„Po powrocie z Anglii ustawiała się do mnie kolejka facetów. To nie mój wdzięk ich przyciągał, ale zapach funtów”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stoc, Jose Calsina
„Niemal każdy z tych facetów miał wobec mnie jakieś plany, ale nie takie jak ja. Im nie chodziło o miłość i związek, ale o finansowe wsparcie. Na każdym spotkaniu czekałam, aż facet rozpocznie dyskusję o pieniądzach”.
/ 17.10.2023 22:00
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stoc, Jose Calsina

Wyjechałam do Anglii w wieku 20 lat. Podjęłam taką decyzję ze względu na sytuację rodzinną — mój ojciec pił i terroryzował całą rodzinę, a mama nie potrafiła mu się przeciwstawić. Gdy tylko nadarzyła się okazja, spakowałam walizkę i pierwszym samolotem poleciałam do Londynu. Początki nie były łatwe, ale z czasem znalazłam pracę, w której pięłam się po szczeblach kariery. Postanowiłam też pójść na studia, które jeszcze bardziej rozwinęły moją karierę. 

To moja szansa

Przez wszystkie te lata nawet nie pomyślałam o powrocie do Polski. Czasami wysyłałam mamie pieniądze, ale tak naprawdę z nikim z rodziny nie utrzymywałam kontaktu. Aż tu nagle dostałam propozycję nie do odrzucenia. Miałam nadzorować otwarcie firmy w Polsce. 

Długo zastanawiałam się nad tym, czy przyjąć propozycję. Tak szczerze, to nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Dobrze mieszkało mi się w Londynie i to z tym miastem wiązałam swoją przyszłość. Jednak mój szef bardzo się upierał.

 Pani Małgosiu, potrzebujemy w Polsce kogoś takiego – przekonywał mnie wiele razy. — Pani zna język, realia i przede wszystkim ludzi dodawał. Jednocześnie kusił mnie wysoki zarobkami i premiami od wyników. Cóż było robić? Zgodziłam się.

Zapracowana, ale sama

Pierwsze tygodnie w Polsce bardzo mnie zaskoczyły. Przede wszystkim okazało się, że mój ojciec wreszcie przestał pić i w końcu był dla mamy oparciem. Mama też się bardzo zmieniła. Zamiast wiecznych pretensji i narzekań słyszałam w jej głosie radość, entuzjazm i zadowolenie z życia. Wreszcie poczułam, że mogę mieć w niej prawdziwą przyjaciółkę. Tak bardzo mi tego brakowało. I to właśnie mama pierwszy raz poruszyła temat tego, że jestem sama.

 Córciu, a nie tęsknisz czasem za drugą połówką? – zapytała mnie któregoś razu, gdy wpadłam do rodziców na obiad. – Jesteś taka ładna, mądra i pracowita, a wciąż nie znalazłaś odpowiedniego mężczyzny.

Początkowo poczułam złość, bo się wtrąca i nic nie rozumie. A może dobrze było mi samej i wcale nie szukałam drugiej połówki? Jednak w głębi duszy przyznawałam jej rację. Chciałam mieć kogoś obok siebie. Jednak nie było to takie proste. Lata leciały, a im człowiek starszy, tym przecież trudniej kogoś znaleźć.

Chciałam znaleźć faceta

Rozkręcanie nowego oddziału zajmowało mi sporo czasu, ale przecież nie tylko samą pracą człowiek żyje. Odnowiłam stare znajomości z koleżankami, które okazały się naprawdę fajne. Dzięki temu nie siedziałam sama wieczorami w domu, ale mogłam wyjść do kina, baru lub restauracji. I chociaż niektóre z nich dawno powychodziły za mąż i urodziły dzieci, to okazało się, że wciąż są tak samo młode duchem jak wiele lat temu. Dlatego nie miałam żadnych oporów, aby się przed nimi otworzyć.

