„Po rozwodzie eks-mąż wciąż mnie sponsorował. Na wysokie alimenty rozpieszczałam swoich kochanków”

uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Nie mogłam uwierzyć, że zaproponował spotkanie. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam przygotowania – wybierałam stroje, próbowałam różnych zestawów. Ewa zgodziła się zająć Emilką, więc miałam czas, by w pełni skupić się na sobie”.
/ 25.11.2024 19:30
uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Westend61

Jestem jeszcze młoda i żal mi zostać rozżaloną, samotną kobietą. Były mąż zabezpieczył finansowo mnie i moją córkę, więc nie musiałam się o to martwić. Mogłam poświęcić swój czas na przyjemności.

Moje małżeństwo było porażką

– Spójrz tylko, tam stoi! – nachyliłam się do Ewy, stukając ją lekko w ramię i pokazując na młodego mężczyznę stojącego po drugiej stronie basenu. Już jakiś czas mi się przyglądał, co wywoływało we mnie mieszankę podekscytowania i niepewności.

– Faktycznie, niezły przystojniak – Ewa przyjrzała się ratownikowi z wyraźnym uznaniem. – Tylko czy aby nie za młody dla ciebie?

– Jeszcze aż tak stara to nie jestem! – odpowiedziałam lekko oburzona, udając jednak, że jej pytanie nie wytrąciło mnie z równowagiWewnątrz poczułam lekki ukłucie wątpliwości – może rzeczywiście ten ratownik, Jarek, jest ode mnie młodszy o jakieś piętnaście lat? – No i wiesz przecież, jak to było z Robertem… Nigdy więcej nie pozwolę sobie na układ z takim facetem.

Ewa skinęła głową, wyrażając pełne zrozumienie. Moje zawiłe perypetie z Robertem nie były dla niej tajemnicą. Wiedziała, że nasze małżeństwo, mimo początkowego zachwytu, okazało się kompletną klapąRobert był świeżo upieczonym doktorem na renomowanym uniwersytecie, kiedy się poznaliśmy. Ja byłam studentką – młodą, zakochaną w jego inteligencji i pewności siebie. Nasza relacja rozkwitła szybko, a potem przybrała formę układu, w którym Robert przyjął rolę władczego mentora, a ja byłam podporządkowaną uczennicą.

Kiedy w końcu zostawił mnie po trzynastu latach, wbrew pozorom nie czułam smutku – poczułam ulgę. I choć wyjechał do innej kobiety, przysyłał regularnie alimenty, co pozwoliło mi spokojnie zajmować się naszą córką. Zawsze miał wyrzuty sumienia, a ja chętnie z tego korzystałam.

– Dobrze, że chociaż nie musiałaś się o nic martwić – zauważyła Ewa, patrząc na moją córkę, Emilię, która właśnie wskoczyła do wody.

– Tak, dzięki tym alimentom mogłam nie wracać do pracy. Wiem, że wiele kobiet na moim miejscu musiałoby zrezygnować z tego luksusu. Zresztą, to też nie tak, że żyję ponad stan – po prostu stać mnie na te małe przyjemności, jak fryzjer, kosmetyczka – uśmiechnęłam się, obserwując Emilię, która płynęła w stronę brzegu. – A moja córka może próbować każdego sportu, jaki sobie wymarzy. W tym roku chciała spróbować pływania.

Ratownik od razu mi się spodobał

Basen okazał się świetnym miejscem na popołudniowe spotkania z innymi mamami. Oprócz Ewy przychodziły jeszcze Anka i Marta. Był też jeden mężczyzna, Maciek, który, o dziwo, nigdy nie brał udziału w naszych rozmowach. Zazwyczaj siadał na uboczu z książką lub gazetą, udając, że nie słyszy naszych komentarzy.

Czasem żartowałyśmy z niego, ale niespecjalnie mnie obchodził. Byłam zbyt zajęta kombinowaniem, jak zwrócić na siebie uwagę Jarka. Ten ratownik był nie tylko wysportowany i przystojny, ale też przyjeżdżał na zajęcia imponującym autem. Nic dziwnego, że wpadł mi w oko. Myśl o romansie wydawała się kusząca – w końcu zasłużyłam na mały flirt po tak długich latach w przytłaczającym związku z Robertem.

Jednak moje pierwsze próby przyciągnięcia jego uwagi – obcisłe spódnice, bluzki z dekoltem – nie przynosiły żadnych rezultatów. Jarek wydawał się całkowicie skupiony na swojej pracy. „Muszę spróbować inaczej”, pomyślałam.

– Słuchajcie, myślę, że w przyszłym roku też chciałabym nauczyć się pływać – rzuciłam nagle, kiedy dzieci poszły do szatni.

– Po co ci kurs pływania? – niespodziewanie odezwał się Maciek, odkładając gazetę. – My jedziemy z Martynką nad jezioro, chętnie pokażę ci podstawy.

Spojrzałam na niego zaskoczona, nie oczekując takiej propozycji od cichego taty.

– Dzięki, ale mam już inne plany – odparłam, nie siląc się nawet na uprzejmość.

– Jasne – mruknął, wracając do gazety.

Ewa szturchnęła mnie w bok, dając do zrozumienia, że nie powinnam była być aż tak oschła.

– Może wyjdziemy na chwilę i popatrzymy na dzieci z galerii? – zaproponowała, próbując złagodzić sytuację.

