„Po 10 latach związku kobieta, którą kochałem, odeszła z innym. Gdy wróciła z podkulonym ogonem, moje serce było już zajęte”

para na randce fot. Adobe Stock, nyul
„Lubiłem przesiadywać w warsztacie, nawet jak nie miałem nic do naprawiania, bo w końcu mogłem się wygadać. Karolina grzebała w jakimś rozbebeszonym silniku, ja rozkładałem na części swoje życie uczuciowe. Dobrze mi to robiło, a jej najwyraźniej nie przeszkadzało, czasami zadawała jakieś pytanie, czasem po prostu milczała, ale słuchała”.
/ 29.03.2023 22:00
para na randce fot. Adobe Stock, nyul

Nie było łatwo wracać do rodzinnego domu w roli przegranego, ale co robić. Potrzebowałem spokojnej przystani, żeby się pozbierać, poza tym byłem kompletnie spłukany. Po ośmiu latach pobytu na Wyspach, mój majątek wciąż mieścił się w jednej torbie.

– Boże! – przywitał mnie ojciec.

– Znowu ty, Juruś? Myślałem, że odchowaliśmy już dzieci!

Nic nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek czekał tu na mnie z otwartymi ramionami. Mama z empatią starała się wrócić do roli ukochanej i troskliwej rodzicielki, ale widać było, że męczy ją to bardziej, niż chciała okazać. Nie miałem jednak wyjścia, musiałem mieć trampolinę do ponownego odbicia. Zająłem swój stary pokój, który w międzyczasie stał się składzikiem różnych gratów. Świadomość, że miejsce, które kiedyś należało tylko do mnie, zostało wchłonięte i zaadaptowane przez rodziców, była dosyć bolesna. Tak jakbym przestał być ważny dla kogokolwiek. Jakby moje istnienie nie odcisnęło piętna ani na materii nieożywionej, ani na ludziach, którzy mnie otaczali.

Nie poprawiało mi to nastroju, lecz nie przypuszczałem, żeby cokolwiek mogło go poprawić. Byłem w totalnej rozsypce, podobnie jak mój dziesięcioletni związek… Kobieta, którą kochałem, i której bezgranicznie ufałem, puściła mnie bowiem z torbami, a dokładnie z jedną torbą marki Adidas. Reszta, włącznie z moim zaufaniem i szczeniacką miłością, przepadła.

– Zawsze wiedziałem, że tej twojej flądrze nie można wierzyć – podniósł mnie na duchu ojciec. – Nigdy nie rozgryzłem, co widziałeś w tej wychudzonej farbowanej lisicy!

Mama, jak zwykle, próbowała pozytywnie interpretować jego słowa, co tylko pogarszało sprawę, więc nie pozostawało mi nic innego, jak zamknąć się u siebie albo uciec do miasta.

Poszedłem odwiedzić dawnego kumpla

Wybrałem to drugie w nadziei spotkania kogoś, z kim można byłoby normalnie pogadać. Padło na Daniela, starego przyjaciela z lat szkolnych. Kupiłem sześciopak piwa i zaszedłem do warsztatu, który prowadził razem ze swoją młodszą siostrą. To był rodzinny biznes należący przed laty do ich ojca.

Dawno temu, korzystając z narzędzi i fachowych porad tego znanego w mieście mechanika, składaliśmy z Danielem stary motocykl bmw. O ile pamiętam, rozłożyliśmy się przy jakiejś brakującej przekładni w skrzyni biegów… A potem poznałem Justynę, czyli moją byłą, i jakoś przestałem się interesować dwuśladami. Daniel zarzucał mi nawet, że zacząłem gustować w mieszczańskim i snobistycznym towarzystwie, ale tłumaczyłem sobie, że po prostu zżera go zazdrość.

Byłem do obłędu zakochany i chyba rzeczywiście imponowało mi trochę vipowskie życie przyjaciół mojej dziewczyny. Potem odbył się ślub i wielkie weselisko zorganizowane przez teściów, na którym właściwie nie było moich przyjaciół, i zaraz potem wyjechaliśmy z kraju w poszukiwaniu większych pieniędzy.

Kontakt z Danielem prawie się urwał i, gdyby nie Facebook, zupełnie byśmy o sobie zapomnieli. Dlatego z wahaniem zajrzałem przez półotwarte drzwi warsztatu.

