Ufałam mu bezgranicznie. Byłam pewna, że wszystko, co razem zbudowaliśmy, powstało na solidnych i trwałych fundamentach. Dwoje dzieci, piękny dom, świetnie prosperująca firma – przez długie lata uważałam się za szczęściarę. O tym, że byłam w błędzie, dowiedziałam się przez przypadek, kiedy postanowiłam zrobić porządek w firmowych papierach.
Przez lata było dobrze
Niedawno ja i Tomek świętowaliśmy 20. rocznicę ślubu. Było fantastycznie. Z tej okazji zorganizowaliśmy przyjęcie dla bliskich nam osób – ponieważ pogoda dopisała, odbyło się ono w ogrodzie. Nie zabrakło kwiatów i wspaniałych podarunków, tortu imponującego smakiem i wyglądem, momentów pełnych wzruszenia, uśmiechów i życzeń. Oczyma wyobraźni widziałam, jak będziemy obchodzić kolejną okrągłą rocznicę.
W najśmielszych myślach nawet nie przypuszczałam, że już niedługo złożę papiery rozwodowe, a cała moja miłość do Tomka obróci się w pył. Nigdy nie zrozumiem motywów jego postępowania i do końca mych dni mu nie wybaczę. Doprowadził mnie do psychicznej ruiny. Boję się, że mogę się już nie podnieść po tak bolesnym ciosie.
Poznaliśmy się, gdy oboje byliśmy na ostatnim roku studiów – jedna uczelnia, różne kierunki. Tak się jednak złożyło, że niemalże jednocześnie rozpoczęliśmy staż w tej samej firmie. Od razu wpadliśmy sobie w oko i szybko zaczęli się spotykać. Już po pierwszej randce nie miałam cienia wątpliwości co do tego, że jest to mężczyzna, u którego boku pragnę się zestarzeć. Tomek odwzajemniał moje uczucia i po niespełna pięciu miesiącach znajomości się oświadczył.
Odkąd pamiętam, miał smykałkę do interesów, a wspomniany staż zainspirował go do założenia własnego biznesu. Zupełnie naturalne było dla mnie wspieranie go w tych działaniach – zwłaszcza że dość prędko zaczęły się pojawiać pożądane rezultaty. Zanim jeszcze stanęliśmy na ślubnym kobiercu, sporo rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości oraz o podziale obowiązków. W tej kwestii była pełna zgoda – on bierze na siebie utrzymanie rodziny, a ja będę pełnoetatową gospodynią domową. Nie chciałam jednak tak do końca wypaść z obiegu, więc postanowiłam, że zrobię kursy księgowe, co na pewno przyda się przy prowadzeniu firmy. Tomek poparł tę decyzję i zachęcał do wytrwania w niej.
Poświęciłam dla niego wszystko
Kiedy rok po roku pojawili się na świecie nasi synowie, miałam ręce pełne roboty. Niemniej wiedziałam, że mogę liczyć na Tomka, pomimo że on również miał sporo na głowie. Bywały lepsze i gorsze chwile, ale nawet z najbardziej kryzysowych sytuacji wychodziliśmy obronną ręką. Tomek sprawdził się jako mąż i ojciec.
Nie byliśmy co prawda parą idealną, chociaż wiele osób z naszego otoczenia tak właśnie uważało, ale Tomek zawsze pamiętał o okazywaniu mi uczuć. Nie miewaliśmy też cichych dni, gdyż wszelkie nieporozumienia wyjaśnialiśmy na bieżąco. Łudziłam się, że ten stan rzeczy będzie trwał wiecznie, lecz po dwudziestu latach moje życie niespodziewanie wywróciło się do góry nogami. Za nic nie wpadłabym na to, że sprawy przybiorą tak smutny obrót – w zachowaniu Tomka nic nie wskazywało na to, że ukrywa on tajemnicę, która doprowadziła do rozpadu naszego związku.
– A to co? – mruknęłam pod nosem, przeglądając zawartość koperty, którą pierwszy raz na oczy widziałam.
Zawierała faktury i wyciągi bankowe. Widniało na nich nazwisko, którego kompletnie nie kojarzyłam. Zebrało mi się na porządkowanie firmowej dokumentacji – gdyby skarbówka wpadła z kontrolą i zobaczyła, jaki mamy bajzel w papierach, dowaliłaby wysokie kary. Wyglądało na to, że część z nich umknęła mojej uwadze – byłam całkowicie pewna, że tych, które właśnie trzymałam w dłoni, nie księgowałam. Uznałam, że najlepiej będzie zapytać Tomka, o co chodzi.
– E, to nic takiego – machnął ręką – nie masz się czym przejmować.
– Nie wprowadzałam tego do ksiąg – odparłam nieco zdumiona.
– Kochanie, naprawdę sobie tym głowy nie zaprzątaj – cmoknął mnie w policzek. – Muszę uciekać na spotkanie.
– OK – nadstawiłam do pocałunku drugi policzek.
Jednakże tajemnicza koperta nie dawała mi spokoju. Rozmawianie z Tomkiem na temat nie miało sensu. Znałam go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że nie powie mi nic oprócz tego, co usłyszałam. Zaczęłam zatem szperać w dokumentach firmy i internecie, ale bezskutecznie. Wtedy wpadłam na szalony pomysł, żeby wynająć prywatnego detektywa. Zaraz jednak siebie skarciłam. Mąż by mnie nie oszukał, a ja jemu ufałam.
