółką. Lidka nie miała własnych dzieci i praktycznie razem ze mną wychowała Anetę, więc ich więź była bardzo silna. Zdawałam sobie sprawę, że z niektórymi sprawami moja córka prędzej przyszłaby do Lidki niż do mnie. Ja byłam surową matką, której młoda czuła się w obowiązku we wszystkim sprzeciwiać. Z ciocią łączyły ją pogaduszki o chłopakach, miłości, fałszywych przyjaciółkach i innych sprawach, z których mi nie chciała się zwierzać.

Któregoś razu doszło do tego, że Aneta zadzwoniła do Lidki, żeby ją odebrała z imprezy u koleżanki.

– Ale co się stało? – przestraszyłam się, kiedy przyjaciółka przekazała mi tę wiadomość. – Pozwoliłam jej tam zostać do rana. Rodzice tej dziewczyny są w domu…

– No właśnie ich nie ma – przerwała mi przyjaciółka, uruchomiając samochód. – Aneta mówi, że wszyscy tam piją, a do niej przystawia się jakiś chłopak. Prosiła, żebym ją zabrała, nic ci nie mówiąc, więc udawaj, że nic nie wiesz, jasne?

– Ale dlaczego? Przecież ja mogłabym ją odebrać – oponowałam, aż przyjaciółka wyjaśniła mi, że moja córka też wypiła trochę alkoholu i bała się, że się dowiem.

Jednak chciała wyjść z imprezy, więc zaufała ciotce. Musiałam przyznać, że młoda zachowała się odpowiedzialnie. Na pewno lepiej było, by odebrała ją Lidka, niż gdyby miała zostać na imprezie do rana. Aneta została na noc u Lidki, a ja udawałam, że o niczym nie wiem. Rozmowę z nią zamierzałam przeprowadzić później. O jedenastej ktoś zadzwonił do drzwi.

– Cześć, Ewa. Aneta już gotowa? – zapytał Radek, uśmiechając się szeroko. – O, cholera! Jest jeszcze u Lidki! – zdałam sobie sprawę, że Radek o niczym nie ma pojęcia. – Może ją stamtąd zabierzesz?

– Yyyy… – zmieszał się. – Słuchaj, właściwie to powinniśmy porozmawiać.

– Jedź po nią! – przerwałam mu.

Godzinę później, pewna, że Radek odebrał już córkę, zadzwoniłam do przyjaciółki, by zapytać ją o radę, jak mam rozmawiać z Anetą.

– Tak, już wyszli – potwierdziła, gdy zapytałam, czy może swobodnie rozmawiać. – Uważam, że nie powinnaś…

W tym momencie usłyszałam jakiś hałas, ujadanie psa Lidki i męski głos dochodzący z głębi mieszkania.

– Kochanie, zapomniałem telefonu! Widziałaś go gdzieś? – A po chwili. – O, już mam! Pa, myszko! Będę koło piątej!

W pierwszym momencie poczułam się jakby ktoś dał mi po głowie czymś ciężkim. W końcu zdołałam wydukać…

– Ttto… był… Radek…?

Najpierw odpowiedziała mi cisza, a potem Lidka zaczęła się tłumaczyć.

– Słuchaj, Ewa, jak byliście małżeństwem, nigdy nie mieliśmy romansu – zapewniła mnie i w końcu opowiedziała, jak to zaczęli się spotykać wiele miesięcy po naszym rozwodzie i tak się jakoś złożyło, że stara przyjaźń przerodziła się nagle w całkiem nowe uczucie. – Nie wiedzieliśmy jak ci to powiedzieć… – jąkała się. – Właściwie to Radzio miał to zrobić, ale nie było okazji… Słuchaj, ja wiem, że możesz myśleć o nas różne rzeczy, ale zapewniam cię, że nigdy…

– Przestań! – przerwałam jej, odzyskując mowę. – Słuchaj! Naprawdę nie mam nic do Radka! Życzę mu jak najlepiej i tobie też. Jasne, że jestem zszokowana, ale w sumie to nawet się cieszę, że się zeszliście. Mówię poważnie, wariatko!

To była szczera prawda

Cieszyłam się, że moja najbliższa przyjaciółka wreszcie ma kogoś, kto ją akceptuje i naprawdę mu na niej zależy. Co do eksmęża, to wolałam, żeby jego nową partnerką była moja przyjaciółka niż jakaś obca baba, która mogłaby nie akceptować Anety. Młoda miała wystarczająco dużo stresów. Najlepsze w tym wszystkim było to, że cała ta sytuacja wydała się niezwykle ekscytująca właśnie Anecie, która uwielbiała Lidkę i miała świetne relacje z ojcem.

Do wszystkich w końcu dotarło, że nie mam nic przeciwko temu związkowi. Radek wprowadził się do Lidki, Aneta bywa u nich kilka razy w tygodniu, a ja teraz mam więcej czasu dla siebie. Po latach wróciłam do żeglowania. Odnawiam patent sternika, poznałam całą masę ludzi ze środowiska. W sierpniu mamy wynająć jacht i popłynąć w tygodniowy rejs po jeziorach mazurskich. Załoga już prawie skompletowana.

– Kapitana już macie? – zapytała Lidka, a ja w odpowiedzi przesłałam jej zdjęcie kolegi. – Oooo, coś czuję, że przez ten tydzień będzie się działo, dziewczyno!

Roześmiałam się, ponieważ miałam podobne przeczucie. Ten kapitan miał czterdzieści pięć lat, absolutnie idealny nos i kiedy poprosił o mój numer telefonu, nie wahałam się nawet sekundy. Jeśli to nie rokuje dobrze na przyszłość, to nie wiem, co to by miało być!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA