„Po ciąży moja żona z super laski zmieniła się w zaniedbaną mamuśkę. Chciałem jej pomóc, a ona nasłała na mnie teściową"

Kobieta, która się zaniedbuje
„Cóż, strasznie się mój skarb zapuścił, odkąd urodził się Wojtuś. Nawet z lupą by się człowiek nie dopatrzył tej piękności, której zazdrościli mi kumple. Powinna iść do fryzjera, zacząć ćwiczyć”.
/ 20.12.2021 12:49
Kobieta, która się zaniedbuje

Coraz częściej moje  życie to monotonny koszmar. Stało się takie nudne i uciążliwe. Wracam z roboty, ledwo stanę w drzwiach, a żona już wręcza mi worek ze śmieciami do wyrzucenia, torbę na zakupy albo, jak dziś, recepty do wykupienia. Jakby uważała, że w pracy dość się wysiedziałem, i pora, żebym zrobił wreszcie coś pożytecznego. A wszystko przy wtórze narzekania, że mały znów nie spał w dzień, sąsiedzi hałasowali, i w ogóle nic, tylko strzelić sobie w łeb!

Potem, gdy już zasłużę na obiad, dostaję michę wczorajszej zupy albo podobny rarytas, synka na kolana, a żona uwala się na sofie przed telewizorem. Nawet nie ogląda, tylko poddaje krytyce zawartość kolejnych kanałów – tu szajs, tam powtórka, a w ogóle to czy widziałem tę nową prezenterkę?

– Ma krzywą gębę – stwierdza Mariola. – Tyle jest pięknych dziewczyn, a oni biorą same kreatury! Chyba po znajomości.

Biedna Kasia, trafiła na strasznego lenia

Rzadko patrzę, bo po co? I tak każda wygląda lepiej od Marioli, przynajmniej jest uczesana
i ubrana w co innego niż poplamiony dres. Cóż, strasznie się mój skarb zapuścił, odkąd urodził się Wojtuś. Nawet z lupą by się człowiek nie dopatrzył tej piękności, której zazdrościli mi kumple. Powinna iść do fryzjera, zacząć ćwiczyć, ale gdzie tam! Wołami jej do ćwiczeń nie zaciągniesz, a do tego jeszcze pretensje, że chyba jej już nie kocham, skoro zwracam uwagę na błahostki.

– Rzeczywiście, po całym dniu z dzieckiem w domu jedyne, o czym marzę, to siłownia! – prycha gniewnie.

Myślałem, że to hormony czy coś – nie znam się na tym…

W każdym razie sądziłem, że minie jej z czasem i wszystko będzie jak kiedyś. Zgadałem się nawet o tym
z Kasią, koleżanką w pracy, ale ta nie pozostawiła mi nadziei.

– Rafi, zobaczyłbyś mojego chłopa! – machnęła ręką. – Wyhodował brzuszysko, ograniczył mycie do minimum, a odkąd pracuje zdalnie w domu, nawet ze szlafroka nie wychodzi! A to ja byłam w ciąży, nie on.

Dodała, że niektórzy tak mają, i to wcale nie zależy od płci. Starają się tylko do pewnego momentu, a potem już tylko spoczywają na laurach.

– Ty wiesz, że on kiedyś nawet sobie dziurki w nosie depilował? – Kasia zaśmiała się gorzko. – Teraz brodę jak jakiś Rumcajs sobie zapuścił.

Nawet nie wiedziałem, kiedy się zaprzyjaźniliśmy. Dobrze mieć bratnią duszę, kogoś, kto człowieka rozumie! No i nie ukrywam – moja koleżanka jest bardzo atrakcyjną kobietą. Gdyby nie ona, pewnie dawno bym zapomniał, jak pachną perfumy, i jak wygląda dobrze zrobiony makijaż.

Tak się podtrzymywaliśmy wzajemnie na duchu, podsuwaliśmy sobie pomysły, jak uzdrowić sytuację w naszych domach… Może trzeba częściej zapraszać gości, skoro nasze połowy uważają, że sami już nie jesteśmy warci zachodu?

– Puknij się w głowę, człowieku – poradziła mi Mariola, gdy wystąpiłem z propozycją niewielkiej imprezki. – Tylko gości mi jeszcze tutaj trzeba!

Potem oboje z Kasią wyskoczyliśmy po pracy do galerii i kupiliśmy prezenty. Ona nową koszulę dla swojego spaślaka, a ja komplet czarnej bielizny dla Marioli. Tani nie był, ale przyjaciółka zapewniła mnie, że ten zakup się opłaci. Gdyby ona dostała takie cudo, z pewnością czekałby mnie upojny wieczór!

– Ładne – skwitowała Mariola. – Ale nie mój rozmiar. Jak już koniecznie chciałeś wydać wór kasy, to trzeba było mnie zabrać na zakupy.

