„Po nieudanym związku i 5 latach samotności, został mi tylko mój przyjaciel. Teraz i jego los chce mi odebrać”

Mężczyzna, który stracił przyjaciela fot. Adobe Stock, motortion
„Jerzyk pierwszy i ostatni raz się rozkleił. Potem był już twardy jak głaz. Nawet jak ból był nie do zniesienia, chociaż robiliśmy z Kaliną wszystko, by mu go oszczędzić. To wszystko spadł na nas jak grom z jasnego nieba. Walczył całe pół roku…”.
/ 05.06.2022 21:00
Mężczyzna, który stracił przyjaciela fot. Adobe Stock, motortion

Byłem w łazience, gdy usłyszałem telefon. Spojrzałem na budzik na półce. Co jest?! 23.20. Kto, u licha? Odłożyłem szczoteczkę do zębów i poszedłem do kuchni, gdzie zostawiłem komórkę. Odebrałem, nie patrząc na numer.

– Halo, słucham – odezwałem się mniej grzecznie, niż wymagałoby tego dobre wychowanie.

– Marek? Przepraszam, że tak późno. Nie obudziłem cię? – usłyszałem w słuchawce głos Jerzyka.

To był mój druh, przyjaciel z czasów młodości. Studiowaliśmy na jednej uczelni. Ożenił się jeszcze przed obroną pracy. Podobno Jagoda była w ciąży, tak mówił Jerzyk, a potem okazało się, że to fałszywy alarm.

No ale on już zdążył się oświadczyć, a ona go przyjęła. Głupio było mu się wycofać, więc się ożenił. Małżeństwo nie było szczęśliwe, rozwiedli się po kilku latach, dzieci nie mieli. Miał potem jakieś kobiety, ale to nie były żadne trwałe związki. Zresztą odnosiłem wrażenie, że Jerzyk wcale takiego nie szukał.

Ja się nie ożeniłem

Byliśmy z Agatą przez dwanaście lat w związku partnerskim. Wydawało mi się, że dobrym. No cóż, okazało się, że mieliśmy z Agatą inne zdanie na ten temat. Od pięciu lat jestem sam. I dobrze mi z tym. Mam swoje góry i paczkę przyjaciół, z którymi je przemierzam. Najbliższym druhem jest Jerzyk. Nie mamy przed sobą tajemnic. To znaczy tak myślałem do dzisiaj. Bo po tym, co usłyszałem, to już nie wiem…

– Nie, skąd! Stało się coś, przecież ty o tej porze przewracasz się na drugi bok – zaśmiałem się.

– To już przeszłość, od miesiąca w ogóle nie sypiam… – zawiesił głos, a ja poczułem, że zasycha mi w ustach.

Głos Jerzyka brzmiał inaczej. Ten kawalarz sypiący dowcipami jak z rękawa, teraz był śmiertelnie poważny.

– Co jest grane? Dziwnie gadasz, brachu! Przestraszyłeś mnie – wysapałem cicho.

– Przepraszam, nie chciałem tego – głos mu złagodniał. – Chciałbym, żebyś wpadł do mnie. Jeśli to nie problem, to zapraszam teraz. Chciałbym ci o czymś powiedzieć, jutro może mi nie starczyć odwagi.

Jak to nie ma nadziei? Zawsze jest

– Jasne, zaraz u ciebie będę, daj mi pół godziny – powiedziałem szybko i się rozłączyłem.

W pięć minut byłem gotowy do wyjścia. Teraz czekałem już tylko na ubera, bo pech chciał, że mój samochód akurat miałem w warsztacie. W ostatniej chwili zabrałem butelkę Chivasa…

– Wiesz o tym od miesiąca i dopiero teraz mi o tym mówisz? Dlaczego? – nie rozumiałem.

– Zrozum, mnie samemu zajęło trzy tygodnie ogarnięcie tego wszystkiego – Jerzyk mówiąc to, patrzył w podłogę. – A kolejny tydzień zastanawiałem się, czy mam prawo wrzucać ci na plecy swój ciężar – podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.

– Do cholery, chłopie, jestem twoim przyjacielem. Komu masz powiedzieć jak nie mnie? – wytrzymałem jego wzrok, chociaż byłem wstrząśnięty tym, co usłyszałem wcześniej.

– Dziękuję ci, Marek, że mogłem to z siebie wyrzucić… – Jerzykowi normalnie trząsł się głos.
Nalałem whisky do szklanki.

– Przestań się wygłupiać – przerwałem mu.

– Byłem permanentnie zmęczony, poza tym bolały mnie mięśnie – tylko dlatego zrobiłem badania. Diagnoza ścięła mnie z nóg… Rak trzustki, oporny na leczenie, w zaawansowanej fazie choroby.

– Co mówią lekarze?

– Rokowania są złe. Nie ma nadziei. Za późno. Umieram stary, taka karma…

Miałem pustkę w głowie

– Nie wiem, czy mam prawo cię o to prosić… Bo widzisz, chcę, by to się stało w domu – przez twarz przebiegł mu grymas. – Znasz mnie, nienawidzę szpitali. No dobra, zapytam wprost, zamieszkasz ze mną na te kilka miesięcy? Lekarze dają mi góra pięć. Nie martw się, zastrzyki i te inne sprawy ogarnie pielęgniarka. Rozmawiałem już z taką jedną, Kaliną – zawiesił głos i spojrzał na mnie. – Marek, gdybyś ze mną mieszkał, czułbym się po prostu jakoś pewniej… Jeśli to w ogóle możliwe w mojej sytuacji. Co ty na to, mój druhu?

Zdążyliśmy jeszcze pojechać w góry. Te, które obaj kochaliśmy najbardziej - Bieszczady. Na Bukowym Berdzie Jerzyk pierwszy i ostatni raz się rozkleił. Potem był już twardy jak głaz. Nawet jak ból był nie do zniesienia, chociaż robiliśmy z Kaliną wszystko, by mu go oszczędzić. Walczył pół roku… Gdy  umierał, zanim stracił przytomność i odpłynął w niebyt, powiedział mi coś, czego nigdy nie zapomnę.

Czytaj także:
„Dorota opowiadając o swoich miłosnych podlotach, pożerała mojego męża wzrokiem. Czy na moich oczach tworzył się romans”
„Synowa jest pielęgniarką, a w domu smród, brud i chaos. Nie chce być złośliwą teściową, ale czas dać jej lekcję życia”
„Pomogłam samotnej matce w potrzebie i los mi to wynagrodził. Dostałam najcenniejszy skarb: wyczekaną córkę i wnuczkę”

Redakcja poleca

REKLAMA