 Przeszkadza mi to, że wciąż jestem sama – zwierzyłam się na jednym z takich babskich spotkań. – Zawsze chciałam mieć męża, dzieci, dom i psa. A tymczasem jestem sama jak palec.

— Daj spokój Gośka. Tylko spójrz na siebie. Jesteś kobietą sukcesu, która mogłaby mieć każdego — pocieszała mnie Kaśka, moja najlepsza przyjaciółka ze szkoły średniej.

 Ale jak widzisz, nie mam nikogo – powiedziałam cicho. Kaśka nic nie powiedziała, tylko mnie przytuliła.

 Na milion procent kogoś znajdziesz – pocieszała mnie. – Musisz tylko wyjść do ludzi – dodała.

 Dokładnie tak – poparła ją Paulina, inna koleżanka z dawnej klasy. – Jak tylko zaczniesz spotykać się z facetami, to na pewno w końcu trafisz na takiego, który będzie odpowiednim kandydatem do wspólnego życia.

Zamyśliłam się nad tymi radami. Pomyślałam sobie, że przecież wcale nie jestem najgorsza. Postanowiłam działać.

Polowanie na drugą połówkę

Swoje polowanie na drugą połówkę rozpoczęłam już od weekendu. Razem z dziewczynami poszłam do klubu. Przed wyjściem spojrzałam w lustro i doszłam do wniosku, że wyglądam całkiem nieźle. I tak zapewne było, bo nie mogłam odpędzić się od mężczyzn. Byłam zachwycona. Szybko jednak przekonałam się, że nie szukam kogoś takiego. Każdy z tych facetów chciał jak najszybciej włożyć łapy pod moją sukienkę.

 A co powiesz na numerek u mnie? – powiedział jeden z nich wprost. Nie powiem, był bardzo przystojny. Problem w tym, że ja nie szukałam przygody na jedną noc, ale kogoś na całe życie. Jednak po kilku takich wieczorach przekonałam się, że jest to karkołomne zadanie.

 Już zawsze będę sama – wypłakiwałam się koleżankom w rękaw. Przez te klubowe niewypały zupełnie straciłam ochotę na dyskoteki i zabawy. Ale czego się spodziewałam? Przecież w klubie nocnym nie znajdę rycerza, który uwolni mnie od samotności.

Moje koleżanki się nie poddawały. Postanowiły poznawać mnie ze swoimi braćmi, kuzynami, współpracownikami i znajomymi. Zasada była tylko jedna – facet miał być wolny. I o dziwo, przyniosło to rezultaty. Nagle okazało się, że wokół mnie jest mnóstwo mężczyzn, którzy chcieliby stworzyć ze mną związek. W końcu miałam, w kim wybierać.

Wyczuli we mnie pieniądz

Wydawało mi się, że wszystko idzie ku dobremu. Umawiałam się na spotkania, na których poznawałam fajniejszych i mniej fajnych przedstawicieli płci brzydkiej. Chodziłam na randki, a potem opowiadałam o nich swoim koleżankom. 

 No widzisz, mówiłam ci, że jeszcze nic straconego – ucieszyła się Kaśka, gdy ekscytowałam się swoimi miłosnymi podbojami. A ja sama nie mogłam w to uwierzyć.

Pierwsze rozczarowania przyszły bardzo szybko. Okazało się, że niemal każdy z tych poznanych mężczyzn wie, że wiele lat mieszkałam i pracowałam w Anglii. A teraz próbuje coś na tym ugrać.

 Może zainwestowałabyś w mój biznes? – zapytał Tomek.

 Mogłabyś mi pożyczyć na rozkręcenie biznesu?  usłyszałam pytanie od Adama.

 Byłbym wdzięczny za załatwienie mi pracy w Londynie – uśmiechał się Krzysztof.

 Moglibyśmy razem otworzyć firmę – wysunął propozycję Miłosz.