Czekałam na tę propozycję

Kiedy tylko wyszłyśmy na balkon, spojrzałam na nią, tłumiąc śmiech.

– Co za nudziarz! Jakby to miało mnie zainteresować! – rzuciłam lekko rozdrażniona.

– A może on cię właśnie podrywa? – zapytała Ewa, uśmiechając się lekko złośliwie.

Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo akurat z basenu wyszedł Jarek i skierował się w naszą stronę. Gdy przechodził obok nas, posłał mi przelotne spojrzenie i uśmiechnął się szeroko.

– Oddaję królewny – powiedział, stając obok mojej córki i jeszcze raz obdarzając mnie uśmiechem. – A jeśli Emilka wyrośnie na taką piękność jak mama, to dobrze wróży na przyszłość – dodał, a ja poczułam przypływ dumy. Dawno nikt nie mówił mi tak miłych rzeczy.

– Myślałam o lekcjach pływania – powiedziałam, starając się brzmieć naturalnie, choć moje serce biło szybciej niż zwykle.

– Z przyjemnością pomogę – odpowiedział, nadal patrząc na mnie z uśmiechem. – Może omówimy to przy kolacji? Co pani na to?

Nie mogłam uwierzyć, że zaproponował spotkanie. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam przygotowania – wybierałam stroje, próbowałam różnych zestawów. Ewa zgodziła się zająć Emilką, więc miałam czas, by w pełni skupić się na sobie.

Wieczorem Jarek pojawił się pod moim domem, ale jego wygląd mnie zaskoczył. Zamiast eleganckiego stroju miał na sobie dżinsy i wyciągnięty podkoszulek.

– Idziemy na kolację, tak? – zapytałam z niedowierzaniem, starając się ukryć zawód.

– Pewnie! Zabiorę cię w wyjątkowe miejsce – powiedział z entuzjazmem, jakby nie zauważając mojego zaskoczenia.
Zrezygnowana, wsiadłam do jego wypasionego samochodu i pojechaliśmy. Jednak po chwili zatrzymał się przed jednym z lokalnych fast foodów.

– Jestem głodny jak wilk! A tutaj mają najlepsze kurczaki i białko, które jest mi potrzebne – rzucił, jakby to było oczywiste.

Spotkanie było przypadkiem

Przełknęłam rozczarowanie. Wyobrażałam sobie romantyczną kolację, może jakiś mały lokal z nastrojowym światłem. Jarek najwyraźniej miał inne plany. Siedząc przy plastikowym stoliku i słuchając jego monologu o diecie, zaczęłam się zastanawiać, co ja tu właściwie robię.

Po chwili zaproponował dalszą część wieczoru – chciał iść na dyskotekę.

– Wiesz co, dzisiaj może sobie darujemy – powiedziałam, nie kryjąc już zniechęcenia. – Czuję, że ten hałas tutaj dał mi się we znaki.

Nie zrozumiał. Jego plan na wieczór okazał się zupełnie inny niż moje wyobrażenia. Pożegnałam się szybko i wróciłam do domu, wiedząc, że nie będę kontynuować tej znajomości. Przypadkiem, po drodze do domu, spotkałam Maćka w tej samej restauracji. Tym razem nie unikałam jego spojrzenia i uśmiechnęłam się.

– Ty też jesteś fanem fast foodu? – zapytałam, starając się żartować.

– Kiedy człowiek jest sam, uczy się doceniać proste rzeczy – odpowiedział z uśmiechem.

Przyznałam, że jestem tu przez przypadek i chętnie się dosiadłam. Rozmowa zeszła na nasze córki, a potem na nasze dotychczasowe doświadczenia życiowe. Choć z początku nie wydawał mi się interesujący, to w spokojnej rozmowie okazał się zaskakująco sympatyczny i otwarty. Zaczęłam dostrzegać, że jego prostota i szczerość były tym, czego szukałam, choć wcześniej tego nie dostrzegałam. Spotykaliśmy się coraz częściej, głównie przy okazji zajęć na basenie, a nasze rozmowy stawały się coraz dłuższe i bardziej osobiste.

Każde nasze spotkanie przy basenie było okazją do odkrywania czegoś nowego w sobie. Już nie patrzyłam na Jarka z fascynacją, lecz z rezerwą, a przystojny ratownik z czasem przestał mnie interesować. Niedługo później, kiedy siedziałam z Maćkiem w kawiarence przy basenie, Ewa mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

– Więc zamieniłaś przystojniaka na cichego okularnika? – zapytała z lekką złośliwością.

Uśmiechnęłam się, ale w sercu wiedziałam, że to właśnie tego mi brakowało – szczerości i zrozumienia. Nie musiałam już nikomu imponować, ani próbować zwrócić na siebie uwagi. Może rzeczywiście, po latach szukania czegoś bardziej spektakularnego, w końcu znalazłam to, co naprawdę miało dla mnie znaczenie.

Kinga, 37 lat

Czytaj także:
„Córka skończyła zagraniczne studia. Myślałam, że będzie kimś, a wylądowała w warzywniaku i podaje ludziom brukselkę”
„Na grobie ojca poznałam jego kochankę. Tatuś miał drugą rodzinę, ale zapomniał się nią pochwalić mamie”
„Ja próbowałem być idealnym mężem, a żona zdradzała mnie od dnia ślubu. Aż wreszcie przesadziła z pewnością siebie”

Redakcja poleca

REKLAMA