Od najwcześniejszych lat słyszałam, że żona powinna bezwzględnie słuchać swojego męża.
– Kobieta jest po to, żeby sprawiać przyjemność mężczyźnie – mawiał bezustannie mój ojciec. – A sama powinna się cieszyć, jeśli on będzie z niej zadowolony.
Nie interesowała go żadna inna forma relacji między mężczyzną a kobietą, natomiast romantyczne opowieści o miłości i przywiązaniu uważał za skończone brednie. Animacje i wszelkiego rodzaju baśnie, które pokazywały młode kobiety jako księżniczki, określał mianem szkodliwych i robiących wodę z mózgu osobom takim jak ja.
– Naogląda się i naczyta jedna z drugą takich głupot i im się wydaje nie wiadomo co – gderał. – Że niby mężczyzna miałby nad taką skakać – no patrzcie państwo! Jeszcze czego!
Dorastałam więc w przeświadczeniu, że właściwie nie mam w życiu żadnego nadrzędnego celu poza służeniem swojemu przyszłemu „królowi”. Dla ojca ważniejsze było to, co umiałam zrobić w kuchni i domu, niż to, czego nauczyłam się w szkole.
Kiedyś też nawrzeszczał na mnie, gdy siedziałam z koleżankami w pokoju, a one opowiadały mi o swoich pierwszych przygodach z chłopakami. Jedna z nich stwierdziła wtedy, że nie można chłopakom na za wiele pozwalać, bo potem sobie wyobrażają nie wiadomo co. Ojciec stwierdził po tym, jak wyprosił moje koleżanki z domu, że mam się z nimi nie zadawać i nie słuchać takich idiotyzmów.
– To mężczyzna decyduje, jak wygląda relacja – grzmiał wtedy. – I na przyszłość, zapamiętaj sobie, że w łóżku niepodzielnie rządzi mąż.
Ariel zwrócił na mnie uwagę
Kiedy poszłam na studia, trochę się bałam, jak ta moja przyszłość u boku mężczyzny będzie wyglądała. Tak naprawdę nie miałam za sobą ani jednego poważnego związku, bo z jednej strony żaden z chłopaków, których poznawałam, mi się nie podobał, a z drugiej nie śpieszyło mi się jakoś do tego usługiwania opisywanego przez ojca.
Poza tym marzyłam o realizowaniu swojej pasji – rozwijaniu się w kierunku grafiki komputerowej. Jako że studiowałam zaocznie, żeby przypadkiem ojciec się o niczym nie dowiedział, w ciągu tygodnia miałam czas na pracę w kawiarni, której szczerze nienawidziłam.
Wbrew przekonaniu ojca, byłam strasznie nieśmiała i z trudem nawiązywałam kontakt z innymi ludźmi. Kiedy obsługiwałam klientów, czułam się potwornie skrępowana, zresztą często się zamyślałam, co denerwowało moją szefową.
Mimo wszystko, coś się we mnie zmieniło, gdy poznałam Ariela. Był jednym z moich klientów i pochwalił kawę, którą zaparzyłam. Rozmawiał ze mną trochę dłużej, niż wypadało, a kiedy skończyłam swoją zmianę, okazało się, że na mnie czeka.
I tak poszliśmy na pierwszą randkę. Dalej sprawy potoczyły się bardzo szybko. Ja bardzo zabiegałam, żeby Ariel nie poznał za szybko moich rodziców, dlatego ci o naszym planowanym ślubie dowiedzieli się przez telefon.
Często za to odwiedzaliśmy jego rodziców. Lubiłam te wizyty – zarówno mama, jak i tata mojego narzeczonego byli bardzo sympatyczni i nigdy nie usłyszałam od nich nic przykrego.
Ani się obejrzałam, a stanęliśmy razem na ślubnym kobiercu. Rodzice oczywiście zostali zaproszeni na ceremonię i wesele, ale starałam się ich jak najbardziej unikać. Poza tym rósł we mnie niepokój, jak teraz będzie mi się żyło, bo przecież właśnie miałam zamieszkać ze swoim mężem. Tym, któremu powinnam służyć. Aż do śmierci.
Życie wyglądało inaczej
Życie pod jednym dachem z Arielem mocno mnie zaskoczyło. Mój mąż nie tylko nie wymagał ode mnie pełnej dyspozycyjności w łóżku, ale zawsze pytał, czy nie jestem zmęczona, czy w ogóle mam ochotę, a raz nawet zaproponował mi masaż, bo przecież pewnie sporo się nastałam i nachodziłam w kawiarni.
Tak, wciąż pracowałam w tym samym miejscu, choć zdążyłam już skończyć studia. Wiedziałam, że o pracy w zawodzie grafika mogłam zapomnieć – w końcu to zajmowałoby mi zbyt wiele czasu, bym mogła się w pełni poświęcić obowiązkom wobec męża.
Dziwiłam się też za każdym razem, kiedy pytał mnie o zdanie w jakiejś ważnej sprawie. Nigdy nie oznajmił, że mam gdzieś z nim iść, tylko pytał, czy mam na to ochotę lub prosił, abym wybrała miejsce, które chciałabym odwiedzić. Co więcej, zawsze po sobie sprzątał, a kiedy raz wrócił z pracy tak zmęczony, że porozrzucał ubrania po podłodze i padł na łóżko, kolejnego dnia przepraszał mnie zawstydzony, że musiałam pozbierać wszystko za niego.