Jasne! Tylko że jak ostatnio poszliśmy razem, to kupiła zestaw ścierek do kuchni i silikonową łapkę do naczyń. Na uwagę, że może czas, aby uzupełnić ciuchy, rzuciła tylko w przelocie:

– Dopiero jak schudnę.

Seksowna bielizna wylądowała na dnie szafy, natomiast w nocy było jak zwykle: Mariola odwróciła się do mnie plecami i zasnęła, zanim zdążyłbym policzyć do trzech.

Naprawdę, ręce opadają…

Kasia podejrzewa, że moja żona może mieć depresję poporodową, podobno tak się zdarza. No ale żeby trzymało ją tak długo? Przecież nasz Wojtuś ma już pół roku!

– Ty chociaż możesz liczyć na to, że twojej żonie pomogą jakieś tabletki, ja już nie mam nadziei… – przyjaciółka wypłakiwała mi się w mankiet w czasie lunchu. – Facet siedzi w domu cały dzień, palcem nawet nie kiwnie. Jeszcze mi zarzuca, że wyjście po córkę do przedszkola mu harmonogram rozwala! Chyba dłubania w nosie!

Kasia strasznie jest podłamana ostatnio i nawet myśli o rozwodzie. Nie da się gościa nijak zmotywować i biedulka czuje się jak pogrzebana żywcem. Skalkulowała sobie wszystko i wyszło jej, że bez tego całego Jacka będzie jej łatwiej żyć. Może nawet jeszcze zwiąże się z kimś normalnym, kto wie?

Trochę dziwnie mi się zrobiło na tę myśl… Kto mnie wtedy będzie podnosił na duchu? Komu się przyznam, że Mariola na sugestię depresji zrobiła mi wielką awanturę, której myślą przewodnią było hasło, że przestałem ją kochać, i na dodatek robię z niej wariatkę?!

Wchodzę do kuchni, a tam… inkwizycja

W każdym razie Kasia napisała pozew, pokazała mężowi, a facet ją wyśmiał – stwierdził, że jego kuzyn jest świetnym prawnikiem, więc niech się Kaśka rozwodzi, proszę bardzo; zobaczymy, komu mała zostanie przyznana!

Człowiek to doprawdy dziwne zwierzę. Nieustanne narzekania Marioli nużą mnie i zniechęcają, natomiast Kasię mógłbym pocieszać bez końca. Nigdy nie było złej pory na powtarzanie jej, że nie ma się czego bać: w tym kraju matka musiałaby być narkomanką lub morderczynią, żeby nie dostać prawa opieki nad dzieckiem, w dodatku takim małym, w wieku przedszkolnym.

Wczoraj akurat skończyłem kąpać Wojtusia, kiedy znów do mnie zadzwoniła. Przekazałem synka Marioli, a sam wyszedłem na balkon, żeby spokojnie z nią porozmawiać.

– Możesz mi powiedzieć, co ty za telekonferencje urządzasz ostatnio? – Mariola rzuciła się z wyrzutami, ledwo wróciłem.

– Rozmawiałem ze znajomą z pracy– przyznałem się, a widząc minę żony, dodałem: – Ma problemy z projektem.

– Tak ciągle? – zadrwiła żona. – Może niech zmieni robotę.

Piątek wieczór, Jezu, nie chcę zaczynać weekendu od kłótni!

Z kolei w sobotę rano wstaję, wchodzę do kuchni, a tam Mariola z mamusią niczym inkwizycja, przed nimi zaś moja komórka. I zaczęło się.

Kim jest ta cała Kasia? Czemuż to gadam z nią tak często?

– Więcej niż ze mną – wygarnęła mi żona. – I te czułe SMS-y! Do mnie nigdy nie piszesz!

Tłumaczę, że koleżanka, że ma problemy rodzinne, a teściowa na to, że problemy to mam teraz ja. Ona zawsze powtarzała Mariolce, że ze mnie kawał aroganckiego łajdaka, i właśnie się okazało, że miała rację.

– Zrobił ci dzieciaka, córuś, a sam co? Kręci lody na boku! – prychnęła. – Koleżanka! Znamy takie przyjaźnie, gdzie chłop namawia babę do rozwodu!

– A ja chciałbym wiedzieć: dlaczego w ogóle mamusia została wezwana do rozwiązywania naszych problemów małżeńskich? – zapytałem. – Może zaprośmy jeszcze komitet blokowy.

Zażądały, żebym zadzwonił do Kasi i z nią zerwał. Nie zrobiłem tego, to jakaś bzdura.

Czytaj także: 
„Moja matka straciła rozum. Ma ponad 80 lat, nie mam już siły kontrolować jej wyskoków”
„Mąż mówił, że jestem darmozjadem i moje miejsce jest w kuchni. Nie wytrzymałam, wsiadłam w pociąg i uciekłam"
„Moja siostra to podła naciągaczka. Zrobiła sobie dzieciaka, o którego nie dba. Wysługuje się mamą i zabiera jej pieniądze"

Redakcja poleca

REKLAMA