W umówionym terminie stawiliśmy się w banku przy biurku niejakiego pana Jarka. Przywitał się z nami grzecznie i poprosił, aby przejść do pomieszczenia za szybą, gdzie stał nieduży stolik i cztery białe fotele.
– Widzisz, Jasiu, jaki dobry bank wybrałam? Przychodzimy po marne 15 tysięcy, a traktują nas tak wyjątkowo! – Grażynka z zadowoloną miną mościła się na skórzanym siedzeniu.
Ja tymczasem obserwowałem przez szybę pana Jarka, który rozmawiał z jakimś kolegą, i gestykulując, wyraźnie wskazywał na nas. Ten drugi kiwał głową z poważnym wyrazem twarzy. Wreszcie obaj weszli.
– Państwo pozwolą, to pan Rafał, który zajmuje się kontrolą wniosków kredytowych – oznajmił nasz doradca.
Zastanawiałem się, czy to znaczy, że coś nie tak z naszymi papierami.
– Nazywam się Rafał R… – facet zawiesił głos, patrząc mi w oczy; wyraźnie czekał na moją reakcję.
– Ale zbieg okoliczności – uśmiechnęła się moja żona, wyciągając do niego rękę na powitanie. – Ja jestem Grażyna Różycka, miło mi.
– Jan Różycki – podniosłem się z fotela. – Czy jest może jakiś problem z przyznaniem kredytu?
– Nie, skądże! Nie o to chodzi. Tylko widzi pan… Pan jest moim bratem! – wypalił. – Chciałem pana poznać – dodał jakby zawstydzony.
– Ja nie mam rodzeństwa! – stwierdziłem stanowczo. – A nazwisko jest bardzo popu… – nie dokończyłem, bo dotarło do mnie, że mogę się mylić.
Facet miał kręcone, ciemne włosy, niebieskie oczy, zrośnięte brwi. Przypomniałem sobie, że sprzątając dom po śmierci matki, znalazłem kilka zdjęć, na których była ona w towarzystwie mężczyzny o podobnej twarzy.
W środku cały się trząsłem!
– Pana ojciec miał na imię Alojzy, urodził się pan w Gorzowie w 1953 roku – mówił powoli ten Rafał. – Mój tata też miał na imię Alojzy, ja też urodziłem się w Gorzowie, 10 lat później. Jestem synem drugiej żony Alojzego… Moja starsza siostra na imię ma tak, jak pana matka, Łucja… To nie jest przypadek.
– Czyżby? Ja nie mam rodzeństwa i proszę to przyjąć za pewnik – zdobyłem się na najbardziej zdecydowany ton, na jaki było mnie stać. – Moja żona chce wziąć w waszym banku kredyt, to znaczy oboje chcemy. Dostaniemy te pieniądze? – zapytałem.
Nie chciałem mieć nic wspólnego z tym człowiekiem, nie chciałem znać dzieci mojego ojca.
Tak jak on nie chciał znać mnie.
– Tak, kredyt, oczywiście. Wszystko gotowe, Jarek już się państwem zajmie – mówił uprzejmie, ale wyczuwałem w jego głosie drżenie. – Gdyby pan zmienił zdanie, to… proszę, to jest moja prywatna wizytówka. Bardzo chciałbym porozmawiać.
Pożegnał się i wyszedł. Schowałem wizytówkę do kieszeni, przekonany, że nigdy nie będzie mi potrzebna.
Moja matka wyrzuciła ojca z domu (i z życia) na dwa miesiące przed urodzeniem mnie. Stało się tak dlatego, że ojciec zadenuncjował jej brata. Wuj Filip handlował na czarno drewnem, węglem na opał, mięsem, po prostu wszystkim, czym się dało. Miał wykształcenie muzyczne, ale w czasach stalinowskich z gry na skrzypcach nie dało się wyżywić rodziny.
Dlaczego ojciec doniósł na wujka?
Nie wiem też, czy na pewno tak było. O całej historii opowiadał mi dziadek, który chyba sam niczego nie wiedział na pewno. Zapamiętałem tylko słowa matki, które na zawsze ukształtowały mój stosunek do ojca.
Szykowałem się do matury. Szliśmy główną ulicą do sklepu po buty dla mnie. W pewnym momencie matce ukłonił się, uchylając kapelusza, jakiś wysoki, siwy mężczyzna. Mama skinęła tylko głową. Spytałem, kto to był. Milczała chwilę, aż usłyszałem:
– Twój ojciec. I nie żałuj, że go nie znasz. Takich ludzi nie warto znać.
Przez te wszystkie lata wiedziałem, że ojciec skrzywdził moją rodzinę. Że przez niego wujek poszedł do więzienia, zostawiając żonę i troje dzieci bez środków do życia. Starałem się zapomnieć, że spłodził mnie taki człowiek, aż przestałem o nim myśleć.
Wychowała mnie matka do spółki ze zdziwaczałym dziadkiem. Czy on zastąpił mi ojca? Nie, bo nieraz ubolewałem, że nie mam się kogo poradzić w różnych męskich sprawach. Moi dwaj synowie są już dorośli, lecz pamiętam wszystkie chwile, gdy byłem im potrzebny. Zawsze mogli na mnie liczyć…
Tak, wierzę, że sprawdziłem się jako ojciec
Dobiegam sześćdziesiątki i ostatnia rzecz, o jakiej myślę, to szukanie rodziny, odgrzebywanie starych spraw. Chcę mieć święty spokój. Nie daje mi go jednak żona…
Grażyna uważa, że powinienem poznać rodzeństwo i historię swojego ojca. Dowiedzieć się, jak było naprawdę, bo może on wcale nie był takim draniem, jak twierdziła moja mama. Przecież to ona nie pozwoliła ojcu kontaktować się ze mną.
– Teraz tym bardziej nie zaznasz spokoju – mówi żona. – Spotkałeś brata, wiesz, że ktoś taki istnieje. Temu człowiekowi dobrze z oczu patrzy – przekonuje, a ja coraz częściej myślę, że ma rację.
Czytaj także:
„Chcę mieszkać z facetem bez ślubu, a babcia z mamą protestują. Boją się, że skończę jak one, sama z dzieckiem na rękach”
„Nie chciałam ślubu i teraz żałuję. Mój partner zaniemógł, a córka oddała go do zakładu. Jako żona mogłabym temu zapobiec”
„Mój były to teraz szycha. Napisałam do niego, bo mąż mnie znudził. Wolę być damą na salonach niż molem książkowym”