Nie pozwoliłam głosowi intuicji rozpanoszyć się z moim umyśle, ale nie trwało to zbyt długo. Tak usilnie domagał się uwagi, że w końcu musiałam coś z tym zrobić.
Świat wywrócił się do góry nogami
Kiedy detektyw poinformował mnie o swoim odkryciu, byłam pewna, że śnię
– Mówił pan, że to pilne, więc przyjechałam jak najszybciej – wpadłam zadyszana do biura detektywa.
– Lepiej niech pani usiądzie – wskazał mi fotel.
– A co, mogłabym upaść z wrażenia? – rzuciłam żartobliwie.
– Nie wykluczam – jego poważna mina bardzo mnie zaniepokoiła.
– Proszę powiedzieć, czego się pan dowiedział.
– Pani Marto – westchnął głęboko detektyw – nie jest mi łatwo przekazywać takie informacje klientom, ale na tym polega moja praca.
– Co się dzieje? – patrzyłam na niego wyczekującym wzrokiem.
– Pani mąż ma rodzinę z kobietą, której nazwisko widnieje na dokumentach. Nie zawarł z nią formalnego związku, ale mają pięcioletniego syna.
W rzeczy samej, gdybym stała, grunt usunąłby mi się spod stóp. Poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca i wcale nie było to przyjemne doznanie. Nie miałam pojęcia, jak zareagować. Siedziałam zatem otępiała i słuchałam detektywa, chociaż słowa te w ogóle do mnie nie docierały. To był jakiś absurd! Miałam nadzieję, że to wszystko to tylko abstrakcyjny sen, ale niestety tak nie było…
Potrzebowałam kilkunastu minut, żeby ochłonąć i zebrać się na odwagę, żeby obejrzeć zdjęcia. To, co znałam i na czym polegałam, nagle przestało istnieć. Nie byłam w stanie zapanować nad emocjami i się rozpłakałam, aczkolwiek ostatnią rzeczą, jakiej teraz chciałam, było wypłakiwanie się w rękaw obcego człowieka. Nikt nigdy mnie tak nie upokorzył, jak mój własny mąż.
Zniszczył mi życie
Do domu wróciłam roztrzęsiona. Wzięłam taksówkę, ponieważ prowadzenie samochodu w takim stanie byłoby skrajną nieodpowiedzialnością. Tomka zastałam w kuchni. Wyobraźnia natychmiast zaczęła pracować na najwyższych obrotach. Zrozumiałam, że kiedy wyjeżdżał w sprawach służbowych, to spędzał czas z inną kobietą i ich synem.
– Jesteś blada – od razu zauważył, że coś jest nie tak.
Bez słowa podałam mu teczkę z dowodami, które zebrał detektyw. Przejrzał je w milczeniu. Nie potrafił spojrzeć mi w oczy.
– Czekam na wyjaśnienia. Mam do tego prawo.
– Racja – przytaknął.
Przyznał, że poznał ją parę lat temu na jakimś biznesowym wyjeździe. Za dużo wypili i wylądowali w łóżku. Ona zaszła w ciążę. Twierdził, że próbował się z tego wykręcić, ale był szantażowany.
– Co ty za brednie opowiadasz? Na tych fotografiach nie wyglądasz na szantażowanego człowieka, a na zakochanego!
Usiłował się tłumaczyć, ale nie miałam ochoty go słuchać.
– Zniszczyłeś mi życie – nic więcej nie mogłam z siebie wykrztusić.
Uciekłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Całą noc płakałam.
Zakomunikowałam Tomkowi, że składam papiery rozwodowe. Oczywiście starał się odwieść mnie od tej decyzji. Błagał o wybaczenie i przepraszał, ale pozostałam nieugięta. Nie mieliśmy podpisanej intercyzy, w związku z czym połowa naszego majątku była moja. Poza tym postanowiłam wnioskować o rozwód z orzeczeniem o jego winie. Niemniej obawiałam się, że będzie mi robił pod górkę. Trudno.
Na wybaczenie nie ma co liczyć, gdyż są rzeczy, których się po prostu nie wybacza. Przyznaję, że boję się nie tyle sprawy rozwodowej, ile tego, jak teraz będzie wyglądać moje życie. Poświęciłam je dla człowieka, który dopuścił się zdrady i oszustw. Ja zaś byłam gotowa stać u jego boku i iść ramię w ramię. Ból, jaki odczuwam, jest niewyobrażalny. Łudzę się jedynie nadzieją, że czas nieco go złagodzi – w to, że uleczy rany, nie wierzę. Nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość i ta niepewność jest najgorsza.
Czytaj także:
„Wszyscy myślą, że jesteśmy bogaci, a tak naprawdę nie mamy kasy. Usta mnie bolą od fałszywego uśmiechu”
„Kazałam mężowi wyjechać za pieniędzmi, a teraz usycham z zazdrości. Boję się, że znalazł sobie kogoś”
„Mąż od lat podejrzewa mnie o romans. Odeszłam, gdy jego zazdrość przekroczyła granice i narobił mi wstydu”