Mam 23 lata. Mieszkam z mamą i babcią w typowym domu kobiet, bo oprócz nas są tutaj jeszcze kotki: biała Śnieżka i czarna Krecia. Wszystkie się bardzo kochamy!… Ojca nie znam. Zostawił mamę, gdy była ze mną w ciąży. Potem wyjechał za granicę i ślad po nim zaginął. Mama do tej pory ma uraz; nie wierzy facetom i trochę się ich boi. Babcia miała w swoim życiu tylko jednego mężczyznę, czyli dziadka. Owdowiała po czterdziestce, ale do dziś nie zdjęła obrączki. Złote kółko prawie wrosło w jej palec, nawet podczas operacji pęcherzyka żółciowego machnęli ręką, bo trzeba by było je przecinać!
Nasz dom jest miękki, cieplutki, czyściutki i poukładany. Kiedy Adam przyszedł tu pierwszy raz, wyglądał jak serdelek w różowej bombonierce… Tak do nas nie pasował! Mama i babcia siedziały wyprostowane i grzecznie wypytywały: czym pan się zajmuje, jak i gdzie mieszka, kim są rodzice, co robią i tak dalej.
– Zapytajcie jeszcze, czy był u Pierwszej Komunii – w końcu nie wytrzymałam. – Co to za przesłuchanie?!
Chcę móc popełnić swoje błędy
Mama i babcia są do siebie podobne: tak samo zasadnicze, dobrze wychowane, kulturalne. Ja się wrodziłam w nieznanego ojca. Jestem pyskata, uparta, samodzielna i nade wszystko cenię sobie wolność! Adam jest taki sam. Kłócimy się, lecz zawsze dochodzimy do porozumienia w ważnych sprawach. Na przykład w tym, że nie warto się spieszyć ze ślubem. Bo jeśli ludzie się naprawdę kochają, to po co im papier?
Adam ma mieszkanie, małe, ale dla dwojga wystarczy. Więc uznaliśmy, że zamieszkamy razem. Sprawdzimy się, poobserwujemy w różnych sytuacjach. Kiedy tak to przedstawiłam mamie i babci, obie zaprotestowały.
– Czy wy jesteście myszy w laboratorium, żebyście na sobie eksperymentowali?! – zawołała mama, a babcia dodała: – Tylko nieodpowiedzialny facet wciąga dziewczynę w takie bagno! Twój dziadek mi się oświadczył, zanim się pierwszy raz pocałowaliśmy. To był prawdziwy mężczyzna!
Domyślają się, że Adam i ja ze sobą śpimy, ale wolą udawać, że o niczym nie wiedzą. Tak jest im wygodniej, nie muszą zajmować stanowiska! Do tej pory to się sprawdzało, ale gdybym zamieszkała z chłopakiem bez ślubu – ooo, to gorsza sprawa! Rodzina, sąsiedzi, znajomi, koleżanki miałyby o czym gadać, a narażanie się na plotki to ostatnie, czego chcą mama i babcia, dlatego postanowiły mnie spacyfikować. Ruszyły do ataku i były pewne zwycięstwa!
Pomyliły się. Byłam nieugięta…
Na ich argumenty odpowiadałam: jestem dorosła, wiem, co robię, zdaję sobie sprawę z konsekwencji i z tego, że mogę żałować. Mogę się też mylić, ale trudno. Życie takie jest, że człowiek się myli i popełnia błędy. Tłumaczyłam: kocham was, jest mi przykro, że się martwicie. Rozumiem wasz lęk o mnie, ale to nie jest powód, żebym zrezygnowała z tego, czego pragnę. Wy też mnie kochacie, więc czemu chcecie mnie unieszczęśliwić? Odpowiada mi rola kobiety bez zobowiązań!
– I uważasz, że będziesz szczęśliwa, żyjąc z nim na kocią łapę? – pytała babcia. – On cię nie szanuje… nie widzisz tego?
– Gdyby jeszcze były jakieś przeszkody… Ale nie ma żadnych! Jesteście wolni, podobno się kochacie, macie pracę, jesteście zdrowi… Czemu się nie pobrać? – naciskała mama.
– Mamo, ja tego nie wykluczam tak w ogóle – tłumaczyłam. – Kiedyś, w przyszłości, kto wie?
– Dlaczego nie teraz? – spytała.
– Bo nie chcemy ryzykować – tłumaczyłam. – Wspólne zamieszkanie najlepiej sprawdza siłę i trwałość związku. To jest prawdziwy egzamin. Jeśli go zdamy – może tak…
Wtedy wytaczały najcięższe działo:
– Tak, powiesz, że kontrolujesz te sprawy i że się zabezpieczasz. Ale tego się nie da w pełni przewidzieć. My znamy życie i wiemy, jak jest. Co będzie, jeśli ci się przytrafi ciąża?
– Nic – odparłam spokojnie. – Będziemy mieli synka albo córeczkę…
– Nadal bez ślubu?