– Hej, stary, jak leci, Danek? – pozdrowiłem nogi wystające spod uniesionego samochodu.

– Danek nosi dziewiątkę, palancie – usłyszałem dziewczęcy głos i spod samochodu wyjrzała czarna od smaru twarz.

– Karol? – spytałem niepewnie.

– A kogoś się spodziewał? – odpowiedziała dziewczyna. – Miss Ekwadoru?

To była siostra mojego przyjaciela, Karolina. Pamiętałem ją jako ciągle pętającą się za bratem piętnastolatkę, która za żadne skarby nie chciała się odczepić, grożąc nawet, że powie ojcu o paru naszych ciemnych sprawkach, jeżeli nie ustaniemy w próbach spławienia jej.

Z czasem przywykliśmy do smarkuli, tym bardziej że nie sprawiała problemów, a w nogę grała tak, że przy wybieraniu drużyn biliśmy się o to, by weszła do składu, bo to gwarantowało zwycięstwo. Razem z nami pracowała przy remoncie bmw i razem skakaliśmy do rzeki z przęseł kolejowego mostu. Tak jak my, nosiła dżinsy i adidasy, i wcale nierzadko zdarzało się, że brano ją za chłopaka.

– Sorry, Karol – powiedziałem teraz. – Znów ktoś cię pomylił z facetem.

– No cóż – dziewczyna wysunęła się spod auta i odgarnęła z czoła kosmyk włosów, zostawiając przy okazji na skórze kolejną smugę brudu. – Lubię komplementy.

Wyciągnęła rękę do przywitania, ale szybko ją cofnęła i schowała za plecy.

– Ogarnę się – wymamrotała z zażenowaniem i pobiegła na zaplecze.

Rozejrzałem się wokół. Pomieszczenie niewiele się zmieniło i najwyraźniej okres świetności miało już za sobą. Na kanale stały dwa samochody, w kącie motor przykryty płachtą, a na wielkiej ściennej tablicy lśniły wyślizgane w rękach komplety stalowych kluczy. Nie brakowało żadnego, nawet najmniejszego narzędzia. Tak jak stary Błaszczyk, znaczy się ojciec Danka, zawsze wymagał.

O rany, to Karol... znaczy Karolina?

Zaciekawił mnie kształt motocykla ukrytego pod brezentem. Odrzuciłem na bok materiał i zobaczyłem dobrego znajomego – bmw z lat trzydziestych, odpicowane, jakby dopiero zeszło z linii produkcyjnej.

Karolina nigdy nie pozwoliła go sprzedać, choć nieraz przydałby się zastrzyk gotówki – usłyszałem za plecami głos Daniela.

Uścisnęliśmy się serdecznie, tak jakbyśmy rozstali się wczoraj, choć po nalanej i przekrwionej twarzy przyjaciela znać było upływ czasu. Czasu i alkoholu, bo zdaje się, że odziedziczył po ojcu także nałóg. Z zadowoleniem pociągnął parę łyków piwa, którym go poczęstowałem.

– Gdyby to ode mnie zależało, Jurek – powiedział – wszystko bym dawno sprzedał. To Karol się upiera, żeby kontynuować działalność, choć jak widzisz, interes ledwie zipie.

– Jakbyś tyle nie chlał, gamoniu – usłyszeliśmy głos jego siostry wchodzącej do warsztatu – interes by tylko zyskał!

Stała przed nami z rozpuszczonymi, jeszcze wilgotnymi po kąpieli włosami, ubrana w czarną obcisłą kieckę kończącą się sporo przed kolanami. To, co odsłaniała sukienka, było nadzwyczaj zgrabne, i zdziwiłem się, że wcześniej tego nie zauważałem. Krągłe biodra, płaski brzuch i kształtne, małe piersi…

– Co się tak gapicie, tłuki? – otrzeźwił mnie jej głos.

– Bo żeś się odstawiła jak stróż w Boże Ciało – zripostował Daniel.

Karol sięgnęła po piwo, sprawnie zerwała kapsel, zahaczając nim o jakieś wystające ustrojstwo, i rzuciła bratu wiązkę przekleństw, jakich nie powstydziłby się żaden mechanik. Miałem jednak wrażenie, że lekko się zarumieniła, co nie było normalnym zjawiskiem. Chyba że wcześniej też tego nie dostrzegałem?