I tak prawie cały czas. Okazało się, że niemal każdy z tych facetów miał wobec mnie jakieś plany, ale nie takie jak ja. Im nie chodziło o miłość i związek, ale o finansowe wsparcie. I chociaż nie wszyscy mówili to wprost, to ja już byłam przekonana, że każdemu z nich chodziło o to samo. A jeżeli nawet nie wspominali ani słowem o moich funtach, to i tak gdzieś w głowie tliła mi się myśl, że wcześniej czy później ten temat wypłynie. Doszło w końcu do tego, że na każdym spotkaniu czekałam, aż facet rozpocznie dyskusję o pieniądzach. Tak się nie dało żyć. A już na pewno nie dało się tak znaleźć drugiej połówki. 

Skupiłam się na sobie

Postanowiłam skończyć z randkami. "Co będzie, to będzie" – pomyślałam i odmówiłam Paulinie, gdy próbowała mnie umówić ze swoim kolegą. Miałam przeczucie, że z tych spotkań i tak nic nie wyjdzie. Było mi na nie szkoda czasu i energii. Tak naprawdę to chyba pogodziłam się ze swoją samotnością.

 Porywam cię na lodowisko – usłyszałam w słuchawce głos Kaśki.

 Ale ja nie umiem jeździć na łyżwach – przeraziłam się. 

 To nic, nauczysz się – powiedziała koleżanka i się rozłączyła.

Przyjechała po mnie kilkadziesiąt minut później i niemal siłą zapakowała do samochodu. Na miejscu wypożyczyłyśmy łyżwy i ruszyłyśmy na podbój lodowej tafli. No cóż, mistrzynią łyżwiarstwa nie byłam.  A kiedy w końcu nabrałam trochę wprawy, to szybko przekonałam się, że jednak ten sport nie jest taki łatwy.

W pewnym momencie chciałam zrobić efektowny skręt, a wtedy poczułam obok siebie świst powietrza. Nie zdążyłam wrócić na swój tor.

 Niech pani uważa, jak pani jeździ – usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny. A potem wylądowałam na lodzie i poczułam, jak kostka wykręca mi się w nienaturalny sposób.

Zrobiło się zamieszanie. Ja nie dałam rady podnieść się z tafli, Kaśka pytała, czy nic mi się nie stało, a jakiś facet stał nade mną i krzyczał, że jeżdżę jak łamaga. Potem niewiele już pamiętam, bo z bólu straciłam przytomność.

Zdecydował przypadek

Gdy się ocknęłam, to okazało się, że jestem na izbie przyjęć. Prześwietlenie wykazało skomplikowane złamanie kostki, które miało skończyć się wielotygodniowym gipsem.

 Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem – usłyszałam z boku męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam obok mężczyznę, który wpadł na mnie na lodowisku.

 Nie musi pan przepraszać – powiedziałam. A potem dodałam, że łamagi nie powinny jeździć na łyżwach. Roześmialiśmy się.

Mężczyzna został ze mną na izbie przyjęć, a potem odwiózł mnie do domu. Okazało się, że ma na imię Marek i jest informatykiem, który uwielbia zimowe sporty. Przez cały okres mojego zwolnienia dzwonił do mnie i przywoził mi zakupy. I nawet jak byłam już w pełni sprawna, to nie zaprzestał tych praktyk.

Z czasem zaczęliśmy się spotykać, a kilka miesięcy temu ustaliliśmy datę ślubu. Marka nie interesowały moje funty, bo przez długi czas nawet nie wiedział, że pracowałam w Anglii. To ja mu się spodobałam. I do dzisiaj śmiejemy się, że jestem jego królową lodu. 

Czytaj także: „Patrzyłam, jak przyjaciółka stacza się na dno, ale nie mogłam jej pomóc. Wiedziałam, że nie doczeka jesieni życia”
„Gdy ojciec otworzył przed nią portfel, od razu zapragnęła rozgrzać w łóżku jego stare kości. Obydwoje mnie zdradzili”
„Za bałamucenie kolejnych nałożnic przyszło mi słono zapłacić. Miałem jedynie nadzieję, że żona nie wie o zdradach”

Redakcja poleca

REKLAMA