– A dzieci się rodzą tylko małżeństwom? – spytałam nieco zjadliwie. – O co wam właściwie chodzi?
Wtedy mi powiedziały. Oczywiście chodziło o mamę i o mnie; o to, że mój ojciec prysnął, więc mama musiała sama się zmagać z macierzyństwem i wszystkimi problemami. Że nie miałam alimentów, że ona była zupełnie sama…
– Gdyby nie babcia – mówiła z płaczem – nie wiem, jak by było… A czy my wiemy, jak długo pożyjemy, żeby w razie czego ci pomóc? Zostaniesz jak kołek w płocie… O tym nie myślisz? A co zrobisz w razie choroby albo jakiego innego nieszczęścia? Wiesz, jak ciężko jest samej kobiecie?
– Wcale nie muszę być sama – odparłam. – A mama nie chciała się z nikim wiązać. Sama wybrała samotność. Jeszcze teraz może sobie kogoś znaleźć. Jest ładna, atrakcyjna, czemu nie miałoby się jej udać?
– Bo nie! Mam fobię, jeśli chodzi o facetów. Znikąd się nie wzięła… Uważaj, żeby i ciebie to nie spotkało!
Takich rozmów było wiele. Coraz częściej zamieniały się w kłótnie.
Przyleciał do nas z kwiatami i... pierścionkiem
W naszym mieszkaniu zrobiło się mrocznie. Nawet kotki chodziły najeżone. Postanowiłam to przeciąć!
– Jutro się pakuję i wyprowadzam – oświadczyłam im pewnego dnia. – Adam po mnie przyjedzie. Proszę, żebyście nie robiły cyrków. To i tak niczego nie zmieni!
On o wszystkim wiedział. Nie ukrywałam, że mama i babcia cierpią, popłakują po kątach i są przeciwne naszym planom.
– To co ja mam zrobić? – spytał bezradnie. – Może z nimi pogadam, może uda mi się je przekonać?
– Prędzej kurę przekonasz, że jest skowronkiem – prychnęłam. – Szkoda twojego zachodu!
– Ale jednak jakoś mi głupio. Są bardzo miłe, kochają cię, nie powinny się tak zadręczać!
– Przejdzie im – westchnęłam. – Zatęsknią, przekonają się, że nie dzieje mi się żadna krzywda i wreszcie wyluzują… Zobaczysz!
Jeszcze siedziałam w wannie, kiedy zadzwonił do drzwi. Otworzyła babcia… Potem opowiadała, że najpierw zobaczyła ogromny bukiet jej ukochanych peonii, a potem dopiero Adama. Od razu buchnął na kolana, a zza siebie wyciągnął drugą wiąchę, tym razem – pachnących groszków. Te uwielbiała moja mama… Zanim się ogarnęłam, już je kupił! Co im powiedział, co obiecał, do czego się zobowiązał – nie mam pojęcia. Wyglądało na to, że mu uwierzyły, choć jeszcze wczoraj zapowiadały, że nigdy w życiu żaden facet im nie zrobi wody z mózgu! Nawet kotki obłaskawił najlepszymi przysmakami…
Był jeszcze jeden prezent, tym razem dla mnie: prześliczny pierścionek z szafirem. Oczywiście zaręczynowy!
– Ale ja na razie nie mam zamiaru wychodzić za mąż! – krzyknęłam.
– A kto mówi, że to musi być już? – uśmiechnął się Adam i puścił oko do mamy. – Pożyjemy, zobaczymy. Nikt cię do niczego nie będzie zmuszał. Może się przecież okazać, że jestem beznadziejny, bałaganiarz, maruda, skąpiec, leń i babiarz…
– Tylko nie „babiarz” – zawołałam. – Resztę jakoś może bym zniosła, ale babiarza – nigdy w życiu!
– Może się też okazać, że ty się nie sprawdzisz – dodała surowo babcia, chociaż oczy jej się śmiały. – Faktycznie, dajcie sobie czas… Tylko pamiętaj, Adamie, że ona średnio gotuje. Żebyś nie miał pretensji!
– Ja jestem dobry w kuchni – pochwalił się. – Zapraszamy do nas na pierwszy obiad… Może w niedzielę?
Nie wiem, jak się między nami ułoży, ale wiem, że Adam ma teraz dwie gorące orędowniczki, które będą na niego chuchać i dmuchać. A jeśli on będzie chuchać i dmuchać na mnie – może znudzi mi się status kobiety bez zobowiązań?!
Czytaj także:
„Upojna noc z szaloną szatynką zmieniła moje życie. Nie sądziłem, że po latach los ześle mi tę dziewczynę prosto w ramiona”
„Koleżanka snuje łzawe opowieści o rodzinnych nieszczęściach, żeby wyłudzić ode mnie kasę. Nie dam się więcej nabrać”
„Matka wypłoszyła ojca swoją ambicją. Gdy odszedł, rzuciła się w wir pracy. Ja biegałam samopas z kluczem na szyi”