Trochę to się kłóciło z moim wyobrażeniem małżeństwa, które tak skutecznie wyrył w moim umyśle ojciec przed laty. W każdym razie, kiedy wróciłam raz szybciej z pracy, pozwoliłam sobie na zbyt dużo swobody, a że Ariela nie było, postanowiłam odpalić laptopa i zająć się jakimś niezobowiązującym projektem graficznym. Tak mnie to wciągnęło, że kompletnie straciłam poczucie czasu. Spanikowałam dopiero gdy w domu pojawił się mój mąż.
– Co robisz? – spytał, zaglądając mi przez ramię. – O kurczę, Marysia! To twoje? Nie mówiłaś nigdy, że tak umiesz!
– Ja… – Zamarłam na krześle. – O nie, kompletnie zapomniałam o obiedzie! Przepraszam…
– A wiesz, miałem całkiem luźny dzień – przerwał mi beztrosko. – O ile coś jest w lodówce, to coś tam przygotuję. Zawsze lubiłem gotować, że pozwól, że ja dziś coś wyczaruję.
Uśmiechnął się i sam poszedł do kuchni. Stanęłam w drzwiach, przyglądając się z niedowierzaniem, jak przygotowuje posiłek. W końcu ojciec przez tyle czasu tłukł mi, że to kobiety są od garów i mają we wszystkim słuchać męża. Tymczasem Ariel nie tylko nie naciskał na mnie w sprawach intymnych i namawiał do realizowania swoich pasji, to jeszcze chciał gotować.
Trochę mnie to zszokowało, zwłaszcza że mnie wyrzucił do komputera. Żebym robiła takie projekty, bo są naprawdę super.
Ojciec był w szoku
W końcu stało się – moja matka miała urodziny i zaprosiła nas na obiad. Nie wypadało odmówić, więc przyjechaliśmy. Wtedy moi rodzice chyba po raz pierwszy w życiu mieli okazję trochę dłużej pogadać z Arielem. Na naszym ślubie wymienili zaledwie parę zdań.
– No, i jak tam się moja córka sprawia? – zaczął ojciec po jakiejś godzinie, gdy rozmowa układała się całkiem nieźle i już myślałam, że jakoś to wszystko przetrwam. – Dobrze ci z nią?
– Pewnie. – Ariel uśmiechnął się do mnie szeroko. – Gdzie ja bym drugą taką znalazł?
– No, ja myślę – rzucił zadowolony ojciec. – Nieźle ją wytresowałem, co?
Na moment zapadła niezręczna cisza.
– Słucham? – odezwał się w końcu mój mąż. – Co znaczy „wytresowałem”?
– No, to dzięki mnie wie, jak się ma zachować przy mężu – tłumaczył spokojnie ojciec, nie widząc problemu. – Wie, gdzie jej miejsce.
Oczy Ariela zmrużyły się niebezpiecznie.
– To nie jest jakiś pies, żeby ją tresować.
– Oj tam, zaraz pies. – Ojciec machnął ręką. – Kobieta musi po prostu być odpowiednio przygotowana do… no wiesz, służby. – Uśmiechnął się sugestywnie.
Ariel zerwał się z miejsca.
– Moja żona nie jest niewolnicą – stwierdził ostro. – Kocham ją i zrobię wszystko, żeby było jej jak najlepiej. A skoro pan tego nie rozumie, to chyba się nie dogadamy. – Przeszył wzrokiem także moją matkę. – A pani się powinna wstydzić. Nawet nie stanie pani w obronie córki – zerknął na mnie. – Wydaje mi się, że nie chcesz tu siedzieć tak samo, jak ja. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale chyba lepiej nam będzie wszędzie, tylko nie tutaj.
I wyszliśmy. Pierwszy raz w życiu postawiłam się ojcu.
Jesteśmy najlepszymi partnerami
Nie rozmawiam z rodzicami od przeszło pół roku. Ojciec oczywiście się obraził, uważa zresztą, że popełniłam błąd, wychodząc za „tego niemęskiego niedojdę”. Matka coś tam niby gadała, że jej przykro, no ale wiadomo – nic z tym nie zrobiła.
Ja tymczasem jestem bardzo zadowolona z mojego życia, w którym trochę się zmieniło. Po pierwsze, rzuciłam pracę w kawiarni. Teraz przygotowuję projekty graficzne na zamówienie i dużo lepiej na tym wychodzę. A do takiego posunięcia namówił mnie Ariel, który twierdził, że takich zdolności nie można marnować. Po drugie, spodziewam się dziecka. I jestem przekonana, że ten maluch nie mógłby trafić na lepszego ojca.
Czytaj także:
„Mój ojciec na stare lata zwariował i przepisał majątek na Kościół. Ja klepię biedę, a proboszcz je z pozłacanych talerzy”
„Spędziłam noc z nieznajomym. Po czasie okazało się, że to przyjaciel mojego chłopaka. Cóż, on też nie próżnował”
„Mąż wystawił mnie w walentynki. Kiedy wypłakiwałam oczy sama przy stole, przystojny nieznajomy podszedł mnie pocieszyć”