Po kolejnym nieudanym związku obiecałam sobie, że kończę z facetami. Miałam dosyć kłamców, oszustów, zdrajców, nieudaczników i maminsynków. Postanowiłam skupić się na sobie i swoich potrzebach. Zaczęłam czerpać z życia i traktować facetów jak zabawki. I wtedy okazało się, że miłość czai się tuż za rogiem, a wymarzony mężczyzna czeka właśnie na mnie.
Kolejny związek skończył się katastrofą
Patrzyłam, jak zamykają się drzwi mojego mieszkania. Kilka minut wcześniej wyrzuciłam z domu i ze swojego życia kolejnego faceta, który okazał się zwykłym draniem. Z Piotrem wiązałam naprawdę duże nadzieje. Był przystojny, zabawny, pracowity i elokwentny. No i kochał dzieci, co dla mnie miało ogromne znaczenie. Miał tylko jedną wadę. Był żonaty, o czym „zapomniał” mi powiedzieć przez pół roku naszego związku.
– Przesadzasz, Kamila – powiedział podczas pakowania swoich rzeczy. – Przecież dobrze nam ze sobą. A o ślubie i tak nie było mowy – dodał z rozbrajającą szczerością.
No tak – dla niego nasz związek był tylko odskocznią od nudnego małżeńskiego życia. Tylko szkoda, że mnie o tym nie poinformował.
– Mam dosyć facetów – pożaliłam się przyjaciółce, która była na bieżąco ze wszystkimi moimi miłosnymi niepowodzeniami.
– Daj spokój – zaśmiała się. – Pomimo ich wszystkich wad, czasami się przydają – mrugnęła porozumiewawczo.
Parsknęłam śmiechem. Monika zawsze potrafiła mnie rozbawić.
– Kończę ze związkami – zadeklarowałam. – Od dzisiaj traktuję facetów jedynie jako źródło rozrywki.
Monika uniosła brew ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziała. Z nas dwóch to właśnie ona była tą bardziej rozrywkową. I to ona zmieniała facetów jak rękawiczki. Dla mnie każdy związek był bardzo ważny i traktowałam go jako ten jedyny.
– No, no, no – powiedziała. – Teraz to mnie zaskoczyłaś.
Tak szczerze powiedziawszy, to zaskoczyłam samą siebie. I sama nie wiedziałam, czy uda mi się spełnić tę obietnicę.
Odkryłam, że takie życie jest całkiem fajne
Kilka dni później koleżanki namówiły mnie na wyjście do klubu. Jeszcze kilka tygodni temu odmówiłabym – z powodu bycia w związku albo z powodu sklejania serca po rozstaniu. Teraz postanowiłam to zmienić. „Czemu nie” – pomyślałam. I szybko wyraziłam zgodę, zanim przyszłaby mi do głowy odmowa. Przed samym wyjściem dopadły mnie wprawdzie wątpliwości, ale szybko je odrzuciłam.
– Zaskakujesz mnie – powiedziała przyjaciółka, która kilkukrotnie pytała mnie o to, czy nie zmienię zdania.
– Jeszcze nie raz cię zaskoczę – odpowiedziałam i odwróciłam się do lustra, aby skontrolować swój wygląd.
W tym przypadku też wszystko się zmieniło – zamiast nijakich spodni i butów na płaskim obcasie miałam na sobie seksowną sukienkę i szpilki. A do tego makijaż, który podkreślał wszystkie moje atuty. Sama przed sobą musiałam przyznać, że prezentuję się naprawdę nieźle.
– Tak właśnie myślę – odparła przyjaciółka. Miała lekko zamyśloną minę, ale ja nie przykładałam do tego wielkiej wagi.
W klubie od razu znalazłam kilku chętnych do wspólnej zabawy. Wystarczyło odpowiednio się ubrać i umalować, aby nie pozostać niezauważoną.
– Zatańczymy? – zapytał mnie przystojniak, który już od dłuższego czasu mi się przyglądał.