Wysuszyliśmy po butelce, wspominając stare dzieje, i atmosfera zrobiła się trochę luźniejsza. Miałem nadzieję, że usiądziemy spokojnie i pogadamy dłużej, ale Daniel uparł się, byśmy zajrzeli do pubu, w którym można spotkać dawnych kumpli. Spojrzałem na Karol, licząc, że zaoponuje, lecz tylko wzruszyła ramionami i wymownym ruchem podbródka wskazała na resztkę piwa na dnie butelki.

No tak, Daniel szukał okazji do dalszego picia. Poszliśmy więc do pubu i skończyło się na melanżu, bo rzeczywiście przesiadywało tam sporo znajomych i każdy chciał nam postawić kolejkę, powspominać. Niewiele pamiętam z tego „kulturalnego wydarzenia” i jeżeli o mnie chodzi, śmiało mógłbym je sobie odpuścić, tym bardziej że w domu wybuchła potem awantura, że pijaństwa nie będzie się tolerować, że to, że tamto… Mama się popłakała, ojciec jak zwykle spienił.

Może lepiej mi było nie wracać do kraju? – pomyślałem ponuro.

Rano ojciec wparował do mojego pokoju na męską rozmowę i mimo łupiącego w czaszce kaca, musiałem wysłuchać jego tyrady.

– Wiem, synu – powiedział poważnym tonem – że jest ci ciężko. Nie wyobrażam sobie, co bym zrobił, gdyby matka mnie zostawiła, ale mężczyzna nie może się wiecznie użalać, więc weź się, do cholery, w garść. Znajdź sobie kobietę, która będzie cię kochać, ot, choćby tę, co cię wczoraj odstawiła do domu.

Czy rozstaliśmy się zbyt pochopnie?

– Karol? Przyprowadziła mnie? To koleżanka, tato, dobra kumpela, nic więcej, a poza tym… Ja chyba cały czas kocham Justynę.

Ojciec spojrzał z politowaniem.

Jesteś bardziej tępy, niż myślałem – powiedział i wyszedł z pokoju.

W domu jakoś zaczęli się przyzwyczajać do mojej obecności, a ja powoli godziłem się z myślą, że zakotwiczę na dłużej. Rozglądałem się za pracą, ale z marnym rezultatem. Daniel zaproponował mi robotę w warsztacie, choć widać było, że ledwie ciągną, więc dodatkowa wypłata mogłaby raczej dobić cały interes. Zachodziłem do nich i pomagałem, jeżeli akurat mieli więcej klientów, ot, takie okazjonalne fuchy, które łatały mi budżet.

Lubiłem tam przesiadywać, nawet jak nie miałem nic do naprawiania, bo w końcu mogłem się wygadać. Karolina grzebała w jakimś rozbebeszonym silniku, ja rozkładałem na części swoje życie uczuciowe. Dobrze mi to robiło, a jej najwyraźniej nie przeszkadzało, czasami zadawała jakieś pytanie, czasem po prostu milczała, ale słuchała.

Daniela niewiele obchodziły moje wynurzenia, czasem odnosiłem nawet wrażenie, że go nudzę, ale poza szukaniem okazji do wypicia, niewiele go interesowało, więc nie traktowałem tego osobiście. Minął tak miesiąc i kiedy zaczynałem przywykać do myśli, że pewne rzeczy w moim życiu definitywnie się skończyły, zadzwoniła Justyna.

– Przemyślałam sobie to wszystko – powiedziała. – I doszłam do wniosku, że może zbyt pochopnie się rozstaliśmy.

Świat zawirował przed moimi oczami, nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem!

– Za tydzień będę w Polsce na weselu u kuzynki – kontynuowała Justyna. – Mógłbyś też przyjechać. Trochę się zabawimy, porozmawiamy, może uda się nam wyprostować nasze sprawy

Byłem pewien, że uda nam się znów do siebie wrócić! Najważniejsze, że chcemy siebie wysłuchać, że dajemy sobie szansę!

Kuzynka, która wyprawiała wesele, mieszkała jakieś trzydzieści kilometrów od mojego miasta, więc przy najbliższej okazji zapytałem Karolinę, czy mnie tam podrzuci.

– Nie – odpowiedziała stanowczo, wycierając ręce w szmatę. – Poproś Daniela. Nie mam czasu w sobotę.

