„Po porządkach mojej żony niczego nie mogłem znaleźć. Może przesadziłem, ale Gośka zrozumiała, co robi źle”

Żona wciąż sprząta, a ja nie mogę niczego znaleźć fot. Adobe Stock, Seventyfour
Gośka nie rozumie, że te wszystkie rzeczy są mi naprawdę potrzebne. No i w końcu to moje prywatne królestwo, więc niech się nie wtrąca! Ciekawe, jak ona by się czuła, gdybym wyrzucił jej szpargały…
/ 18.05.2021 09:10
Żona wciąż sprząta, a ja nie mogę niczego znaleźć fot. Adobe Stock, Seventyfour

Jesteśmy z Małgośką raczej zgodnym małżeństwem, rzadko się kłócimy. Jest tylko jedna sprawa, w której nie możemy dojść do porozumienia: chodzi o porządki. Moja żona uważa, że na każdą wizytę gości mieszkanie musi być wypucowane na błysk.

Kiedy Gośka posprząta, niczego nie mogę znaleźć

I 2 tygodnie przed imprezą zaczyna wielkie sprzątanie. Pewnie powiecie, że to normalne, że każda kobieta chce, żeby w tym czasie jej dom lśnił czystością.

Proszę bardzo, niech lśni! Nie mam nic przeciwko temu.

Niestety, przy okazji tych wielkich porządków Gośka sprząta i układa także moje rzeczy. I właśnie to doprowadza mnie do białej gorączki.

Nieraz prosiłem, żeby zostawiła je w spokoju, bo potem niczego nie mogę znaleźć. Tłumaczyłem, że to moje prywatne królestwo, że świetnie się orientuję w tym chaosie, a te wszystkie rzeczy są mi bardzo potrzebne i lubię, gdy leżą tam, gdzie je położę.

Jak grochem o ścianę. Za każdym razem mówiła, że nie będzie żyła w burdelu, wyrzucała mi wszystko z biurka i szafek i układała po swojemu.

A potem jeszcze się dziwiła, dlaczego zamiast jej dziękować, chodzę wściekły.

Tylko się wstydu najadłem

Po ostatnich porządkach miałem dość tych przepychanek. Uprzedziłem Gośkę, że jeśli teraz dotknie choć jednej mojej rzeczy, to gorzko tego pożałuje.

Byłem pewien, że weźmie sobie moje słowa do serca.

Nic z tego! Kilka dni temu, kiedy byłem w pracy, żona zrobiła generalne porządki na moim biurku i w szafkach.

Pół biedy, gdyby jak zwykle tylko poukładała rzeczy i papiery lub schowała je do szuflad. Jakoś bym się w tym w końcu połapał.

Ale nie! Ona posunęła się o krok dalej. Zgarnęła do kubła wszystko, co uznała za niepotrzebne, i wyniosła na śmietnik. Gdy mi o tym powiedziała, to omal nie zemdlałem. Błyskawicznie się przebrałem i pobiegłem ratować swoje skarby.

Godzinę grzebałem w kontenerze, żeby je wyłowić. Wstydu się przy tym najadłem, bo jak na złość w pobliżu trzepała dywan stara Kowalska, największa plotkara w naszym bloku.

Przyglądała mi się z wielkim zainteresowaniem. Założę się, że już biega po sąsiadach i opowiada, że powinęła mi się noga i teraz po śmietnikach puszek szukam. A niech sobie biega, na zdrowie.

Grunt, że operacja się udała i większość rzeczy odzyskałem w nienaruszonym stanie. Wróciłem z nimi do domu i z powrotem rzuciłem je na biurko.

Gośka oczywiście była wściekła. Zwyzywała mnie od najróżniejszych.

A potem oświadczyła, że wychodzi na trochę do przyjaciółki. I że jak wróci, to wszystkie śmieci z biurka mają zniknąć, bo ona nie po to sobie ręce urabia po łokcie, żebym robił z mieszkania chlew. 

Oczywiście nie zamierzałem zastosować się do jej żądań. Raz, że przecież uprzedzałem, że słono zapłaci za grzebanie w moich skarbach, dwa – nie mogłem darować, że je tak okrutnie potraktowała.

Musiałem się jakoś zemścić.

Wymyśliłem, że odpłacę jej pięknym za nadobne

Wyciągnąłem worek na śmieci i zabrałem się do wyrzucania rzeczy Gośki. Oczywiście nie tych przydatnych, bo nie jestem potworem, ale takich, które uznałem za zbędne.

W pół godziny posprzątałem wszystkie półki w łazience. W worze wylądowały przerzedzone pędzelki do makijażu, połamane szminki, pokruszone pudry i cienie do powiek, wyschnięte lakiery do paznokci, grzebienie z ułamanym trzonkiem, puste buteleczki po perfumach i mnóstwo innych drobiazgów, które moim zdaniem tylko zawalały toaletkę.

Zawiązałem worek i wyniosłem do kontenera. A potem otworzyłem sobie piwo i zasiadłem przed telewizorem. 

Małgośka wróciła po godzinie. Od razu zauważyła stertę rzeczy na biurku

– Jeszcze tego nie schowałeś? Przecież ci mówiłam… – zaczęła mnie sztorcować.

– Nie miałem czasu – przerwałem jej.

– Na razie zrobiłem porządek w łazience. 

– Co? To niemożliwe – spojrzała na mnie zdumiona. 

– Jak nie wierzysz, to sama zobacz. Mnóstwo wolnego miejsca się zrobiło – odparłem z niewinną miną. 

Pewnie się domyślacie, co było potem. Awantura! Gośka dostała szału.

Krzyczała, że to świństwo, że jestem bez serca, że nie miałem prawa wyrzucać jej drobiazgów.

Tak się przejęła, że aż się rozpłakała. Zrobiło mi się jej żal, więc podreptałem do śmietnika i przyniosłem worek. Gdy Gośka go rozpakowywała, to aż ręce jej drżały.

Od tamtej pory minął tydzień. Żona jest na mnie obrażona. Niespecjalnie się tym przejmuję, bo wiem, że wcześniej czy później złość jej przejdzie.

Najbardziej cieszy mnie jednak to, że wreszcie odczepiła się od moich szpargałów. Na biurku piętrzy się sterta drobiazgów, a Gośka nic nie mówi. Czyżby wreszcie coś do niej dotarło? Pewnie wkrótce się o tym przekonam.

Czytaj więcej:
„Moja babcia dąsała się, kiedy odmawiałam kolejnej dokładki. Dopiero gdy dorosłam zrozumiałam, dlaczego tak nas karmiła”
„Mój partner chce ślubu, a ja boję się, że to wszystko popsuje. Oboje mamy za sobą trudne doświadczenia”
„Pracuję u znanego bioenergoterapeuty. Widzę jak oszukuje ludzi i naciąga ich na pieniądze, ale nic nie mogę zrobić”

Redakcja poleca

REKLAMA