– Pewnie, że tak – odpowiedziałam entuzjastycznie i ruszyłam z nim na parkiet.
Okazało się, że facet bardzo dobrze tańczy. A do tego ma ładny uśmiech i całkiem niezłą gadkę. Więc gdy po kilkudziesięciu minutach zapytał, czy może postawić mi drinka, to bez wahania się zgodziłam.
– A może wpadniemy do mnie? – zapytał i mrugnął do mnie znacząco.
Kiedyś zwyzywałabym go od różnych, a teraz dałam mu swój numer telefonu i zaproponowałam, żeby odezwał się do mnie za kilka dni. Oczywiście tego nie zrobił, bo liczył na szybki numerek tamtego wieczoru. Ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze było to, że poczułam się jak kobieta, która chce i potrafi dyktować warunki.
Teraz ja byłam górą
Okazja do niezobowiązującej zabawy nadarzyła się bardzo szybko. Już w kolejny weekend jedna z koleżanek zaprosiła mnie na urodziny.
– Nie wiedziałam, że Marlena pracuje z takimi fajnymi dziewczynami – usłyszałam obok męski głos, gdy skończyłam składać życzenia solenizantce.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam prosto w oczy przystojnego bruneta. Robił wrażenie.
– Tak uważasz? – zapytałam z uśmiechem. Widziałam w jego oczach, że dopasowana sukienka i nieco drapieżny makijaż wywołał odpowiednie wrażenie.
– Cieszę się, że tu przyszedłem – nieznajomy uśmiechnął się uroczo i puścił do mnie oko.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem. Marcin okazał się na tyle interesujący, że zdecydowałam się na kontynuowanie tej znajomości.
– Dasz się zaprosić do kina? – zapytał kilka dni później. Byłam przekonana, że już nie zadzwoni. Powód okazał się prozaiczny – miał grypę.
Zgodziłam się od razu. I w ten sposób spędziłam z nim ten i kilka kolejnych miłych wieczorów. I być może coś by nawet z tego wyszło, ale ja nie chciałam się angażować. Polubiłam nową siebie i przelotne znajomości bardzo mi odpowiadały.
– Rzucasz mnie? – zapytał zdziwiony. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Przecież nie byliśmy w związku. To tylko przelotna znajomość.
Patrząc na jego minę, miałam lekką satysfakcję. Wprawdzie zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie on jest winien moich wszystkich niepowodzeń związkowych, to jednak poczułam radość na myśl, że to ja rzucam, a nie jestem porzucana.
Zabawa skończyła się niespodzianką
Przez kilka kolejnych miesięcy żyłam jak typowa wyzwolona singielka. Chodziłam na imprezy i prawie na każdej z nich poznawałam jakiegoś faceta. Ale nie zamierzałam się z nikim wiązać. Każdy poznany mężczyzna był jedynie towarzyszem do zabawy, a gdy tylko znajomość zaczynała przybierać bardziej poważny charakter, to ją kończyłam. Czasem bez słowa wyjaśnienia.
– Nie możesz tak traktować tych biednych facetów – mówiła mi Monika, gdy kolejny raz odprawiałam chłopaka, który miał nadzieję na coś więcej. Tym razem był to Marek, który był weterynarzem i marzył o domu z ogródkiem.
– Nic im nie będzie – powtarzałam. – Zresztą nie broń ich. Sama wiesz, że nie są tacy niewinni – mówiłam.
Przyjaciółka tylko kiwała głową, ale widać było, że nie do końca podoba jej się moje zachowanie. Być może wynikało to z tego, że sama niedawno znalazła kogoś na poważnie i w końcu się ustatkowała.
A ja dalej żyłam z dnia na dzień i korzystałam z życia. Do czasu.
Pewnego wieczoru wybraliśmy się ze znajomymi do klubu. W oko od razu wpadł mi pewien brunet, który posiadał najbardziej uroczy uśmiech na świecie.
