Czekałam na ten urlop, tak bardzo potrzeba nam wszystkim odpoczynku… I co? Będzie beznadziejnie. Przez moją teściową!
Wiem, że polskie morze to nie jest żaden cud miód, ale i tak nie mogę się doczekać urlopu… Ten rok był obłędny i czułam się jak galernik, którego zabije kolejny ruch wiosłem. Nowa szefowa wcale nie była tak kompetentna jak nas zapewniano, w związku z czym komfort w pracy miałam mniej więcej taki jak saper stąpający po polu minowym.
Do tego Nikola, początkowo zachwycona przedszkolem, już pod koniec starego roku zmieniła zdanie, wycofując się najpierw w poranne lamenty przed wyjściem, a potem nawracające zapalenia oskrzeli. A awans męża, który tak nas ucieszył, bo wiązał się z podwyżką, miał w pakiecie pracę w terenie, więc widywaliśmy się głównie w weekendy. Żadne z nas nie mogło marzyć o odrobinie luzu i jakimś odpoczynku, a i tak mieliśmy niebywałe szczęście, że udało nam się załatwić urlopy w tym samym czasie.
– Nie martw się, Aguniu – pocieszał mnie mąż, gdy wieczorami oboje padaliśmy na sofę, żeby choć przez chwilę posiedzieć razem, zanim zaśniemy jak kamienie. – Wakacje będą tylko nasze, będziemy się włóczyć po plaży, jeść lody, leżeć na słońcu…
– Przecież ty nie lubisz plaży – drażniłam go. – Kto mnie przekonywał, że liczy się tylko aktywny odpoczynek?
– Błądziłem, a nawet powiem więcej, byłem głupcem – kajał się. – Mam wszelkiej aktywności po dziurki w nosie. Nawet zamki z piasku dla Nikoli będę budował, leżąc.
Halo! Czy w tym kraju nie ma pociągów, autobusów?
W przedszkolu córeczki była przerwa i zrobiło się zupełnie hardkorowo. Dobrze, że teściowa zgodziła się zająć wnuczką do południa przez te kilka newralgicznych dni!
– Pamiętasz, Agusiu, jak ci opowiadałam, że dostałam zaproszenie na klasowe spotkanie po latach? – przypomniała niedawno. Coś tam było gadane, ale co? Że niby ja ją namawiałam, żeby jechała, bo to doskonała okazja, by odświeżyć stare znajomości? Za nic nie kojarzę, ale w sumie to trafne spostrzeżenie. I tak, odkąd teściowa jest na emeryturze, nudzi się jak mops.
– To mówisz, żeby jechać, tak? – upewniła się. – Myślisz, że spotkanie po tak długim czasie ma sens, że nie będziemy dla siebie nawzajem jak obcy ludzie?
– Bez przesady! W końcu macie jakieś wspólne wspomnienia, i to z najlepszych lat młodości! Powinno być miło. Chyba – powiedziałam. Coś tam jeszcze mówiła, ale słuchałam jej piąte przez dziesiąte, bo Nikola zaczęła marudzić, żeby włączyć jej bajkę, potem, że jest głodna, potem znowu coś… Jak to z dzieckiem. A dziś mąż mi mówi, że w czasie urlopu będzie musiał zerwać się na dwa dni, bo obiecał mamie, że ją zawiezie do Piotrkowa na ten zjazd! No nie, ja chyba śnię! To już nie ma w tym kraju pociągów ani autobusów?
Przecież teściowa nie jest stetryczałą staruszką, poradzi sobie sama w podróży! Ja jej bardzo chętnie wyszukam połączenia, kupię bilety przez internet, ba, nawet nocleg w hotelu jej dołożę w gratisie, tylko niech nie marnuje mi urlopu, na który czekałam z takim utęsknieniem! Już ja wiem, jak te dwa dni będą wyglądać: najpierw Marek będzie jęczał, że dał się wrobić, a tak mu się nie chce ruszać, potem, epatując wszystkich dookoła swoim nieszczęściem pojedzie, a po powrocie będzie odsypiał… Przecież to jest zupełnie bez sensu – najpierw jechać z Poznania nad morze, potem z powrotem po babcię, żeby ją wieźć do Piotrkowa, i tą samą trasą w drugą stronę!
– A czy ja mówię, że to mądre? – zaperzył się mąż. – Po cholerę ją przekonywałaś, żeby w ogóle jechała na to spotkanie, na mózg ci padło?! Chce pokazać, cwaniara, jakiego synka dobrego ma.
– Ja ją przekonywałam?! Guzik mnie obchodzi, czy pojedzie, czy nie, chciałam być miła i to wszystko, tym bardziej że pomogła w opiece nad Nikolą. Jak dla mnie może siedzieć całymi dniami i oglądać telewizję, aż jej się mózg zlasuje na papkę!
Moim zdaniem to Marek ma problem
Ciągle jest jak mały chłopczyk, mamunia tylko poprosi, a on leci jak na skrzydłach. Zero asertywności. Maminsynek. Dobrze wiem, o co w tym wszystkim chodzi, a chodzi o to, żeby już na wejściu zabłysnąć przed dawnymi koleżankami kochającym synkiem, co to rzuca wszystko, żeby jej było wygodnie, i żeby czuła się bezpiecznie!
– Nie lubisz mojej mamy – mąż spojrzał na mnie ze złością. – I przypisujesz jej Bóg wie jakie intencje, a ona po prostu obawia się jechać sama taki kawał drogi. Poza tym martwi się, że spotkanie się nie uda, i chciałaby mieć otwartą drogę do ewakuacji. I ja jej się wcale nie dziwię, sama idea tej imprezy jest od czapy. Bo co, dodał, mogą mieć sobie do powiedzenia ludzie po czterdziestu latach? Chyba tylko wyliczać, ilu z nich już leży na cmentarzu!
Po co ją namawiałam do tej podróży! Zapowiada się na to, że nasze wymarzone wakacje szlag trafi, zanim jeszcze ruszymy się z domu. Może więc lepiej w ogóle nie wyjeżdżać?
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Daria jako 8-latka widziała śmierć swojego brata. Wmówiła sobie, że to ona go zabiła
Marek był 19 lat starszy. Od zawsze mi imponował, ale... gardził mną
Wyglądam bardzo młodo. Powinnam się cieszyć, a to moje przekleństwo