Odwróciła się i wyszła z warsztatu, ale po chwili drzwi się uchyliły i w szczelinie ukazała się jej głowa.

– Aha, nie wiem, czy się orientujesz, ale mam na imię Karolina i nigdy nie chodzę z wami do męskiej toalety – powiedziała i znikła.

Co jej odwaliło z tą męską toaletą? Nigdy nie miała takich humorów!

Bawiłem się super, niekoniecznie z eks

Spytałem Daniela, czy mogę liczyć na podwózkę, a on po chwili zastanowienia skinął głową. Nie odezwał się jednak ani słowem i odniosłem wrażenie, że też coś do mnie ma. No cóż, nie było czasu ani ochoty zgadywać, o co im chodzi. Gdyby to było coś poważnego, Daniel by mi na pewno wygarnął, bo zawsze był szczery do bólu. Pożegnałem się więc i wróciłem do mieszkania rodziców. Musiałem sobie przemyśleć, co chcę powiedzieć Justynie, a miałem tylko cztery dni.

– Po co ci to, syneczku? – westchnęła matka na wiadomość o spotkaniu, na które się wybierałem. – Mało się nacierpiałeś? Nie warto

Ojciec tylko pokiwał z politowaniem głową i dodał, że szukam czegoś, co mam pod nosem, ale jestem albo ślepy, albo za głupi, żeby to zauważyć, i generalnie ma mnie dość.

Typowe ględzenie, które dawno już nauczyłem się ignorować.

– Aha – ojciec cofnął się jeszcze, by mnie dobić. – Ciekawy jestem bardzo, gdzież to się zapodział gość, dla którego cię zostawiła… Ty nie?

Cholera jasna. Nie ma to jak rodzina, zawsze człowieka na duchu podniosą! Co mnie obchodzi, gdzie się podziewa ten facet? Mam to w dupie. Prawdopodobnie nie jest tak ważny dla Justyny jak ja.

– Albo ona przestała się liczyć w jego życiu, palancie – pocieszył mnie Daniel, kiedy zgodnie z umową odwoził mnie na wesele kuzynki.

Kazałem mu się zamknąć, bo przecież i mnie nachodziły wątpliwości. Nie jestem głupi, lecz może to była szansa darowana nam od losu, i jeżeli jej nie wykorzystam, będę żałował przez resztę życia?

– To twoje życie, stary – powiedział. – Możesz je paprać na różne sposoby, ale jeżeli spaprasz je jeszcze raz mojej siostrze, to nie chcę cię więcej u nas widzieć. Zrozumiałeś?

Skinąłem głową, chociaż nie bardzo kapowałem, o czym on gada. Czemu miałbym zrujnować życie Karolinie?

Wysiadłem z samochodu tuż przy domu weselnym, lecz jakoś nieśpieszno mi było do spotkania z Justyną. Musiałem zapalić papierosa i przemyśleć to, co usłyszałem od przyjaciela. Kupiłem całą paczkę na wszelki wypadek i poszedłem na spacer. Paliłem, dodawałem dwa do dwóch i ciągle wychodziło mi cztery. Kiedy już byłem pewien wyniku, poszedłem potańczyć na weselu. Bawiłem się doskonale do samego rana, niekoniecznie z Justyną, czym moja eks wydawała się lekko zawiedziona.

Rano złapałem autobus do rodzinnego miasta. Przespałem się ze trzy godzinki i poszedłem zaprosić Karolinę do kina na maraton horrorów. Wiedziałem, że je uwielbia, i miałem nadzieję, że nie odrzuci zaproszenia. Mogę jeszcze dodać, że filmy były świetne i doskonale się bawiliśmy, choć nad ranem chyba przysnąłem oparty o jej ramię. No cóż, to była druga nieprzespana noc, więc nie ma się co dziwić, no nie?

Czytaj także:
„Żona odeszła z innym, a gdy zachorowała, kochanek zwinął manatki. Chcę ją przyjąć z powrotem, ale co na to moja kobieta?”
„Gdy po 25 latach mąż odszedł do innej, mój świat się zawalił. Czułam się brzydka, stara i zaniedbana. Do czasu”
„Były mąż choć założył już nową rodzinę, krążył wokół mnie jak sęp. Myślałam, że chce wrócić, ale on uknuł inny plan”

Redakcja poleca

REKLAMA