– Nie widziałam cię tu wcześniej – zagadnęłam go przy barze. Może i był to słaby tekst na podryw, ale przyniósł oczekiwany rezultat. Nieznajomy odwrócił się w moim kierunku i szeroko się uśmiechnął.
– Bo jestem tu tylko przejazdem – odpowiedział.
„To nawet lepiej” – pomyślałam i zaproponowałam mu drinka.
Resztę wieczoru spędziliśmy we dwoje. I tym razem złamałam jedną ze swoich żelaznych zasad, że nie chodzę do łóżka na pierwszym spotkaniu. Wylądowaliśmy w jego hotelowym pokoju. I choć rano miałam lekkiego kaca moralnego, to tak naprawdę niczego nie żałowałam. To była jedna z najlepszych nocy w moim życiu.
– Wychodzisz już? – usłyszałam.
Właśnie zbierałam swoje rzeczy z podłogi i faktycznie zamierzałam po cichu opuścić mojego jednonocnego kochanka.
– Tak – odpowiedziałam. A potem dodałam, że się spieszę.
– Poczekaj – Jacek podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. – Zobaczymy się jeszcze?
Zawahałam się. Z jednej strony czułam, że ten facet jest wyjątkowy, z drugiej – nie chciałam nawiązywać żadnej głębszej relacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to spotkanie jest początkiem czegoś wyjątkowego.
– Nie wiem – odpowiedziałam trochę na odczepnego. A potem ubrałam się i szybko opuściłam hotelowy pokój.
Nie chciał odpuścić
Jacek zadzwonił kilka dni później. Nawet nie pamiętałam, że dałam mu swój numer telefonu, więc jego głos w słuchawce bardzo mnie zaskoczył.
– Masz ochotę na kawę? – zapytał.
Początkowo próbowałam się wymigać, tłumacząc się tym, że nie mam czasu, jestem zawalona pracą i obowiązkami. Jednak Jacek nie dawał za wygraną.
– Nie dam się zbyć – uprzedził mnie.
Spotkaliśmy się jeszcze tego samego dnia. Tym razem nie było mowy o szybkim numerku w hotelowym pokoju. Poszliśmy na długi spacer, podczas którego długo rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że Jacek jest lekarzem i właśnie dostał pracę w moim mieście.
– I mam nadzieję spotykać się z kobietą, z którą będę mógł stworzyć trwały związek – powiedział i mrugnął do mnie okiem.
Zarumieniłam się. Byłam pewna, że nie mówi o mnie. Bo kto poważny chciałby za żonę dziewczynę, która wskakuje facetowi do łóżka już na pierwszej randce?
– To życzę powodzenia – powiedziałam niewyraźnie.
– Dziękuję – odpowiedział. – Sobie też życz powodzenia.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Nie rozumiesz, Kama? – zapytał ze śmiechem. – To z tobą zamierzam stworzyć ten związek – usłyszałam po chwili.
Początkowo myślałam, że się przesłyszałam. Albo że Jacek żartuje. Ale gdy spojrzałam w jego oczy, to zrozumiałam, że powiedział to całkiem poważnie.
– Mówisz serio? – zapytałam.
– Bardzo serio – odpowiedział.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Dlatego tylko się uśmiechnęłam. Ale czułam, że po całym moim ciele rozlało się ciepło. I sama nie wiem dlaczego, ale miałam całkowitą pewność, że tym razem moje poszukiwania idealnego faceta dobiegły końca. Znalazłam miłość mojego życia.
Kamila, 28 lat
Czytaj także:
„Po rozwodzie miałam chęć na gorący romans z jakimś przystojniakiem. Nie dostrzegałam, że mój ideał siedzi biurko obok”
„Straciłem szansę na rodzinę, bo wolałem kasę i panienki na skinienie. Nie wiedziałem, że gdzieś tam rośnie mój syn”
„Po latach oszczędzania każdej złotówki mogliśmy spełnić marzenie. Jak zwykle mąż wolał połechtać swoje męskie ego”